Dzieciństwo, Afryka i duchy - "Mała Ikar", Helen Oyeyemi

Historii o nieszczęśliwych dzieciach i ich wymyślonych przyjaciołach jest wszędzie od groma. Wydawać mogłoby się, że Mała Ikar to po prostu jedna z nich – jej bohaterką jest bowiem ośmioletnia pół-Nigeryjka pół-Angielka, Jess, która nie potrafi odnaleźć wspólnego języka ani z rówieśnikami, ani z własnymi rodzicami, i podczas wizyty u rodziny matki w Nigerii zaczyna widzieć i rozmawiać z pojawiającą się znikąd i w równie tajemniczy sposób znikającą, a do tego posiadającą nadludzkie zdolności dziewczynką, przedstawiającą się jako Titiola.

W tym wypadku jednak sprawa nie jest tak prosta. Tilly Tilly (jak ją nazywa Jess) trudno bowiem nazwać przyjaciółką. Z początku ofiarowując Jess niewinne wspólne zabawy, pozwalające jej zapomnieć o samotności i poczuciu bycia dziwolągiem, wkrótce zaczyna budzić w dziewczynce mroczne instynkty. Staje się diablikiem siedzącym na ramieniu i sączącym jej do ucha: „To wszystko ich wina, należy im się”. Zręcznie nią manipulując, w odpowiednim momencie przemieniając się w słodką i skruszoną istotkę, Tilly Tilly sprawia w końcu, że Jess traci kontrolę nad z pozoru tylko oswojoną mroczną siłą. To Tilly pozwala Jess wzbić się do lotu, ale zabrnąwszy w tę niezwykłą relację zbyt daleko, mała Ikar zaczyna spadać...

Ciężko powiedzieć, co jest tu snem a co jawą, rzeczywistość i fantazja płynnie się przenikają, widzimy bowiem świat oczyma coraz bardziej zagubionej Jess. Im dalej, tym bardziej wszystko się rozmywa, pękają lustra, trzaskają drzwi, dziwne rzeczy przytrafiają się osobom z otoczenia dziewczynki, a do jej snów zakrada się tajemnicza długoręka kobieta, której „wężowate ramiona oplatają jej ciało niczym liny”. Bardzo sugestywne są te opisy stopniowego pogrążania się Jess w szaleństwie – postrzeganie rzeczywistości zmienia się, lodowato zimne parzy, rozgrzane do czerwoności wprawia w odrętwienie, zmysły okazują się zawodne.

Zakładając, że przyczyna kryje się w chorym umyśle Jess, nie sposób nie zadawać sobie pytania, co do tego doprowadziło. Życie bohaterki niewiele ma wspólnego z sielskimi obrazami dzieciństwa odmalowanymi w licznych dziełach literackich. W tym przypadku to czas nieustannego zmagania z niezrozumieniem ze strony dorosłych (poczynając od nauczycieli, którzy niby deklarują chęć pomocy, lecz w koleżeńskich sporach nie zadają sobie nawet trudu wysłuchania wytłumaczeń Jess, a kończąc na jej matce, zachowującej się zupełnie tak samo i zrzucającej winę na bujną wyobraźnię córki), walki o akceptację, niemożności wygłoszenia własnej opinii. Taki obraz zdeterminowany jest chyba także doświadczeniami samej autorki – w jednym z wywiadów na pytanie, czy chciałaby wrócić do czasów, gdy była dzieckiem, odpowiada:
Za żadne skarby! To najgorszy okres. Nikt cię nie rozumie, dorośli nie szukają z tobą porozumienia, tylko stawiają wymagania. Poza tym nie masz prawa do żadnych wyborów, nie masz absolutnie żadnej wolności poza tą, jakie lody ma ci kupić mama. Trudno jest ci się wyrażać - czujesz coś, ale nie wiesz, jak o tym powiedzieć. Dzieciństwo jest okresem zniewolenia.

W przypadku Jess dochodzi również kwestia wychowania w rodzinie dwukulturowej. Pochodzenie staje się jedną z przyczyn jej alienacji w szkole – Colleen McLain szydzi z niej, że „nie może się zdecydować, czy jest czarna, czy biała”. Jess ma wyraźny problem ze swoją tożsamością i także tym tłumaczy sobie pojawienie się Titioli:
Czuła, że gdyby potrafiła zdecydować się, kim jest, może zdołałaby pozbyć się Tilly Tilly, która ma do niej pretensje o to wahanie. Popioły i świadkowie, ojczyzny posiekane na kawałki – będzie Angielką. Ale nie, nie może. Więc będzie Nigeryjką. Nie...

Domyślam się, że Oyeyemi dała swojej małej bohaterce wiele z siebie. Tak samo jak Jess, autorka pochodzi z Nigerii, lecz wychowała się w Anglii, wyobcowanie stworzonej przez nią bohaterki mogło być więc i jej udziałem. Pisarka sprawia również wrażenie osoby nieprzeciętnie wrażliwej, w przeszłości przechodziła załamania psychiczne i jako nastolatka próbowała popełnić samobójstwo. Ciekawi mnie więc, jak wiele jeszcze w tej powieści autobiografizmu (ale nie zamierzam też doszukiwać się go na siłę).

Na koniec krótka refleksja i niepokojący akcent. Piszę o szaleństwie, o chorobie Jess, jednak czy można sprowadzić całą tę historię do wytworu nieokiełznanej wyobraźni ośmioletniej dziewczynki? Czy można podsumować tę lekturę stwierdzeniem, które wciąż chodziło mi po głowie – że najgorsze demony kryją się w ludzkich umysłach? Nie wiem. Wypowiedzi autorki z tego samego wywiadu, który cytuję kilka linijek wyżej, zdają się sugerować, że owszem, to słuszna ścieżka, i można uznać, że nawet ślady zostawiane przez Tilly Tilly w świecie realnym, widzianym przez innych bohaterów, są skutkiem zniekształconej percepcji Jess, ale ja wciąż mam wątpliwości. Nie chcę rozwiewać niezwykłej atmosfery, która budziła ciarki i nie pozwalała się od tej książki oderwać. Bo owszem, rozum ludzki to niezbadana dżungla, ale niewidzialność, przenikanie przez schody, zerwane kłódki i połamane balustrady każą mi spytać – a co z magią nigeryjskich wierzeń?

***
H. Oyeyemi, Mała Ikar, wyd. W.A.B., Warszawa 2007.

Komentarze

  1. Świetnie to wszystko ujęłaś.
    Ja podczas lektury tej książki byłam bardzo zdezorientowana. Nie wiedziałam czy to dzieje się naprawdę, czy jest wymysłem dziewczynki, czy może chorobą albo czarami.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawa recenzja, a raczej poruszająca i świetna Twoja końcowa metafora o rozumie ludzkim

    OdpowiedzUsuń
  3. Już parę ładnych lat temu chciałam przeczytać tę książkę, a Twoja świetna recenzja mnie w tym utwierdza. Ponieważ nie czytałam "Małej Ikar" mogę się wypowiadać na postawie tego, co napisałaś. Z pewnością masz rację, że wyobraźnia dziewczynki odegrała tu niemałą rolę, ale podoba mi się, że zwracasz uwagę na nigeryjskie wierzenia, bo na początku pomyślałam sobie, że jest w tym coś z realizmu magicznego albo rzeczywistości magicznej. I jeśli tak - muszę przeczytać koniecznie.
    P.S. Zakochana w Mansfield :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie czytam! czytałam 5 minut temu i za kilka minut wrócę do lektury. Wybacz ale jeszcze w tej chwili nie zapoznam się z Twoim wpisem. Rozumiesz:) Jestem dopiero na początku, ale proza ta ma w sobie coś uwodzącego:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Maya, ta dezorientacja, choć może irytować, jest w pewien sposób zaletą - im bardziej nie wiadomo, tym większy niepokój i tym większe ta lektura robi wrażenie, przynajmniej w moim wypadku. A ostatecznie każdy może sobie sam dopowiedzieć, co tak naprawdę przydarzyło się Jess. Ja postawiłam na afrykańskie duchy, bo tak jest bardziej niezwykle i tajemniczo :)

    Bibliofilko, dziękuję Ci. Ach ten ludzki rozum, czy kiedyś zgłębimy go do końca, wszystko będziemy o nim wiedzieć? Pewnie nie. Co sprawia, że pewnego dnia w czyjejś głowie coś się dzieje nie tak, skąd się biorą te dzikie wizje, czy to tylko kwestia chemii i biologii? Nawiasem mówiąc, przyrównanie umysłu do dżungli pojawia się w "Małej Ikar" prawie dosłownie, w końcówce Jess brnie przez mroczny las, ale czy ten inny świat, w którym się znalazła, to też tylko w jej rozumie, czy gdzieś poza nim? Dużo w tej książce zagadek.

    sQrko, ja też pierwszy raz zwróciłam uwagę na tę powieść dawno temu, zaraz po jej wydaniu w Polsce. Kolekcjonowałam wtedy takich młodocianych pisarzy, bo sama marzyłam, by być taka jak oni, wtedy też między innymi zrodziło się moje zainteresowanie Mirkiem Nahaczem i Ksenią Bukszą (choć z Masłowską na przykład wciąż mi jakoś nie po drodze). Dopiero widok "Małej Ikar" niedawno w Taniej książce przypomniał mi o niej. Może coś w tym jest, w tym realizmie magicznym, choć w obawie przed kompromitacją na jakieś głębsze refleksje przy Tobie, specjalistce, się nie zdobędę :) No i - nie posiadam się z radości, że i Ciebie Katherine oczarowała, i że będę mieć sojuszniczkę w nagłaśnianiu jej talentu! :)

    Papryczko, cóż za zbieg okoliczności! Słusznie, póki co nie czytaj, ale podziel się opinią jak skończysz :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Oyeyemi - jakie piękne, egzotyczne imię. Książka wydaje się ciekawa, ale dotyka trudnego tematu choroby psychicznej.

    OdpowiedzUsuń
  7. Aneta, to prawda, Oyeyemi brzmi bajecznie. Czy dotyka tematu choroby psychicznej i jak dużą rolę ta choroba tu odgrywa - trudno do końca stwierdzić, zależy od interpretacji, i to jest właśnie w tej książce ciekawe :) Z psychiką Jess na pewno coś było nie w porządku, ale ja wolę wierzyć, że były w to zamieszane też jakieś nieznane, mroczne siły, duchy? A przy okazji, trochę bez związku z Twoim komentarzem, ale to bardzo ciekawe i muszę o tym napisać - czytając "Sztukmistrza z Lublina" natknęłam się dziś na tajemnicze słówko "dybuk". Skwapliwie je wygooglowałam i zatkało mnie, kiedy stwierdziłam, jak bardzo opis obecnego w żydowskich wierzeniach dybuka pasuje do Tilly Tilly! Wtargnięcie do cudzego ciała, zmiana osobowości, przemawianie zmienionym, cudzym głosem - po prostu Titiola była dybukiem, słowo daję. Niesamowita sprawa, jak wierzenia z tak odległych kręgów kulturowych potrafią się pokrywać...

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudnie piszesz o tej książce. Wydaje mi się ona niezmiernie ciekawa! Ludzka psychika, nasz umysł jest tak niezwykły, niezbadany, nieobliczalny, można by powiedzieć. Pisać o nim to sztuka, a zrozumieć jeszcze większa. Bardzo, bardzo intrygująca książka!
    Poza tym Twoja interpretacja jest niesamowicie interesująca. Ciekawe jak ja ją odbiorę? I czy nasze opinie się pokryją?
    Pozdrawiam ciepło,
    Ala

    OdpowiedzUsuń
  9. Alu, jak rozumiem, udało mi się Ciebie zachęcić - cieszę się. Moje interpretacje bywają czasem trochę "z kosmosu" i często, mam wrażenie, wymyślam niestworzone rzeczy ponad to co sam autor chciał przekazać (a umykają mi te bardziej oczywiste), ale miło mi, że uważasz tę tutaj za interesującą ;) Czekam na Twoje wrażenia. Pozdrawiam również :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Podobnie jak sQrka już parę lat temu chciałam tę powieść przeczytać, ale jeszcze mi się nie udało. Nigeria ma fascynującą kulturę z jednej strony z chrześcijańskim rysem, z drugiej - z muzułmańskim, a pośród tego wszystkiego zaplątane są korzenie animistyczne i tradycje pogańskie, które niełatwo pogodzić z obiema religiami.

    Oyeyemi wystąpi za kilka dni na Londyńskim Festiwalu Literackim, który właśnie się zaczął, ale nic jeszcze jej nie czytałam, więc się nie wybieram na spotkanie z nią. Słuchałam natomiast jej wypowiedzi w telewizji z okazji Światowego Dnia Książki, gdy była jedną z jurorek wybierającą dwunastu najbardziej obiecujących debiutantów w Wielkiej Brytanii. Sprawia wrażenie bardzo sympatycznej, acz nieco zamkniętej w sobie dziewczyny.

    OdpowiedzUsuń
  11. Chihiro, ja do tej pory o nigeryjskiej kulturze nie wiedziałam nic, a i teraz wiem niewiele więcej ale ta lektura zdecydowanie zachęca do zgłębiania tematu. To musi być rzeczywiście ciekawa mieszanka. Co do autorki - odniosłam podobne wrażenie szukając o niej informacji w sieci, czytając jej wypowiedzi, rozmowy z nią. Jakby i jej dotyczyła myśl Jess - "bo zdradzić innym chociaż odrobinę własnych opinii i fantazji - to śmierć". O swojej chorobie i próbie samobójczej mówi niby lekko, ale miałam wrażenie że to jakaś lekkość narzucona sobie, aż nienaturalna, jakby i w ten sposób się broniła.

    OdpowiedzUsuń
  12. Cholipka się zblokowałam i nie mogę wrócić do czytania tej książki! Jak czytałam to czytałam, ale potem ją na chwilę odłożyłam, żeby zajrzeć do innej (zdarza mi się czytać dwie książki na raz, zazwyczaj różne gatunkowo) i już do niej nie wróciłam! AA nie wiem jak mam to przełamać. Czyżby po początkowym zachłyśnięciu się chemia pomiędzy mną a książką wyparowała? ehhh oby nie, bom ciekawa:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz