Śmierć jak wiosenne słońce. Na 23. rocznicę ostatniego lotu pana Hrabala

„«O tym, że nasz grobowiec jest w Hradisztku, to wiecie. Kiedy umrę, tam mnie pochowajcie. Gdy ściągniecie ziemię z góry, natraficie na taką wielką dębową beczkę. Na wieku tej beczki jest napis Browar Polna. Podniesiecie to wieko, tam będą poskładane urny. W zwykłej beczce, którą kiedyś napełniano piwem butelkowym. No powiedzcie, czyż to nie piękne, kiedy wasze doczesne szczątki trafią do beczki po piwie?» (...)
Kiedy Bohumil Hrabal 3 lutego 1997 roku zmarł i 28 marca (...) plastikowa urna z jego prochami była składana do grobu w Hradisztku, jego wnętrze różniło się od powyższego opisu. Dębowa beczka dawno się rozpadła (albo ktoś ją już wcześniej usunął), dlatego też wraz z urną i małą figurką kota trafiła do grobu butelka piwa, którą włożył jeden z obecnych – niedopita «postrzyżyńska» dziesiątka z nymburskiego browaru”.

Znów przyszedł ten szary dzień, smutna rocznica. 3 lutego 1997 Bohumil Hrabal odbył swój ostatni lot z okna na piątym piętrze szpitala Na Bulovce. A później spoczął wraz z butelką piwa i figurką kota na cmentarzu w Hradisztku.

W zeszłym roku byłam tam w tę rocznicę. Na cmentarzu ani żywej duszy, było szaro, cicho, szumiały drzewa. Znalazłam wtedy na jego grobie tę małą trąbkę, odłamaną od jakiejś anielskiej figurki. I ukradłam ją sobie na pamiątkę. Trzymam ją dzisiaj w rękach i jest trochę tak, jakbym tam znów była.

Mam w takiej chwili nie wrażenie, lecz pewność, że znajduję się w katastrze życia, tam po drugiej stronie rzeczy, życia wiecznego, z którego definitywnie nie ma ucieczki. Jest to spoglądanie w wiosenne słońce, oślepienie tak przyjemne jak ukochany alkohol. To życie wieczne nie jest niczym innym niż zatrważająco piękną jednostajnością, w której odgrywane są wciąż te same katarynkowe walczyki.

Cytaty: T. Mazal, „Praga z Hrabalem”, przeł. Jakub Pacześniak, wyd. Czuły Barbarzyńca Press, Warszawa 2014, s. 300–301. B. Hrabal, Kim jestem, przeł. A. S. Jagodziński, Gdańsk 1994, s. 11–12.

Komentarze