Przyznam, że przy całym moim zachwycie powieściami Jana Štiftera, mam problem z jego postaciami męskimi. Nie do końca wiem, czy z założenia mają być tak odrażające, jak się wydają? Czy na pewno bohaterów można tłumaczyć czasami, w których żyli?
Niewierny, opętany seksem (na wzór ojca, który nieustannymi zdradami doprowadził przyczynił się do samobójstwa matki) przedsiębiorca pogrzebowy Franz Pumprle z Kolekcjonera śniegu. Młody Rom Dominik z tej samej powieści, sprowadzający napotykane kobiety do kawałka atrakcyjnego mięsa. A teraz bohater wydanej właśnie po polsku książki Café Groll – doktor Rudolf Slíva. Lekarz, który na początku swojej zawodowej drogi przyjmuje posadę medyka zajmującego się budziejowickimi prostytutkami. Są czasy międzywojnia, prostytucja na ziemiach czeskich jest jeszcze legalna.
Po części pewnie jest produktem ówczesnej moralności. Tak jak niemal wszyscy mężczyźni korzystają z domów publicznych, tak Rudolf bez cienia zażenowania mówi swojej potencjalnej narzeczonej: „Auta, moja droga, prowadzą mężczyźni. Jeśli chcesz stać się jednym z nich, powinnaś poszukać sobie kogoś, kto włoży spódnicę, ale nie licz na mnie” (s. 109). Pozujący na nieśmiałego, pozornie mężczyzna z zasadami, tak naprawdę skrywa w sobie małego, zakompleksionego człowieczka, który szuka tylko sposobu, jak zdominować kobietę i wykorzystać do własnych celów.
Im bardziej się go nie znosi, z tym większą sympatią patrzy się na otaczające go kobiety – nawet te lekkomyślne, próżne czy mściwe. Dziewczyny na sprzedaż, które potrafią się szczerze zakochać, przedsiębiorcze i pozbawione złudzeń burdelmamy, panny z wyższych sfer radośnie robiące użytek ze swego bogactwa. Bywają niedoskonałe, ale mają w sobie ciepło.
W warstwie tekstowej te kontrasty dodatkowo podkreśla – ciekawy artystyczny efekt – połączenie elegancji i wulgarności. Świat odmalowany przez Štiftera ma w sobie urok złotych czasów (podobnie jak efektowne ilustracje Ondřeja Dolejšiego), język opowieści jest na ogół dyskretny, a autor jak zwykle zgrabnie wplata w nią prawdziwe miejsca, osoby i wydarzenia. Jak choćby zajście z udziałem mistrza rzeźnickiego pobitego przez dziewczyny z pewnego domu uciech i samą burdelmamę; ale i Rudolf Slíva ponoć miał swój pierwowzór w rzeczywistości. Od czasu do czasu jednak padają mocne słowa. „Obszedłem Chrystusa, stanąłem przed nim i powiedziałem głośno, że pragnę kurwy, której nawet nie widziałem, i co on o tym myśli, bo możliwe, że znalazł się kiedyś w podobnej sytuacji. Nie odpowiedział” – relacjonuje Rudolf.
Trochę zachwyca, trochę odrzuca.
***
Jan Štifter, Café Groll, przeł. Anna Radwan-Żbikowska, wyd. Wydawnictwo Książkowe Klimaty, Wrocław 2025.
Komentarze
Prześlij komentarz
Serdecznie zachęcam do komentowania. 😊 Równocześnie proszę o podpisywanie się pod komentarzem oraz zachowanie kultury. Komentarze zawierające obraźliwe treści nie będą publikowane.