Jak twierdzi muzyk Jan P. Muchow na okładce czeskiego wydania Jeziora, czytając powieść Bianki Bellovej, z każdą kolejną stroną uświadamiasz sobie, że to jest lepsze, niż jeszcze przed chwilą myślałeś, i dużo bardziej brutalne. Coś w tym jest. Gdy wróciłam teraz do wioski Boros po półtorej roku od pierwszej lektury książki, zaskoczyło mnie, jak bardzo ostra i surowa jest proza Bellovej. Paląca jak wódka, szorstka jak zniszczone dłonie rybaków.
Jezioro zadedykowane jest „ludziom w drodze”. To nie przypadek – zarówno w sensie dosłownym, jak i metaforycznym takim „człowiekiem w drodze” jest główny bohater powieści, Nami. Chłopak, wychowywany w rybackiej wiosce Boros położonej nad skażonym jeziorem (krajobraz zainspirowany historią Jeziora Aralskiego), wcześnie zostaje pozbawiony opieki bliskich, babci i dziadka, i musi wyruszyć w podróż w poszukiwaniu własnych korzeni i tożsamości. Rusza więc, a jego wyprawa ma w sobie coś baśniowego, bo zawsze w momencie zwrotnym pojawia się ktoś, kto mu, z większą lub mniejszą chęcią, pomaga – a to barmanka z miejscowej speluny, a to młody biznesmen, a to Stara Dama (istne ucieleśnienie dobrej wróżki!).
Bianca Bellová. Fot. Marta Režová |
To też baśń dosadna, naszpikowana wulgaryzmami i wyzwiskami. Styl opowieści doskonale odpowiada surowemu krajobrazowi rybackiej wioski Boros – brak tu stylistycznych ozdobników, zdania są proste, suche, nawet o uczuciach pisze się w sposób bardzo oszczędny. Każde zdanie jest jak cios. I choć jest to uzasadniony zabieg, niektórych może zmęczyć.
Zgodnie z maksymą, że nie liczy się cel, lecz sama droga, ostatecznie nie otrzymujemy jednoznaczniej odpowiedzi na pytanie o korzenie Namiego. W trakcie poszukiwań jednak chłopiec krzepnie i mężnieje, zostaje zmuszony do ciężkiej pracy, doświadcza samotności, straty i rozpaczliwego głodu bliskości, uczy się wrażliwości oraz tego, na czym polega dojrzałe uczucie do kobiety.
Ciekawa jest sama konstrukcja głównego bohatera. Nami nie jest typem grzecznego, potulnego chłopca bez skazy – to pyskaty, zaczepny, pewny siebie smarkacz, silny charakter, jakiego można się spodziewać, biorąc pod uwagę, w jak trudnych warunkach dorastał. Za twarzą wykrzywioną bezczelnym grymasem kryje się jednak wrażliwa natura. To ona sprawia, że łzy cisną mu się do oczu, kiedy Nikitycz po przyjacielsku go przytula, i to za jej sprawą chłopiec brzydzi się Johnnym i innymi uczestnikami masakry na zwierzętach z wyspy (w najmocniejszej chyba scenie książki).
„Pierwszy strzał słychać, zanim ucichnie krzyk generała. Jest zaskakująco celny. Pies ze skomleniem zwala się w błoto. Nami widzi, jak biała sierść nasiąka krwią i ziemistym bagnem. Głowa psa stopniowo zanurza się w błocie, na wierzchu zostają tylko uszy. Z pyska wypływa kilka różowych baniek. Johnny, absolwent University of Houston i pracownik międzynarodowej korporacji, siedzi obok Namiego i przygryza wargi, drżąc z podniecenia. Nami mimowolnie zerka na jego przyrodzenie. Kiedy dostrzega erekcję, robi mu się niedobrze” (s. 123).
Świat przedstawiony przez Biankę Bellovą tylko na pozór różni się od tego, w którym żyjemy my. Tylko na pozór jest bardziej surowy, bezlitosny i pozbawiony perspektyw. Bo źródłem zarówno największego bólu, jak i nadzieją na ocalenie jest zawsze drugi człowiek. Autorka pokazuje, że nasze ucywilizowanie to tylko pozory, że otaczają nas dzikie bestie ubrane w drogie garnitury.
Mimo jednak całego okrucieństwa tej opowieści, przywodzącego mi na myśl brutalne opowiadania Bukowskiego czy powieści Cormaca McCarthy’ego, pojawia się – podobnie jak w utworach wymienionych przeze mnie autorów – jakaś iskierka nadziei. Bo Bellová przekonuje też, że potrzebujemy się nawzajem. Że w każdym zabijace kryje się wrażliwy chłopak, spragniony czułości. I że w nas, ludziach, drzemie wielka siła. „Krok za krokiem, człowiek zawsze się podnosi, nieprawdaż?” (s. 189).
B. Bellová, Jezioro, przeł. Anna Radwan-Żbikowska, wyd. Afera, Wrocław 2018.
O baśniowości Jeziora pisała również Karolina z Czepiam się książek. Sprawdźcie też, co mają do powiedzenia o książce autorzy blogów Qbuś pożera książki, Czytelnia osobista, Mniej niż 100 słów, Księgarka na regale, Przeczytałam książkę i Melancholia codzienności. A dla równowagi jedna mniej entuzjastyczna opinia na Jeden akapit:)
Wszystkich zainteresowanych Jeziorem zachęcam do śledzenia Skarbów. W ramach mojego patronowania książce mam jeszcze kilka pomysłów na teksty z nią związane i przynajmniej jeden na pewno zrealizuję!
Ilustracje:
[1] zdjęcie własne,
[2] zdjęcie autorki ze strony wydawnictwa Host / nakladatelstvi.hostbrno.cz,
[3] okładka czeskiego wydania książki ze strony wydawnictwa Host / nakladatelstvi.hostbrno.cz,
[4] okładka książki ze strony wydawnictwa Afera / www.wydawnictwoafera.pl.
Ilustracje:
[1] zdjęcie własne,
[2] zdjęcie autorki ze strony wydawnictwa Host / nakladatelstvi.hostbrno.cz,
[3] okładka czeskiego wydania książki ze strony wydawnictwa Host / nakladatelstvi.hostbrno.cz,
[4] okładka książki ze strony wydawnictwa Afera / www.wydawnictwoafera.pl.
"Jedna mniej entuzjastyczna", to ja :P Mimo że nie jestem fanką tego tytułu, to chętnie zobaczę, co jeszcze przygotujesz w związku z "Jeziorem". Może przekonasz mnie, że powinnam jeszcze raz przemyśleć, czy przez niespełnione oczekiwania coś mi jednak nie umknęło ;) Ale na razie trzymam się swego ;) W każdym razie cieszę się, że wreszcie widzę recenzję u Ciebie! Gdy pisałam swoją chciałam podlinkować Twoją, a tu się okazało, że tylko na fb pisałaś. Wracaj do regularnego pisania! ;)
OdpowiedzUsuńZ regularnymi odpowiedziami na komentarze też, jak widać, nie jest najlepiej ;). Nie wiem, czy te rzeczy, które zamierzam przygotować, przekonają Cię do książki – to będą raczej ciekawostkowe materiały wokół autorki i samego tekstu. Ale oczywiście tak czy siak polecam się, zapraszam! :) I biorę sobie do serca burę. Jeśli tylko stan ducha i inne obowiązki mi pozwolą, będę znów pisać częściej :).
UsuńHmm... a więc nie będzie tu melancholii, liryzmu itd. To innego rodzaju baśniowość - "każde słowo jak cios". Nie wiem, czy jestem na tyle mocna :-). Aczkolwiek u Cormaca McCarthy'ego zdołałam to znieść i znaleźć "drugie dno" (m.in. w pięknie języka i jakiejś takiej elegijności jego prozy).
OdpowiedzUsuńTak, to taka baśniowość w wersji hardcore :). Cormaca przypomina mi ta proza bardziej klimatem, powieściowym krajobrazem, ale język jest tutaj bardziej twardy, ostry, brutalny. Językowo jednak bliżej tej książce do tych opowiadań Bukowskiego. Więc zachęcam ostrożnie :).
Usuń