Czeska czułość i polska hermetyczność. Nagroda Václava Buriana 2021 [literacki news]

Ondřej Macl czyta swoje utwory w trakcie gali Nagrody Václava Buriana w Ołomuńcu.


Zajmując się ostatnio dość intensywnie postrzeganiem czeskiej i polskiej literatury nie mogłabym nie zauważyć, że twórczość obydwu poetów wyróżnionych w ramach tegorocznej Nagrody Václava Buriana – Ondřeja Macla i Krzysztofa Siwczyka – doskonale wpisuje się w to, co o sobie i swoich literaturach wzajemnie myślimy (czy słusznie, to już oczywiście inny temat).

Bo tak – polska literatura według Czechów: trudna, ambitna, dla intelektualistów. Czeska literatura według Polaków: ciepła, zabawna, gorzko-słodka, blisko życia. I zgadnijcie, co przede wszystkim mówili wczoraj członkowie jury o poezji Krzysztofa Siwczyka? Że hermetyczna, najtrudniejsza i najbardziej wymagająca spośród twórczości wszystkich nominowanych. Że trzeba się w nią wczytać, wsłuchać, wgryźć. Fakt, że to właśnie Siwczyk otrzymał wczoraj nagrodę publiczności, zdaje się więc sporo mówić przede wszystkim o samej publiczności Ceny Václava Buriana.

A Ondřej Macl? Pisze o miłości do babci, o młodszym bracie i o pieskach. Swoją debiutancką książkę zatytułował Kocham swoją babcię bardziej niż młode dziewczęta. Jest w tym czułość, ale jest i dużo smutku – dlatego Petr Borkovec pisze w laudacji: „kiedy go czytam, jestem nieustannie wzruszony i nieustannie zgubiony, jestem dzieckiem, które zabłądziło i okropnie płacze, a mimo wszystko nadal łapie świetliki”.

Ogromnie się cieszę, że to właśnie Macl otrzymał nagrodę jury i ogromnie się cieszę, że udało mi się wczoraj dotrzeć na wręczenie nagrody do Ołomuńca, bo w swoim (powiem to na głos) strachu przed poezją, który staram się przełamywać, przeoczyłabym Ondřeja Macla. Wszystkie jego zaprezentowane wczoraj utwory były znakomite. I ogromnie chcę przeczytać więcej.

Wam zostawię tutaj ten o pieskach – Przeczucie. Fragment o więziach najsilniejszych, kiedy pies biega wolno, o ogonku fechtującym się z pustką, skrzyniach pełnych skarbów i kręceniu się za swoimi tyłkami jak mityczny wąż uroboros – wszystko w tym wierszu jest idealne. A na język polski tłumaczyła niezrównana Zofia Bałdyga.
Ludzie nie mają żadnych dusz. Niektórzy z nich mają natomiast psa.

Jest bliżej niż księżyc, kiedy idą spać.

Liże ich w połowie dziewiątego snu, więc człapią dosypać mu do miski, do tego drapią go za uchem.

Ogonek fechtuje się z pustką i na pewno ma przewagę!

Niedługo po świcie wyruszają w podróż wokół sąsiedzkiego świata obwąchać terytorium, gdzieniegdzie je pokropić paroma kroplami własnego złotego aromatu.

Smycz się rozciąga, potem znowu ściąga, a więzi są najsilniejsze, kiedy pies biega wolno.

W każdej ulicy są skrzynie pełne skarbów, tak zwane śmietniki.

A każdy słup jest totemem nieznanej kultury.

Psiarz pozdrawia psiarza, a psy kręcą się za swoimi tyłkami jak mityczny wąż uroboros.

Ten, kto częściej niż raz dziennie wyprowadza swojego psa, jest najmądrzejszym z podróżników.

Proszę tylko nie obwąchiwać martwego koguta... Nawet gdyby leżał przy twojej furtce, natychmiast bierz psa na barana i wracaj do domu tak czujnie, jakbyś przechodził zatrutą rzekę wpław. Tobie też nie wolno się za nim oglądać. Być może od tej chwili będziesz zmuszony oglądać się za nim każdego dnia.

 ***

Podoba Ci się to, co robię? Proszę, wesprzyj mnie na Patronite. Dziękuję!

Komentarze