Rok 2024 był dla mnie rokiem ekstremów.
W żadnym innym roku od momentu założenia Skarbów nie było mnie tu tak mało. W żadnym innym od momentu założenia bloga nie przeczytałam też od deski do deski tak niewielu książek.
A równocześnie – w żadnym innym nie zrobiłam tak wiele jako tłumaczka i redaktorka. W żadnym innym nie skończyłam pisać rozprawy doktorskiej (tak, tak, udało się! obecnie czekam na obronę). W żadnym innym nie spędziłam tak wiele czasu wśród miłych ludzi – podróżując, uczestnicząc wydarzeniach i festiwalach. I w żadnym innym nie znalazłam się w tak pełnej wyzwań sytuacji osobistej, jak obecnie – może z wyjątkiem roku, gdy zachorowała moja Mama.
Podchodząc więc do sprawy dojrzale i w duchu czułości dla samej siebie – jestem trochę usprawiedliwiona. Nie można mieć wszystkiego. Ale Skarby to dla mnie też zobowiązanie (zwłaszcza wobec wspaniałych ludzi, którzy wspierają rozwój mojego bloga finansowo) oraz źródło niesłabnącej frajdy. Brakowało mi ich w minionym roku, dlatego w 2025 dołożę starań, by być tu znów bardziej aktywną.
Co robiłam, kiedy mnie tu nie było?
Zacznę więc od tych świetnych rzeczy pozaskarbowych – ale literackich i kulturalnych – które mi się w minionym roku przytrafiły.
Marzec spędziłam na wymianie akademickiej w Opawie, zajmując się tematyką czeskiego kanonu literackiego, a równocześnie pracowałam nad korektą Zwyczajnych żywotów – nowego wydanego po polsku zbioru opowiadań Josefa Škvoreckiego (przeł. Andrzej S. Jagodziński, wyd. Pogranicze). Wspaniała to była praca, a Neuilly jest jednym z najbardziej odjechanych, a zarazem jednym z najbardziej gorzkich w wydźwięku tekstów autora.
O książce miałam później okazję porozmawiać z tłumaczem na spotkaniu w trakcie Kina na Granicy. Po raz kolejny bowiem pomagałam organizować ten fantastyczny polsko-czeski festiwal, i po raz kolejny maczałam palce w towarzyszącym mu programie literackim. Oprócz spotkania o Zwyczajnych żywotach poprowadziłam też spotkanie z Łukaszem Grzesiczakiem o książce Słowacja. Apacze, kosmos i haluszki (wyd. Wydawnictwo Poznańskie).
Fot. Rafał Soliński / Kino na Granicy |
Zaraz po Kinie na Granicy popędziłam jak zwykle do Pragi na największą czeską imprezę literacką – targi książki Svět knihy. I jak zwykle nie zawiodła. Relację przeczytacie tutaj.
Przełom maja i czerwca upłynęły mi pod znakiem Serafimy i Bogdana – monumentalnej estońskiej powieści nieżyjącego już autora Vahura Afanasjeva, przetłumaczonej przez Anię Michalczuk-Podlecki. Wydawnictwo Pogranicze powierzyło mi redakcję tego tekstu, opowiadającego o życiu społeczności starowierców znad jeziora Pejpus na tle XX-wiecznej historii. W najnowszym, estońskim numerze pisma „Herito” możecie przeczytać fragment tej powieści, która już wkrótce ujrzy światło dzienne.
W wakacje pisałam doktorat… Choć tak nie do końca. Pod koniec lipca po raz pierwszy wybrałam się na tzw. Filmovkę, czyli Letnią Szkołę Filmową w Uherskim Hradišciu, w drugiej połowie sierpnia – jak zwykle na Literacki Sopot, a na przełomie sierpnia i września – jak zwykle na ostrawski festiwal Inverze.
Pod koniec września nakładem PIW ukazały się Opowieści niesamowite z języka czeskiego, zbiór czeskich opowiadań grozy w wyborze Andrzeja S. Jagodzińskiego, gdzie znalazło się jedno opowiadanie w moim tłumaczeniu – zaskakująco współczesna i przepięknie apokaliptyczna Kometa Karla Babánka. ❤️
W październiku, po złożeniu szczęśliwie rozprawy doktorskiej, ruszyłam w tour – w Warszawie brałam udział w spotkaniu promującym wspomniane Opowieści niesamowite, w Katowicach dyskutowałam o sytuacji literatur zachodnio- i południowosłowiańskich na Słowiańskim Salonie Literackim, w Gdańsku zobaczyłam wreszcie na żywo – w ramach konferencji Solidarnie.pl – spektakl 1989, a w Żylinie obejrzałam nowy, kręcony we Włoszech film Pétera Kerekesa,
Wishing on a Star. Później jak zwykle przyszedł czas na Conrad Festival, ale również na bardzo inspirujący zwierzęcy festiwal Współ_istność.
Pod koniec października ukazał się mój kolejny przekład książkowy – Las w domu Aleny Mornštajnovej (wyd. Amaltea). ❤️ Ja tymczasem pracowałam już nad kolejnym tłumaczeniem i – pomijając krótki wypad do Wrocławia na festiwal Literatura nieobca – spędziłam nad nim resztę roku. Mowa o Europejce Alexeja Sevruka, wspaniałej czesko-ukraińskiej opowieści, która jest już u wydawcy, niedługo przejdzie redakcję i ma trafić do Waszych rąk na wiosnę. Zapewniam Was, że jest na co czekać!
Jedyny czytelniczy zachwyt
W obliczu tego szalonego tempa na czytanie dla tzw. przyjemności trochę brakowało mi już w tym roku sił… Przeczytałam w sumie 19 książek. Geograficznie/etnicznie wygląda to tak:
Literatura czeska 10Literatura polska 5
Literatura estońska 1
Literatura łotewska 1
Literatura szwedzka/saamska 1
Literatura włoska 1
Czytane przeze mnie tytuły tworzą dość intrygującą zbieraninę – było tu trochę świeżynek i trochę nadrabiania zaległości, trochę fabuł, sporo (jak na mnie) literatury faktu i trochę książek dla dzieci, a poza tym też wiele rzeczy, które ze względów zawodowych przeczytać po prostu musiałam (co nie oznacza, że nie czytałam ich z przyjemnością!).
Należę jednak do tego dziwnego czytelniczego (i nie tylko czytelniczego) gatunku, u którego przyjemność uwarunkowana jest okolicznościami – potrzebuję spokoju, ciszy i czasu, żeby książkę naprawdę docenić. W minionym roku warunki temu niestety nie sprzyjały, czytałam na wyrywki, gdzieś poza domem, późno w nocy, zmęczona. W efekcie większość przeczytanych tekstów nic głębokiego we mnie nie uruchomiła.
Z jednym wyjątkiem. Być może nie wypada mi wyróżniać pozycji, do której również przyłożyłam w tym roku redaktorsko rękę, ale – serce nie sługa… Najszczerszym czytelniczym zachwytem roku 2024 było dla mnie Boże Narodzenie w Pradze Jaroslava Rudiša w przekładzie Małgosi Gralińskiej, wydane nakładem Książkowych Klimatów.
Maleństwo, ale wszystko – koncepcja, nastrój, ilustracje – tworzą tu cudowną całość, która sprawia, że czytanie Bożego Narodzenia w Pradze jest jak ogromny przytulas. Jak obłoczek ciepłego światła (z głowy-żarówki?) wśród zimowych szarości. Jak to u Rudiša, uśmiech, smutek i absurd mieszają się w idealnych proporcjach. W dodatku most kolejowy, który ponoć tak upodobali sobie wcieleni w ptaki pisarze, znajduje się niedaleko apartamentu, gdzie mieszkałam w czasie mojego kilkumiesięcznego pobytu w Pradze. Bardzo lubiłam to miejsce.
Doktoratowa Książka Roku
Z konieczności w tym roku często zaglądałam też do publikacji naukowych. Co tu dużo mówić – nie jestem fanką tego typu tekstów, przyprawiają mnie o ból głowy, zwykle z dużym wysiłkiem przedzieram się przez styl naukowy do tego, co właściwie autor chciał powiedzieć. Trafiłam jednak na pozycję, która nie tylko dostarczyła mi cennej wiedzy, ale również świetnie się czytała.
„Doktoratowa”, nie „Naukowa”, bo to właściwie rzecz z pogranicza naukowości i publicystyki. Mowa zaś o Książka jako towar, książka jako znak. Studia z socjologii literatury Marcina Rychlewskiego (wyd. Wydawnictwo Naukowe Katedra, Gdańsk 2013).
Autor, posługując się przykładami ze współczesnego polskiego rynku książki, przybliża takie pojęcia jak obieg wydawniczy czy pasmo przenoszenia, pisze o książce jako obiekcie materialnym i jej dystrybucji, zajmuje się kwestią tego, jak czytamy i interpretujemy. Ale, doskonale świadom tego, że przeciętnemu studentowi lektura niektórych tekstów naukowych kojarzy się „ze średniowiecznymi torturami” (tu akurat mowa była o pracach dekonstrukcjonistów 😉), pisze stylem lekkim i przejrzystym, od czasu do czasu rzucając dowcipem. Jeśli interesuje Was choć trochę socjologia literatury i chcielibyście dowiedzieć się więcej, to na pewno dobra pozycja na początek.
Teksty naukowe
Publicystycznie to nie był dla mnie zbyt owocny rok, ukazało się za to kilka moich tekstów naukowych. Królowała w nich twórczość Jaroslava Rudiša. W tekście zatytułowanym
Świat do rozbiórki zajmowałam się obrazem męskości w Czeskim Raju (cały tym pokonferencyjny do pobrania tutaj), a – to już propozycja dla czeskojęzycznych – w monografii V míru i konfliktu. Češi a svět v polistopadové české literatuře [W czas pokoju i konfliktu. Czesi i świat w polistopadowej literaturze czeskiej] pisałam o polskiej recepcji czytelniczej Alei Narodowej z punktu widzenia postrzegania Czechów przez Polaków.
Do tego w tomie Ramy odpowiedzialności. Twórczość Olgi Tokarczuk wobec rzeczywistości (wyd. UKEN, Kraków 2023) piszę o czeskiej recepcji twórczości Olgi Tokarczuk w kontekście ogólnego postrzegania polskiej literatury i kultury Czechach.
Co na horyzoncie?
W dalszym ciągu będę tłumaczyć i redagować. 😊 Oprócz ostatnich prac redakcyjnych nad wspomnianym już przekładem Europejki Alexeja Sevruka czeka mnie tłumaczenie kolejnej książki – cenionej, dyskutowanej i nagradzanej Rozložíš paměť Marka Torčíka. Mam też w perspektywie redakcję dwóch dużych publikacji historycznych.
W pierwszej połowie roku wiele czasu poświęcać będę również Kinu na Granicy oraz jego programowi literackiemu. Oprócz tworzenia opisów filmów, redakcji tekstów do mediów społecznościowych i na stronę, prac nad programem literackim oraz moderacji wydarzeń, dostałam w tym roku jeszcze jedno zajęcie – będę odpowiadać za PR Literatury na Granicy. Wyzwanie, ale jakie wspaniałe!
Oczywiście pozostaję też tutaj, na Skarbach. Co prawda czas jest dla mnie dość trudny – od czasu ukończenia studiów doktoranckich żyję ze zleceń. Na szczęście tych na razie nie brak, nie mając jednak stałego źródła przychodu, w dalszym ciągu będę musiała walczyć o czas dla Skarbów. Oby z większym powodzeniem!
Pepinek
Na koniec – garść wieści z chorobowego frontu Pepinkowego. 😊 Pod koniec roku mój staruszek zaczął dostawać ataków padaczkowych, które niestety bardzo nasiliły się w okolicy Świąt. Obecnie jednak niemal zupełnie minęły, mały łobuziak ma świetne wyniki, apetyt mu dopisuje, wkroczyliśmy więc w nowy rok z optymizmem.
Optymizmu życzę i Wam! Zaglądajcie na Skarby, trzymajcie kciuki, dzielcie się swoimi literackimi znaleziskami i wrażeniami. Co ciekawego w roku 2024 przeczytaliście Wy? Może coś czeskiego?
Zdjęcie główne: marinapo / pixabay.com
Komentarze
Prześlij komentarz