Rzeź ptaków śpiewających - „Zabić drozda”, Harper Lee

W internecie roi się od peanów na cześć Zabić drozda. Jeśli ktoś, zmęczony tą monotonią, trafił tu z tlącą się w sercu nadzieją, że dla odmiany przeczyta jakąś chłodną recenzyjkę, mogę go na wstępie odprawić z kwitkiem. Bo o tej powieści nie sposób pisać źle – naprawdę jest niezwykła.

Zaczyna się beztrosko – dziesięcioletni Jem i jego młodsza siostra Jean Louise, zwana Skautem, dzieci owdowiałego adwokata Atticusa Fincha, spędzają słodkie dni swojego dzieciństwa w małym miasteczku Maycomb na amerykańskim Południu. Towarzyszy im mieszkający w wakacje u ciotki Dill – „kieszonkowy Merlin z głową pełną ekscentrycznych pomysłów, dziwacznych tęsknot i osobliwych upodobań” (postać, jak się niedawno dowiedziałam, której pierwowzorem był Truman Capote – przyjaciel Harper Lee). Ich mały świat, którego granicę wyznacza z jednej strony dom zrzędliwej, a w głębi duszy samotnej i schorowanej pani Henry Lafayette Dubose, a z drugiej posesja Radleyów, skrywająca mroczną tajemnicę trzymanego przez lata pod kluczem Boo Radleya, zaskakuje ich na każdym kroku zagadkami i niejasnościami. Najlepszym nauczycielem i przewodnikiem okazuje się ojciec, mądry, sprawiedliwy i wyrozumiały, centralna postać tej książki (której tytuł zresztą pierwotnie miał brzmieć Atticus).

Wkrótce dni beztroski kończą się – ojciec Jema i Skauta zostaje obrońcą Toma Robinsona, Murzyna oskarżonego o zgwałcenie biednej białej dziewczyny, Mayelli Ewell. Szanse na powodzenie – niezależnie od tego, jak było naprawdę i jak przebiegnie rozprawa – są niewielkie ze względu na powszechną i gorącą niechęć wobec czarnych. Dla Atticusa jednak jest to kwestia honoru i mimo ryzyka, na jakie naraża siebie i dzieci, całym sercem angażuje się w tę trudną sprawę.

Ze względu na wątek Toma Robinsona Zabić drozda zasłynęło jako powieść o rasizmie. I słusznie, bowiem Harper Lee opowiadając historię zgnębionego Murzyna niezwykle przejmująco opisała sytuację czarnych w latach 30. – więc wcale nie tak dawno – na amerykańskiej prowincji. Nie wierzę, że ktokolwiek, czytając relację z tego procesu, śledząc pełne prostoty i uczciwości wypowiedzi Toma, tak kontrastujące z pokrętnymi zeznaniami Ewellów, patrząc na całą tę sprawę z punktu widzenia dzieci, niewinnych i nie mających wcześniej do czynienia z jawną niesprawiedliwością, pozostał niewzruszony. 

Ale ta powieść to o wiele więcej. Jest tu i mowa o dorastaniu, o uczeniu się świata i utracie niewinności, o odnajdywaniu się w roli kobiety (w której to roli Skaut, chłopczyca, wcale nie chce się odnaleźć), o ludzkiej dwulicowości i hipokryzji (najbardziej jaskrawy przykład, jaki przychodzi mi do głowy, to panna Gates, nauczycielka która z oburzeniem wypowiada się o prześladowaniu Żydów, lecz nie ma nic przeciwko poniżaniu i spychaniu na społeczny margines Murzynów), wreszcie – o szeroko pojętej odmienności, głęboko skrywanych emocjach, samotności. O tym, że największą krzywdę można człowiekowi wyrządzić, pochopnie go oceniając.
Nigdy do końca nie zrozumiesz drugiego człowieka, póki nie rozważysz spraw z jego punktu widzenia (...) dopóki nie wejdziesz w jego skórę i nie pożyjesz w niej trochę. 
Drozd to każde niewinne stworzenie, którego nie wolno krzywdzić. Kto jest drozdem? Oczywiście Tom Robinson, ale i Boo Radley, i mały Walter Cunningham, który według ciotki Alexandry nie jest z wystarczająco dobrej rodziny, by przyjaźnić się ze Skautem, ale i po części pani Henry Lafayette Dubose, a nawet Mayella Ewell – wiecznie sama, bez przyjaciół, bez pomocy, bita i poniżana przez ojca. To tak naprawdę bardzo smutna powieść, pełna nieszczęśliwych, złamanych przez życie jednostek.

W umyśle Skauta, narratorki tej powieści, kwestie najwyższej wagi – tożsamość, tolerancja, poszanowanie dla człowieczeństwa – w uroczy sposób sąsiadują z dziecięcymi zabawami, lepieniem bałwana, relacjami z kolegami ze szkoły czy wściekłym psem. Większość tych dziecięcych spraw jednak wcale nie jest tak błaha, jak się wydaje – w tej powieści mnożą się symbole. Nie wszystkie są oczywiste. Długo głowiłam się na przykład nad kwestią wściekłego psa, którego musiał zastrzelić Atticus. Z początku przekonana, że pies jest figurą Toma Robinsona, którego trzeba poświęcić, aby być może kiedyś coś się zmieniło w spojrzeniu na rasę czarną, później dopiero wyczytałam, że chore zwierzę oznaczało raczej małomiasteczkowe uprzedzenia, którym Atticus samotnie się przeciwstawił. A bałwan? Ulepiony z ziemi i pokryty tylko z zewnątrz śniegiem, wkrótce stracił nieskazitelny biały płaszczyk i ukazał brudne wnętrze – zupełnie jak mieszkańcy Maycomb, którzy, uważani zawsze przez Jema za „najlepszych ludzi na świecie”, dopiero przy okazji procesu Robinsona ujawnili swą prawdziwą twarz.

Po raz kolejny to dzieci okazują się tymi, którzy widzą najwięcej i najjaśniej. Sprawiedliwość pojmują w najprostszy sposób i nie mogą się pogodzić z tym, co widzą na rozprawie. Gdy Dill wychodzi z sali zapłakany, Dolphus Raymond, biały od lat żyjący wśród Murzynów, mówi:
Życie jeszcze nie stępiło jego instynktu. Ale niech no tylko podrośnie, już nie będzie mu niedobrze, już nie będzie płakał. Może i takie sprawy wciąż nie będą mu się podobały, ale na pewno nie zapłacze. Zobaczycie za kilka lat.
Harper Lee
Wspaniała książka! Należą jej się wszystkie nagrody i miejsca na listach „wszech czasów”. Aż strach myśleć, że gdyby nie interwencja agenta, spoczęłaby na wieki gdzieś w śniegu, wyrzucona przez sfrustrowaną Harper Lee przez okno. :) Polecam wszystkim gorąco, ja na pewno wiele razy jeszcze do niej wrócę.

***
Cytaty: H. Lee, Zabić drozda, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2008. 

Komentarze

  1. Właśnie kupiłam wczoraj na allegro i widzę, że dobrze zrobiłam. Jakoś dochodzę do wniosku, że ostatnio sięgamy coraz częściej po starsze książki (które się przecież nie starzeją). I super!:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam dokładnie takie samo zdanie i bez obaw podpisałabym się pod każdym słowem tej recenzji. Książka świetna, dzięki narracji Skaut bezpretensjonalna - bez patosu mówiąca o ważnych sprawach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Już raz trzymałam "Zabić drozda" w łapkach i, oj ja głupia, odłożyłam książkę na półkę, myśląc, że będzie za ciężka. :/ Drugi raz nie popełnię tego błędu. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. "Zabić droza" mam już w planach od conajmniej kilkunastu miesięcy, od kiedy pierwszy raz usłyszałam o tej powieści. Twoja piękna recenzja jeszcze bardziej mnie zachęciła. Przeczytam z całą pewnością.

    P.S. Bardzo tutaj u Ciebie miło, będę zaglądać :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super książka, bardzo przyjemnie się czyta.

    OdpowiedzUsuń
  6. oj tak, jest to jedna z moich najbardziej ulubionych ksiażek ever. Tyle ma już lat, a nadal zachwyca, takie to mistrzostwo

    OdpowiedzUsuń
  7. Byłam również zachwycona i polecam też film. Dla mnie i książka, i ekranizacja to klasyka :]

    OdpowiedzUsuń
  8. Ksiazkowiec, dobrze zrobiłaś, jak najbardziej. Czekam teraz w takim razie na Twoje wrażenia :) Zgadzam się, że staroci nigdy za wiele - skoro przeszły próbę czasu, coś muszą w sobie mieć.

    Niedopisanie, cieszę się że się zgadzamy :) Rzeczywiście czyniąc Skauta narratorką tej opowieści udało się autorce uniknąć patosu. Zero moralizatorstwa, tylko proste, dziecięce zadziwienie światem.

    Agatoris, przyznam Ci się, że mi też towarzyszyły pewne obawy - ale byłam już tak zmęczona "lekkimi" książkami (choć to brzmi paradoksalnie), że choćby ta okazała się przyciężkawa, gotowa byłam stawić jej czoła. Tymczasem ciężką nazwałabym ją co najwyżej w znaczeniu "gęsta od emocji", niekoniecznie pozytywnych. Za to czyta się arcyprzyjemnie. Pozdrawiam również. :)

    Elino, nie daj jej czekać - takie perełki nie powinny zbyt długo stać w kolejce! Dziękuję za ciepłe słowa i zapraszam, czuj się tu jak u siebie. :)

    Dr Kohoutek, to prawda - gdzieś spotkałam się ze stwierdzeniem, że Harper Lee jest rewelacyjną opowiadaczką i podpisuję się pod tym rękami i nogami. Trochę żal, że to jedyna powieść, która wyszła jak do tej pory spod jej pióra...

    Kasiu, wychodzę z założenia że, tak jak napisała Ksiazkowkiec, dobre książki się nie starzeją. Wierzę, że i za kolejne pół wieku "Zabić drozda" będzie czytane i komentowane z entuzjazmem. Może dlatego, że opowiada o świecie tak innym, że aż zaskakującym? A może właśnie przeciwnie, dlatego że sporo z opisanych w niej problemów wciąż jest aktualnych? Nie wspominając oczywiście o mistrzostwie pióra pani Lee.

    Kornwalio, obecnie właśnie przymierzam się do filmu. Im więcej o nim czytam, tym bardziej mój apetyt rośnie. Zapowiada się prawdziwa kinematograficzna uczta. Rozczuliła mnie informacja, że Gregory Peck tak bardzo przypominał Harper Lee jej ojca, że po zakończeniu zdjęć podarowała mu zegarek rodziciela. :)

    Beto, thanks for invitation and for nice words. Greetings :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo dziękuję Ci za taki dokładny i profesjonalny komentarz na temat "Lolity" :) Twoje słowa zawsze sprawiają mi radość, bo odnajduję w Twoich spostrzeżeniach tak wiele własnych rozmyślań, towarzyszących podczas lektury, a i mogę liczyć na więcej aniżeli zdanie "Przeczytam./Nie przeczytam." Dziękuję.
    Powieść opisywana przez Ciebie jest mi znana z tytułu oraz tematyki. Pamiętam jak wielkie wrażenie zrobił na mnie, jako dziecku film "Smażone zielone pomidory", w którym również obecny jest wątek rasistowski, a niedługo później książka, na podstawie której film został wyprodukowany. Zachęciłaś mnie ogromnie do przeczytania powyższej książki, nie pozostaje mi nic innego jak możliwie najszybsze znalezienie i przeczytanie lektury, tym bardziej że temat nie dość że szokujący to prawdziwy i będący częścią historii dzisiejszej potęgi- Stanów Zjednoczonych.

    OdpowiedzUsuń
  10. Kasiu, nie dziękuj - ja inaczej nie potrafię, jak nie mam nic treściwego do powiedzenia, to wolę nie pisać wcale. A akurat u Ciebie na blogu znajduję sporo książek, które wzbudziły we mnie żywą reakcję i na temat których mam co nieco do powiedzenia - więc piszę. Że nasze spostrzeżenia częstą się pokrywają, to pewnie kwestia podobnej wrażliwości czytelniczej - zresztą już samo to, że wybieramy podobne lektury, o czymś świadczy :)

    Też bardzo sobie cenię "Smażone zielone pomidory" - i książkę, i film, choć u mnie akurat zaczęło się od wersji literackiej. Jak się tak nad tym teraz zastanawiam, to może nawet "Zabić drozda" jest trochę do tej powieści Fannie Flagg zbliżone klimatem? (Ta atmosfera małego miasteczka, z jednej strony uroczo kameralnego, gdzie każdy każdemu sąsiadem, z drugiej - pełnego ukrytych uprzedzeń i stereotypów...) Myślę, że powinno Ci się spodobać. Ciekawa jestem, czy i tym razem nasze wrażenia się pokryją. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  11. Od dawna mam ochotę ją przeczytać

    OdpowiedzUsuń
  12. Jedna z moich ulubionych. Ciepła, mądra, poruszająca, wartościowa. Już sam fakt, że takie trudne tematy zostały poruszone w tak niewinny sposób, używając głosu dziecka, chwycił mnie za serce. Duże nadzieje pokładam w sequelu... właściwie to nie mogę się doczekać, ale z czasem też oczekiwania rosną... mam nadzieję że Harper im sprostała :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, sequele zawsze mają ciężkie zadanie, a w tym wypadku oczekiwania są ogromne... Tyle lat! Ale pożyjemy, zobaczymy :)

      Usuń

Prześlij komentarz