Opowieści z pogrążonego w agonii świata - "Taksim", Andrzej Stasiuk

Taksim to wyjątkowo bogata książka. Mnogość problemów, które zostały w niej poruszone, wizja pogrążającego się w tandecie, znikającego pod warstwą śmieci świata, specyfika małego miasteczka gdzieś z dala od wszystkiego, gdzie nigdy nic się nie zmienia, samotność, przyjaźń, pragnienie ruchu, zmian, przyjemność, jaką dają wędrówki w czasie i przestrzeni, nawet jeśli – a może właśnie dlatego że – są one w gruncie rzeczy bezustannym uciekaniem... Nie chcę się jednak na ten temat rozpisywać, bo niemal wszystko zostało już gdzie indziej powiedziane, a czuję, że nie potrafiłabym piękniej, mądrzej, błyskotliwiej. Nie będzie to więc typowa recenzja.

W szarym, powoli umierającym świecie Stasiuka jest kilka wyrw. Kilka światełek w tunelu, które świecą najjaśniej w końcówce, w dzielnicy Taksim. Czemu ten stambulski plac, który pojawił się dopiero na ostatnich kilku stronach, dał tytuł całej książce? Właśnie dlatego, że tam zostaje odnaleziony sens, stały grunt pośrodku grzęzawiska apokaliptycznych czasów, to, czego warto się jeszcze trzymać. Taksim to gorzka pigułka, ale przykry posmak neutralizuje słodycz zakończenia.

Wracając do światełek w tunelu – jednym z nich wydaje się sam Władek, towarzysz handlowych podróży narratora po Europie Wschodniej. To głównie na tej wspaniałej postaci chciałam się skupić, na tym gawędziarzu, entuzjaście, wszędobylskim, tym, który jest „trochę jak Szwejk, trochę jak Szeherezada” – wedle słów samego Stasiuka.

Władek jest opowiadaczem. Bezustannie zapatrzony w przeszłość, opowiada świat, który już nie istnieje, jakby to wczoraj było jego prawdziwym życiem, nie dzisiaj. Musi mówić, staje się przez mówienie, przez zakrapiane wódką i osnute papierosowym dymem bezustanne gawędzenie, przez swoje zabawne, przerażające, smutne historie. Prawdziwe, albo i zmyślone - „bo to było nawet lepsze od prawdy”.
Jak nie gadał, to był martwy. Chwilami miałem wrażenie, że żył tylko po to, żeby to swoje życie potem komuś opowiadać.
Ale umie też słuchać. Zna wszystkich i wszyscy jego znają. Zawsze wie co powiedzieć, by zaskarbić sobie ludzką sympatię, z każdym potrafi się dogadać, dba o innych i jest wrażliwy na cudzy los.
A może było tak, że przyciągał ludzi i zdarzenia, jak magnes przyciąga opiłki? Że jego życie to był wir, który wciąga inne życia? Tak sobie czasem myślałem. Ale w gruncie rzeczy to on był po prostu zwyczajnym kolesiem, który nie robi problemu, że cudze życie zachodzi na jego. (...) Nie odmawiał światu ani ludziom, ponieważ nie było w nim podejrzliwości.
Ta naiwność, ten dziecięcy prawie zapał dla nowości, po części go zgubił – a po części uratował. To zawiła gra przypadków, jedna z tych, które ostatnio sama z zapałem śledzę w życiach cudzych i swoim. Gdyby nie ten zapał, nie poznałby Siwego i nie wszedł z nim w interes; nie poznałby również Evy, ale to właśnie Siwy okazał się tym, który, w swoich błyszczących laczkach, ze swoim biczykiem i miną pana i władcy stoi na drodze do ich wspólnego szczęścia.

Władek wie, że to miłość jest prawdziwą ucieczką od smutku rozpadającego się świata, wiecznie poszukiwanym stałym gruntem, sensem. Decyduje się więc na ostateczne rozwiązanie, porywa się na szaleńczy czyn dla swojej Evy, dla tej zaspanej świętej w tandetnych jaskrawych sweterkach, która tak mi przypominała hrabalowską Jarmilkę.

Lubię taką „gadaną” prozę. Mimo w tym wypadku fragmentarycznego stylu, za czym akurat nie przepadam. Wersja Stasiuka jest dynamiczna, ale i statyczna zarazem, mnóstwo to ruchu i płynięcia, jednak w gruncie rzeczy po przekraczaniu kolejnych granic – tych w czasie czy przestrzeni – niewiele się zmienia. Wszędzie szarość, bieda, pustka zapełniana kolorowymi, tandetnymi złudzeniami. I tylko te światełka w tunelu. Choćby to był po prostu kot, który czeka, by go nakarmić.

***
A. Stasiuk, Taksim, wyd. Czarne, Wołowiec 2009.

Komentarze

  1. Uwielbiam Stasiuka to rewelacyjny pisarz. "Taksim" jeszcze nie czytałem, ale ten stan nie będzie trwał zbyt długo.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja muszę się przyznać, że mam zaległości w czytaniu jego prozy. Mam nadzieję, że uda mi się je kiedyś nadrobić, bo na razie Internet mi pochłania cały czas wolny :(

    Pozdrawiam

    Sol

    PS. Zapraszam czasem do mnie:
    http://turystycznyprzewodnik.blogspot.com/

    Ponadto przez cały październik (czyli od jutra) będzie u mnie trwał konkurs z fajnymi nagrodami. Polecam wzięcie udziału, będzie mi bardzo miło.

    OdpowiedzUsuń
  3. ,,Chwilami miałem wrażenie, że żył tylko po to, żeby to swoje życie potem komuś opowiadać." no cały Stasiuk, super! tej książki jeszcze w łapkach nie miałam, ale po recenzji na pewno sięgnę

    OdpowiedzUsuń
  4. Najbardziej lubię jego ,,Opowieści galicyjskie", ma prawdziwy talent jeśli chodzi o narracje. Bez zadęcia, pozy, naprawdę dobrze pisze. Po ten tytuł także muszę koniecznie sięgnąć

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz