Żydowska tradycja ze szczyptą popkultury – „Na ratunek Tałesowicz”, Karol Sidon [recenzja patronacka]


Kiedy w 2014 roku w Czechach ukazała się Altschulova metoda, pierwsza część zapowiadanej wówczas tetralogii science-fiction, w której nowoczesna technologia łączy się ze średniowieczną tradycją żydowską, cały czeski świat literacki zastanawiał się, kim jest autor tego niezwykłego dzieła, Chaim Cigan. 

Dość szybko odkryto, że pod pseudonimem kryje się naczelny rabin Pragi, były dysydent i znakomity pisarz, Karol Sidon. Demaskacji dokonała Zuzana Vlčková, redaktorka czeskiego radia, zdradziły go zaś zmyślenia w życiorysie rzekomego Chaima Cigana – ponoć uczył się w szkole górniczej w słowackim Kieżmarku, podczas gdy żadna taka placówka nigdy nie istniała… Sidonowi nie pozostało więc nic innego, jak przyznać się do mistyfikacji i wyjaśnić, że pseudonim „pożyczył” od swojego praprapradziadka, Chaima Lva Cigana. 

Artystyczny powrót po latach 

Wspomniana tetralogia, którą Cigan/Sidon zatytułował Kde lišky dávají dobrou noc (czyli polskie Gdzie diabeł mówi dobranoc), była pisarskim powrotem autora po kilku dekadach. Aktywny jako pisarz w latach 60. i 70., zachwycił wówczas krytykę i czytelników intymnymi opowieściami Sen o moim ojcu oraz Sen o mnie. Pierwsza z nich ukazała się również po polsku. 

Później na wiele lat zamilkł. „Przyszły czasy, gdy patrzyłem na te ogromne ilości wydawanych książek i pytałem sam siebie, czy mam cokolwiek więcej do zaoferowania? Przede wszystkim jednak na nowo odkryłem – to było w latach 80. – Torę i literaturę, która dotychczas była dla mnie pewnym zamkniętym światem, a teraz nagle zaczęła się przede mną otwierać” – mówił w jednym z wywiadów. 

Z czasem praktyczne zajęcia związane z posługą rabina, które nie mają w sobie nic ze swobody twórczej, zaczęły go nużyć. Poczuł potrzebę uwolnienia twórczego ciśnienia i zapragnął wrócić do pisania. Tym razem wybrał jednak inną pisarską strategię. Postanowił bawić ludzi literaturą, która sama była dla niego najlepszą rozrywką – science-fiction. Tak powstała obszerna, pełna rozmachu tetralogia. 

Między jej pierwszym a drugim tomem również pod pseudonimem Chaim Cigan wyszła jednak pewna mała, niepozorna książeczka. I to właśnie ona jest właściwą bohaterką dzisiejszego wpisu.


Żydowska walka z wiatrakami 

Małym panu Tałesowiczu, określanym jako zbiór bajek dla dorosłych, podobnie jak w swojej tetralogii autor połączył elementy żydowskiej tradycji i zjawiska nadprzyrodzone ze współczesnymi realiami, historią i popkulturą. Pan Tałesowicz jest bowiem żydowskim Supermanem, który na polecenie proroka Eliasza przy pomocy magicznego tałesu i tefilin ratuje swoich pobratymców z tarapatów. 

W zbiorze nie mamy jednego Tałesowicza. To bowiem raczej tytuł, nie nazwisko – takim mianem określani są zacni Żydzi, którzy weszli w posiadanie cudownego tałesu i tefilin. Magiczne przedmioty są przywilejem, pozwalają bowiem latać, ale i odpowiedzialnością, ponieważ posiadacz cudownego tałesu bez względu na okoliczności ruszyć musi na pomoc, co czyni nie zawsze chętnie. „Taki już był los Tałesowicza. Tamci na górze coś sobie wymyślą, a ty, biedny człowieku, lataj tu na dole jak kot z pęcherzem!” – myśli sobie Jona Tałesowicz. 

Żydowskiego Supermana tak naprawdę niewiele łączy z komiksowym siłaczem – jest bardziej ludzki, bardziej nieporadny, silny właściwie tylko mocą magicznego tałesu podarowanego mu przez Boga. I prawdopodobnie bardzo w tym wszystkim żydowski, bo sam autor kilka razy podkreśla, że jeśli już Żydzi w czymś przodują, to na pewno nie w fizycznej krzepie. 

Także w tym kontekście z całego zbioru najbardziej chwyciło mnie za serce opowiadanie o Benjaminie Disraelim, pierwszym i jak do tej pory jedynym w historii brytyjskim premierze pochodzenia żydowskiego. W czasie swojego pierwszego publicznego walczy on z wiatrem, zwiewającym mu z głowy cylinder. Jeden z najpotężniejszych ludzi świata – upokorzony przez złośliwy żywioł. Widzę w tym piękną metaforę uprzedzeń na własny temat, z którymi od wieków walczyć muszą Żydzi. Tak jak Disraeli nie mógł sobie poradzić z cylindrem, tak on i jego pobratymcy nigdy do końca nie uporają się z krzywdzącymi opiniami. Pozostając w temacie wiatru, to przysłowiowa walka z wiatrakami. 

Szacunek mimo niezgody 

W Tałesowiczu Sidon udowadnia, że koegzystencja religii i kultur jest możliwa. Choć w opowieściach z tego zbioru, których akcja rozgrywa się w różnych epokach historycznych, odbija się długa historia religijnego konfliktu między żydami a chrześcijanami, na przykładzie dzieci pokazane jest też, że nawet mimo niezgody można się nawzajem szanować. Dwie grupy chłopców bezustannie walczących o zamkowe wieże na czas szabasu i niedzieli przerywają walki. 

Uroczym elementem powyższej historii jest zresztą fakt, że kiedy zamek opanowują obce łobuzy nie szanujące dni świętych, na pomoc rusza im mała Judytka, córka jednego z Tałesowiczów. Poruszona obojętnością ojca, dzielna dziewczynka sama bierze magiczny tałes i pomaga przepędzić intruzów. 


To niestety jeden z nielicznych przykładów ukazania przedstawicielek płci pięknej z bajek Sidona w pozytywnym świetle. Bohater, który trafia do równoległej rzeczywistości i porzuca myśl o żonie na rzecz małżeństwa z piękną księżniczką, jest tłumaczony ze swoich czynów tym, że jego małżonka była gderliwa. Z kolei piękna córka wezyra, choć słynie ze swojej mądrości, jest również kapryśna i okrutna – kolekcjonuje głowy wszystkich śmiałków, których zagadki udało jej się odgadnąć. Na koniec zostaje za to zresztą srogo ukarana. 

Tradycja w wydaniu współczesnym 

„W przeciwieństwie do przedwojennego żydowskiego folkloru, który zachował się dzięki wielu doskonałym pisarzom, Na ratunek Tałesowicz to dzieło niezaprzeczalnie współczesne” – pisał o zbiorze Karola Sidona Marek Toman. Nie tylko bowiem pojawiają się tu współczesne realia i odniesienia popkulturowe, ale i postaci autentyczne – oprócz wspomnianego Benjamina Disraeliego również twórca państwa Izrael, Theodor Herzl, a z bardziej odległych czasów Rabin Löw – legendarny twórca Golema. Inny czeski krytyk, Pavel Mandys, porównał bajki Sidona do twórczości Karla Čapka, ukazującej tragikomiczną naturę naszych codziennych problemów. 

Wniosek jest prosty – Na ratunek Tałesowicz to literatura na czasie, a równocześnie pełnymi garściami czerpiąca z bogatej żydowskiej i czeskiej tradycji. Być może nie do końca dla dzieci (nie brak tu również krwawych scen), ale równocześnie o dużym potencjale edukacyjnym, doskonale przybliżająca laikom żydowską kulturę i europejską historię. 

***
K. Sidon, Na ratunek Tałesowicz, przeł. A. Jagodziński, wyd. Nisza, Warszawa 2020.

***
Podoba Ci się to, co robię? Proszę, wesprzyj mnie na Patronite. Dziękuję!
Przy tworzeniu tekstu korzystałam z wywiadów i recenzji:
Sidon K., Mázdrová K., Život bez překvapení neexistuje - rozhovor s rabínem K. E. Sidonem, „Respekt”, 25.01.2016.
Sidon K., Falteisek L., Karol Sidon: Vím, kde lišky dávají dobrou noc„Maskil”, ročník 18/2020.
Toman M., Když mají židovští supermani pochopení pro slabosti, iDnes.cz, 13.12.2015.
Mandys P., Cigan, Chaim Malý pan Talisman (in HN), iLiteratura.cz, 13.01.2016.

Fotografie:
[1], [2] zdjęcie własne,
[3] Michal Reiter / Wikimedia Commons.

Komentarze

  1. Wspomniany przez Ciebie „Sen o moim ojcu” wydano u nas w serii Współczesna Proza Światowa, musiała więc to być dobra książka, bo książki do tej serii dobierano bardzo starannie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, i też słyszałam o niej wiele dobrego, ale przyznaję, że sama nie miałam jeszcze okazji przeczytać. Z tej serii czytałam chyba tylko książki Vesaasa i faktycznie były bardzo dobre. Któreś tytuły, Koczowniczko, szczególnie polecasz?

      Usuń
    2. Polecę „Pomocnika” Bernanda Malamuda. To książka pięknie napisana, wzruszająca, z wątkiem żydowskim. Jest w niej pokazane, jak człowiek czujący obrzydzenie do Żydów powoli zmienia się w filosemitę. Autor jest mało znany, a szkoda. Odkryłam go już dawno temu i bardzo cenię.

      Usuń
    3. Zamówiłam. Dziękuję! Co prawda od zamówienia do lektury droga długa, bo różne pilne lektury zawsze się wciskają, ale piszesz tak zachęcająco, że postaram się jednak przeczytać jak najszybciej. :) Rzeczywiście, ja o autorze słyszę po raz pierwszy.

      Usuń
  2. Nie słyszałam jeszcze o tym człowieku, a tym bardziej o Jego książkach, ale zapisuję sobie tytuł i na pewno sięgnę jak będę miała okazję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic dziwnego, w Polsce nie jest zbyt znany – dotychczas była dostępna tylko jedna jego książka, i to wydana dawno temu. Dobrze, że doczekaliśmy się przekładu też jego nowszej twórczości. Polecam. :)

      Usuń
  3. Właśnie dodałam tę książkę do portalu lubimyczytac.pl.
    Bardzo lubię żydowskie wątki w literaturze, również czeskiej. Wspomnę np. o "Strasznej nowinie o okrutnym mordzie Szymona Abelesa" Marka Tomana, czy "Golema" Meyrinka (nie czytałam jeszcze). Wydawnictwo "Nisza" naprawdę jest niszowe, nie ma nawet swojej strony internetowej. Szkoda. A pierwsza książka Karola Sidona, wydana w PIW-ie, również mnie zainteresowała!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, że dodałaś! Kiedyś też to robiłam, ale przy obecnym deficycie czasu nie nadążam już nawet z oznaczaniem na LC przeczytanych lektur... Co do Niszy, tak, ale to wydawnictwo to taki mały fenomen – ma już w swoim dorobku tyle nagradzanych pozycji, głównie z literatury polskiej, że po prostu nadrabia promocyjne braki literacką jakością. Niesamowity wydawniczy nos pani Krystyny. :)

      Ta „Straszna nowina...” to taka książka, którą w momencie jej premiery zupełnie przegapiłam, nad czym ubolewam. Skoro polecasz, postaram się zdobyć egzemplarz i to nadrobić. A „Golem”, trochę wstyd, ale też jeszcze przede mną. Kupiłam jakiś czas temu z silnym zamiarem przeczytania, tymczasem nadal stoi i się kurzy. :(

      Usuń

Prześlij komentarz