Serial, ucieczka, fenomen – „Przyjaciele. Ten o najlepszym serialu na świecie” [recenzja]


Moje uwielbienie dla telewizyjnych Przyjaciół to żadna tajemnica. Z krótszymi lub dłuższymi przerwami oglądam ich przez całe życie, kiedy kończę dziesiąty sezon – wracam do pierwszego. Żaden inny serial mnie tak nie bawi, tak skutecznie nie rozprasza smutków i nie odrywa od szarej rzeczywistości.

Książka Kelsey Miller Przyjaciele. Ten o najlepszym serialu na świecie jest w dużej mierze właśnie o tym, skąd się bierze ten efekt. To nie tyle publikacja o Przyjaciołach, co o ich fenomenie. O tym, dlaczego styl życia bohaterów tak bardzo przemówił do przedstawicieli pokolenia X. O tym, dlaczego oglądalność tego serialu, który zaczynał już wówczas tracić na popularności, natychmiast poszybowała w górę po ataku na World Trade Center. O tym, dlaczego bohaterowie zapoczątkowali modę na kawiarnie nawet w krajach, w których piło się tylko herbatę i chodziło się tylko do barów. I o tym, dlaczego w pewnym momencie życia przestajemy Przyjaciół potrzebować (podobno).

Autentyczni

Stosunkowo mało za to jest tu o samych bohaterach serialu i aktorach, którzy się w nich wcielili. Z tym większą przyjemnością przeczytałam rozdział Ten z szóstką dzieciaków i fontanną, w których Miller pokazuje, w jak dużym stopniu sami aktorzy stworzyli swoje serialowe postaci (co zresztą widać również w odcinku specjalnym Przyjaciele. Spotkanie po latach – zaskoczyło mnie, jak bardzo). O tym, że przyjaźnili się także poza planem i że słynęli z niezwykłej solidarności na przykład w kwestii negocjowania stawek, słyszałam już wcześniej, ale nie miałam pojęcia, jak wiele serialowi przyjaciele mają w sobie z odtwórców ich ról. 

Nic dziwnego, że kilkoro z nich – których twórcy widzieli z początku w zupełnie innych rolach – walczyło o swoje postaci. Rozumieli je, potrafili je ucieleśnić w taki sposób, by widzowie je pokochali. Dlatego Rachel da się lubić, mimo że ma tak wiele denerwujących cech, Joey nie jest typem odrażającego kobieciarza a rozbrajającym, niezbyt bystrym wiecznym chłopcem, a Chandler tak skutecznie rozładowuje atmosferę żartami, bo i Matthew Perry robił to na planie.

(Na marginesie, kilka słów o odtwórcy roli Chandlera, mojej ulubionej postaci – im więcej o nim wiem, tym bardziej mu współczuję; dorastał w cieniu rozwodu rodziców, miał kompleksy względem ojca, o jego późniejszych problemach z uzależnieniami wiedzą chyba wszyscy. Kiedy więc w odcinku specjalnym opowiadał, jak bardzo stresował się w trakcie kręcenia Przyjaciół tym, czy widzowie na widowni się roześmieją, dotarło do mnie, że to kolejny z tych zabawnych typów, u których śmiech maskuje głęboką depresję. Jak pisze Miller: „Chandler to połączenie wesołkowatości z przenikliwym sarkazmem, przy czym obie te cechy tworzą zasłonę dymną, za którą kryje się mało pewny siebie, autentyczny i życzliwy człowiek (któremu bardzo by się przydał dobry terapeuta). Tak, Perry nie miał większych wątpliwości, że dobrze by się w tej roli odnalazł”).

Niepoprawni politycznie

Nie jest zupełnie cukierkowo – Miller pisze również o zakulisowych przepychankach o pieniądze oraz zwraca uwagę na dzisiejszy wydźwięk serialu. Wskazuje na dysfunkcyjność związków bohaterów (jak Rachel i Rossa), mnóstwo uwagi poświęca również temu, jak w serialu prezentowane są mniejszości. W tym kontekście przywołuje również historię procesu z roku 2006, w którym Amaani Lyle, asystentka na planie serialu, oskarżyła scenarzystów o obraźliwe i seksisowskie komentarze – i przegrała. 

Autorka rozmawia jednak z wieloma przedstawicielami grup, ras i orientacji zaprezentowanych w sitcomie w mniej lub bardziej kontrowersyjny sposób, i zaskakująco niewielu z nich okazuje się rzeczywiście tym obrazem urażonych. Doceniają za to poczucie humoru i próby – nawet jeśli dość nieporadne – zmierzenia się twórców z pewnymi tematami (związki lesbijskie – Carol i Susan, transpłciowość – tata Chandlera).

Uroczo dziwni

Wracając jeszcze do fenomenu. Jeśli oglądaliście wspomniany już odcinek specjalny, pewnie kojarzycie fragment, w którym widzowie z różnych części świata opowiadają o tym, czym był dla nich serial. Jak pomógł im przetrwać, kiedy czuli się samotni i nie wierzyli, że kiedykolwiek się to zmieni. Tego trochę brakuje w książce Miller – autorka stawia tezę, że serial, opowiadając o tym etapie w życiu, gdy przyjaciele są dla nas jak rodzina, fascynuje nas najbardziej właśnie w tym okresie naszego życia (Przyjaciele kończą się, gdy bohaterowie zakładają własne rodziny); stosunkowo mało uwagi poświęca natomiast osobom, które w świat telewizyjnych przyjaciół uciekają od własnej samotności. Jednym z bardziej wzruszających momentów specjalnego odcinka był dla mnie ten, w którym Lady Gaga dziękuję Lisie Kudrow, serialowej Phoebe, że była tą „inną”, dziwną – w imieniu tysięcy widzów na świecie, którzy sami tak właśnie się czuli. Przyjaciele Phoebe potrafili dostrzec w jej „dziwności” coś uroczego. To dawało nadzieję.

Podsumowując – plotek i smaczków jest w tej książce niewiele, ale pokazuje Przyjaciół w szerszym kontekście i jest miłym wytchnieniem od ambitnych lektur. Polecam szczególnie w duecie z tym nowym odcinkiem specjalnym. Razem doskonale się uzupełniają.

P.S. A jeśli chodzi o polskie wydanie, absolutnie rozbroiła mnie ta notka od wydawnictwa, zamieszczona na końcu: „Wydanie niniejszej książki dedykujemy wszystkim naszym przyjaciołom i wszystkim naszym homarom – Ekipa Wydawnictwa SQN”.

***
K. Miller, Przyjaciele. Ten o najlepszym serialu na świecie, tłum. Magda Witkowska, wyd. Sine Qua Non, Kraków 2019.

***
Podoba Ci się to, co robię? Proszę, wesprzyj mnie na Patronite. Dziękuję!

Komentarze