Rok destrukcji. Podsumowanie 2022


W tym roku nie mam za wiele do podsumowywania – to był zdecydowanie najgorszy czytelniczo rok w historii Skarbów.

Czytałam mało i nieuważnie, nie potrafiłam się skupić, zaczynałam i nie kończyłam, wiele spośród przeczytanych tytułów niemal zupełnie uleciało mi z pamięci. Powodów jest wiele, ale przede wszystkim od pewnego czasu psychicznie nie czuję się zbyt dobrze, a czytelniczy eskapizm niestety u mnie działa – kiedy jest mi źle, nie potrafię czytać.

Biorąc pod uwagę, że większość mojego życia – zawodowego, blogerskiego, doktoratowego – zbudowana jest na czytaniu, wszystko trochę się sypie. Wytrwale jednak – z pomocą terapeutki, psychiatry, rodziny i przyjaciół – szukam drogi wyjścia z tego ciemnego miejsca, w którym się znalazłam.

W roku 2022 przeczytałam więc tylko 20 książek. „Geograficznie” wygląda to tak: 
Literatura czeska – 15 (w tym 5 przeczytanych po czesku). 
Literatura polska – 4. 
Literatura estońska – 1.

Spośród tytułów przeczytanych – a może raczej „wymęczonych“ – w 2022 roku wybrałam sześć książek, które zrobiły na mnie największe wrażenie. Wszystkie zresztą dość dobrze oddają mój stan ducha.


Książki Roku 2022

Taniec niedźwiedzia – Irena Dousková 
(przeł. Mirosław Śmigielski, wyd. Stara Szkoła, Wołów 2022)

Miałam tę książkę na półce w oryginale od kilku lat, ale dopiero premiera polskiego wydania zmotywowała mnie do przeczytania. I pluję sobie w brodę, bo to rzecz znakomita. Jaroslav Hašek jest dla mnie jedną z najbardziej fascynujących postaci czeskiej literatury, a Dousková napisała o nim książkę, która bawi, smuci i przeraża. Poważnie – niektóre sceny mają w sobie tyle grozy, że miałam po nich koszmary. Przede wszystkim jednak chyba smuci, bo Hašek z Tańca niedźwiedzia ma w sobie smutek, który przywodzi mi na myśl Bukowskiego, taki spod znaku „nie chcesz mnie, świecie, więc też będę miał cię w dupie”. A tak naprawdę wcale nie miał.

Smrtholka – Lucie Faulerová 
(wyd. Torst, Praha 2020)

Faulerová urzekła mnie przede wszystkim swoim czarnym humorem, ale po rozmowie z tłumaczką Elą Zimną uświadomiłam sobie, że ta książka jest również niemym wołaniem o pomoc. Bohaterka myśli o śmierci, flirtuje wręcz ze śmiercią, okalecza się, jakby badała granice. Cierpka, świeża, ale przez to wszystko, co pod powierzchnią, mroczna i poruszająca rzecz. Dowody na istnienie mają ją wkrótce wydać po polsku – z przyjemnością przeczytam ją przy tej okazji raz jeszcze i sprawdzę, jak odbiorę ją tym razem.

Destrukce – Stanislav Biler 
(wyd. Druhé město, Brno 2022)

I kolejny tekst zbudowany na czarnym humorze (wśród swoich ulubionych pisarzy autor wymienia Bernharda i Gombrowicza) i rozpaczy, którą literatura próbuje oswoić. Destrukce lewicowego publicysty Standy Bilera to powieść-reakcja na kryzys klimatyczny – świat wokół bohaterów powoli się rozpada, ale nikt tego nie zauważa lub nie chce zauważać. Więcej piszę o niej tutaj.

Wyróżnienia

Poupátka – Hana D. Lehečková 
(wyd. Vyšehrad, Praha 2021)

Ubrana w niepozorny płaszczyk młodzieżówki książka o seksualnym drapieżniku i jego ofiarach w postaci małych dziewczynek. Opowiedziana z perspektywy jednej z nich. Oparta na autentycznych doświadczeniach autorki. Tu nie ma żadnego humoru, czarnego lub nie, który zamortyzowałby cios, są tylko bezbronne, niczego nie rozumiejące dziewczynki i potwór, który je wykorzystał. Książka, która nie wychodzi mi z głowy do dziś – prześladują mnie tłuste od sera palce na twarzy, lepkość i brud. Więcej o swoich wrażeniach pisałam tutaj.

W szafie – Tereza Semotamová 
(przeł. Anna Wanik, wyd. Książkowe Klimaty, Wrocław 2022)

Kolejny tekst cierpki i świeży, a zarazem będący opowieścią o pewnym życiowym dramacie, bólu i smutku. O kobiecym życiu w świecie pełnym męskiej opresji i o absurdalnej drodze ucieczki – pozbawiona własnego miejsca na świecie bohaterka postanawia zamieszkać w starej szafie, która, jak piszę w blurbie, „jest dla bohaterki nie tylko groteskową namiastką domu, ale i wątłą twierdzą, bunkrem, przeciwatomowym schronem”. Niepokojąca, kafkowska, dziwnie mieszająca rzeczywistość z jawą proza.

Sprawy, na które przyszedł czas – Petra Soukupová 
(przeł. Julia Różewicz, wyd. Afera, Wrocław 2022)

Soukupová po prostu nie zawodzi. Z każdą kolejną książką jeszcze bardziej dobija nas prawdą, że wszelkie relacje są źródłem cierpień, a mimo to czytamy, chłoniemy, pożeramy jej słowa z jakąś masochistyczną przyjemnością. Tym razem serwuje nam bolesne i pełne frustracji studium jednego związku, jednej rodziny, jednego rozpadu. Więcej piszę tutaj.

Postanowienia

Nie wiem, jaki będzie 2023. W dzisiejszych czasach chyba nikt z nas za bardzo nie wie, prawda? Postanowiłam sobie jednak, że w nowym roku będę lepiej radziła sobie ze stawianiem granic i wywalczę więcej przestrzeni dla siebie, swojego zdrowia, swojego samopoczucia, swojego dość schorowanego i dość wymagającego pieska Pepinka oraz książek, których – uwierzcie – bardzo, bardzo mi brakuje; w skrócie – dla wszystkiego, co kocham i co jest dla mnie ważne.


Na koniec dziękuję tym z Was, którzy finansowo i mentalnie wspierają mnie w ramach Patronite – mimo moich niedyspozycji, obsuw, wiecznego tłumaczenia się, dlaczego prezenty patronackie będą później niż zwykle. Pod koniec tego roku przekroczyłam magiczną barierę 1000 zł wsparcia miesięcznie i w związku z tym mam mocne postanowienie, by od tego roku zgodnie z deklaracją co miesiąc zaserwować Wam na Skarbach choćby krótką rozmowę z jakimś czeskim autorem. A jeśli ktoś jeszcze chciałby dołączyć – i sprawić, że zrobi mi się ciepło na sercu – zapraszam:
A w roku 2023 życzę Wam dużo słońca.

Zdjęcie główne: Pexels / pixabay.com

Komentarze

  1. Kochana, oby to był dla Ciebie naprawdę DOBRY rok! Bardzo Ci tego życzę :) Ale też dobrze rozumiem, że w trudnych chwilach książka wcale nie jest dobrym wyjściem, ani żadną ucieczką (u mnie czasem była, a czasem wręcz przeciwnie!). Obyś znalazła spokój, który pomieści Twoje czytelnicze marzenia i plany.

    Uściski!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo za przemiłe słowa! Trochę zazdroszczę, kiedy czytam lub słyszę, że ktoś w złych czasach czyta na potęgę i w czytanie ucieka od rzeczywistości – na mnie nigdy książka nie działa na tyle mocno, żeby zepchnąć na dalszy plan przytłaczające myśli. Film tak, książka nie, nawet ta najciekawsza. :( Ale mam nadzieję, że spełnią się Twoje życzenia i ten chaos w głowie trochę się uspokoi. Też Ci przesyłam najserdeczniejsze uściski! Dobrego roku!

      Usuń
  2. Życzę zatem, aby ten Nowy Rok okazał się czasem ukojenia i odszukania takiej życiowej drogi, która przyniesie Ci wewnętrzny spokój, satysfakcję oraz radość. Najlepszego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję. :) Oby się spełniło. Dobrego roku i Tobie!

      Usuń
  3. Aniu, nie wiem, czy pamiętasz, jak 4 lata temu ja też znalazłem sie na zakręcie. To było załamanie i postawienie na głowie całego życia. Rozstaje, na których musiałem wybrać, a byłem wtedy w takim stanie psychicznym, takim, że byłem przekonany, że cokolwiek wybiorę - wybiorę błędnie. To wtedy natrafiłem u Ciebie na Mejlaka, dzięki któremu złapałem powoli odrobinę (naprawdę tylko odrobinę, ulotne momenty) uspokojenia, którego chwyciłem się, zeby nie zwariować. Podjąłem decyzje wybierając jedne niewiadome kosztem innych, a czas pokazał, że wybrałem słusznie, choć wtedy nie miałem cienia pewności czy dobrze robię. Ale dziś widzę, że w najgorszych chwilach prawdą pozostają najprostsze słowa, a mianowicie: TO MINIE. Mnie uratowało kilka rzeczy: powolne urządzenie życia od nowa, farmakologia i terapia, ale też regularne medytacje, które gorąco polecam. Tylko 20 minut skupienia na powtarzalności oddechu i obserwacja strumienia myśli i uczuć. Niedługo, ale codziennie, i o możliwie stałej porze. Polecam Ci, medytacja to solidny fundament i kotwica. Można zacząć od np. 5 min. i stopniowo wydłużać do 20 - 30. Poczytaj, spróbuj, daj sobie np. miesiąc na próbę, niczego nie oczekuj, a samo przyjdzie - jak kot. Mnie własnie medytacja (nie tylko ale TEŻ) z czasem wyciągnęła z dna i do dzisiaj jest elementarnym składnikiem, chwiejnej bo chwiejnej, ale równowagi w głowie. Trzymam za Ciebie kciuki, pamiętaj że jakkolwiek by źle nie było - to minie. Wszystko mija.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, pamiętam. Bardzo się cieszę, że udało Ci się wyjść na prostą, pocieszająca myśl i dla mnie. Wierzę, wierzę, że minie, czasem już mi się wydaje, że za rogiem czeka na mnie coś bardzo dobrego, ale potem z kolei pojawiają się te złe myśli, że nic nie minie, będę spadać i spadać i nigdy nie odbiję się od dna, i tak sobie trwam na tej euforyczno-depresyjnej huśtawce. Spróbuję medytacji, tak jak radzisz, myślę, że może mi w tej sytuacji pomóc. Dziękuję za wsparcie, pozdrowienia serdeczne!

      Usuń
  4. Wszystko ...będzie ...dobrze <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za dobre słowo! Wierzę, że tak. :)

      Usuń
  5. Aniu, życzę Ci żeby w tym roku udało Ci się zrobić coś dobrego i ważnego dla siebie. Bo dla innych już robisz - fantastycznie piszesz - celnie i mądrze, jesteś wnikliwa i analityczna, a jednocześnie w Twoich tekstach są emocje i dla mnie są one bardzo cenne.
    Myślę, że w 2023 roku przeczytam "Taniec niedźwiedzia" i to właśnie dzięki Twojej opinii; pomyślę także o "W szafie", ale mam jeszcze wiele zaległości, bo nie przeczytałam nawet "Ostatniej podróży Winterberga".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, bardzo Ci dziękuję za te przemiłe słowa. Świadomość, że jest ktoś, kto mnie czyta i widzi to co robię tak jak Ty, bardzo pomaga!

      Bardzo jestem ciekawa Twojej opinii o wszystkich tytułach, które wymieniłaś. Na „Ostatnią podróż Winterberga” faktycznie trzeba sobie wygospodarować trochę czasu, choć nie aż tyle, ile sama objętość mogłaby sugerować – kolejowy, hipnotyczny wręcz rytm tej prozy sprawia, że czyta się naprawdę szybko. :) Super, jeśli znajdziesz chwilę przynajmniej dla „Tańca niedźwiedzia”, naprawdę ta książka bawi, smuci i przeraża równocześnie.

      Pozdrowienia serdeczne i wszystkiego dobrego dla Ciebie w nowym roku!

      Usuń

Prześlij komentarz