Duchy, orzechówka i piasek w nerkach, czyli wesołe jest życie hrabianki – „Ostatnia arystokratka”, Evžen Boček
Zanim przejdę do rzeczy, proponuję mały kwestionariusz – pomyślcie przez chwilę o książkach tak zabawnych, że przy ich lekturze śmialiście się na głos. Ile ich było? Pewnie niewiele, co? Ja swoje typy mogę policzyć na palcach jednej ręki: Dewiza Woosterów P.G. Wodehouse'a, Dumny Bądźżeś Ireny Douskovej i oczywiście Szwejk.
Dużo dziś się wydaje utworów tragicznych, wstrząsających, przygnębiających. Ale beztrosko zabawnych, tak po prostu, bez dumania i ironizowania, takich, przy których autentycznie nie można powstrzymać głośnego śmiechu, jest bardzo niewiele. Bawienie czytelnika to trudna sztuka, wydaje mi się wręcz, że trudniejsza niż wzruszanie i wstrząsanie – i na tym chyba polega problem.
Tych spragnionych literackiego śmiechu informuję jednak: na szczęście sztuka bawienia nie wymarła jeszcze zupełnie. Panie i Panowie, oświadczam wszem i wobec, że do mojej galerii Książek Najzabawniejszych – wspomnianej w 2/3 czeskiej trójcy – dołączyła kolejna perełka rodem z Czech – Ostatnia arystokratka Evžena Bočka!
Wszystko za sprawą nietypowej arystokratycznej rodzinki, która niespodziewanie odzyskuje rodowy zamek w Czechach i postanawia się do niego przenieść wraz ze swym kłopotliwym dobytkiem – dwunastoma urnami z prochami krewnych oraz przekorną kocicą Carycą. Zza oceanu. Choleryczny nauczyciel literatury Frank Kostka (vel hrabia Franciszek Antoni Kostka), zapatrzona w lady Di Vivien Kostka (vel hrabina Vivien Kostka) oraz narratorka i zarazem najbardziej tajemnicza postać całej książki, dziewiętnastoletnia Mary Kostka (vel hrabianka Maria Kostka) zapewniają salwy śmiechu już na samym początku akcji. Kiedy bowiem okazuje się, że przewiezienie ze Stanów skremowanego nieboszczyka kosztuje więcej niż bilet żywego pasażera – a nieboszczyków na stanie jest, przypominam, dwunastu – rodzinka postanawia przewieźć swych krewnych przez ocean... w torebkach po orzeszkach ziemnych.
Tak rozpoczyna się spektakularna seria pięknych katastrof. Szczególnie ciekawie robi się, gdy to małe grono oryginałów zasilają kolejne trzy indywidua, służba zamkowa – żywiący nieskrywaną nienawiść do turystów kasztelan Józef, wiecznie przyssana do butelki orzechówki kucharka pani Cicha oraz mój niekwestionowany ulubieniec, cierpiący na wszystkie możliwe choroby świata łącznie ze złamanym sercem (i w wolnych chwilach wyśpiewujący na ten temat absolutnie urocze piosenki) ogrodnik-pianista pan Spock (tak, od tego Spocka – jest do niego łudząco podobny!).
Humor Ostatniej arystokratki nie jest specjalnie wyrafinowany, to coś pomiędzy prześmiewczymi żartami szwejkowskimi a doskonałym angielskim humorem w stylu wspomnianego P.G. Wodehouse'a. Można się tu oczywiście doszukiwać zjadliwej satyry, tropić konteksty, wbijać tę powieść w różne formy, ale dla mnie to po prostu niewydumana, bawiąca do łez, rozkoszna opowiastka. Aż prowokująca do komicznych sytuacji sceneria, grupka przejaskrawionych i na swój niepowtarzalny sposób dziwacznych postaci – oto prosty przepis Evžena Bočka na czytelniczy hit.
Przepis powstały zresztą trochę od niechcenia. Opowieść o rodzinie Kostków nie powstała jako pisarski projekt, była jedynie rodzajem zabawy, sposobem na zapełnienie sobie wolnego czasu – „jak składanie modeli samolotów lub szydełkowanie”. Sceneria zamkowa jest nieprzypadkowa – sam Boček od ponad 20 lat jest kasztelanem na zamku w Miloticach na południu Moraw (ale zarzeka się, że w niczym nie przypomina powieściowego Józefa :)). Po kilku latach przepisywania, modyfikowania, wycinania i sklejania różnych wariantów opowieści wspomniał o niej wydawcy Martinowi Reinerowi. Entuzjastyczna recenzja partnerki Reinera przesądziła sprawę – Arystokratka wyszła drukiem.
Nie w całości co prawda. Byłaby bowiem ponad 500-stronicową cegłą, a ta objętość przeraziła autora. „Z wyjątkiem Biblii, Jiráska i Tołstoja nie przepadam za grubymi książkami” – przyznaje rozbrajająco, toteż ostatecznie opowieść podzielono na części. Druga – Arystokratka w ukropie – ma się ukazać jeszcze w tym roku, również w wydawnictwie Stara Szkoła. (Mam cichą nadzieję, że hrabianka Maria uchyli w niej rąbka tajemnicy na swój temat; przykro mi, że zataiła swoje odpowiedzi na kwestionariusz Prousta!).
W Czechach Ostatnia arystokratka była absolutnym hitem i nie wątpię, że tak samo będzie u nas. Zwłaszcza teraz, w porze wciąż jeszcze krótkich dni, szarugi i czekania na wiosnę, ta książka jest świetnym lekiem na rzeczywistość. Zafundujcie sobie odpoczynek od ciężkich lektur i dajcie się rozbawić! Czechom w tej kwestii można zaufać – w końcu to „śmiejące się bestie”.
***
E. Boček, Ostatnia arystokratka, przeł. Mirosław Śmigielski, wyd. Stara Szkoła, Wołów 2015.
***
Jak zdobyć Arystokratkę? Książka dostępna jest w sprzedaży na stronie wydawnictwa Stara Szkoła.
Źródła:
***
Jak zdobyć Arystokratkę? Książka dostępna jest w sprzedaży na stronie wydawnictwa Stara Szkoła.
Rozmowa z Evženem Bočkiem na portalu iDNES.cz [http://kultura.idnes.cz/rozhovor-evzen-bocek-05l-/literatura.aspx?c=A140310_135421_literatura_ts]
Rozmowa z Evženem Bočkiem na portalu VašeLiteratura.cz [http://www.vaseliteratura.cz/rozhovory/47-clanky/2563-rozhovor-s-evzenem-bockem.html]
Fotografie:
[1] Internet Archive Book Images / Foter.com
Fotografie:
[1] Internet Archive Book Images / Foter.com
[2],[3] Okładki ze stron wydawnictw Stara Szkoła i Druhé město
nosz.... już się uśmiechałam,czytając Twoją recenzję, a co dopiero będzie jak sięgnę po książkę? To niewątpliwie mój typ. Uwielbiam takich porąbanych bohaterów. A z książek, na których śmiałam się na całe gardło polecam niezawodnego "Lesia" Chmielewskiej, "Śmierć czeskiego psa" Rudnickiego i "Masakrę profana" Jarka Stawireja
OdpowiedzUsuńZdrowo i pięknie porąbani są, więc myślę, że się nie zawiedziesz! Z Twoich typów nie czytałam jeszcze nic, mam więc czego szukać. Śmiechu nigdy za wiele :)
UsuńBrzmi dobrze. Przy czytaniu fragmentu u wydawcy faktycznie zaczęłam się chichrać, a mam poczucie humoru wybredne. Można gdzieś w księgarni to dostać? A raczej dokładniej obejrzeć ? ;)
OdpowiedzUsuńSęk w tym że nie, z tego co wiem – tylko zamówienia przez internet. Ale kupuj w ciemno, skoro fragment Ci leży, to będzie coś dla Ciebie :)
UsuńPrzekonałaś mnie tą recenzją! Jutro lecę do księgarni i kupuję :D
OdpowiedzUsuńDo księgarni nie, w księgarni nie ma! :D Tu: http://stara-szkola.com/ :)
UsuńDzięki za podpowiedź! :)
UsuńCoś ewidentnie dla mnie, jako upadłej (na oblodzonym krużganku!) arystokratki.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że mi ktoś przyśle, bo chwilowo żeśmy z ordynatem utopili fundusze w Becherovkach...
Znam to :D topienie funduszy znaczy się, w upadaniu na oblodzonym krużganku nie mam takiego doświadczenia :) Zażycz sobie w prezencie! Jakieś urodziny się nie szykują? Imieniny? Walentynki, Dzień Kobiet, Pierwszy Dzień Wiosny? :D
UsuńO, a ja mam pytanie: czy arystokratka zamyka się w tych wspomnianych dwóch tomach, czy to dłuższa seria? Wiesz może coś o tym? :)
OdpowiedzUsuńCo do samej powieści - zaciekawiona sięgnęłam po darmowy fragment ze strony wydawnictwa i po prostu im nie wybaczę, że urwali go w tak ciekawym momencie. Już nawet nie mówię o tym, jak chichotałam w trakcie lektury wspomnianego.
Z tego co wiem są dalsze części, a autor nie wyklucza, że będzie też tworzył nowe na bieżąco :)
UsuńOkrutnicy ze Starej Szkoły! :D Nie pozostaje Ci nic innego, jak kupić :)
Ja jeszcze nie wiem. Bo zdolność wychwytywania informacji o dobrych tytułach przerasta moją zdolność (tempo) czytania. Ale zerknęłam. Jest do nabycia również w Merlinie.
OdpowiedzUsuńPóki co mam oko na Starą Szkołę. Choć gdyby w nazwie nie mieli "szkoły", wzbudziliby mój większy entuzjazm. ;)
Tamatyszku, mam to samo, też nie nadążam, ale wszystko co czeskie ma u mnie priorytet. Zachęcam w każdym razie, cudowna lektura na odprężenie i ucieczkę od rzeczywistości – na przykład od nieszczęsnej szkoły, na przekór nazwie wydawnictwa :) Ściskam!
UsuńWłaśnie ją czytam. O ile coś może porażać lekkością, to właśnie ta książka ;-) Śmieszna bez silenia się na dodatkowe znaczenia, bardzo odprężająca lektura.
OdpowiedzUsuńDokładnie! Jaka jest – każdy widzi. Prosta, lekka, absurdalna historyjka. Mnie też poraziła :)
UsuńNie mogę się oprzeć, nie mogę. Uwielbiam takie książki, przy których się płacze, ale ze śmiechu. A niestety masz rację, że jest ich tak mało (albo ja o nich nie wiem;>). "Ostatnią arystokratkę" właśnie zamawiam :) Przyda się na szare przedwiośnie.
OdpowiedzUsuńSądząc po dniu dzisiejszym przedwiośnie co prawda nie zapowiada się zbyt szaro, ale jakby co „Arystokratka” jest dobra na każdą pogodę! :) Cieszę się, że Cię zaintrygowała!
Usuńdobrze się ubawiłem czytając tą książkę, już czekam na Arystokratkę w ukropie.
OdpowiedzUsuńPolecam,
Też czekam :)
Usuń