Prowincjonalne zauroczenia. Księgarnio-kawiarnia „Kornel i przyjaciele”

„Elżbieta wychyliła się i patrzyła na kwadratowy rynek podzielony na pół światłem i cieniem. Było jeszcze wcześnie, słońce stało nisko. Mały, brudnoniebieski autobusik stał przekrzywiony śmiesznie koło figury świętego Floriana. Szofer klęczał i zdejmował oponę z koła. Pochylony do przodu, pół biegnąc, szedł przez rynek wariat Turlej. Niósł wiadro z klejem, rulon afiszów i naręcze gazet. Koło mleczarni stały na trotuarze bańki z mlekiem. Drzwi restauracji były otwarte; posługaczka wymiatała z ciemnego wnętrza śmieci, papiery i puszki od konserw. Wróble ćwierkały zajadle” [1].
W mikropowieści Romans prowincjonalny Kornela Filipowicza prowincja jest jednym z głównych bohaterów. Pozostaje w tle, ale mimo to wciąż na pierwszym planie; jest w świadomości bohaterów, nie daje o sobie zapomnieć. Rozdziela ich murem. Poeta Miłobrzeski marzy o niej, ale jej nie rozumie, nie należy do kręgu wtajemniczonych. Elżbieta z kolei do kręgu należy, ale chce się z niego wyrwać, pragnie, „by choć na chwilę było inaczej, niż jest, żeby się coś pozmieniało, skomplikowało”. Są z różnych światów – nawet mimo słów poety, że „nie ma żadnych światów – są tylko ludzie”.

I choć właściwie nie zostaje tu przedstawiona zbyt korzystnie – to świat ludzi „spoconych, wymiętych, zabłoconych”, gdzie największą atrakcją pozostaje lokalny festyn, w czasie którego można podręczyć miejscowego głupka, a na spotkania autorskie nie chodzi prawie nikt – to jednak w tonie, w jakim pisze o prowincji Kornel Filipowicz, wyczuwam cień pewnej czułości. Mimo woli uśmiecham się, czytając o tym kwadratowym ryneczku, ludziach poruszających się jak mrówki i o tym, że „przez okno sypał się gęsty ćwierkot wróbli”.

Nazwa miasteczka nie pada w utworze, ale niektórzy twierdzą, że inspiracją mógł być dla Filipowicza jego rodzimy Cieszyn. W twórczości pisarza to miasto powraca często. Sentyment do swoich rodzinnych stron pielęgnował przez całe życie; w opowiadaniu Moja kochana, dumna prowincja pisał tak:
„O, moja słodka, dumna i wrażliwa prowincjo! Jakże cię dobrze znam i rozumiem! Jestem przecież z ciebie, byłem tobą. Jesteś wrażliwa i czuła, ale pełna kompleksów, gdyż byłaś zawsze przedmiotem pośmiewiska. Jesteś mądra i chytra, kształcisz się, dużo czytasz, chłoniesz radio i telewizję, ale podejrzewasz, że mogą być od ciebie chytrzejsi. Panicznie boisz się, aby nie zostać nabraną” [2].
Ta miłość nie pozostała nieodwzajemniona. Jedna z cieszynianek, Mariola, którą niektórzy z Was mogą kojarzyć jako Virginię z Karuzeli kobiecego życia, stworzyła niezwykłe miejsce, poświęcone pisarzowi – księgarnio-kawiarnię Kornel i przyjaciele. Odkąd tylko się dowiedziałam o tym projekcie, trzymałam mocno za niego kciuki, później, już po otwarciu, oglądałam zdjęcia i czytałam internetowe peany na cześć kawiarni… Wreszcie, w przedconradowski weekend, przyszedł czas, abym na własne oczy zobaczyła Kornela i poczuła jego klimat. I oczywiście śpieszę z relacją.

Lokal wygląda pięknie, tchnie ciepłem i już od pierwszej chwili można w nim poczuć domową atmosferę. Na honorowym miejscu stoi biurko z maszyną do pisania, która należała do Kornela Filipowicza. Oprócz niej synowie pisarza przekazali mnóstwo osobistych drobiazgów i pamiątek po ojcu, które zdobią kawiarnię i tworzą jej klimat. Jest także półeczka, poświęcona patronowi kawiarni – znajdują się tam wyłącznie dzieła Filipowicza, różne wydania, także w obcych językach. Uroczym dopełnieniem są osobiste drobiazgi właścicielki, między innymi zaprezentowana w specjalnej gablotce kolekcja niezwykłych temperówek (naprawdę, piękne są!).

Maszyna do pisania Kornela Filipowicza.
Półeczka z dziełami mistrza.
A tu menu. Czy te nazwy deserów nie są urocze? :)
Na honorowym miejscu nad biurkiem wisi portret poety. Poza tym ściany zdobią urokliwe wizerunki starego Cieszyna. Podczas wizyty w kawiarni można zatopić się w wygodnych fotelach, jest również kilka miejsc na antresoli, i, jak dowiedziałam się od właścicielki (która bardzo miło mnie przyjęła, dziękuję!), niektóre miejsca mają już swoich stałych bywalców. Nic w tym miejscu nie jest zwyczajne i banalne – nawet łazienka! Ponoć zdobiące ją kafelki są jedną z atrakcji, z których słynie lokal.

Antresola!
Antykwariat. Kilka półek, ale same perełki. A z tyłu, na ścianie, podpisy pisarzy i publicystów, którzy gościli u Kornela na spotkaniach autorskich. Byli wśród nich m.in. Aleksander Kaczorowski, Michał Rusinek, Anna Dziewit-Meller i prof. Ryszard Koziołek. Bohaterami specjalnego spotkania byli również synowie Kornela Filipowicza, Marcin i Aleksander.
Jest Virginia. Jest i Kasia!
Wreszcie – książki. Dobrane ciekawie i ze smakiem, bo Mariola zamawia je według własnego uznania. Nie liczcie więc tu na hity rodem z empikowych półek, spodziewajcie się za to naprawdę dobrej literatury. No i jest antykwariat, w którym znalazłam sporo rzeczy dla siebie (trochę rzeczy czeskich, dużo klasyki, ale i trochę pozycji z ostatnich lat). Poza tym do kupienia są nie tylko książki, ale i różne książkowe drobiazgi. Dzięki temu w moje ręce trafiła ta piękna torba z Hrabalem (projekt: Sklep z cytatami).

I ten uroczy kubek!
Antykwaryczne zdobycze.
To była niezwykle miła wizyta – obkupiłam się, wypiłam pyszną kawę, zjadłam pyszne ciasto, i przede wszystkim miałam wreszcie okazję poznać Mariolę i posłuchać, jak opowiada o stworzonym przez siebie miejscu, które jest owocem prawdziwej literackiej fascynacji. Niesamowita historia i niesamowita radość dla mnie, że mogłam wreszcie tam być.

Wybierzcie się kiedyś do Cieszyna i zajrzyjcie do Kornela. Poczujcie klimat tego miejsca, powstałego z miłości do literatury. To prawie przy samym rynku, Sejmowa 1. Nie pożałujecie!

Źródła:
[1] Filipowicz K., Romans prowincjonalny, wyd. Wydawnictwo Literackie, Kraków 2001, s. 6.
[2] http://www.dziennikzachodni.pl/wiadomosci/beskidy/a/przypominaja-filipowicza-i-jego-kochana-prowincje,10455082/

Fotografie:
[1] korneliprzyjaciele.pl; chciałam też własnoręcznie obfotografować Kornela z zewnątrz, ale byłam tak zaaferowana, że zapomniałam :)
[2]-[11] zdjęcia własne

Komentarze

  1. Byłem parę razy w Cieszynie, ale nie miałem zielonego pojęcia o istnieniu tak wspaniałej kawiarni literackiej. Uwielbiam, kiedy książki sąsiadują ze stolikami, przy których można wypić kawę, herbatę czy gorącą czekoladę. "Kornel i przyjaciele" wydaje się miejscem niezwykle urokliwym - szczególnie ta antresola kusi, by spędzić na niej trochę czasu :)

    P.S. Przy okazji wizyty w grodzie Kraka polecam wstąpić do księgarnio-kawiarni Bona. Niedaleko od rynku, tuż przy pomniku Piotra Skargi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego właśnie postanowiłam o niej opowiedzieć. Liczyłam na to, że będzie kilka osób, jak Ty, które w Cieszynie bywają, ale nie mają pojęcia o istnieniu „Kornela”, i zapragną tam zajrzeć przy kolejnej wizycie w mieście :). Antresola jest świetna! I wszystko inne też :).

      A Bonę dobrze znam, i oczywiście lubię. Przez te kilka lat mieszkania w Krakowie spenetrowałam wszystkie literackie kawiarnie w mieście, a i teraz, po wyprowadzce, jak tylko pojawi się jakaś nowa, staram się tam jak najszybciej zajrzeć :). Przedwczoraj byłam na przykład w Kawiarni Literackiej na Kazimierzu – i też zachwyt! Może i o niej coś niedługo napiszę. Piękne, przestronne miejsce, ciekawy wybór książek, wygodne kanapy, pyszna kawa i pyszne kanapki. Od siebie za to bardzo polecam De Revolutionibus przy Brackiej. Tam też bywam tak często, jak tylko się da.

      Usuń
  2. Cudne miejsce. Jak będę kiedyś przejazdem poszukam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie! I przekaż ode mnie pozdrowienia właścicielce :).

      Usuń
  3. Kto raz tam wstąpił ten zawsze będzie wracał :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? :) Czar tego miejsca działa! Mam co prawda trochę dalej niż Ty, ale postaram się wracać tak często, jak to tylko możliwe.

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Co za fantastyczne miejsce!! Szkoda, że cieszyn tak diabelnie daleko, ale kto wie, może mnie tam poniesie. Uwielbiam miejsca, za którymi stoi jakaś historia, ktoś chce coś nam tam opowiedzieć. No i od razu wiadomo, że właścicielka musi kochać literaturę.

    Ps. Świetna, świetna torba!! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też uwielbiam – mnie wystarczy już sama historia, więc wybrałabym się tam nawet gdyby nie doszły mnie te wszystkie głosy o uroczym wystroju, wspaniałym klimacie i pysznej kawie :). A księgarnio-kawiarnie, które zakładają pasjonaci i miłośnicy literatury, to z reguły najmilsze miejsca pod słońcem. Oni po prostu tworzą miejsce, w którym sami chcieliby spędzać czas jako czytelnicy – i tym samym idealnie trafiają w gusta wszystkich molów książkowych.

      Mam w zanadrzu materiał na tekst o jeszcze jednej wspaniałej księgarnio-kawiarni, tym razem w Krakowie. Jak mi się uda wygospodarować trochę czasu (a mam jeszcze dwie zaległe recenzje), to o niej napiszę.

      Torba jest wspaniała, obnoszę się z nią jak królowa :).

      Usuń
  6. Przypadek sprawił , że wstąpiłam, niepewnie zaglądając do środka. Jeśli miłość od pierwszego wejrzenia istnieje to właśnie jej doświadczyłam. Książka, nastrój, klimat, spokój, dobra kawa...wszystko to co kocham...będę wracać , tak często jak tylko będę mogła i wtulać się w miękkość fotela ...zaczytana....rozkochana w miejscu....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że szczęśliwym trafem odkryła Pani Kornela. :) Rzeczywiście, to miejsce ma swój klimat!

      Usuń
  7. Mam to szczęście, że mieszkam w Cieszynie i często tu bywam. Najbardziej lubię stolik za regałem. Zaszywam się tam z książką i pyszną kawą. Czasem też z genialnym ciastem. Jutro wybieram się na kolejny wieczór literacki.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz