Ojciec czeskiego sci-fi i grozy – Jakub Arbes i jego romanetta [spotkanie z klasyką]


Romanetto to typowo czeski gatunek literacki, ukształtowany w XIX wieku pod wpływem utworów Jules’a Verne’a i Edgara Allana Poego. Dziś już nieco zapomniany. Jego wpływ na czeską literaturę jest jednak znaczący – dał on początek późniejszej fantastyce naukowej spod znaku Karla Čapka oraz czeskiej literaturze grozy. Ślady romanetta widać w czeskiej prozie do dziś.

Co ważne, romanetto – mimo trzymającej w napięciu akcji i mrocznej atmosfery – nie jest zwykłą opowieścią sensacyjną czy horrorową. Ma również swoje cechy rozpoznawcze. Zanim jednak opowiem o nim więcej, dwa słowa o człowieku, który ten gatunek stworzył.

Realizm, racjonalizm i szczypta Poego

Jakub Arbes urodził się w 1840 roku na praskim Smíchovie. Na jego oczach ta dzielnica Pragi zaczęła się zmieniać z terenów niemal wiejskich w przemysłowe, a dorastający Arbes obserwował też pogłębiające się przy okazji tego procesu nierówności społeczne, co przeniknęło później do jego prozy. Jako twórcę silnie ukształtowały go też dziecięce wspomnienia rewolucji w roku 1848 i walk toczonych w Pradze, a w późniejszym okresie – lektura tekstów Jana Nerudy, rozbudzenie świadomości narodowej oraz pobyt w więzieniu z powodów politycznych (doświadczenia te przywoływane są również w jego romanettach).

Jak pisze w Historii literatury czeskiej Józef Magnuszewski, w tekstach Arbesa dominuje duch racjonalizmu, a także „pozytywistyczny entuzjazm dla nauk przyrodniczych i ścisłych” oraz „zdecydowana niechęć do religijnych i irracjonalnych koncepcji świata oraz życia ludzkiego”.

Romanetto (autorem tej nazwy jest uwielbiany przez Arbesa poeta Jan Neruda, któremu Arbes w 1873 roku oddał do druku w piśmie „Lumír“ pierwszy tego typu tekst, Svatý Xaverius [Święty Ksawery]) jako nowa forma literacka zostało jednak uformowane w dużej mierze pod wpływem fascynacji Arbesa twórczością Jules’a Verne’a i Edgara Allana Poego. Doszło więc do niezwykle ciekawego połączenia wpływów romantycznych i realistycznych oraz elementów typowych dla dzisiejszej tzw. literatury gatunkowej.

Wiedza przyszła i społeczne zaangażowanie

Arbes bardzo realistycznie opisuje Pragę swoich czasów, a równocześnie wprowadza do swoich utworów atmosferę grozy i tajemnicy oraz sensacyjną akcję. Cechą rozpoznawczą romanetta jest fakt, że opisywane w nim zjawiska zawsze ostatecznie znajdują racjonalne wytłumaczenie – choć, jak zwraca uwagę Zofia Tarajło-Lipowska, nie musi się ono opierać na wiedzy współczesnej Arbesowi, lecz także „wiedzy przyszłej”. Karel Polák, autor posłowia do mojego wydania romanett, pisze: „Arbes nie zadowala się, jak czasem pisano o jego romanettach, naukowym lub technicznym wytłumaczeniem domniemanego cudu. Nigdy jednak nie traci też wiary, że przy obecnym tempie i kierunku rozwoju ludzkości, która dostrzegać będzie całą złożoność stosunków społecznych, możliwe będzie stopniowe eliminowanie przypadkowości ludzkiego losu” [tłum. moje].

Jakub Arbes, rok 1884. Ilustr. Václav Mára / Wikimedia Commons

Polák dodaje też, że tym, co różni teksty Arbesa od Verne’a i Poego, jest zaangażowanie społeczne – choć więc romanetta na swój sposób dały początek dzisiejszej czeskiej fantastyce, horrorom i thrillerom, warstwa fantastyczna była dla Arbesa jedynie „wabikiem” na czytelników. „W ten nowy sposób zaspokajał Arbes tradycyjne upodobania czytelników prozy fantastycznej i sensacyjnej, wprowadzając równocześnie do swoich książek problematykę filozoficzną i nowoczesną myśl” – pisze Magnuszewski.

Jak to wszystko wygląda w praktyce? I jak czyta się romanetta Arbesa dziś, sto pięćdziesiąt lat po ich powstaniu?

Praska psychoza

O Arbesie i jego wpływie na czeską literaturę dowiedziałam się w trakcie studiów bohemistycznych – romanetta pisali później i inni czescy pisarze, jak choćby Karolina Světlá czy Ladislav Klíma, a wpływów jego twórczości można się w czeskiej prozie doszukać i dziś. Na studiach nie czytałam tekstów Arbesa, ale jego nazwisko i niektóre obrazowe tytuły jego próz – jak Newtonův mozek, Mózg Newtona – na długo zapadły mi w pamięć. Kiedy skończyłam czytać serię Truchlin Vojtěcha Matochy (tu mój tekst o tomie pierwszym, o drugim i trzecim też jeszcze napiszę), w której również paranormalne zjawiska zawsze znajdują swoje mniej lub bardziej naukowe wyjaśnienie, przypomniałam sobie o Arbesie. I pomyślałam, że może to dobry moment, by go wreszcie przeczytać.

Sięgnęłam po wydanie, które miałam w domu, upolowane kiedyś w jednym z praskich antykwariatów (i opatrzone piękną, ręcznie pisaną dedykacją: „Drogiej Miládce na »wojskowe« Boże Narodzenie 1954 – Tonda”) – wydawnictwa Československý spisovatel z roku 1954. Zamieszczono w nim trzy klasyczne romanetta Arbesa: Svatý Xaverius [Święty Ksawery], Ukřižovaná [Ukrzyżowana] oraz Newtonův mozek [Mózg Newtona].


Wszystkie utwory zbudowane są w podobny sposób – narrator przyjaźni się z młodym człowiekiem, ogarniętym obsesją na jakimś punkcie („zasadniczym motywem jego fantastyki bywa psychoza któregoś z bohaterów, wywołana przez jakiś znany obiekt praski lub też wiążąca się z nim” – trafnie zauważa Zofia Tarajło-Lipowska). W pierwszym przypadku przyjaciela narratora dręczy obraz przedstawiający świętego Ksawerego, na którym jego zdaniem ukryta jest mapa prowadząca do skarbu, w drugim – usłyszana przed laty historia o pewnej młodej Żydówce ukrzyżowanej przez rozwścieczony tłum w wiosce pod Tarnowem, w trzecim – pragnienie przekroczenia granic i poznania tajemnicy ludzkości m.in. jako iluzjonista.

Od entuzjazmu po znużenie

Po lekturze pierwszego utworu byłam zachwycona. Arbes rzeczywiście potrafił budować napięcie, sceny grozy – w tym przypadku np. fragmenty, gdy narrator zostaje przez przypadek zamknięty w katedrze i spędza tam straszną noc, dręczony przywidzeniami – rzeczywiście tchną mrokiem i chłodem. Opowieść o ukrzyżowanej dziewczynie również zrobiła na mnie wrażenie, choć w tym przypadku lektura już nieco bardziej mi się dłużyła, a entuzjazm malał. Wreszcie, czytając Mózg Newtona, zrozumiałam w pełni, co miał na myśli Magnuszewski piszący, że Arbes „popadał w dłużyzny” oraz Polák sugerujący, że sens romanett bywa zbyt niejasny nawet dla wprawnych czytelników. Scena kulminacyjna Mózgu Newtona była dla mnie niemal nie do przebrnięcia.

Śmierć świętego Ksawerego w kościele św. Mikołaja na Malej Stranie. To na punkcie tego obrazu obsesję miał przyjaciel narratora romanetta Święty Ksawery. Ilustr. Mates245 / Wikimedia Commons

Pewnym wsparciem, jak słusznie zauważa Polák, są motta otwierające każdy utwór, które naprowadzają nas na konkretną interpretację. Ostatecznie doszłam jednak do wniosku, że romanetta Arbesa przypominają niekiedy kolosy na glinianych nogach – ich konstrukcja z trudem dźwiga ładunek filozoficzny, społeczny i polityczny, jaki autor na nią nakłada. Do tego dochodzi język, który od dzisiejszego czytelnika wymaga naturalnie nieco większej cierpliwości.

Nie żałuję lektury i uważam, że po autora tak ważnego jak Arbes wciąż warto sięgać. Tym bardziej, że wyraźne ślady jego dzieła widać i w dzisiejszej literaturze (do Arbesa nawiązuje m.in. Miloš Urban), a w budowaniu atmosfery grozy rzeczywiście nie ma sobie równych. Wyzwaniem jednak – oprócz wszystkich rzeczy, o których wspomniałam – pozostaje też fakt, że pisarz nie doczekał się do tej pory, z tego co wiem, polskich przekładów. 🙃 Jest za to trochę polskich prac poświęconych jego twórczości. Zainteresowane osoby, które nie władają czeskim, pozostaje mi odesłać do nich.

***
Przy pisaniu tekstu korzystałam z następujących źródeł:
Magnuszewski J., Historia literatury czeskiej. Zarys, wyd. Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław – Warszawa – Kraków – Gdańsk 1973.
Polák K., Arbesova romaneta [w:] J. Arbes, Romaneta, wyd. Československý spisovatel, Praha 1954.
Tarajło-Lipowska T., Historia literatury czeskiej, wyd. Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 2010.

***
Podoba Ci się to, co robię? Proszę, wesprzyj mnie na Patronite. Dziękuję!

Komentarze

  1. Co prawda dotąd literatura czeska nie kojarzyła mi się z grozą i horrorem (aczkolwiek znam doskonałego "Lorda Morda" Milosa Urbana), to z zainteresowaniem przeczytałam o korzeniach tego nurtu. Romanetto brzmi mi jakoś po włosku, a to rdzennie czeski gatunek literacki :-). Myślę, że poznawanie Pragi od mrocznej strony byłoby pasjonujące. Niestety ... uległam pokusie i zamówiłam w Claroscuro "Pragę Noir" (Tuckova, Soukupova - super!).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, że dopiero teraz – gdzieś mi umknął Twój komentarz. Tak, końcówka -etto jest włoska, ale dodana do czeskiego rdzenia. :) A ten zbiór „Praga Noir” bardzo lubię, choć jest dość nierówny (pisałam o nim też na blogu, jest recenzja). Ciekawa jestem Twoich wrażeń. A może już zdążyłaś przeczytać?

      Usuń

Prześlij komentarz