Bezradność stróża prawa – „Człowiek pana ministra”, Michal Sýkora [recenzja]


Człowiek pana ministra
to bardzo dobra książka. Przede wszystkim dlatego, że to nie jest TYLKO kryminał. Sýkora buduje dla kryminalnej intrygi bogate, fascynujące, choć i przerażające tło – tym bardziej przerażające i tym bardziej przekonujące, że pisze o środowisku, które doskonale zna.
 

Akcja rozgrywa się bowiem na uniwersytecie w Ołomuńcu, gdzie sam autor od lat pracuje jako wykładowca i literaturoznawca. I już na początek wrzuca nas w sam środek sceny, przedstawiającej środowisko akademickie w jak najgorszym świetle – na profesor Macharáčkovą, która stara się o habilitację, koleżeńskie grono profesorskie rzuca się jak wygłodniałe sępy. I nie pomaga fakt, że jest znakomitą, powszechnie szanowaną literaturoznawczynią. Małostkowość, złośliwość, głupota atakują tu czytelnika w dawce, na którą przynajmniej ja zupełnie nie byłam przygotowana. 

Szeryf Bell w spódnicy

Równie mroczny jest w powieści Sýkory obraz świata pozaakademickiego, choć w nieco inny sposób. Śledztwo stopniowo ujawnia skomplikowaną sieć układów między wysokimi urzędnikami uniwersyteckimi, przedsiębiorcami i politykami. To świat oszustw i przekrętów popełnianych w białych rękawiczkach – sprawcy są zbyt cwani i zbyt dobrze umocowani w systemie, zbyt dobrze kryci, by dać się złapać. 

To też świat, który przygnębiająco pasuje do wszystkich rozliczeniowych narracji o tym, co po 30 latach zostało z rewolucyjnych idei Václava Havla. (Inna sprawa, że Sýkora pisze o ludziach, dla których nigdy idee te specjalnie się nie liczyły – zmiana ustroju była tylko trampoliną do dostatniego, wygodnego życia). 

Kierująca śledztwem podinspektor Výrová spogląda na to wszystko z rosnącą rezygnacją, niepokoje lecząc muzyką Boba Dylana oraz długimi wieczorami w towarzystwie psychoterapeutki i butelki wina. W tej smutnej bezradności stróża prawa jest dla mnie trochę kobiecym odpowiednikiem szeryfa Bella z To nie jest kraj dla starych ludzi Cormaca McCarthy'ego

Szczypta humoru

Nie tylko Výrovej wchodzimy jednak do głowy. Każdy z policjantów w zespole jest pełnokrwistą postacią z własnymi problemami. Młodziutka Kristýna, uwikłana w beznadziejny romans z żonatym mężczyzną (będącym również, żeby było ciekawiej, przyjacielem i kolegą z pracy pierwszej znalezionej ofiary, docenta Chalupy). Szczęśliwy mąż i ojciec Edelweiss, który walczy z pokusą ucieleśnioną w postaci ponętnej matki jednej z koleżanek swojej córki. Niespecjalnie bystry, za to w swoim mniemaniu wiecznie niedoceniany komisarz Baran. 

Każdego poznajemy bliżej, perypetie życiowe i uczuciowe każdego z nich Sýkora opisuje nie bez pewnej dawki humoru. I dobrze, bo gdyby nie ten humor, po książce takiej jak Człowiek pana ministra trudno byłoby się nie pochlastać. 

Last, but not least – dyskretnie czuły portret Ołomuńca. Bo przecież nie tylko Praga nadaje się na scenerię zbrodni. 

Polecam zdecydowanie nie tylko fanom kryminałów. 

***
Michal Sýkora, Człowiek pana ministra, przeł. Martyna M. Lemańczyk, Wydawnictwo Afera, Wrocław 2021.

***
Podoba Ci się to, co robię? Proszę, wesprzyj mnie na Patronite. Dziękuję!

Komentarze

  1. Zachęciłaś mnie do sięgnięcia po tę książkę, choć fanką kryminałów nie jestem. Znam niewiele czeskich kryminałów i tylko jeden z serii Czeskie krymi - Przedawnienie Jiříego Březiny. Tam również wątek kryminalny nie jest najważniejszy.
    Zgadzam się, że środowisko uniwersyteckie to świetne tło dla opowiadanej historii, chciałabym się sama przekonać! Spora część akcji powieści Anny Cimy "Obudzę się na Shibui" również rozgrywa się na uniwersytecie, w Pradze (podobały mi się te fragmenty, dobrze oddana jest atmosfera uczelni), ale tam rozwiązywana jest innego rodzaju tajemnica...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też za kryminałami nie przepadam, przekonują mnie tylko te, w których znajduję coś więcej poza kryminalną intrygą – i ten wymóg Sýkora w 100% spełnił. :) A obraz środowiska akademickiego jest tu jednak nieco inny niż u Cimy, bo nie z perspektywy studenta, a kogoś od środka, pracownika naukowego. A przez to dużo bardziej przerażający. Mam wręcz wrażenie, że autor w powieści dał trochę upust własnej frustracji środowiskiem, w którym się na co dzień obraca. :)

      Usuń
  2. Oczywiście mam na półce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A przeczytana już? Jeśli nie, nie każ jej długo czekać. :)

      Usuń

Prześlij komentarz