Moja literacka Piza. Bukowski, Baricco i Tokarczuk w mieście Krzywej Wieży [relacja]


Miniony tydzień, który w związku ze szkołą letnią spędziłam w słonecznej Pizie, był dla mnie też pretekstem do poznawania miasta od strony literackiej. Nie omieszkałam zajrzeć do kilku pizańskich księgarni, wypatrując tam przede wszystkim polskich i czeskich śladów.

Mój księgarniany dzień rozpoczęłam w Libreria Erasmus przy Piazza Felice Cavallotti. To niewielka księgarenka głównie z literaturą naukową, posiadająca także dział literatury w obcych językach – i, jak uświadomiło mi dwóch miłych sprzedawców, mają i półeczkę z książkami po polsku! Z księgarni Erasmus wyszłam z dwoma dowcipnymi książeczkami po angielsku – jedną na temat zwyczajów żywieniowych sławnych artystów z Florencji, drugą o diabelskich śladach w Toskanii.



Havel w Pizie

Z placu Felice Cavallotti powędrowałam na Piazza S. Frediano, gdzie mieści się Libreria Pellegrini. Księgarnia, nieco większa niż Libreria Erasmus i bardziej sprzyjająca buszowaniu wśród książek na własną rękę, oprócz literatury naukowej ma też obszerny dział beletrystyki, w tym poezji i klasyki. Niestety znalazłam w nim niewiele polskich i czeskich śladów.


Libreria Pellegrini ma jednak również program spotkań autorskich i debat, a przyglądając się organizowanym przez nią wydarzeniom i materiałom udostępnianym przez księgarnię w mediach społecznościowych (w zapisanych relacjach pojawiają się dobrze nam znane twarze m.in. Václava Havla czy Gustawa Herlinga-Grudzińskiego), doszłam do wniosku, że chyba funkcjonuje trochę podobnie jak ostrawskie Centrum Pant – choć jest instytucją dużo bardziej kameralną, o mniejszej przestrzeni i rozmachu.



Bukowski po włosku

Wreszcie – trzecie miejsce i największy zachwyt, choć to sieciówka, należąca do dużego wydawnictwa Feltrinelli. Księgarnia Libreria Feltrinelli w prestiżowej lokalizacji przy Corso Italia ma ogromny dział beletrystyczny oraz piękny dziedziniec, na którym w cieniu liści mieści się część księgarnianych regałów oraz kącik z ławkami i stołami, gdzie można usiąść i poczytać. Literacki nastrój budują również wielkie zdjęcia pisarzy na ścianach – m.in. Jacka Kerouaca czy Ernesta Hemingwaya (w kocim towarzystwie!).




O oficynie Feltrinelli nie wiedziałam wcześniej za wiele, doczytałam jednak, że na włoskim rynku zaistniała, wydając literaturę zaangażowaną, wyrazistą i nierzadko kontrowersyjną. W ten obraz wpisują mi się tytuły, które znalazłam w księgarni przy Corso Italia. Całą swoją półkę ma tam na przykład Charles Bukowski – i przy tej okazji odkryłam, że jego włoskie wydania mają naprawdę piękne okładki! Sugestywne, z pomysłem, nieco obrazoburcze, wizualnie piękne…




Nie mogłam się powstrzymać i postanowiłam zabrać włoską Szmirę ze sobą. Już przy kasie dorzuciłam do swoich zakupów dwie zakładki. Na jednej Bukowski mówi, że „już nie chce wszystkiego”, tylko „trochę pociechy, trochę seksu i tylko małą miłość” (choć z jakiegoś powodu włoskie tłumaczenie dyskretnie pominęło seks – ciekawe czemu). Na drugiej Josef Koudelka – jedyny Czech, którego słowa znalazły się na sprzedawanej w Feltrinelli serii zakładek – wyjaśnia, że podróżuje po to, by wciąż umieć patrzeć.


Baricco i Szymborska

Jeśli chodzi o autorów czeskich po włosku, w księgarni Feltrinelli dominuje czeska klasyka – znalazłam Przygody dobrego wojaka Szwejka Jaroslava Haška, Auteczko Bohumila Hrabala i kilka tytułów Milana Kundery. Spośród znalezisk polskich ogromnie za to uradowała mnie półka z podpisem „Szymborska” oraz trzy bardzo pięknie wydane tytuły Olgi Tokarczuk




Te dwie autorki pojawiły się zresztą w mojej rozmowie z Marią, koleżanką ze szkoły letniej, Włoszką, która uradowała się na wieść, że też lubię Alessandro Baricco, za to sama kojarzyła właśnie poezję Szymborskiej. Nazwisko Tokarczuk to ja podsunęłam jej – czułam bowiem, że ta mieszanka literackiej wyobraźni i społecznej wrażliwości do niej przemówi; w trakcie wieczoru dużo rozmawiałyśmy o feminizmie i jako jedyne dwie osoby z całego towarzystwa na kolacji integracyjnej poprosiłyśmy o menu wegetariańskie.



Rozmowy o książkach i o świecie

Cudownie było zresztą znaleźć się w towarzystwie osób z różnych części Europy i dyskutować z nimi o literaturze i świecie. Z koleżankami z Włoch rozmawiałam o polskich autorach, z koleżanką z Ukrainy – o Żadanie i Andruchowyczu (który ponoć stał się ostatnio w Ukrainie bohaterem dość głośnego skandalu – nie miałam pojęcia), z koleżanką ze Słowenii, która spędziła ponad rok w Czechach – o mankamentach czeskiej kuchni 😉, polskiej polityce i o tym, że podobno Polacy są jednak dużo sympatyczniejsi niż Czesi.

Patrzę na ten cytat Koudelki i myślę sobie, że dużo w tym prawdy. Im więcej podróżujesz, tym więcej widzisz. A do księgarni Feltrinelli wróciłam jeszcze w sobotę, przed dojazdem na lotnisko. Żeby po prostu posiedzieć na ławce, pod tym zielonym zadaszeniem, odpocząć i jeszcze przez chwilę chłonąć atmosferę.

Zresztą – także na Placu Cudów, przy słynnej Krzywej Wieży, którą mijałam codziennie w drodze na zajęcia, czyta się znakomicie. Sprawdzona informacja. 😊

Bruno Schulz, Zdeněk Svěrák i ja na Placu Cudów. :)

P.S. Także zajęcia w ramach szkoły letniej – w końcu poświęcone narzędziom cyfrowym w humanistyce – przyniosły mi pewne literackie odkrycia. Jedno z prezentowanym nam narzędzi wykorzystałam, by przeanalizować pod kątem częstotliwości wybranych słów tekst Przygód dobrego wojaka Szwejka. I okazało się, że im dalej, tym więcej wulgaryzmów. Czy to wojenne wspomnienia, czy raczej udręka schorowanego ciała kształtowały język Haška w ostatnich partiach powieściowego cyklu? A może i to, i to? Może temat na artykuł naukowy?


***
Podoba Ci się to, co robię? Proszę, wesprzyj mnie na Patronite. Dziękuję!

Komentarze

  1. Zazdroszczę wspaniałej podróży, choć tym razem wolałabym pozwiedzać, poszwendać się po mieście. Najpiękniejsza księgarnia może człowiek wprowadzić w kiepski nastrój, jeśli nie zna się języka... Choć okładki piękne rzeczywiście (te Bukowskiego).
    Byłam na spotkaniu autorskim z Alessandro Baricco i mam "Pannę młodą" z autografem pisarza. Niestety jeszcze nie zdążyłam przeczytać. Baricco to bardzo błyskotliwy rozmówca! Ze swoich książek najbardziej ceni "City", a tak akurat jest nie do dostania... A Ty co czytałaś Baricco? Ja: "Jedwab" i "Novecento"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awito, myślę, że byłyśmy na tym samym spotkaniu – na warszawskim Big Booku, kilka lat temu. Sama wtedy zadałam mu pytanie o „City”, bo to moja absolutnie najukochańsza jego powieść, od niej zaczęłam znajomość z nim i żadna kolejna już nie potrafiła jej dorównać. Mam wrażenie, że ta książka to jakiś zupełnie inny, kosmiczny literacki wymiar niż pozostałe jego teksty, które, nawet jeśli piękne, są jednak dużo bardziej zwyczajne (czytałam jeszcze „Jedwab”, „Novecento”, „Tę historię”, „Bez krwi” i „Pannę młodą”, ta ostatnia wydała mi się z nich najwyrazistsza, ale to wciąż nie ten poziom co „City”). Więc nie posiadałam się z radości, kiedy zaczął opowiadać, jak wielkie miała dla niego znaczenie.

      Kiedy później zaniosłam mu do podpisu właśnie „City” (w wersji włoskiej, bo specjalnie kupiłam ją sobie w trakcie mojej poprzedniej podróży do Włoch), ucieszył się tak bardzo, że uściskał mnie i ucałował. :) Opowiadałam to też tym włoskim koleżankom w trakcie naszego integracyjnego wieczoru. To jedno z moich najmilszych wspomnień z pisarzem w roli głównej.

      A w polskiej wersji „City” również mam, ale dostałam w prezencie, upolowane na Allegro za niemałą pewnie sumkę. Faktycznie, wielka szkoda, że ten tytuł jest dziś praktycznie niedostępny. Zostają jeszcze biblioteki – w trakcie tej pierwszej lektury korzystałam właśnie z egzemplarza bibliotecznego. Pisałam dla „Archipelagu” tekst o dziecięcych fantazjach w literaturze i redaktorka naczelna poleciła mi właśnie tę książkę. Do dziś jestem jej za to wdzięczna.

      Usuń
  2. A "Ocean morze" wart jest poznania?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety akurat „Ocean morze” jeszcze nie czytałam. :)

      Usuń

Prześlij komentarz