Miasto miłości i literatury [relacja z Paryża]


Paryż. Miasto miłości, stolica mody, ale również mekka niezliczonych literatów i artystów. Czytałam o nim już jako nastolatka w dziełach francuskich klasyków, marzyłam, że kiedyś stanę przed katedrą Notre Dame. Długo był moim niespełnionym snem. W ostatni tydzień tegorocznych wakacji udało mi się wreszcie ten sen spełnić.

Nim jednak opowiem Wam o moich literackich wrażeniach ze stolicy Francji, dwa słowa o tym, co działo się u mnie w ostatnich miesiącach – co robiłam, co czytałam i czym żyłam.

Pożegnania, sukcesy i zmiany

Bardzo słodko-gorzki to rok. Pod koniec kwietnia pożegnałam dobrze Wam znanego Pepinka. Stan jego serca bardzo się pogorszył, leki nasercowe spowodowały niewydolność nerek, maluszek przestał jeść i z trudem chodził. Mój przyjaciel, kompan, pociecha, literacki piesek, bohemistyczny pies celebryta, umierał. Podjęłam więc trudną decyzję o uśpieniu.

Początek maja upłynął mi pod znakiem Kina na Granicy i programu Literatura na Granicy, w ramach którego poprowadziłam pięć spotkań (z udziałem wspaniałych autorów – Kateřiny Tučkovej, Petra Stančíka, Pavla Rankova, Miry Marcinów, Mateusza Pakuły oraz Jána Púčka i Jaroslava Rudiša w towarzystwie ich tłumaczy, Andrzeja S. Jagodzińskiego i Małgosi Gralińskiej) i po raz pierwszy wystąpiłam jako tłumaczka literacka, w duecie z Aleną Mornštajnovą. Wszystko się udało!

Na 27. Kinie na Granicy, pierwszy raz w roli tłumaczki literackiej – z Aleną Mornštajnovą i prowadzącą spotkanie Teresą Drozdą. Fot. dla Kina na Granicy Piotr Nykowski

W drugiej połowie maja znów przyszedł powód do radości – obrona. Tu też wszystko poszło bez komplikacji i piszę do Was te słowa już jako doktorka literaturoznawstwa. ❤️

A później wszystko się zmieniło… Kilka dni po obronie w moim domu pojawił się następca Pepinka, kolejny schroniskowy adopciak. Otrzymał imię Rambousek (pieszczotliwie: Rambo 😉), na cześć nymburskiego latarnika z Takiej pięknej żałoby Bohumila Hrabala, tego, który „idzie przez miasto, przed nim jest mrok, za nim – światło”.

Rambousek okazał się zwierzątkiem specjalnej troski, przerażonym, reaktywnym, z trudem radzącym sobie z emocjami. Dość szybko zrozumiałam, że nie będę mogła wieść z nim takiego życia, jakie miałam z Pepinem. I że opieka nad nim będzie być może jednym z największych wyzwań, z jakimi przyjdzie mi się zmierzyć. Przepłakałam wiele godzin, odbyłam wiele rozmów, po dyskusji z jedną z behawiorystek nauczyłam się myśleć o tej adopcji jako okazji, by wreszcie znaleźć spokój w samej sobie… i zakasałam rękawy. 

Rambousek. Mój najukochańszy mały awanturnik i panikarz

Aby zapewnić mojemu psu komfort i minimum stresu w tym najtrudniejszym, początkowym etapie fazy adaptacji, odwołałam niemal wszystkie planowane na to lato wyjazdy. Poza jednym.

Z wycieczki do Paryża, zaaranżowanej przez moich bliskich w ramach prezentu z okazji obrony, nie chciałam zrezygnować. Znalazłam więc petsitterkę, która zgodziła się przez tydzień walczyć z oceanem emocji Rambusia za mnie i… wyruszyłam.

O literackim Paryżu

Dlaczego akurat Paryż? Czytelniczo wyrastałam na książkach Rabelais’go, Hugo, Stendhala, Balzaca, Maupassanta i oczywiście Prousta. Ślady tych fascynacji wciąż są na blogu. To były moje pierwsze uniwersytety. Później przyszedł czas na zachwyty Simone de Beauvoir i Colette. Ale ważną częścią mojej literackiej edukacji były też dzieła pisarzy spoza Francji, związanych w jakiś sposób z Paryżem – Joyce'a, Hemingwaya, Fitzgeralda. Bardzo chciałam więc wykorzystać mój pierwszy pobyt we francuskiej stolicy, by zobaczyć związane z nimi miejsca. Po części posiłkowałam się tutaj książką Paryż śladami pisarzy Jeana-Paula Caracalli.

To z literackiego przewodnika Caracalii zaczerpnęłam dwa paryskie adresy Prousta – bulwar Malesherbes 9 i bulwar Haussmanna 102. Pierwszy, ku mojemu rozczarowaniu, nie był opatrzony żadną pamiątkową tabliczką; doczekałam się jej dopiero na drugim z nich. Budynek jest niepozorny, na parterze mieści się dziś oddział banku, przechodnie mijają go jakby nigdy nic, ale siedziałam na ławce przed nim przez 20 minut jak zaczarowana. A później wybrałam się na pobliskie Pola Elizejskie, gdzie mały Marcel spacerował z babcią, i gdzie w parku znajduje się jego alejka.

Bulwar Haussmanna 102. Dom, w którym mieszkał Proust

Alejka Prousta przy Polach Elizejskich

W miejsca związane z pisarzami obfituje paryska Dzielnica Łacińska – barwny i klimatyczny zakątek miasta. Mieszczą się tu m.in. dwa budynki, w których mieszkał Ernest Hemingway – jeden przy Rue du Cardinal Lemoine 74, gdzie pisarz dzielił skromne mieszkanko bez bieżącej wody ze swoją pierwszą żoną Hadley Richardson, drugi na przy Rue Férou 6, gdy jako uznany autor mógł sobie już pozwolić na ekskluzywny apartament.

Rue du Cardinal Lemoine 74. Pierwszy paryski dom Hemingwaya

Rue Férou 6

Bardzo blisko pierwszego lokum Hemingwaya mieści się też dom, w którym James Joyce skończył pisać Ulissesa. A rzut beretem stamtąd – hotele, gdzie pomieszkiwał Henry Miller oraz Allen Ginsberg i inni bitnicy. Dzielnica Łacińska do dziś tętni życiem, a wąskie uliczki obstawione są stolikami, przy których Francuzi popijają wino i palą papierosy. Nie dziwi mnie, że stała się mekką tylu znanych literatów.

Tu ponoć Joyce skończył pisać Ulissesa, zmieniając historię literatury

Na swoich paryskich trasach mijałam też sławne literackie kawiarnie, takie jak Les Deux Magots, gdzie chętnie przesiadywali Jean Paul Sartre i Simone de Beauvoir – zaraz obok zresztą mieści się ich plac.


Inny plac, który bardzo chciałam odwiedzić w trakcie mojego pobytu w Paryżu, nosi natomiast imię Sidonie-Gabrielle Colette. I jest to przeurocze miejsce.

Dotarłam tam pod wieczór. Tabliczka z nazwą wisi tuż nad parasolkami miejscowej kawiarni, a po drugiej stronie ulicy, w budynku Hotelu du Louvre, mieści się księgarnia Delamain – jak się okazało, najstarsza księgarnia w Paryżu i jedna z najstarszych w Europie. W jej rozświetlonych wnętrzach akurat odbywało się jakieś wydarzenie i kłębił się tam mały tłumek. Onieśmielona, nie odważyłam się podejść bliżej, ale zastanawiałam się, jak to jest być częścią tamtejszego literackiego życia.

Plac Colette

Księgarnia Delamain

A skoro już o księgarniach mowa... Bardzo żałuję, że pod tym względem wybrałam się do Paryża zupełnie nieprzygotowana. Nie znalazłam czasu, by poczytać o tych najważniejszych i zlokalizować je na mapie innych paryskich atrakcji. A jest ich mnóstwo! Zaglądałam więc do nich w sposób bardzo spontaniczny i przypadkowy. 

Jedyny planowany wypad zaliczyłam do legendarnej księgarni Shakespeare and Company. W jej kameralnych wnętrzach nie wolno robić zdjęć (za to mile widziane są psy!). I całe szczęście, bo uwolnieni od pokusy cykania fotek, możemy po prostu patrzeć, wąchać, dotykać, skupić się na tym, co najważniejsze – czyli książkach.



Z kolei podczas deszczowego spaceru po Montmartre zupełnym przypadkiem natknęłam się na Hotel Literacki Marcela Aymé, dowiadując się tym samym o istnieniu Stowarzyszenia Hoteli Literackich (Société des Hôtels Littéraires), powstałego z miłości do literatury. Skupione w nim hotele noszą imiona m.in. Prousta, Stendhala, Flauberta i Rimbauda. I choć nie wiem, czy kiedyś będę w stanie pozwolić sobie na nocleg w jednym z nich, to sama koncepcja jest zachwycająca.

Hotel Literacki Marcela Aymé

Wreszcie – Notre Dame, ta Notre Dame, która tak oczarowała mnie przed laty w opowieściach Victora Hugo. Przyznam, że kiedy weszłam do środka, trochę ścisnęło mnie w gardle. Byłam tam!

Z Paryża przywiozłam sobie Panią Dalloway po francusku – to już tradycja, że z kraju, który odwiedzam, przywożę sobie tę powieść w miejscowym języku – dwie książki Colette i Une mort très douce Simone de Beauvoir (bo jak już uczyć się francuskiego, to od najlepszych!), Małego Księcia w oryginale oraz dwa albumy paryskich zdjęć. Jeden koci.


Wróciłam do życia, w którego centrum znajduje się obecnie Rambousek. Walczę o jego zdrowie, spokój i szczęście – misja, która ma głęboki sens. Ale oczywiście literatura też wypełnia dużą część mojego czasu. Nanoszę ostatnie poprawki na przekład Rozkładasz pamięć Marka Torčíka i jestem umówiona na trzy kolejne tłumaczenia (szczegóły wkrótce!). Redaguję publikacje historyczne, czytam wielką książkę poświęconą czeskiej literaturze w latach 2010–2020, by napisać jej recenzję dla uznanego czeskiego pisma naukowego, pracuję z resztą festiwalowego zespołu nad programem przyszłorocznej Literatury na Granicy. Utrzymuję siebie i Rambusia już wyłącznie z przekładowych, redakcyjnych i literackich zleceń, co jest wspaniałe, ale i trudne.

Bardzo chcę znaleźć w tym wszystkim czas i przestrzeń, by wracać tu z większą regularnością. Mam nadzieję, że mi się uda.

***
Podoba Ci się to, co robię? Proszę, wesprzyj mnie na Patronite. Dziękuję!

Komentarze