Erik Tabery między dziennikarstwem a literaturą [o tekście]


U Erika Tabery'ego lubię to, że w swoich tekstach nie wstydzi się emocji i osobistego tonu, a nawet odrobiny patosu. Już każdy jego wstępniak pokazuje, że można być Czechem i podchodzić do świata bez chłodnego, ironicznego dystansu.

Tabery to redaktor naczelny „Respektu“, jednego z najważniejszych tygodników społeczno-politycznych w Czechach, ale też publicysta nagrodzony w 2018 Magnesią Literą za książkę Opuštěná společnost: Česká cesta od Masaryka po Babiše [Opuszczone społeczeństwo: Czeska droga od Masaryka do Babiša]. W jednym ze swoich ostatnich tekstów opowiada o tym, jak w nowej, niezwykle trudnej i pracowitej dla dziennikarzy rzeczywistości, w jakiej znaleźliśmy się po inwazji Rosji na Ukrainę, uczył się na nowo czytać literaturę piękną. 

Kto wyleczył go z czytelniczego impasu? Jaroslav Rudiš ze swoją Ostatnią podróżą Winterberga, Kateřina Tučková z Bílą Vodą i Bianca Bellová z Ostrovem [Wyspą]. „Czuję czystą euforię“ – relacjonuje rozbrajająco szczerze swoje wrażenia z powrotu do świata literatury.

„Elementem mojej pracy jest bezustanne czytanie, dlatego bywam zmęczony i nie jestem w nastroju na jeszcze więcej liter. Świat książek jest jednak moim światem. Ich lektura sprawia, że pozostaję w sferze wyobraźni, wzbogaca mój sposób wyrażania siebie, który dziennikarstwo raczej ogranicza, bo pracuje się tu zawsze pod presją czasu“ – pisze naczelny „Respektu“ o tym, co znaczy dla niego literatura.

Byłam pod ogromnym wrażeniem tego tekstu. Nie tylko dlatego, że sama – a nawet w tym samym czasie, choć na inwazję nałożył się tu osobisty kryzys – przechodziłam niedawno podobny czytelniczy impas. I nie tylko dlatego, że też czasem nie potrafię nie podzielić się swoją radością z przeczytania czegoś wspaniałego (o czym, jeśli w miarę regularnie mnie śledzicie, pewnie wiecie). Jestem pod wrażeniem także dlatego, że dziennikarz – przedstawiciel świata, który, bądź co bądź, jednak jest dziś w pewnym sensie konkurencją dla literatury i z roku na rok podbiera jej czytelników – który sięga po beletrystykę i chętnie o tym pisze, pokazując, na przekór chyba kierunkowi, w jakim zmierza świat, że jest to fajne i ważne, to dla mnie bardzo piękna wizja.

***
Podoba Ci się to, co robię? Proszę, wesprzyj mnie na Patronite. Dziękuję!
Fot. Ben Skála, Benfoto / Wikimedia Commons

Komentarze

  1. Rzeczywiście świetny komentarz i jakoś podnosi na duchu tych, dla których "świat książek jest ich światem", ale nie wpadają w obłędną pogoń za nowościami i nie chcą licytować się liczbą przeczytanych książek. Chcą przenieść się w inny wymiar, odczuć więcej, nie brać udziału w wyścigu. Ta presja czasu nas wykańcza...
    To pięknie, że książki znanych nam wspaniałych pisarzy przełamały u Erika Tabery'ego czytelniczy impas. Czekam z utęsknieniem na polskie wydania Bellovej iTučkovej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, presja czasu jest nieznośna, wydaje się ogromne ilości nowych wartościowych tytułów. Ciężko za tym nadążyć. Z lekką zazdrością patrzę na osoby, które są na bieżąco z książkami nominowanymi do ważnych nagród i zastanawiam się: jak one to robią? :)

      Jeśli chodzi o Tučkovą, to z tego co wiem, polskie wydanie jest niemal pewne. Co do „Ostrova“ Bellovej sprawa jest już bardziej wątpliwa – sama nie czytałam, ale to ponoć bardzo specyficzna, trudna, odjechana książka. I słyszałam to od samej polskiej wydawczyni Bellovej. ;) Więc zobaczymy, jaka będzie decyzja...

      Usuń

Prześlij komentarz