Nie mogę powstrzymać się, by nie skomentować tego, co wydarzyło się w sobotę 9 marca w praskim Rudolfinum w trakcie wręczenia Czeskich Lwów. Bo choć mowa o świecie filmu...
...cała sprawa boleśnie potwierdza to, co obserwuję od dłuższego czasu i czemu w zeszłym roku dałam upust na blogu w tekście Myślowe chwasty. O pozycji kobiet (nie tylko) w czeskim świecie literackim. Czeskie społeczeństwo jest środowiskiem szokująco nieprzyjaznym dla kobiet.
Proszę przestać
Czeski Lew za najlepszy film studencki został przyznany czeskiej reżyserce urodzonej w Tadżykistanie, Darii Kashcheevej, za obraz Elektra. Artystka, znana i ceniona już również za granicą (jej krótkometrażowa Córka była nominowana do Oscara, zdobyła również prestiżową Studencką Nagrodę Akademii Filmowej), chciała wykorzystać swój czas na podziękowania, by odczytać krótki manifest na temat tego, jak trudno jest dziś w czeskiej branży filmowej pogodzić rolę twórczyni oraz matki. Nie brak w nim było wątków osobistych:
Jestem świeżo upieczoną abolwentką FAMU, mam na koncie pewne sukcesy, jestem kobietą, mam 37 lat, moje jajniki się starzeją, muszę podjąć decyzję, co dalej. Pojawiają się pytania... Jeśli postanowię, że zostanę matką, i będę musiała łączyć dwa etaty: działania twórcze i opiekę nad dzieckiem, czy będę mogła nadal wykonywać swoją pracę na takim poziomie jak dotychczas? Otrzymam wsparcie i warunki, dzięki którym będę mogła realizować się w obu obszarach? Czy jeden z nich będę musiała poświęcić?
– mówiła Kashcheeva (cały jej manifest opublikowany został w mediach społecznościowych FAMU).
Największą burzę wywołał jednak nie sam manifest, a to, w jaki sposób został przerwany. W związku z tym, że reżyserka wyraźnie przekroczyła przewidziany na podziękowania czas, z głośników zagrzmiał głos reżysera gali Michala Čecha: „Dario, to jest zbyt długie. Proszę przestać”.
Oglądałam sobotnią galę na żywo. I nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. Poczułam nerwowy skurcz w brzuchu, jakby to mnie przerwano. Ciekawa innych reakcji, czytałam później komentarze na ten temat w mediach społecznościowych. „Samolubne, nie na miejscu, niesmaczne, nie powinna na takiej gali uprawiać aktywizmu, nie powinna zawłaszczać tyle czasu”. Niemal wszystkie pisane przez mężczyzn.
Żeby nie robiła problemów
To prawda, wypowiedź Kascheevej była za długa (choć wcale nie były to najdłuższe podziękowania tej gali), ale przecież nie chodzi nawet o to, że jej przerwano – tylko w jaki sposób. Bo, jak pisze Jonáš Zbořil na łamach Seznam Zprávy, nie sam manifest, a „nerwowe upomnienie reżysera wniosło w ten stosunkowo spokojny wieczór poczucie hańby. Jakbyśmy nie mieli przed sobą nagrodzonych artystek i artystów, ale uczniów stojących przed tablicą groźnego nauczyciela”.
Petra Soukupová w swoim długim, gniewnym komentarzu również na łamach Seznam Zprávy, wyraża przekonanie, że reakcja Michala Čecha wynika z braku szacunku do artystki: „Młodą kobietę (...) można upomnieć jak małą dziewczynkę. Co z tego, że to artystka odnosząca sukcesy na świecie, właśnie zdobyła kolejną nagrodę i leży jej na sercu osobista rzecz”. Wystąpienie Kashcheevej pisarka porównuje z dużo dłuższymi, za to mocno rozrywkowymi podziękowaniami Simony Pekovej (której nie przerwano) i pisze: „Myślę, że reżyser uznał manifest Kashcheevej za nudny i niewystarczająco wesoły. A ponieważ nie darzy autorki szacunkiem – ani jako nagrodzonej artystki, ani jako kobiety – po prostu jej przerwał”.
Petra Soukupová. Fot. David Konečný / Host |
Pisarka Tereza Semotamová, autorka powieści W szafie, napisała na swoim Facebooku: „Gdy już kobieta odważy się przemówić na drażliwy temat, od razu ktoś z reżyserii przywołuje ją do porządku. »Proszę przestać«, żeby nie robiła problemów. I tak to z nami jest. Trudno lepiej zilustrować sytuację pracujących matek, dziękujemy”.
Czego jeszcze chcemy?
W swoim tekście Soukupová pisze także o tym, dlaczego jej zdaniem słowa Kashcheevej wywołały takie zniesmaczenie, i zahacza przy tym o wszystkie te myślowe chwasty związane z kobiecością:
Kto chciałby w sobotę wieczorem słuchać wywodów niezadowolonej baby? Przecież kobiety mają już wszystko, czego jeszcze chcą? Mogą wrócić do pracy zaraz po porodzie (nieczułe karierowiczki), mogą długo zostać w domu na macierzyńskim (wylegują się i nie robią nic), mogą nosić wyzywające ciuchy (ladacznice) albo, przeciwnie, nosić się zupełnie niekobieco (lesby, babochłopy, feministki), już niemal dostają za tę samą pracę tyle samo pieniędzy co mężczyźni! Poza tym przecież faceci pomagają im już w domu. Więc czemu dalej zawracają głowę?
Mamy XXI wiek. A system w Czechach wciąż nie wspiera kobiet w łączeniu kariery z wychowywaniem dzieci – podkreśla Soukupová. Sama przyznaje, że nie byłaby w stanie pisać i zajmować się córką, gdyby nie wsparcie rodziców.
Ale gdy tylko ktoś zaczyna mówić o tej patologii systemu, zostaje brutalnie uciszony i zalany falą agresywnych reakcji. „Czytając komentarze mężczyzn, dostrzegam problem: niby jesteśmy społeczeństwem, które twierdzi, że kobiety i mężczyźni mają w nim równe prawa, a jednak nienawistnie reaguje na postulat, obawę czy refleksję kobiety nad tym, co w czeskim przemyśle filmowym znaczy mieć karierę i dziecko. Przed nami jeszcze długa droga” – stwierdza pod koniec swojego tekstu Soukupová.
I nie sposób się z nią nie zgodzić.
Zdjęcie: Daria Kashcheeva po odebraniu Nagrody Czeskich Krytyków Filmowych 2023 za najlepszy film krótkometrażowy. Fot. PfefferT_Wikimedia_Commons
Komentarze
Prześlij komentarz