Kundel ukrzyżowany – „Všichni sou trapný”, Simona Bohatá [recenzja]


Wydana w Czechach cztery lata temu powieść Simony Bohatej Všichni sou trapný [Wszyscy są żałośni], której akcja rozgrywa się na praskim Žižkovie w latach osiemdziesiątych, to tacy žižkovscy Chłopcy z Placu Broni. Morze łez i mnóstwo ciepła na sercu.

Pierwsze strony mnie urzekły. Tym, jak każdy z bohaterów jest w gruncie rzeczy samotny, jak ukrywa przed innymi swój ból i rodzinny dramat. Później przyszedł szok i reakcja wręcz histeryczna – scena z bezdomnym psiakiem celowo przywiązanym przez okrutne dzieciaki do torów.
Mały kundel przywiązany do podkładu kolejowego, ukrzyżowany między szynami tak, by pociąg zmiażdżył mu dwie z czterech łap. Kupka połamanych kości i sierści zlepionej świeżą krwią. Psie oczy wywrócone w agonii niemego bólu, całe okrucieństwo świata w jednym zwierzęcym ciele, w jednej wiosennej minucie na torach Karlína.
To po lekturze tego fragmentu wystosowałam swoją rozpaczliwą prośbę o książki, które podniosą mnie na duchu. Byłam zdruzgotana i nie wiedziałam, czy powinnam czytać dalej.

Destrukcja źródłem poezji

Scena z dręczonym psem miała oczywiście w powieści swoją funkcję – miała pokazać okrutne realia Žižkova tamtych lat. Dzielnicy, w której posiniaczone twarze nikogo nie dziwią, pozostawione same sobie dzieciaki wyrastają na psychopatów, a w starciu z okrutną rzeczywistością pomaga tylko alkohol. Do tego ustrój, który będącym przy władzy pozwala bezkarnie niszczyć życie „wrogom systemu”.

Dzielnicy, która w dodatku właśnie stopniowo znika w szczękach buldożerów. Bohatá pisze o tym tak, że destrukcja staje się źródłem poezji; jej zagłada starego Žižkova to piękna apokalipsa niczym u Hrabala. Pod tym względem klimat powieści przypomina mi też trochę Lorda Morda Miloša Urbana, gdzie akcja rozgrywała się w czasach asanacji praskiej, w trakcie burzenia starej dzielnicy żydowskiej.

Kwiaty na wysypisku

Na szczęście jednak celem autorki nie jest wraz z bohaterami pogrążyć czytelnika. Wbrew moim obawom, bestialsko zamęczony kundelek nie staje się tylko okrutną ilustracją miejscowych realiów, ale i motorem dalszych wydarzeń. Jeden z chłopców, Martin – ten, który mieszka tylko z babcią, zawsze trzyma się trochę na uboczu i jako jedyny zdobywa się na humanitarny gest uśmiercenia konającego zwierzęcia – wyrusza na samotną misję pomszczenia psa. Wie, że nie ma szans w starciu ze zdziczałą bandą zwierzęcych oprawców. I że jako syn pary, która uciekła za granicę jest pod stałą obserwacją, więc poważnie ryzykuje zesłaniem do poprawczaka (czego boi się najbardziej na świecie). Mimo to – staje do walki.

Jego akt bohaterstwa wyzwala wśród jego kolegów i koleżanek z klasy niespodziewaną lawinę dobra i solidarności. I to jest w powieści Bohatej najpiękniejsze. Że nie jest o okrucieństwie, a o przyjaźni i miłości, o wrażliwości na cierpienie. Pokazuje, że walka ze złem nigdy nie jest beznadziejna i nawet z największego bestialstwa może wyniknąć coś dobrego. Daje nadzieję, przywraca wiarę w ludzkość i mimo wielkiego smutku sprawia, że robi nam się ciepło na sercu – podobnie jak po lekturze powieści Ferenca Molnára. Pokazuje, że nawet w tak szarym, smutnym i pozbawionym perspektyw świecie mogą się kształtować szlachetne i wrażliwe charaktery. Jak kwiaty na wysypisku.

Po žižkovsku

Mimo tej potężnej dawki piękna powieść Bohatej ma też swoje słabe strony – zgadzam się ze znalezionymi w internecie opiniami, że historia rozpisana jest na zbyt wiele głosów. Rozumiem, że pisarka chciała przedstawić powieściowy świat z perspektywy różnych bohaterów, jednak w sytuacji, gdy dopuszcza ich do słowa tylko raz, zostawiając w dodatku w zawieszeniu pewne wątki, zabieg ten wydaje się bezcelowy i lekko irytujący.

Wątpię również, byśmy doczekali się kiedykolwiek jej polskiego przekładu za względu na język, którym mówią bohaterowie. O ile się orientuję, to nawet nie jest zwykła obecná čeština, to jakaś specyficzna žižkovska gwara, do której w trakcie lektury nawet nieźle znając czeski trzeba się przyzwyczaić. Tłumaczenie musiałoby być w tym wypadku również sporym wypłaszczeniem powieściowego języka – ze szkodą dla tej wspaniałej powieści.

***
Cytat: Simona Bohatá, Všichni sou trapný, wyd. Host, Brno 2019, s. 86. Tłumaczenie moje.

***
Podoba Ci się to, co robię? Proszę, wesprzyj mnie na Patronite. Dziękuję!

Komentarze