Z pamiętnika czeskiego emigranta – „Sąsiedzi i ci inni”, Ota Filip

Idąc w swoich recenzjach tropem miłosnych porównań (zapoczątkowanym w opisie wrażeń z lektury Czasu Czerwonych Gór) ośmielę się moją przygodę z książką Oty Filipa porównać do pewnej ważnej randki. Takiej, na którą się długo czeka i po której wiele się sobie obiecuje, tymczasem wszystko kończy się wielką klapą. Bo przez trzy godziny delikwent przynudza, uzewnętrznia się, chaotycznie zwierza, aż w końcu mam go dość i wracam do domu zmęczona.

Skąd te wielkie nadzieje? Czytałam bowiem jakieś pięć czy sześć lat temu, gdy moja czeska przygoda dopiero się zaczynała, Wniebowstąpienie Lojzka Lapaczka ze Śląskiej Ostrawy. I byłam absolutnie zachwycona. Ten czarny humor, ta smakowita krytyka ludzkich przywar, a w tle barwna narodowościowa mozaika pogranicza czesko-niemiecko-polskiego i trudna, ciężka, niestrawna XX-wieczna historia... Pochłaniałam tę książkę jak gęsty budyń, długie godziny rozkoszowania się każdą stroną i przyjemnej czytelniczej sytości! (Bloga jeszcze wtedy nie prowadziłam, ale tutaj znajdziecie garstkę moich wrażeń z tamtej lektury).

Tu też jest trochę tego wszystkiego, ale jakoś nieskładnie, jakoś już inaczej. Zamiast Śląskiej Ostrawy mamy małe podalpejskie miasteczko w Niemczech, gdzie już od wielu lat żyje i usiłuje tworzyć czeski pisarz-emigrant Oskar Miesztiaczek. Zamiast kłócących się na łamach lokalnej gazety Czechów, Niemców i Polaków mamy samych Niemców, sąsiadów Oskara, grupkę niesympatycznych kreatur stale podkładających sobie świnie (a czasem nawet zdechłe koty).

Krytyka małomiasteczkowej niemieckiej społeczności – pierwsza klasa! Zaskakująco naiwni, mimo historycznej nauczki wciąż po cichu wierni demonom hitleryzmu sąsiedzi Miesztiaczka odmalowani zostali tak sugestywnie, że aż się człowiek zastanawia, ile jest w tym prawdy a ile ironicznego przerysowania – w końcu sam Filip dzieli emigracyjne doświadczenia swojego bohatera... Ostrza krytyki nie szczędzi autor i swoim rodakom, dzięki czemu otrzymujemy karykaturalną postać rzekomej kuzynki Mileny i jej dziwacznej rodzinki na czele z mądralą docentem Franciszkiem, byłym bolszewikiem.

I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że nagle „źli” Niemcy zaczynają opowiadać o doznanych z ręki Czechów krzywdach, a docent Franciszek słusznie wytyka Oskarowi, że emigrując wybrał najłatwiejsze rozwiązanie, podczas gdy jego rodacy w kraju upokarzali się, by godnie żyć i zapewnić swoim dzieciom wykształcenie. Ni przypiął ni wypiął. W Lojzku Lapaczku też mocno splatały się ze sobą komizm i historyczny dramat, poważne zagadnienia i zupełnie niepoważne żarty, ale tam wszystko ładnie ze sobą współgrało, tu natomiast zgrzyta. Jak gdyby autor za wszelką cenę nie chciał wypaść tendencyjnie i płasko, nawet mimo chroniącej go przecież pelerynki ironii.

Do tego zupełnie dla mnie niezrozumiały wątek kryminalny, który ściąga ze sceny kolejnych mieszkańców zaułka Im Krähwinkel, oraz sama postać Oskara – typka raczej antypatycznego, wiecznie sfrustrowanego, czerpiącego chorą satysfakcję z podglądania i podsłuchiwania sąsiadów. Obarczonego w dodatku, jak wychodzi na jaw w drugiej części powieści, brzydkim i brzemiennym w skutki romansem – kolejnym sztucznym i zgrzytającym jak piasek między zębami elementem w tej książce. Nie wiem ile w tym wszystkim autobiografizmu, może niewiele, ale mimo to odnoszę nieodparte wrażenie, że to ze strony autora jakaś próba rozrachunku z samym sobą i swoją przeszłością. Oczyszczająca dla niego, nużąca dla czytelnika.

Jeśli się mylę – mamy po prostu do czynienia z niezbyt składną i posklejaną na siłę historią. I tak źle i tak niedobrze, więc ogólnie nie polecam. Ale Lojzka Lapaczka ze Śląskiej Ostrawy przeczytajcie koniecznie!

***
O. Filip, Sąsiedzi i ci inni, Oficyna Wydawnicza ATUT, Wrocław 2008.

Komentarze

  1. książka wydaje się być bardzo ciekawa, a ten wpis bardzo mi się podoba. zachęcił mnie do czytania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachęcenie do czytania nie do końca było moją intencją, ale spróbuj – a nuż odnajdziesz w tej lekturze coś dla siebie ;)

      Usuń
  2. Miałam podobnie. Przypadkiem trafiłam na Lojzka Lapaczka, który mnie zachwycił. Sąsiedzi za to mnie rozczarowali. Nie widziałam żadnych innych książek tego autora po polsku - może Ty coś znasz?
    Ingrid

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie widziałam. Wydaje mi się, że po polsku ukazały się tylko te dwie. Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Chyba faktycznie trochę przyciężkawa lektura, przynajmniej sądząc z recenzji. Lopaczka odgrzebię! :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz