Petr Stančík to dla mnie autor trochę nieprzenikniony – nigdy nie wiem, na ile mówi serio, a na ile już robi sobie żarty.
Pamiętacie choćby ten wywiad? No właśnie. Nie pomogło też spotkanie na żywo i dwie dyskusje z udziałem pisarza, które miałam przyjemność poprowadzić w ramach tegorocznego programu Literatura na Granicy – w dalszym ciągu Stančík pozostaje dla mnie tricksterem, błaznem, zagadką. 😉
Także dlatego z pewnym zmieszaniem podeszłam do jego najnowszej powieści wydanej po polsku – Prawomił czyli niedawne przedawnienie. Bo choć nie brak w niej humorystycznych momentów i pewnych typowych dla autora sztuczek, to jednak dostajemy coś zupełnie innego niż Młyn do mumii czy Bezrożec. Poważną powieść na poważne tematy, zainspirowaną prawdziwą historią.
Pravomil Raichl był czechosłowackim żołnierzem i zagorzałym patriotą, bojownikiem antyfaszystowskim i antykomunistycznym, który wskutek uknutej przez StB intrygi został oskarżony o zdradę i skazany na karę śmierci. Udało mu się uciec z kraju, ale przeszłość wciąż go prześladowała. Po latach szuka więc zemsty na swym największym wrogu, stalinowskim prokuratorze Karlu Vašu.
Stančík przybliża nam barwny życiorys Raichla, na którym odcisnęła się cała XX-wieczna czechosłowacka historia, a przy okazji snuje rozważania o winie i zemście, lojalności i patriotyzmie, korzeniach zła. Nie brzmi jak lektura lekka, łatwa i przyjemna, co? Dla osób przywykłych do czeskiej literatury uczulonej na patos, ironicznej i zdystansowanej Prawomił może być sporym zaskoczeniem.
A równocześnie pisarz na swój sposób jednak odwołuje się do czeskich literackich tradycji. Choć powieść określana jest czasem jako anty-Szwejk – i są ku temu podstawy, bo podczas gdy Szwejk kluczy, lawiruje i ani myśli umierać w imię wyższych wartości, Raichl odważnie stawia czoła zagrożeniom i jest gotów do ostatniej kropli krwi bronić swojej ojczyzny – dostrzegam coś, co wyraźnie łączy ją z powieściowym cyklem Jaroslava Haška. To czające się w tle okrucieństwo i śmierć, nagromadzenie drastycznych scen, relacjonowanych jednak z dystansem, bez emocji, w żołnierskim stylu. Napięcie między formą a treścią robi wrażenie.
I jedną, i drugą powieść można więc śmiało uznać za dzieło antywojenne, a pewne wątki Prawomiła czynią go tekstem aktualnym także w świetle dzisiejszych wydarzeń, choćby w Ukrainie. Dziennikowe wpisy, w których Prawomił komentuje układ monachijski, to jedyne momenty, gdy niezłomny bohater pozwala sobie na rozpacz; czytając je, trudno nie szukać podobieństw między rokiem 1938 a tym, co dzieje się tu i teraz. A z kolei postawa czeskich uchodźców z terenów zajętych przez Rzeszę, ich niezłomna wiara w to, że Niemcy zostaną pobici, przywodzi mi na myśl własne rozmowy z doświadczanymi przez wojnę Ukraińcami.
Moja recenzja książki ukazała się w drugim tegorocznym numerze „Nowej Europy Wschodniej” – w środku zresztą też sporo wątków ukraińsko-rosyjsko-białoruskich, z którymi rymuje się to wszystko o czym piszę w tekście poświęconym Prawomiłowi. Zachęcam do lektury.
Ciekawa jestem Waszych refleksji. Czy Was też nowa twarz Petra Stančíka – w kontekście jego dotychczasowej twórczości, ale również w kontekście naszych wyobrażeń o czeskiej literaturze – trochę zaskakuje? I co sądzicie o czeskiej niechęci do patosu, czy nie stała się już pewnym mitem?
***
P.S. A jeśli chcecie posłuchać, co sam autor ma do powiedzenia na temat Szwejka i własnej powieści, zachęcam do obejrzenia krótkiego wywiadu na kanale YouTube Kina na Granicy. Są tam też migawki ze spotkania z udziałem pisarza i tłumaczki Eli Zimnej, które poprowadziłam w gościnnej przestrzeni kawiarni Kornel i Przyjaciele.
![]() |
Fot. dla Kina na Granicy Rafał Soliński |
***
Petr Stančík, Prawomił albo niedawne przedawnienie, przeł. Elżbieta Zimna, wyd. Dowody, Warszawa 2024.
***
Podoba Ci się to, co robię? Proszę, wesprzyj mnie na Patronite. Dziękuję!
Komentarze
Prześlij komentarz
Serdecznie zachęcam do komentowania. 😊 Równocześnie proszę o podpisywanie się pod komentarzem oraz zachowanie kultury. Komentarze zawierające obraźliwe treści nie będą publikowane.