Dickensowskich Świąt!

Pierwsza dostępna w powszechnej sprzedaży kartka świąteczna, zaprojektowana przez Johna Callcotta Horsleya na zlecenie Henry'ego Cole'a. Powstała w roku 1843 – a więc tym samym, w którym po raz pierwszy wydano Opowieść wigilijną. To właśnie z tej kartki pochodzi tak znana dziś forma życzeń świątecznych „Merry Christmas”.  
„Klimat miasta nie usposabiał bynajmniej wesoło, jednakże w powietrzu unosiło się coś tak radosnego, że najpiękniejszy dzień letni i najjaśniejsze letnie słońce na próżno starałyby się wytworzyć podobny nastrój” (s. 71).
Scrooge'a nawiedza duch Marleya.
Ilustracja autorstwa Johna Leecha
do pierwszego wydania Opowieści wigilijnej.
Czujecie? Tak, to już ten czas – za chwilę Boże Narodzenie. W tym roku z tej okazji postanowiłam przeczytać ponownie Opowieść wigilijną Dickensa, którą ostatni raz miałam w rękach jeszcze w szkole – zapewne przy okazji przedstawienia, w którym grałam Scrooge’a (wierzcie lub nie). Są tacy, którzy wracają do tego najsłynniejszego chyba utworku brytyjskiego prozaika rok w rok w Gwiazdkę, w mojej pamięci jednak magia tej opowieści trochę się już zatarła, i nie czułam potrzeby powrotu. Niesłusznie.

Opowieść (w wydaniu, które posiadam, tłumaczona po prostu jako Kolęda) jest bowiem wspaniałą próbką malowniczego i niezwykle klimatycznego pisania Dickensa. Fragment, w którym Scrooge’a nawiedza duch Marleya, czytany nocą, w łóżku, sama w mieszkaniu, autentycznie mnie przeraził, a z kolei opisy świątecznego rozgardiaszu i wesołych wigilijnych uczt, nawet w domach ubogich, promieniują aż miłością i ciepłem.
„Tymczasem zapadł już wieczór i śnieg zaczął sypać gęsty. A gdy Scrooge z duchem szli ulicami miasta, ogień huczący w kuchniach, salonach i najrozmaitszych innych pomieszczeniach rozświetlał mrok jasnością wprost cudowną. Tutaj w drgającym blasku kominka widać było ostatnie przygotowania do miłej świątecznej wieczerzy; już talerze grzały się przy ogniu, już za chwilę ciężkie czerwone kotary odgrodzić miały biesiadników od ciemności i zimna. Tam dzieci wybiegały na zaśnieżoną ulicę, aby przed innymi domownikami powitać zamężne swe siostry, braci z żonami, kuzynów, wujów i ciotki” (s. 88).
Duch Tegorocznego Bożego Narodzenia.
Ilustracja Johna Leecha do pierwszego
wydania Opowieści wigilijnej.
Oprócz znanej wszystkim Opowieści wigilijnej w tomiku, który czytałam, znalazł się utwór Świerszcz za kominem – urocze opowiadanie kreślące portret małżeństwa i domowego gniazda zbudowanego na wzajemnym zaufaniu, oddaniu, poczuciu bezpieczeństwa i przede wszystkim wielkiej miłości, dla której nie ma znaczenia różnica wieku czy odmienne osobowości. Z lekka wyidealizowane – tutaj nawet czarny charakter, bezduszny fabrykant, w kryzysowym momencie zaskakująco szybko przemienia się w poczciwego tatulka – ale jednak piękne, i choć nie rozgrywa się w scenerii bożonarodzeniowej, ma w sobie coś rodzinnie świątecznego, nie dziwię się więc, że znalazło się w tej publikacji wraz z Opowieścią.

W obydwu utworach pojawia się to, co w prozie Dickensa najbardziej urzeka – barwne postaci, z których każda ma jakiś swój charakterystyczny rys, humor, zwykle w postaci dowcipnych wtrąceń, oraz ten sympatyczny sposób snucia opowieści, w którym autor spoufala się z czytelnikiem i z własnymi bohaterami. Jakbyśmy wszyscy razem stali w jednym pokoju, a on szeptałby nam do ucha różne swoje uwagi, wskazując to na jedną, to na drugą postać. Swoich bohaterów autentycznie lubi, w swoich bohaterkach się kocha – to jest coś, czego nie czuć w takim stopniu u żadnego innego pisarza.

Pokrzepiłam się tą sowitą dawką świątecznego ciepła, a na koniec, gdy odmieniony sknera daje dowody uśpionej przed laty dobroci serca, uroniłam stosownie łzę. Bo rzeczywiście, choć często o tym zapominamy, goniąc za karpiem, łamiąc sobie głowę nad świątecznymi prezentami, lub z niechęcią myśląc o rodzinnych spotkaniach, jest coś magicznego i łączącego ludzi w świętach Bożego Narodzenia, coś, co czuję zawsze, gdy ktoś żegna mnie radosnym „Wesołych Świąt!”.

Dlatego też, Kochani, życzę Wam dużo miłości, ciepła i nadziei w tę Gwiazdkę. Nawet jeśli nie wszystko w życiu dobrze się układa, nawet jeśli mamy powody do smutku – to jednak cud, że jesteśmy, i że po raz kolejny możemy się cieszyć tym dniem, któremu nawet najpiękniejszy dzień letni nie jest w stanie dorównać. Wspaniałych Świąt!

A na koniec cytat – bo nie potrafiłabym tego tekstu zamknąć piękniej, niż swoje świąteczne opowiadanie zakończył Charles Dickens:
„Nie miał już nigdy więcej do czynienia z duchami, ale do końca życia zachowywał powściągliwość w jadle. Powiadano też o nim, że jak nikt umie święcić Boże Narodzenie. Oby to samo rzec było można o nas i o wszystkich ludziach. A na zakończenie powtórzę za Maleńkim Timem: niech nam Bóg błogosławi, każdemu z nas” (s. 139).

***
K. Dickens, Kolęda. Świerszcz za kominem, tłum. Krystyna Tarnowska, wyd. Książka i Wiedza, Warszawa 1988.

A książka trafiła w moje ręce dzięki Natannie z bloga Moje zaczytanie. Aniu, Tobie szczególnie życzę wesołych Świąt, bo dzięki książce od Ciebie moje stały się piękniejsze. Dziękuję!

Ilustracje:
[1] Sir Henry Cole / Wikimedia Commons,
[2], [3] Ch. Dickens, A Christmas Carol in proze Being a Ghost Story of Christmas, wyd. Chapman & Hall, Londyn 1843 / Wikimedia Commons,
[4] zdjęcie własne.

Komentarze

  1. Jesteś Aniu niezmiernie miła. Dziękuję za wspomnienie o mnie i te życzenia dla mnie. Ja też zaczęłam swoją czytać, ale brak czasu....na razie.
    Spokojnych, radosnych Świąt Bożego Narodzenia Aniu Ci życzę....bez duchów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co, to ja dziękuję! A książka nie zając, nie ucieknie... Najwyżej będzie na przyszłe Święta :). I dziękuję za życzenia, mam nadzieję, że byłam na tyle grzeczna, że duchy mi nie grożą... choć to byłaby ciekawa podróż :).

      Usuń
  2. ŻYCZĘ RADOSNYCH I SZCZĘŚLIWYCH ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA

    OdpowiedzUsuń
  3. Serdeczne życzenia aby Duch Radości towarzyszył Ci podczas Świąt, a wszystkie pozostałe widziadła spały mocno, długo i w ukryciu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby tak było! Ewentualnie Ducha Tegorocznego Bożego Narodzenia przyjmę, wygląda na przyjemnego koleżkę :). Dziękuję!

      Usuń
  4. Kiedy zastanawiałam się nad dzisiejszym wpisem wahałam się pomiędzy Wigilijną opowieścią, a Wymarzonym domkiem Ani. Po raz ostatni czytałam ją w Paryżu przed najpiękniejszym koncertem życia. W porównaniu z nim niestety nie miła szans. Natomiast miło wspominam film- musical nakręcony na jej podstawie, a także przedstawienie w Teatrze Muzycznym Scrooge - ale to pewnie zasługa mojego musicalowego opętania. Spokojnych i radosnych Świąt Bożego Narodzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdę mówiąc, nie znam żadnej adaptacji „Opowieści wigilijnej”, czy to teatralnej, czy filmowej. Muszę to nadrobić, zwłaszcza teraz, kiedy odświeżyłam sobie magię literackiego pierwowzoru :). Dziękuję!

      Usuń
  5. Jakże idealnie trafiony i nastrojowy wpis! Święta trwają, więc życzę Tobie i Twojej rodzinie tego nastroju, którego "najpiękniejszy dzień letni i najjaśniejsze letnie słońce" nie uchwycą:) Przyznaję, że narobiłaś mi apetytu, by znowu wrócić do opowiadań i w ogóle do Dickensa. Przedłużę sobie w ten sposób wigilijny nastrój:) W takim razie: A Marry Christmas!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :) A powrót do Dickensa bardzo polecam, jak widać, warto – po latach czaruje równie mocno! Pięknych Świąt :).

      Usuń
  6. Najbardziej bożonarodzeniowy pisarz. Tytuł nie do odebrania :)
    Naio, ja sobie wezmę do serca tę przemianę Scrooge`a i postaram się "zachować powściągliwość w jadle". Coś chyba nie zauważyłam dotąd. A jeśli świat ma się stać od tego lepszym, to zaraz po Świętach (albo po Nowym Roku) zacznę praktykować.
    Dużo zauroczeń życzę, mogą być nawet takie trochę straszne i z dreszczykiem, ale koniecznie z happy endem. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, jeśli pisarz i Boże Narodzenie, to od razu jedno nazwisko przychodzi do głowy :). Ale bardzo zasłużenie – ten świąteczny klimat, który on tworzy w swoich utworach, to jest coś nie do podrobienia!

      Powściągliwość w jadle chyba wielu z nas by się przydała ;). Ja przyznam szczerze, że w Wigilię byłam bardzo niepowściągliwa, ale za to w same Święta już zachowałam umiar. Zobaczymy, jak wyjdzie dalej. Za Twoje postanowienie trzymam kciuki :).

      Dziękuję! Jak jest happy end, to od razu człowiekowi trochę lepiej się robi, choćby w życiu nie miał zbyt kolorowo. Więc pięknie dziękuję, i Tobie tego samego życzę!

      Usuń
  7. Ciekawy pomysł na świąteczne przygotowania. Ja poszedłem w nieco inną stronę - czas wolny wykorzystuję na lekturę dzieł, które trochę dłużej leżakują na półkach :)

    A za życzenia serdecznie dziękuję i rzecz jasna szczerze je odwzajemniam! Piękne wezwanie - cieszmy się chwilą, bo warto jest gromadzić w swojej pamięci piękne momenty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, żeby się uporać z tymi leżakującymi, to ja bym potrzebowała nie dwóch dni, ale dwustu! Ale z drugiej strony – lepiej jednak coś robić, niż siedzieć z założonymi rękami i narzekać, że i tak nie ma to sensu :). Więc pochwalam! Za życzenia dziękuję :).

      Usuń

Prześlij komentarz