Pogrzebani żywcem – „Minuty. Reportaże o starości”, Iza Klementowska


Minuty zaczynają się mocnym akcentem. Staruszka zamknięta szczelnie w klatce miłości i poczucia obowiązku, doglądana jak złote jajko na haftowanej poduszeczce, i druga, śląca na próżno listy do córki, która nie chce jej znać. Pierwsza cierpi z nadmiaru troski (ale tylko powierzchownej, „wrzuconej pomiędzy chleb z twarogiem i jajka na miękko”), druga – z jej braku. Jedna, spragniona uwagi, uporczywie ucieka, doprowadzając opiekującą się nią córkę do załamania nerwowego i poważnych problemów ze zdrowiem. Druga nadaremnie tłumaczy się ze swoich przewin – kontrolowania życia córki, manipulowania nią i jej bliskimi, wysiłków skłócenia jej z jej mężem („nigdy mnie nie lubił”) – choć jakby wciąż nie do końca rozumiała, że zrobiła coś złego. Obydwie budzą zarazem współczucie i odrazę, ma się ochotę solidnie nimi potrząsnąć, a potem je przytulić. Są jak dzieci, tak samo kruche, tak samo zapatrzone w siebie i tak samo zagubione.

Oto obraz starości, jakiego spodziewałam się po tej książce – solidna porcja wzruszeń. Ale u Klementowskiej to tylko jeden z wielu obrazów. Wkrótce wstrząsające wrażenie, jakie wywierają pierwsze dwa teksty, zaciera się pod wpływem całego szeregu lekkich i pogodnych historii – dowodów na to, że starość wcale nie musi być straszna i zła. Opowieści wesołe przeplatają się ze smutnymi, ale tragizmu brak. Nie ma biedaków pozbawionych na starość dachu nad głową czy zjadanych żywcem przez własne koty, są za to starsi ludzie, którzy mimo wszystkich tych krzyżyków na karku próbują się na tym świecie jeszcze jakoś znośnie urządzić.

I mimo że standard życia u nas i na Zachodzie tak bardzo się różni, nie jest to niemożliwe! To prawda, że w polskich domach spokojnej starości mieszkańcy cisną się na kilku metrach i triumfują, gdy uda im się wywalczyć czajnik elektryczny, podczas gdy w Wielkiej Brytanii każdy ma do dyspozycji 30-metrowy pokój, przepastną szafę i luksusową łazienkę. To prawda, że polscy emeryci liczą każdą złotówkę i spędzają dnie uwieszeni na parapecie, a brytyjscy kupują sobie dom w Hiszpanii i całymi godzinami podrzemują w hamaku. To wcale nie znaczy, że w Polsce człowiek starszy nie może być szczęśliwy, zdaje się pokazywać autorka.

Czasem wystarczy pomysł i odrobina inicjatywy, jak w przypadku pana Czesława i jego wieczorków tanecznych, kiedy indziej – towarzysz lub towarzyszka, która zachęci do działania i wyrwie z codziennego marazmu, jak u pani Anny, która dzięki swatowej odkryła w sobie na starość żyłkę podróżnika. Klementowska odczarowuje w ten sposób mit starości jako okresu wysiadywania w fotelu, gapienia się w okno i sporadycznej opieki nad wnukami, która bardziej męczy niż cieszy.

Ludzie są różni. Wszystkie jednak starsze osoby, niezależnie od zainteresowań, miejsca zamieszkania, stanu konta i standardu życia łączy jedno – strach przed zniedołężnieniem. I oczywiście przed śmiercią, której mimo wszystko nie chcą nawet ci, co „swoje już przeżyli”. Dlatego też ostatnie reportaże w zbiorze Minuty są poświęcone tym właśnie kwestiom – akcja rozgrywa się w hospicjach i szpitalach, zaglądamy w twarze ludziom, dla których ciało stało się ciężarem nie do zniesienia, rozmawiamy z tymi, którym bardzo blisko już na drugą stronę. Poznajemy też historie osób, które przejście to chcą przyspieszyć – jaka siła skłoniła ich do podjęcia takiej decyzji? Czytamy o ich cierpieniu, strachu, o bólu nie do zniesienia, który wyklucza pogodną starość i wszelkie próby normalnego życia. Przeżywamy dramat ich bliskich, którzy nie chcą się na to zgodzić. To trudna lektura, zwłaszcza, gdy ma się niecałe trzydzieści lat i starość z całym pakietem przypadłości wydaje się bardzo odległa. Myślę jednak, że nigdy nie jest za wcześnie, żeby się na nią przygotować.

Klementowska umiejętnie rozkłada akcenty. Nie utopiła tego zbioru we łzach, a tragiczne opowieści z początku i końca zbioru zrównoważyła utrzymaną w pogodnym tonie opowieścią o Halinie Kwiatkowskiej („Czy zauważyłam, kiedy zaczęłam się starzeć? – Pani Halina wzrusza ramionami. – Chyba nie. Byłam zbyt zajęta, żeby patrzeć bez przerwy w lustro”) oraz ciepłymi historyjkami-wskazówkami, po których – jak słusznie zauważyła Bernadetta Darska – zamieszczona na końcu rozmowa z panią psycholog wydaje się trochę zbędna. W końcu wszystko jest w tych historiach, jak na dłoni.

Niepokojącym i chyba działającym głównie na sumienie młodych elementem są za to poprzedzające każdy reportaż fragmenty, w których autorka opisuje obowiązujące w różnych rdzennych plemionach zwyczaje związane z traktowaniem starszych. Grzebanie żywcem staruszków w plemieniu Dinków wydaje się rzecz jasna barbarzyństwem, ale mam wrażenie, że samotność, wrogość dzieci i poczucie własnej niedołężności, z jakimi spotykają się osoby starsze także w naszej, „cywilizowanej” kulturze, jest na swój sposób równie okrutną karą. Warto się nad tym zastanowić zwłaszcza dziś, gdy nasze społeczeństwo coraz bardziej się starzeje. Ja na pewno będę miała o czym myśleć. 

***
I. Klementowska, Minuty, wyd. PWN, Warszawa 2014.

Fotografie:
[1] Spyros Papaspyropoulos / Foter.com / CC BY-NC-ND
[2] 4foryou / freeimages.com
[3] Transformer18 / Foter.com / CC BY
[4] saavem / freeimages.com

Komentarze

  1. Lubię reportaże, ta książka zapowiada się naprawdę ciekawie. Warto spojrzeć na tych ludzi i choć chwilę im oświęcić, co rzadko nam się zdarza w tych zabieganych czasach. A przecież my też kiedyś będziemy na ich miejscu, ciekawe czy wtedy też ktoś o tym napisze czy temat starości stanie się już kompletnie tematem tabu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę – czy może mam nadzieję! – że nie stanie się tematem tabu, raczej będzie się o tym mówiło coraz więcej, bo w końcu starszych osób bardzo szybko przybywa. A skoro będzie ich wokół nas wciąż więcej, to ciężko byłoby tego tematu unikać. Póki co mogę sobie tylko wyobrażać, jak trudne musi być wchodzenie w starość – nie dość, że trzeba zmagać się ze słabościami fizycznymi, to jeszcze prócz tego uczyć się bycia samemu, walczyć z chęcią zwracania na siebie uwagi za wszelką cenę, bo choćby nie wiem jak taka osoba była kochana, zawsze w pewien sposób zjedzie na dalszy tor... Często zastanawiam się, jak będzie ze mną i boję się, że będę jak ta pani z pierwszego reportażu; już teraz wymagam nieustannej atencji, zachowuję się czasem jak rozpieszczone dziecko, obrażam się na cały świat, a co dopiero wtedy? Takie lektury to jakaś forma przygotowania się na to. Bo, jak napisałam, chyba nigdy nie jest za wcześnie.

      Usuń
  2. Byłam niedawno na spotkaniu z Klementowską i było to akurat w dniu premiery "Minut", trochę mnie zaintrygowała, bo lubię czytać historie starszych ludzi, dużo mądrości życiowej można dla siebie znaleźć. Chyba się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I co mówiła na temat „Minut”? Bo ciężko czegokolwiek się doczytać na temat tej książki, premiera przeszła trochę bez echa, gdyby nie mail od wydawnictwa, pewnie bym nawet o niej nie usłyszała... Też lubię opowieści starszych, starość mnie w ogóle w pewnym sensie fascynuje, jak to jest żyć tak z całym życiem na ramionach, z głową pełną wspomnień... A czytałaś, Mag, „Samotność Portugalczyka”?

      Usuń
    2. Właśnie wiele nie mówiła, bo nie chciała nic zdradzić. Oczywiście,że czytałam "Samotność Portugalczyka", dlatego poszłam na spotkanie..no dobra, może nie dlatego, lubię spotkania z autorami reportaży i dlatego polazłam :) Ale książka mi się podobała zwłaszcza ten rozdział o tym gościu, co prowadził podwójne życie.

      Usuń
    3. Minuty?:)
      pesymistka jestes?:)bo ja tak:)
      Napisz ksiazke pesymista na Tak:)

      Usuń
  3. Genialne zdjecia:) a kto to Klementowska?:) Czlowiek?:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialne zdjecia:) a kto to Pani Klementowska?:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mialem Babcie:) niedawno zmarla... jak kazdy umrze...moze ja jutro... nie wiem:)Babcia mowila zeby doceniac kazdy dzien zycia...sluchalem rozmowe z ta Pania w Radjowej Jedynce i mysle ze zrobila Zajebista robote:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Temat starości jest fascynujący, niedoceniany przez większość pisarzy. Człowiek stary zostaje zamknięty, odizolowany od społeczeństwa. Jestem bardzo ciekawa tych reportaży.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W świetle tych reportaży wygląda to trochę tak, jakby izolacja i samotność były jednak wyborem, ale jestem w stanie zrozumieć, że niektórzy starsi ludzie zwyczajnie boją się i wstydzą wyjść do towarzystwa. Grunt to z tym walczyć, choć podejrzewam, że jeśli dożyję starości, też będę mieć z tym poważny problem. Przeczytaj, jeśli będziesz mieć okazję, bo warto. Pozdrawiam!

      Usuń

Prześlij komentarz