Autorka Wyspy Krach, bułgarska pisarka Ina Wyłczanowa, pokazuje dwa zupełnie różne kobiece światy i udowadnia, jak bardzo możemy się mylić w ocenie innych, jak często wymyślamy sobie ich wizerunki, ich życia, ich osobowość na podstawie skrawków informacji, które posiadamy.
Dwie kobiety, dwie historie. Częściowo powiązane. Pracują w jednym miejscu, kiedyś jedna dzięki szczerej rozmowie pomogła drugiej odzyskać równowagę i pewność siebie po incydencie z udziałem brutalnego męża. Trudno jednak nazwać je przyjaciółkami. Asja nie zwraca większej uwagi na Radost, której kiedyś pomogła. Radost milcząco śledzi i podziwia Asję. W gwiazdach wyczytała, że są kimś w rodzaju astrologicznych sióstr.
Kiedy więc Asja nagle znika, a według horoskopu wkrótce przytrafi jej się coś strasznego, Radost postanawia za wszelką cenę ją ostrzec. Kontaktuje się więc z jej mężem, poznaje jej rodzinę, podczas gdy Asja funduje właśnie sobie samotnościową sesję terapeutyczną na wyspie Krk. Czy rzeczywiście okaże się ona tytułową wyspą Krach? Wyspą życiowego krachu?
Ubrane w życia, które nie pasują
Ina Wyłczanowa pokazuje życie swoich bohaterek – a równocześnie życie nas wszystkich – trochę jak mapę gwiezdnych konstelacji. Spotykamy się, mijamy się na chwilę, dla jednych z nas te spotkania mają kluczowe znaczenie, dla drugich żadne. Myślimy o sobie różnie. Lepimy nawzajem swoje wizerunki z tych okruszyn informacji, które o sobie posiadamy.
Ina Wyłczanowa. Fot. Bułgarski Instytut Kultury |
Obydwie bohaterki Wyspy Krach zmieniają się w naszych oczach nie tylko pod wpływem własnych relacji o sobie, ale także dzięki perspektywie innych. Piękna, elegancka, pewna siebie kobieta z opowieści Radosti okazuje się zagubiona i nieodpowiedzialna (w oczach czytelnika), a w dodatku nieco histeryczna (w oczach czytelnika oraz jej syna i męża). Z kolei sama Radost to też trochę zagadka – na pierwszych stronach sprawiająca wrażenie bardzo zdecydowanej, nieco ekscentrycznej damy, z każdą kolejną stroną okazuje się coraz bardziej zakompleksiona, za swoimi dziwnymi rytuałami, wielkimi kapeluszami i astrologią ukrywająca się przed światem, który ją przeraża.
Po zrzuceniu masek obie bohaterki są do siebie bardzo podobne, obydwie ubrane w życia, które nie za bardzo im pasują, choć bardzo starają się przekonać same siebie, że jest inaczej.
Mąż absolutnie niezbędny
Wyspa Krach to jedna z tych książek, które bardzo trudno zaszufladkować. Choć bowiem czyta się lekko i książka pod pewnymi względami wpisuje się w ramy tak zwanej literatury obyczajowej, pojawiają się tu poważniejsze tematy i problemy, które zdecydowanie nie pozwalają nam na tak łatwą klasyfikację.
Weźmy pozycję kobiety w bułgarskim społeczeństwie. Autorka w zasadzie ślizga się po temacie, ale używa przy tym bardzo mocnych, sugestywnych obrazów. Jak w scenie, gdzie popis swojego prostactwa, arogancji i bezmyślnej agresji daje mąż Radosti:
„Bobi balangował z kumplami i ona przechodziła tuż obok. I nagle Bobi złapał ją w talii i posadził ją sobie na kolanach. Jej synek stał obok, w oczach miał samo zdziwienie. A Bobi zaczął głośno wykrzykiwać, że proszę, co za babka, nie taka jak jego żona, takie szczupłe laski to jest właśnie to, za czym on przepada i dzisiaj wieczorem to będzie jego dziewczyna (...). Dalej się darł, jak im będzie razem dobrze i wręcz zaczął ją obmacywać, wtedy ona wzięła ze stołu jego szklankę z piwem i wylała mu je na głowę (...). I wtedy Bobi zaczął kląć, powiedziałam mu, że jest świntuchem, a on wstał i uderzył mnie tak, że upadłam na ziemię razem z krzesełkiem” (s. 56).
Dalej Radost mówi wprost, że „wydawało jej się absolutnie niezbędne, aby mieć męża”, więc zniosła to upokorzenie, zniosła fakt, że ich towarzysze nie tylko nie potępili zachowania Bobiego, ale wręcz wydało im się zabawne, i rozpłakała się dopiero w zaciszu swojego pokoju. Dalej mówi:
„Mój mąż zachowywał się nieprzyjemnie, krzyczał, dokuczał mi, a ja myślałam, że to jest normalne, kiedy się ma żonę. Nie chciałam żyć bez męża” (s. 115).
Bałkańskie piekło kobiet?
Choć w scenie wspominanej przez Radost Asja wydaje się tą silną, tą, która nie da sobą dyrygować, kiedy indziej zdaje się równie uległa wobec własnego męża i jego humorów. „Wyobrażałam sobie, że głównym problemem jest Miszo, bardzo go kocham, ale z nim wcale nie jest łatwo żyć” – myśli.
Autorka wyraźne sugeruje, że podobny sposób traktowania kobiet – czy raczej kobieca bierność, która daje na to przyzwolenie – to cecha kulturowa. Różnice między Bałkanami a innymi europejskimi kręgami kulturowymi pokazuje między innymi w tej rozmowie Asji z drugą żoną jej byłego męża, Niemką – Bułgarce obsługiwanie mężczyzn przy stole wydaje się oczywistością:
„– Moim zdaniem ty jesteś dość zdyscyplinowana. Podajesz do stołu, podczas kiedy mężczyźni siedzą i czekają (…).
– Przecież wiesz, ze Bułgaria leży na Bałkanach – mówię. – A czy twoja mama i babcia nie podawały do stołu?” (s. 65).
Niepokojąco przypomina mi to wszystko wypowiedź Vedrany Rudan z wywiadu Magdaleny Żakowskiej w miesięczniku „Uroda życia”: „W Chorwacji kobieta nie wyjdzie na ulicę nieumalowana, bo u nas podstawową relacją między kobietami jest rywalizacja o mężczyzn. Zawsze i wszędzie. A jak już go zdobędziesz, to uważaj, bo może ci zostać odebrany”. I jeszcze: „Kiedy ojciec wpadał w furię, chowała się gdzieś. Udawała, że nie widzi. Ją też bił. Przez całe życie traktowana była jak szmata”.
Lektura zaskoczeń
Wyróżniona Literacką Nagrodą Unii Europejskiej Wyspa Krach to lektura zaskoczeń, bo autorka co rusz w jakiś sposób wytrąca nas z, wydawałoby się, ustalonego rytmu – a to wprowadzając mocny, zupełnie niespodziewany akcent, a to wywracając nasz sposób widzenia bohaterów do góry nogami. Tym samym powstała niebanalna, na pozór lekka, ale również na swój sposób niepokojąca powieść. Sprawdźcie, co Wy w niej odkryjecie.
***
I. Wyłczanowa, Wyspa Krach, przeł. Hanna Karpińska, wyd. Ezop/Wyszukane, Warszawa 2019.
Rzadko czytam opowieści o kobietach i chyba nigdy nie miałam okazji obcować z literaturą bułgarską, dlatego bardzo dziękuję za polecenie tej pozycji. Zapisuję jej tytuł i postaram się w najbliższym czasie ją przeczytać. :)
OdpowiedzUsuńA opowieści o kobietach nie czytasz dlatego że za nimi nie przepadasz, czy po prostu tak wyszło? Ja akurat lubię, plus jestem szczególnie wyczulona na te wątki przemocy wobec kobiet. Za to z bułgarską literaturą też za wiele nie mam do czynienia. Mogę Ci jeszcze polecić „Objazd” Błagi Dymitrowej, to taki staroć, ale wspaniały, no i Gospodinowa, zdobywcę tegorocznego Angelusa. I tę „Wyspę Krach” przeczytaj koniecznie! :) A potem najlepiej podziel się wrażeniami :).
UsuńPierwszy raz słyszę/czytam o tym wydawnictwie, o autorce zresztą też. Całość brzmi (i wygląda;)) na tyle zachęcająco, że rozejrzę się za tą powieścią.
OdpowiedzUsuńWydawnictwo funkcjonuje pod nazwą Wyszukane chyba od kilku tygodni, wcześniej jako Ezop. A o autorce też usłyszałam po raz pierwszy, gdy dostałam propozycję zrecenzowania i patronowania :). Dobrze, że wydaje się u nas tytuły z tak różnych stron Europy i dobrze, że jest Nagroda Literacka Unii Europejskiej, która zwraca uwagę książki warte uwagi. Mam nadzieję, że lektura Cię nie zawiedzie.
UsuńBędę się rozglądać za tą książką, na pewno. Zwłaszcza, że lit. bułgarskiej jest u nas mało, a nawet jeśli jest, słabo z promocją. Liczę też, że Wyszukane będzie kontynuować ten cykl.
UsuńTo prawda. Wyjątkiem była chyba zeszłoroczna „Fizyka smutku” Gospodinowa, która w dodatku dostała Angelusa, ale obawiam się, że to i tak za mało, żeby wzbudzić większe zainteresowanie literaturą bułgarską. A cykl, z tego co wiem, ma być rozwijany, ale nie wiem jeszcze, jakie pozycje są w planach :)
UsuńTo prawda, o Gospodinowie wciąż mało się mówi, podobnie zresztą jak i o nagrodzie Angelus. Tymczasem wśród nominowanych można znaleźć wiele dobrych książek.
Usuń