Historia ważniejsza niż człowiek? Nowe „Non/fiction”: Media [czasopismo]


„Media zapomniały, że mają ogromny wpływ na postrzeganie świata (…). Nienawiść, krew, seks, narkotyki i alkohol. To się sprzedaje. Więc tym się epatuje”.

Powyższe słowa Fanisa Kolliasa, założyciela organizacji Solomon oddającej głos uchodźcom w Grecji (cytowane w reportażu Tylko nie uchodźca Uli Idzikowskiej), są chyba dobrym punktem wyjścia do tekstu o najnowszym numerze nieregularnika „Non/fiction”. Numer poświęcony jest mediom i prezentuje zarówno ich jasne, jak i ciemne – jak w cytacie – strony.

Mowa m.in. o tym, w jaki sposób media kształtują (a w niektórych przypadkach – zniekształcają) nasz obraz świata, jak istotną rolę mogą pełnić w miejscach, gdzie nie przestrzega się zasad demokracji i praw człowieka, ale również o tym, jak dziennikarze w pogoni za „kliknięciami” żerują na cudzych tragediach. Ważnym tematem poruszonym w numerze są fake newsy. Dowiadujemy się, jak wielkim mogą być zagrożeniem i jak trudna jest walka z nimi (Mały fake, wielkie kłamstwo), ale i jak można sobie z nimi radzić – tu pozytywny przykład Finlandii w tekście Małgorzaty Sidz Czwarta władza bez tronu i lwa. Cytując jedną z bohaterek tego reportażu:

„[W Finlandii] ludzie są wykształceni i rosyjska propaganda na nich nie działa. Nawet dzieci w podstawówce uczą się teraz o fake newsach. I to jest właśnie sposób, w jaki demokracja powinna funkcjonować”.

Co mi się podobało w nowym „Non/fiction”?

Mocną stroną najnowszego numeru magazynu jest szerokie ujęcie tematu, pokazanie, jak media funkcjonują w wielu różnych, nieraz bardzo odległych, zakątkach świata. W niektórych z tekstów co prawda, jak zauważa również Czytelnia Osobista, temat mediów staje się tylko pretekstem do opowiedzenia o innym problemie. Ale to wciąż ważne i otwierające oczy teksty. Wyłania się z nich obraz dziennikarza jako osoby z misją, kogoś obdarzonego empatią, wrażliwego i zainteresowanego ludźmi, kto w głębi serca jest również chcącym zmieniać świat aktywistą. Pamiętającego, że – inaczej niż w tytule artykułu Jacoba Goldberga When the story comes before the survivor – nie historia jest najważniejsza, a człowiek.

Dużo przyjemności sprawiły mi też wątki „dziewczyńskie”, feministyczne, choć nie było ich tak wiele. Spodobała mi się historia gazety „Migratory Birds” – założonej przez grupę afgańskich nastolatek w obozie dla uchodźców w Grecji (przypomina mi to trochę historię „Vedem”, magazynu prowadzonego przez chłopców z getta w Terezinie w czasie II wojny światowej; wciąż przeżywamy te same historie, zmienia się tylko sceneria). Stevan Dojčinović, dziennikarz śledczy i założyciel organizacji Crime and Corruption Networking w Belgradzie, mówi natomiast:

„Z jakiegoś powodu dziewczyny są dużo bardziej zainteresowane nie tylko dziennikarstwem śledczym, ale w ogóle – pracą w mediach. Z moich obserwacji wynika też, że kobiety są dużo odważniejsze. A to już widać po pracy w dziennikarstwie śledczym w szczególności”.


Wywiad Tomasza Żornaczuka z Dojčinoviciem jest zresztą poruszający także z innego powodu. Dziennikarz mówi w nim, że ze wszystkich zorganizowanych przez siebie szkoleń szczególnie wspomina to na Słowacji – dowiedział się bowiem później, że jednym z jego uczestników był Ján Kuciak. Przywołana postać młodego dziennikarza, który za swoje dociekanie prawdy zapłacił życiem, ale i przyczynił się do ważnych przemian politycznych na Słowacji, sprawia, że cała rozmowa o znaczeniu dziennikarstwa śledczego nabiera jeszcze większej mocy. Dojčinović mówi:

„To, co spotkało Jána i jego narzeczoną w 2018 roku, było szokiem dla nas wszystkich. Bo nikt nie oczekiwał, że coś takiego może stać się w sercu Europy (…). Na Słowacji stała się rzecz straszna. Ale jednocześnie jest to smutna opowieść o czasach, w jakich żyjemy, i o tym, że nie ma na świecie bezpiecznych miejsc dla dziennikarzy”.

Co mi się nie podobało w nowym „Non/fiction”?

Część tekstów zamieszczonych w numerze była w moim odczuciu chaotyczna i niejasna. Prawdopodobnie ich autorzy starali się uczynić je bardziej literackimi, ale niestety czasem przesadzali z tym zabiegiem – zamiast pobudzać zainteresowanie, utrudniał odbiór i zniechęcał.

W wielu tekstach brakowało mi również wprowadzenia w tematykę – problem opisywany był tak, jak gdyby czytelnik był już z nim przynajmniej na podstawowym poziomie zaznajomiony. Oczywiście może to wynikać z faktu, że autorzy są głęboko zanurzeni w temacie i nie zauważają, że dla przeciętnego czytelnika coś może nie być jasne i oczywiste. Tu jednak czujność powinien zachować redaktor.

Na tym tle pozytywnym wyjątkiem jest dla mnie wspomniany już tekst Małgorzaty Sidz o mediach i edukacji medialnej w Finlandii. Ładnie wprowadza w temat i zachęca jasnym, klarownym wywodem.

Moje ulubione teksty

Oprócz wspomnianych już tekstów do mnie osobiście trafiły jeszcze dwa:
  • Zawsze mamy radio – tekst Emilii Klimasary o tym, jaką rolę odgrywa radio na Madagaskarze, a odgrywa rolę kluczową, bo tamtejsza kultura to zdecydowanie kultura słuchania – aż 64,7% mieszkańców to analfabeci; jako osoba całkowicie zanurzona w świecie słowa pisanego, okrutnie męcząca się przy podcastach i audiobookach i zawsze przysypiająca na tej części spotkania autorskiego, w której ktoś czyta fragment książki – przeczytałam ten tekst z dużym zainteresowaniem,
  • Pozwól, że opowiem ci coś dobrego – tekst redaktor naczelnej Doroty Groyeckiej o Tinie Rosenberg i propagowanym przez nią dziennikarstwie rozwiązań – bo jako odbiorcy bardzo doskwiera mi pesymizm przekazu dzisiejszych mediów i koncentrowanie się na tym, co nieudane, przerażające i tragiczne.


Z „Non/fiction” zetknęłam się po raz pierwszy półtora roku temu, przy okazji numeru o zwierzętach. Wtedy też wiele tekstów otworzyło mi oczy na kwestie, o których wcześniej nie myślałam – pokazało mi, czym są dla nas w dzisiejszym świecie zwierzęta i przed czym uciekamy w relacje z nimi. I nawet jeśli nie wszystkie teksty pochłania się z taką samą przyjemnością, „Non/fiction” to kawał świetnej, otwierającej na świat roboty dziennikarskiej – w dodatku podany w pięknej graficznej formie.

***
„Non/fiction: Media”, nieregularnik reporterski, nr 7, 2020.

Komentarze