Kopniak w głowę dla niemieckiej panienki
– „Pieniądze od Hitlera”, Radka Denemarková

Gdyby podobna książka powstała w Polsce, pewnie zostałaby okrzyknięta ohydną i antypolską, a nadgorliwi obrońcy honoru ojczyzny zmieszaliby jej autorkę z błotem. Denemarková pokazuje bowiem, że jej rodacy, poczciwi Czesi, niekiedy nie różnili się tak bardzo od „strasznych” nazistów. Tyle tylko, że zamiast brukać sobie ręce czyjąś krwią, woleli zostawić ofiarę w szopie i zagłodzić.

Pieniądze od Hitlera są bowiem historią Gity – czeskiej Niemki, niemieckiej Czeszki, a poza tym Żydówki – która przechodzi przez piekło obozu koncentracyjnego, ale jej gehenna nie kończy się wraz z wojną. Płynąca w jej żyłach niemiecko-czesko-żydowska mieszanka staje się jarzmem, które musi nosić przez całe życie. Osierocona i doprowadzona przez Niemców do skrajnego wycieńczenia, wraca do swojego dawnego domu i jako Niemka zostaje tam ciężko pobita, uwięziona i niemal zagłodzona. Przez dawnych pracowników i przyjaciół jej ojca, którzy kiedyś mówili jej „panienko” i wykuwali dla niej podkowy na szczęście.

Denemarková mówi, że napisała tę powieść, by wywlec czeskie szkielety ukryte od tylu lat w szafie. „Czechy są od stóp do głów chore, a co jest jeszcze gorsze, nie chcą się leczyć” [1] – twierdzi pisarka. I zafundowała Czechom wyjątkowo gorzką wizję. Pokazała ludzkie bestie, które pod pretekstem powojennego wymierzania sprawiedliwości znęcają się nad dawnymi zwierzchnikami i bezceremonialnie przejmują ich majątki. Czy są dużo lepsi od nazistów? Pod pewnymi względami wydają się nawet gorsi, bo nie mają nawet odwagi strzelić nieszczęśnikowi w głowę, tylko wolą zamknąć go w szopie – tak jak zamiata się pod dywan niepotrzebny pyłek – i poczekać aż zdechnie.

Podobny wyrzut w stosunku do rodaków Czechów pojawił się już kiedyś w Tchórzach Škvoreckiego, gdzie czescy „waleczni rewolucjoniści” okrutnie masakrują niemieckich jeńców, ale wersja Denemarkovej jest o tyle bardziej wstrząsająca, że ofiarą nie jest żołnierz. Tylko – postawmy sprawę jasno – dziecko. Dziecko, które wraca w dobrej wierze, mając nadzieję w rodzinnym domu wskrzesić pamięć ukochanych rodziców, a dostaje zamiast tego kopniaka w głowę.

Nie tylko historia jest jednak siłą tej powieści. Autorka zadbała o głębię psychologiczną i dzięki temu postać Gity jest złożona, trudna do oceny. Nie jest jedynie zaszczutą, budzącą litość ofiarą – nosi na plecach bagaż bolesnych doświadczeń, który nawet świętego wpędziłby w szaleństwo, ale w jej przypadku stają się one źródłem jakiejś mrocznej siły, przemieniają ją w płomienną wojowniczkę. Żal, tęsknota, poczucie niezawinionej winy, ale również chłód, kierowany nieraz przeciw najbliższym, gniew, żądza zemsty i pragnienie zadawania bólu – to wszystko się tu splata. Współczułam Gicie, ale potrafiłam się też wczuć w role jej córki czy wnuczek, od wielu lat bezskutecznie dobijających się do jej drzwi, odrzuconych i niekochanych. Na próżno – zawsze miała wrażenie, że i tak nie zrozumieją, więc po co dopuszczać je do swoich wspomnień i przeżyć?

Radka Denemarková
Jedynym jej powiernikiem u schyłku życia staje się mężczyzna, który – o czym nigdy się nie dowiedziała – jako dziecko bawił się czaszką jej ukochanego i przez lata wypatrywanego brata. To tylko jeden z wielu makabrycznych paradosków pojawiających się w tej książce. Inny – to tytułowe „pieniądze od Hitlera”, fakt, że publikacja wspomnień Gity mogłaby zostać dofinansowana ze środków niemieckiego rządu, co budzi jej gorzki śmiech. Ale w końcu również historia zna takie paradoksy; wręcz się od nich roi.

We wstępie do tego tekstu napisałam, że w Polsce taka książka wywołałaby burzliwe reakcje. Jaki był jej odbiór w Czechach – dokładnie nie wiem, dzięki Mariuszowi Szczygłowi i jego Zrób sobie raj możemy się jednak dowiedzieć, co sądzili czescy widzowie na temat sztuki teatralnej na motywach Pieniędzy od Hitlera. Świętego oburzenia nie było, nie w tym narodzie. Ale było zniesmaczenie, rozczarowanie, „bo nie było miło”. Nie wiem, ile w tym moralnego dyskomfortu, a ile zwykłej niechęci do rzeczy trudnych, wstrząsających i bolesnych. Ale jakaś nauczka zawsze zostaje. I dlatego książka Denemarkovej jest bardzo ważna – im więcej takich historii i im więcej osób, którzy czytać je będą nie z myślą „Co za straszni ludzie”, ale z myślą „Obym się nigdy kimś takim nie stał”, tym większa szansa, że kiedyś lepiej zdamy historyczny egzamin. Jeśli, nie daj Boże, będziemy musieli go zdawać.

***
R. Denemarková, Pieniądze od Hitlera, tłum. Olga Czernikow, Tomasz Timingeriu, wyd. Atut, Wrocław 2008.

Radka Denemarková będzie gościem tegorocznego festiwalu Literacki Sopot, który zaczyna się już w ten czwartek! Spotkanie z autorką odbędzie się w sobotę 22 sierpnia o godz. 17. Prócz tego weźmie ona również udział w debacie „Nieznani czescy mistrzowie – kogo jeszcze nie znamy?” w sobotę o godz. 13.

[Aktualizacja, 15.03.2017]
Zarzucono mi, że w tym tekście stanowczo powtarzam nieprawdziwe sądy i przyczyniam się do rozpowszechniania stereotypów na temat Czechów. Dorzucam więc małe sprostowanie, zwłaszcza w odniesieniu do ostatniego akapitu: Czesi nie są jednak aż takim „nie tym narodem”, jak sugeruję. Radka Denemarková przyznawała na spotkaniach autorskich, że otrzymywała nieprzyjemne maile i zarzucano jej, że „zaprzedała się Niemcom”, także więc wśród Czechów zdarzają się ostre reakcje na twórczość autorów, którzy odważą się postawić zarzuty własnym rodakom. Za pomoc w wyjaśnieniu sprawy dziękuję panu Mariuszowi Suroszowi.

Przypis:
M. Szczygieł, Zrób sobie raj, Wołowiec 2010, s. 209-210.

Fotografie:
[1] Motyw z okładki kanadyjskiego wydania książki, Money from Hitler (wyd. Three O'Clock Press, Toronto 2009) ze strony wydawnictwa, www.threeoclockpress.com.
[2] Okładka czeskiego wydania książki (wyd. Host, Brno 2006) ze strony wydawnictwa, nakladatelstvi.hostbrno.cz.
[3] Literaturhaus / Wikimedia Commons.
[4] Okładka polskiego wydania książki ze strony wydawnictwa Atut, www.atut.ig.pl.

Komentarze

  1. No, ale wiesz, i w Czechach były kontrowersje, i okrzyknięto książkę ohydną i antyczeską, tyle że nie było o tym tak głośno, bo trochę inaczej wygląda cała sytuacja w nagłaśnianiu takich spraw (to znaczy w niektórych miejscach było, a i do dzisiaj się słyszy różne rzeczy, z tym że Denemarková zastosowała bardzo dobrą strategię: nikt tam nie jest bez winy, i to wielkiej, jeśli czytelnik dotrwa do końca, to się przekona). Także to jest dość uniwersalna reakcja.

    Mnie się chyba najbardziej w "Pieniądzach..." podobało to, że Denemarková przełożyła konflikt narodowościowy na konflikt klasowy -- i wtedy okazuje się nagle, że nie ma pozytywnych bohaterów, że ten nieszczęsny Ladinek Stolarz wycierpiał swoje, że ojciec wcale idealny nie był. (I w sumie bardzo mi się podobało zakończenie, tak jak sama książka mnie rozczarowywała).

    Natomiast serio nie cierpię tego nagromadzenia okrucieństwa, które działa na mnie chyba odwrotnie niż zamierzyła autorka: tego jest po prostu dużo za dużo, w pewnym momencie robi się to groteskowe i traci ten "prawdziwościowy" wymiar. No i nie do końca subtelne są te przełożenia w rodzaju tego, że Gita zostaje -- oczywiście -- patolożką.

    O rety, ale super, poszłabym na debatę o nieznanych czeskich mistrzach... Wybierasz się? Koniecznie wtedy musisz dać znać, kto to jest :)!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego dla ścisłości napisałam, że dokładnie nie wiem jaki był jej odbiór w Czechach. Tylko tyle, że gdyby była wielka afera, to pewnie coś bym słyszała. U nas w Polsce na pewno byłoby o czymś takim głośniej, a najgłośniej pewnie krzyczeliby ci, którzy książki w ogóle nie czytali. Nie jestem z tych, którzy narzekają, że żyjemy w chorym kraju, przeciwnie, lubię Polskę, ale takie rzeczy akurat strasznie mnie wkurzają.

      Ladinek Stolarz cierpiał? No nie wiem, nie pamiętam ani jednej sceny w której byłoby zasugerowane, że był przez ojca Gity traktowany podle czy niesprawiedliwie. A to, że był podwładnym – no cóż, ktoś musi być, inaczej się tego świata zrobić nie da. Lauschmann faktycznie miał swoje przewiny, ale sądząc po tym, czego ja się tu doczytałam – nawet uwzględniając to wszystko, co pomiędzy linijkami – na pewno nie należało do nich wyzyskiwanie i upokarzanie swoich pracowników. No chyba, że patrzymy bardziej „globalnie”, na zasadzie że ojciec Gity był współwinny całej wojny a Stolarz ucierpiał tak jak każdy inny mieszkaniec Czech czy Europy w tamtym czasie, ale tak okrutna zemsta za winę aż tak rozmytą byłaby po prostu absurdem.

      Za to jeśli chodzi o to okrucieństwo to rozumiem – miałam takie wrażenie po tej scenie znęcania się nad Gitą już kilka lat po wojnie, gdy była mężatką z dzieckiem. Nie było jasno powiedziane, jaka była motywacja oprawców, ale nawet jeśli wciąż chodziło o niemieckie pochodzenie to mimo wszystko nie wyobrażam sobie, żeby sama nienawiść rasowa mogła ich skłonić do odcinania dziecku głowy nożem kuchennym. Może gdyby trochę chociaż złagodzić ten motyw, wypadłoby to bardziej wiarygodnie.

      Pewnie, że się wybieram na tę debatę :). Mnóstwo jest czeskich wspaniałości na tym festiwalu, będę wszędzie i na pewno potem o tym wyczerpująco napiszę!

      Usuń
    2. Recenzje "Pieniędzy..." były naprawdę różne: od takich "wiekopomne dzieło" przez umiarkowany entuzjazm aż po "za dużo już się o tym pisze" (sic). Tyle że chyba afery czeskie literackie wyglądają inaczej niż u nas (ociupinkę -- daleka jestem od sądu w rodzaju "ach ci Czesi" ;)). Przy czym zastanawiam się -- u nas też chyba beletrystyka budzi małe oburzenie, raczej reportaże albo książki okołonaukowe są w centrum "oburzania się na antypolskość". Bo tak teraz myślę o tego typu aferach z powieściami i chyba nic nie przychodzi mi do głowy... A Tobie?

      Jest taka scena, kiedy Stolarz senior jest bity potwornie -- już nie pomnę, ale mi się kołacze, że przez jakąś sugestię romansową. Także trochę to rozbija ten mit "dobrego pana" (zresztą to bardzo cenię w "Pieniądzach..." -- to, że Denemarková nie oszczędza żadnego bohatera). W tym sensie zresztą piszę a propos cierpień -- bardzo konkretnych, które się przekładają z mikro na makro, a nie odwrotnie (bo to, jak słusznie zauważyłaś, byłoby bez sensu). Zresztą ta ostatnia scena też jest wieloznaczna -- bo wcale nie musi oznaczać, że L. został nazistą; było mnóstwo powodów, dla których Gita coś takiego sobie przypomniała, ale pokazuje doskonale, że pamięć i historia to są dwie rzeczy, które nie mają tylko jednej strony.

      Super, z niecierpliwością będę wypatrywała relacji :)!

      Usuń
    3. Możliwe, że większe kontrowersje budzą reportaże. I nawet powinny, bo w końcu to nagie fakty, w beletrystyce zawsze jest ten margines zmyślenia :). Z drugiej strony – jak już są nagie fakty, to z kolei ciężko z nimi polemizować...

      Nie wiem, czy jakoś mechanicznie wyrzuciłam ten motyw bicia Stolarza ze świadomości, bo mi nie pasował do koncepcji, ale zupełnie nie pamiętam takiej sceny. Nic, nawet choćby czegoś podobnego. Jeśli rzeczywiście była, to faktycznie wszystko staje się moralnie bardziej mgliste. Choć pobicie kogoś, nawet ciężko, a zagłodzenie go na śmierć i bezprawne zagarnięcie całego jego mienia no to mimo wszystko jest trochę inny kaliber.

      Relacja lada chwila będzie :).

      Usuń
    4. No, ale reportaż to jest też pewna wizja rzeczywistości -- nie zawsze z otoczką zmyślenia, ale i nie zawsze wyłącznie w postaci gołych faktów ;).

      Podrzuciłabym cytat, ale to jak znajdę się bliżej książki i go odszukam. Zresztą to jest u Gity też mgliste wspomnienie, nic wprost, dwa-trzy zdania. Ale już zaczyna zasiewać ziarno niepokoju, bo nie jest wcale łatwo oddzielić jakieś "dobro" od różnych "zeł". I nie, masz rację, tu nie ma co porównywać -- chodzi mi o to, że Denemarková raczej pokazuje, że nie ma żadnej prostej odpowiedzi, która daje pocieszenie.

      Czekam :).

      Usuń
    5. No tak, racja, można w końcu w różnym świetle te fakty przedstawiać :). Cytatu bym sama poszukała, ale taka jestem zmęczona że nie mam nawet siły książki wziąć do ręki, a co dopiero szukać w niej czegokolwiek... W takich momentach Twoje tempo pisania i szybkość reakcji wpędzają mnie w depresje :D Chyba muszę się przespać, zanim zabiorę się za relację :).

      Usuń
    6. E, po prostu ja dzisiaj jestem wyspana, więc wiesz ;). Relacjonuj, jak będziesz się czuła na siłach, wiadomo :).

      Usuń
    7. Zazdroszczę :). No to dobranoc! ;)

      Usuń
  2. Mocna lektura wpadła Ci w ręce. Cenię sobie ogromnie takie pozycje, które dobitnie uświadamiają, że w gruncie rzeczy każda wojna jest zła i niemal nigdy nie można dokonać wyraźnego podziału na to, co czarne, a co białe. Ofiary w sprzyjających warunkach zamieniają się w katów, oprawcy w ofiary, itd., bowiem w każdym człowieku tkwią pokłady zła, niegodziwości. Ta prawda jest trudna do zaakceptowania i zawsze będzie negowana, bowiem zdecydowanie łatwiej jest hodować w sobie mit bohaterskich obrońców (Polaków czy w tym przypadku Czechów) i bestialskich najeźdźców (Niemców).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ten motyw pokładów zła dochodzących do głosu w sprzyjających okolicznościach zawsze kojarzy mi się z Fuksem i jego „Palaczem zwłok”, ale też z „Drogą” McCarthy'ego. I absolutnie najbardziej przeraża mnie w tym to, że chociaż siedzimy sobie teraz i rozprawiamy w najlepsze, jakich to strasznych czynów ludzie są w stanie się dopuścić, nie możemy powiedzieć nigdy z całą pewnością, jak my sami zachowalibyśmy się w jakiejś sytuacji granicznej. Trzeba dużej otwartości i dystansu żeby taką prawdę przyjąć.

      Usuń
  3. Piszesz, ze autorka postanowiła wyciągnąć czeskie trupy z szafy. Podobna lekturą traktującą o polskich tematach tabu jest książka "1945. Wojna i pokój" Grzebałkowskiej. Momentami niezwykle gorzka, ukazująca powojenną Polskę jako ruiny, wielkie cmentarzysko. Polacy lubią pisać o wojnie, ale współcześnie widać, że próbują pokazać ten czas z wielu stron, z perspektywy wielu narodowości. Denemarkowa ma wiele odwagi wydając taką książkę. Sama jestem ciekawa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może przeczytam „1945”, bo siostra sobie kupiła, ale najpierw chciałam nadrobić „Beksińskich”, a mam tak ambitne plany czytelnicze na najbliższe miesiące, że nawet dla nich nie wiem kiedy znajdę czas. I jeszcze do tego jakaś praca rysuje się na horyzoncie, a ja i bez pracy mam tyle zajęć, że padam z nóg. Ech :). Ale na temat. To dobrze, że wychodzą książki wojenne z różnych perspektyw, bo w końcu tę jedną naszą utartą już dobrze znamy. Myślę, że pod tym względem sytuacja wygląda podobnie w Polsce jak i w Czechach, choć obstaję przy tym, że Czesi są bardziej otwarci na niewygodne prawdy. Mimo to – rzeczywiście, wydanie takiej książki wymagało odwagi.

      Usuń
  4. Wypowiem się, choć książki nie czytałam, w dodatku wypowiem się nie do końca na temat. Nie rozumiem tego świętego oburzenia Polaków dla mówienia o popełnianych przez nasz naród straszliwych zbrodniach. Nie kupuję Polski mesjańskiej, Polski Chrystusa narodów. Za swoje grzechy należy odpowiedzieć, choćby po to, żeby ich ponownie nie popełniać. Nie czuję się odpowiedzialna za przeszłość, dla mnie ważna jest teraźniejszość i przyszłość. Prawda bywa bolesna, to fakt, ale trzeba za nią odpowiedzieć. Koniec mojej wypowiedzi niezwiązanej z książką. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każda Twoja wypowiedź sQrko jest mile widziana, choćby nie na temat, ale ta akurat tak całkiem nie na temat nie jest, w końcu sama trochę zaczepnie rzuciłam ten motyw narodowy na początku :). Ja też nie rozumiem tego świętego oburzenia, bo patriotyzm i miłość do ojczyzny to jedno a zaślepienie jakąś atrapą tej miłości to drugie. Prawda jest w końcu najważniejsza.

      Usuń
  5. Jak mnie dawno u Ciebie nie było! Teraz muszę ponadrabiać wpisy, bo widzę, że wiele straciłam.
    Zapisuję już tytuł, żeby go nie zgubić. Bo ja dopiero zaczynam poznawać Czechy, a dobrze by było znać dwie strony medalu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Służę pomocą przy tym poznawaniu Czech :). Gdybyś szukała jakichś konkretnych lektur, pisz!

      Usuń
  6. Z kuluarowych szeptów, prawdopodobnie książka ta w przyszłym roku będzie wydana w Polsce. Aż jestem ciekawa, czy rzeczywiście wg Twoich prognoz wywoła kontrowersje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale która? Bo „Pieniądze od Hitlera” już są w przekładzie, czytałam je po polsku :). A jeśli chodzi o inne książki Denemarkovej, to Książkowe Klimaty przymierzają się chyba do ich wydania?

      Usuń
  7. acha, a to tak, to ja źle zrozumiałam. Tak Książkowe Klimaty mają ją wydać :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz