Romeo i Julia z arabskiej baśni – „Ciemna strona miłości”, Rafik Schami

Kościół w chrześcijańskiej dzielnicy Damaszku, Bab Tuma.
- I rzeczywiście wierzysz, że nasza miłość ma szansę?
Takie pytanie otwiera ponad 900-stronicową opowieść Rafika Schamiego o miłości, która nie miała prawa bytu. Czym zawinili główni bohaterowie, zakochani w sobie do szaleństwa Rana i Farid? Tym tylko, że pochodzili ze zwaśnionych rodów. A w połowie XX wieku w Syrii wciąż miało to znaczenie. Dlatego zakochani przez kilka długich lat jedynie marzą o wspólnym szczęściu, o swojej wyobrażonej przyszłości, „pełnej ciepła, miłości, książek i muzyki”, wiedząc, że to marzenie spełni się tylko wtedy, kiedy uciekną, ulecą gdzieś daleko i zostawią wszystko za sobą.

Ryzykują, bo za przeciwstawienie się rodzinie można zapłacić najwyższą cenę. Rana doskonale pamięta historię swojej ciotki Jasmin, która związała się z muzułmaninem, po czym została zastrzelona na ulicy przez własnego siostrzeńca. W imię „czci chrześcijańskiej rodziny”. Podobna zbrodnia honorowa, której świadkiem był w czasach nastoletnich Rafik Schami, stała się jedną z inspiracji do napisania tej powieści.

Choć bowiem trudno nam to sobie wyobrazić, takie rzeczy naprawdę się działy i dzieją się wciąż – i to, jak wskazuje Schami, nie tylko w kręgach muzułmańskich, z którymi wielu z nas je kojarzy, ale także wśród chrześcijan. Jak to możliwe, że wyznawcy religii, której podstawowym przykazaniem jest miłość, dopuszczają się zabójstw z zimną krwią, często w imię tejże religii?
Samuel, siostrzeniec Jasmin, zastrzelił ją przed wejściem do kina, jej towarzysz uciekł i wyszedł z tego bez szwanku. Do niego Samuel nie strzelał, stanął za to nad swoją krwawiącą ciotką i, niemal krzycząc, zawołał do przechodniów:
- Uratowałem cześć mojej chrześcijańskiej rodziny, ponieważ moja ciotka przez małżeństwo z muzułmaninem zmieszała ją z błotem!
Wielu przechodniów biło mu brawo (s. 15).
Ta nienawiść, zamknięcie i zacofanie szczególnie widoczne są w fikcyjnej wiosce Mala, z której pochodzą skłócone rody Rany i Farida – Szahinów i Musztaków. Mala to taki mikrokosmos – modelowa syryjska prowincja, gdzie roi się od ponurych, skłonnych do bitki i popitki indywiduów, i gdzie katolicy i prawosławni toczą ze sobą niekończący się bój. W oczach dziecka, jakim jest Farid, gdy przyjeżdża z rodzicami do Mali, jest to kompletnie niezrozumiałe – dlatego oznajmia hardo matce, że gdyby był Jezusem, pojawiłby się choć na chwilę w niedzielę nad ołtarzem i posłałby wszystkich obłudników do diabła.

Spór na linii katolicy – prawosławni jest tu na pierwszym miejscu, islam pojawia się tylko gdzieś na marginesie wydarzeń. W porównaniu jednak z ponurym i zawziętym syryjskim wydaniem chrześcijaństwa wydaje się religią oraz kulturą barwą, pełną życia i nieskrępowaną:
Ludzie byli głośniejsi, nosili kolorowe ubrania i jedli o wiele konkretniej, niż kiedykolwiek gotowała jego mama. Także herbata u muzułmanów była mocniejsza i słodsza niż ta pita w chrześcijańskiej dzielnicy (s. 47).

Autor pokazuje, jak nienawiść i uwarunkowania kulturowe zmieniają młodych, wrażliwych chłopców w zatwardziałych, zaślepionych brutali. Georg Musztak, założyciel katolickiego rodu Musztaków, którego poznajemy, gdy jako sympatyczny młodzieniec podbija serce nieszczęśliwej Sarki i porywa ją z rąk niechcianego narzeczonego, po przybyciu do Mali zajmuje się już tylko uprzykrzaniem życia swojemu miejscowemu antagoniście, prawosławnemu Jusufowi Szahinowi. Elias, syn Georga, przez całe niemal życie odtrącany przez ojca, również podejmuje romantyczną ucieczkę z ukochaną Claire, jednak po osiedleniu się w Damaszku i założeniu interesu cukierniczego żyje wciąż urazą, staje się mrukliwy, nieprzystępny i zimny, a swojego własnego syna – Farida – traktuje z podobną rezerwą, której on sam doznał ze strony ojca.

A kobiety? Wiele z nich kończy w zaaranżowanych małżeństwach. Jeśli dziewczę się opiera, sięga się po bardziej drastyczne środki – zaprasza się do domu „dobrą partię” i aranżuje gwałt, tak aby zyskać pretekst do wydania niesfornej panny za mąż. A sam ślub wygląda na przykład tak:
Rana płakała i krzyczała, ale nie miała żadnych szans. Rozchorowała się i dostała wysokiej gorączki, mimo to trzy dni później została zaciągnięta do salonu, gdzie wtajemniczony w całą sprawę ksiądz w błyskawicznym tempie udzielił parze ślubu i złożył swój podpis pod stosownym dokumentem. Kiedy zapytał Ranę, czy chce wziąć Ramiego za męża, odpowiedziała głośno i wyraźnie: „nie”, jej odmowa zginęła jednak w chóralnym „tak” zebranej rodziny. Rana myślała, że oszalała (s. 667).
Później już nie ma wyjścia – trzeba nauczyć się „grać martwą żonę”, gdy znienawidzony mąż domaga się swoich praw w małżeńskim łożu. Dla wielu z tych kobiet – jak dla Rany – kończy się to głęboką depresją. Innym udaje się wyjść za mąż z miłości, ale i te wkrótce przestają być szczęśliwe – ich mężczyźni z czasem zmieniają się, przestają dostrzegać w żonie kobietę, zamykają się w sobie, i pozostaje nauczyć się żyć z ich humorami, z ich chłodną rezerwą.

To potworna wizja, ale na przekór jej Rafik Schami kreśli również piękny obraz prawdziwej miłości, porównując ją do otwartego okna, przez które wpada powiew świeżego powietrza. Zrozumieć mogą to tylko ci, którzy naprawdę to przeżyli – dlatego Claire, która przed laty odważyła się na ucieczkę ze swoim ukochanym, gorąco kibicuje zakazanej miłości swojego syna. Dobrze wie, że nie ma racji jej własna matka, która tłukła jej do głowy:
Wieczna miłość, dziecko, istnieje tylko w powieściach i wierszach. Im częściej o tym myślę, tym wyraźniej widzę, że ci, którzy o niej piszą, są prawdziwymi oszustami (s. 263).
Powieść Rafika Schamiego to jednak nie tylko historia Rany i Farida. To właściwie długi ciąg luźno związanych lub zupełnie niezwiązanych opowiastek, którymi wątek nieszczęśliwych kochanków jest nieustannie przeplatany. Dzięki temu Ciemna strona miłości przywodzi na myśl Baśnie tysiąca i jednej nocy, jest jak opowieść hakawatiego – tradycyjnego arabskiego opowiadacza. I ma to swój niewątpliwy urok.

Dalsze księgi niestety tracą tę magię i lekkość, ponieważ Schami poświęca w nich więcej uwagi sytuacji politycznej w Syrii w latach 50. i 60. Sam autor w zamykającym opowieść rozdziale Ostatni kamień mozaiki wyjaśnia, że nie mógł tego uniknąć, bowiem „bohater nie może żyć w kraju rządzonym przez jednego z najgorszych despotów Wschodu i pozostać przez niego zupełnie nietkniętym, to znaczy opowiadać tak, jakby wokół nie zdarzały się żadne uprowadzenia, żadne wojny i jakby nie było w ogóle obozów, w których katowano ludzi” (s. 933). Faktem jest jednak, że druga część powieści jest przez to dużo bardziej nużąca.

Pomysł na tę książkę zrodził się podobno w głowie Schamiego już gdy miał szesnaście lat. Pomyślał wówczas, że chciałby napisać „powieść o wszystkich rodzajach zakazanej miłości w Arabii”. Czy mu się udało i czy Ciemna strona miłości jest taką powieścią – nie wiem, ale na pewno mówi sporo o syryjskim świecie oraz otwiera oczy na wiele spraw. I pomaga docenić to, co mamy.

***
R. Schami, Ciemna strona miłości, tłum. Elżbieta Zarych, wyd. Noir Sur Blanc, Warszawa 2016 (premiera: 28 kwietnia).

Za zbiór syryjskich baśni z zakazaną miłością w tle dziękuję pani Joannie i wydawnictwu Noir Sur Blanc.

Fotografie:
[1] Hanadi Traifeh / Foter.com / CC BY-NC-SA
[2] Человек с Урала / Foter.com / CC BY
[3] Okładka ze strony wydawnictwa (noir.pl)

Komentarze

  1. Dziekuje Ci bardzo za te recenzje, bo zastanawialam sie, czy czytac te ksiazke czy nie. Widze, ze warto i mysle, ze bedzie to ciekawe doswiadczenie czytelnicze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tylko zarezerwuj sobie na nią dobre kilka tygodni :).

      Usuń
  2. O, ostatnio szczególnie interesuję się Syrią (choć bardziej reportażowo). Książka rzeczywiście pokaźnych rozmiarów, ale nie to mnie od niej trochę odstrasza. Bardziej odstrasza... miłość (nawet gdybyś nie porównała jej do tej Romea i Julii;)), chociaż ciekawi portret syryjskiej wioski. Ale skoro piszesz, że ta miłość to tylko tak w tle i pomiędzy, to wiele zmienia. Jeszcze tylko znaleźć te tygodnie na czytanie (na razie czegokolwiek) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat miłość jest w tym wszystkim najciekawsza :). Naprawdę, Schami najpiękniej pisze o tej więzi między parą głównych bohaterów, i ładnie też snuje te baśniowe historyjki przeplatające się z głównym wątkiem, ale jak już przechodzi do opisywania realiów, czasem trochę przynudza. Ale może ja ją po prostu za długo męczyłam? Nie byłam w ostatnim czasie w stanie ducha sprzyjającym czytaniu :).

      Usuń
  3. Zastanawiałam się czy wziąć ją do recenzji. Teraz, choć Twoja recenzja podoba mi się bardzo, widzę, że jednak to nie dla mnie. Chyba jednak wystarczają mi reportaże i filmy o tym kręgu kulturowym, o kobietach, chyba już za dużo tych traum dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli słuszną podjęłaś decyzję :). Ja akurat niewiele do tej pory czytałam o arabskiej kulturze, ale nie dlatego, że mnie nie interesuje, bo interesuje, i dlatego postanowiłam wziąć tę książkę. Oczekiwania spełniła tak połowicznie – historia jest ciekawa i kilka rzeczy mnie w tej powieści urzekło, ale całość nie porwała mnie na tyle, żeby ją komuś usilnie polecać.

      Usuń

Prześlij komentarz