Portugalska iluzja – „Średni współczynnik szczęścia”, David Machado [recenzja patronacka]

Prosto z kraju saudade przybyła do nas właśnie wyróżniona Literacką Nagrodą Unii Europejskiej powieść o człowieku, który mimo że jego życie legło w gruzach, kurczowo trzyma się swojej iluzji szczęścia. David Machado kreśli przygnębiający obraz współczesnej Portugalii i prezentuje różne ludzkie postawy wobec gospodarczego kryzysu.

Średni współczynnik szczęścia to powieść będąca zarazem monologiem głównego bohatera, Daniela, do jego przyjaciela Almodôvara, który trafił do więzienia po dokonanym napadzie na stację benzynową. To monolog wściekły – Daniel wyzywa Almodôvara od kutasów i zarzuca mu, że się poddał i wszystkich zawiódł. Swoją żonę Clarę, która pracuje ponad siły, by utrzymać rodzinę, syna Vasco, który zszedł na złą drogę, ich wspólnego przyjaciela Xaviera, który od wielu lat boi się wychodzić z domu. A równocześnie Daniel opowiada historię własnego upadku.

Koniec lizbońskiej sielanki

Miał dobrze płatną pracę w branży turystycznej, piękne mieszkanie, szczęśliwą rodzinę. A potem przyszedł kryzys. Kiedy poznajemy Daniela, jest już pozbawionym sukcesów sprzedawcą odkurzaczy, a jego żona w poszukiwaniu lepszego życia zdążyła zabrać dzieci i przenieść się do rodziców w hiszpańskiej Vianie. Związek trwa na odległość, ponieważ bohater wciąż ma nadzieję, że uda mu się odbudować dawne życie w Lizbonie i sprowadzić rodzinę z powrotem.

Przypomina mi w tym jednego z bohaterów Korekt Franzena, Gary’ego – i tę groteskową scenę, w której Gary ukrywa przed wszystkimi skaleczoną rękę i opatruje ją, owijając foliową torebką po chlebie. Daniel wpada w coraz większe kłopoty, zostaje bezdomny, spędza większość dnia w poobijanym aucie i sypia pod biurkiem w opuszczonym biurze, a mimo to nie przyznaje się żonie, jak wygląda jego sytuacja i w imię źle pojętej wytrwałości upiera się, by pozostać w Portugalii.

Bez pozwolenia na rezygnację

Co ciekawe, każda nowa katastrofa w życiu Daniela następuje po tym, jak usiłuje on komuś pomóc. Gdy wraz z Xavierem ratuje swojego dawnego nauczyciela Avilę, dręczonego przez dzieciaki w podziemnym parkingu, traci pracę. Gdy podjeżdża, by porozmawiać z Vasco, synem Almodôvara – młode łobuzy podrzucają mu na tylne siedzenie samochodu płonącą gałąź, niszcząc jego jedyne miejsce do spania. Jest człowiekiem z silnym poczuciem odpowiedzialności, dlatego zawsze ostatecznie pomaga tym w potrzebie, ale robi to ze złością, niechętnie, pędząc za swoją dawną wizją idealnego życia, które jest już nie do odzyskania.

Nikomu – łącznie ze sobą – nie daje pozwolenia na rezygnację. „Kiedy rezygnacja stała się akceptowalna?” – pyta wściekle. Uważa, że wszystko byłoby w porządku, gdyby ludzie wzięli się w garść i ma do nich żal, że zaprzepaszczają wszelkie próby pomocy im. Nie próbuje ich wysłuchać, nie próbuje ich zrozumieć. Odsuwa ich od siebie, nie dopuszczając myśli, że to właśnie oni są najważniejsi – jego uciążliwy przyjaciel Xavier, żona i dzieci, od których jest daleko tylko przez własny upór.

Teoria szczęścia

W skali od 1 do 10, jak bardzo jesteś zadowolony ze swojego życia? – pyta go pewnego razu Xavier. 8,0 – odpowiada Daniel, mimo że jest już bezrobotny, jego rodzina jest daleko, a oszczędności nieubłaganie topnieją. Ta odpowiedź, a także sposób, w jaki bohater jej udziela – na szybko, niedbale, bez zastanowienia – są w pewien sposób znamienne. Bo już jego dziewięcioletni syn Mateus, mimo że większość swojego czasu spędza oglądając głupie filmiki w internecie, zapytany o swój współczynnik szczęścia zastanawia się kilka dni. A później odpowiada: 6,8. I zaczyna czytać o buddyzmie, szukając sposobu, by być bardziej szczęśliwym. Chłopiec okazuje się bardziej refleksyjny, niż jego na pozór dojrzały ojciec.

Według teorii Xaviera niezawodny sposób na osiągnięcie szczęścia to przeniesienie się do kraju, w którym średni współczynnik szczęścia wynosi dokładnie tyle, ile nasz własny współczynnik. Żyjąc bowiem w takim społeczeństwie człowiek czuje się wśród swoich, a tym samym jego współczynnik szczęścia rośnie i wkrótce może przeprowadzić się do kolejnego kraju w tabeli, powtarzając aż do najszczęśliwszego. Może więc istotne jest to, że prawdę o szczęściu Daniel poznaje w czasie podróży do Szwajcarii – kraju o średnim współczynniku szczęścia równym właśnie 8,0.

Smutna Portugalia

Powieściowa Portugalia Davida Machado jest szara i smutna. To świat, w którym założona przez trójkę przyjaciół strona łącząca osoby potrzebujące pomocy świeci pustką, ale za to filmik pod tytułem Obszczany pedał, na którym grupa dzieciaków sika na bezdomnego, w ciągu kilku dni zdobywa cztery tysiące wyświetleń. Świat, w którym dzieci stają się bezczelne, bo ich rodzice harują za małe pieniądze i są zbyt zmęczeni, by wejść w rolę autorytetów. Świat, w którym człowiek wrażliwy boi się wyjść na ulicę.

Ale przecież końcówka powieści – szalona podróż do Genewy, by pomóc pewnej staruszce, która pragnie tylko po raz ostatni zobaczyć się z bratem – pozostawia nam nadzieję. A historia opowiedziana w Średnim współczynniku szczęścia jest co prawda osadzona w portugalskich realiach, ale mimo to bardzo uniwersalna. Bo przecież szczęście dotyczy każdego z nas. Jaki jest Twój współczynnik szczęścia?

***
D. Machado, Średni współczynnik szczęścia, przeł. W. Charchalis, wyd. Wyszukane, Warszawa 2020.
Zdjęcia z Lizbony są mojego autorstwa.
***
Podoba Ci się to, co robię? Proszę, wesprzyj mnie na Patronite. Dziękuję!

Komentarze

  1. Nie znam żadnej książki o współczesnej Portugalii, a powieści Jose Saramago czy Jose Luisa Peixoto mają zupełnie inny nastrój. Dotychczas myślałam, oczywiście stereotypowo, o mieszkańcach Portugalii, jak o ludziach dotkniętych melancholią, nostalgią, zasłuchanych w magiczną fado, owszem - smutnych również. A tu proszę - wściekły bohater, rozgniewany na cały świat, który zawyża swój współczynnik szczęścia. A może właśnie tak siebie postrzega - jako człowieka szczęśliwego, a nie tak zupełnie przegranego? Dlaczego tkwi w tej iluzji? Ciekawe, jako uniwersalne studium człowieka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że to wynika z tej jego niezgody na rezygnację – gdyby przyznał, że jego współczynnik szczęścia jest niski, to tak jakby się poddał. Jak jego przyjaciel Almodôvar. Jakby to była jego wina. A przecież różne rzeczy przytrafiają nam się w życiu i tylko część nieszczęść spada na nas z naszej winy. Faktycznie bardzo ciekawy przypadek – jeśli się skusisz i przeczytasz, chętnie jeszcze o nim podyskutuję. :)

      Usuń
  2. Cześć :) Świetny blog, zaobserwowałam Cię. Zapraszam do mnie, jestem tu nowa :) Miłego dnia życzę! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz