Piękny choć nie subtelny - "Pokój z widokiem", Edward Morgan Forster

Lucy Honeychurch to dziewczyna, którą wychowano w przekonaniu, że ludzie dzielą się na lepszych i gorszych, powściągliwość jest największą cnotą a piękno jest równoznaczne z subtelnością. Pobyt we Florencji w towarzystwie krewnej, starej panny Charlotte Bartlett - w którym to momencie jej życia poznaje ją czytelnik Pokoju z widokiem E.M. Forstera - staje się przełomowym okresem w jej życiu. Pod wpływem pana Emersona, angielskiego turysty o swobodnych poglądach przerażających pannę Bartlett oraz manierach pozostawiających według niej wiele do życzenia, oraz jego syna George'a rozpoczyna się powolna przemiana z potulnego dziewczęcia niezdolnego do samodzielnego decydowania o sobie w świadomą, niezależną i potrafiącą cieszyć się życiem młodą kobietę. A początkiem wszystkiego jest tytułowy pokój z widokiem - kiedy Lucy i jej kuzynka nie otrzymują upragnionych pokojów z widokiem na Arno, pan Emerson i jego syn, zatrzymujący się w tym samym pensjonacie, proponują odstąpienie swoich pokojów paniom. Jest to gest znamienny; Lucy otrzymuje wkrótce nie tylko widok z okna na Florencję, ale i nowe spojrzenie na świat, zmianę perspektywy, widok, jakiego wcześniej nie było jej dane doświadczyć i którego w pełni także tak prędko nie doświadczy. Będzie musiała po drodze stoczyć walkę z rodziną, drętwym i zasadniczym narzeczonym Cecilem oraz - co najtrudniejsze - z samą sobą.

Czytanie tej powieści było dla mnie ogromną frajdą, bowiem im bardziej irytujące było zachowanie matki Lucy, panny Bartlett, Cecila - czyli wszystkich tych, którzy hamowali duchowy rozwój głównej bohaterki, w tym większe rozbawienie wprawiały mnie fragmenty, w których ucierano im nosa. Każdy swobodny gest czy słowo wywołujące święte oburzenie w spętanych purytańskimi obyczajami bohaterach budziły moją nieposkromioną wesołość - a scena, w której Freddy, George i ksiądz Beebe kąpią się w stawie i zostają na tym przyłapani przez panią i pannę Honeychurch oraz Cecila jest po prostu cudowna! Brakowało mi jedynie panny Bartlett jako dodatkowego świadka tej sceny. Przebijała z tych stron radość, beztroska, młodość, słońce, wolność... Te fragmenty podobały mi się najbardziej.

Co do postaci Cecila - wydała mi się trochę zbyt jednoznaczna. Wiedziałam jeszcze przed lekturą z opisów, że pojawi się konkurent dla George'a i Lucy będzie zmuszona dokonać wyboru, jednak spodziewałam się, że ów konkurent będzie miał jej coś do zaoferowania, tymczasem trudno było w nim dostrzec cechy pozytywne - był złośliwy, nadęty i nieczuły. Gdyby ta postać była bardziej wielowymiarowa, dylemat Lucy miałby większy sens. Z drugiej strony - trzymało się to kupy, biorąc pod uwagę, że Cecil miał uosabiać całą bezmyślną, zeskorupiałą arystokrację wraz z jej sztywnymi zasadami i szkodliwym wpływem na ludzi wymykających się konwenansom.

Rozmyślałam później o tej wiktoriańskiej obyczajowości - nie tylko w kontekście tej jednej powieści, ale i innych, które czytałam - i uderzyło mnie, jak bardzo wszystko od tamtego czasu się zmieniło. O ile oczywiście ta powściągliwość jest Pokoju z widokiem w wielu miejscach przerysowana i wręcz komiczna - jak we fragmencie, gdzie panna Alan wzbrania się przed wypowiedzeniem przy mężczyźnie słowa "żołądek" - o tyle skradziony pocałunek zapewne istotnie wywoływał wówczas tak wielkie emocje. Największy skandal, krzywda pozostawiająca ślad na całe życie, oburzające nadużycie - dziś natomiast taki gest nie znaczy nic. Od skrajności w skrajność.

Na koniec - kilka słów o narracji, o której nie mogłabym nie wspomnieć. Urzekł mnie sposób, w jaki Forster zaprzyjaźnia się ze swoimi bohaterami i wyraża to poprzez swobodne wtrącenia - jak wtedy, gdy sugeruje czytelnikowi, aby spróbował przekonać Lucy, że okłamuje samą siebie. A ten tekst, w którym wraca do bohaterów Pokoju... po pięćdziesięciu latach i opowiada o ich dalszych losach, jak gdyby wracał do starych znajomych... Coś nowego i oryginalnego. :)


P.S. Korzystając z tego, że najwyraźniej minął mi trwający rok z okładem filmowstręt, oglądam ostatnio sporo filmów i wczoraj trafiłam na Candy ze śp. Heathem Ledgerem i Abbie Cornish w rolach głównych. Nie napiszę o tym całego tekstu, bo na filmach się nie znam i nie potrafię o nich pisać, ale ten od wczoraj nieustannie chodzi mi po głowie - piękny, niepokojący początek, wspaniała muzyka, motyw z Mozarta towarzyszący scenom narkotyzowania się... Nie wiem, czy tylko na mnie to wszystko tak zadziałało i tylko mnie jest teraz tak smutno, wyjątkowo.

Fot. mjio (sxc.hu)

Komentarze

  1. Ekranizacja jest fantastyczna. Domyślam się, że jeszcze jej nie widziałaś, więc polecam. Najlepszą książką Forstera jest chyba "Droga do Indii", ale "Pokój z widokiem" jest moją ulubioną.

    OdpowiedzUsuń
  2. Obejrzałam i ekranizację, właśnie dzisiaj. Owszem, urokliwa, obrazki z Florencji i widok z okna - przepiękne, aktorzy też niczego sobie (chociaż Helena Bonham Carter akurat mnie tu niezbyt zachwyciła; rewelacyjny był za to Daniel Day-Lewis, nie lubię tego aktora ale w roli drętwego Cecila spisał się doskonale).

    Jeśli o Forstera chodzi - to była pierwsza jego książka przeczytana przeze mnie ale zabrałam się od razu za "Powrót do Howards End". Jak skończę, też pewnie napiszę tu słów kilka na jej temat.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Pokój z widokiem" to pozycja, która znajduje się na mojej liście "przeczytać koniecznie". Zachęciłaś mnie dodatkowo.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli weźmie się pod uwagę, że to była jedna z pierwszych ról Heleny Bonham Carter, to - moim zdaniem - wypadła całkiem nieźle. Natomiast mnie urzekła w tym filmie Maggie Smith - wydobyła z postaci kuzynki Charlotte wszystko, czym obdarzył ją Forster, i dodała do tego swój osobisty urok.

    "Howards End" lubię najmniej, ale czytałam tę powieść tylko raz, więc może ponowna lektura przyniesie zmianę opinii.

    OdpowiedzUsuń
  5. Elina - bardzo się cieszę :) myślę, że się nie zawiedziesz.

    Elenoir - też o tym pomyślałam, jak na dziewiętnastolatkę bez większego doświadczenia i tak rzeczywiście nie było źle. O Maggie Smith zapomniałam - fakt, jej pannie Bartlett też należy się uznanie. :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. "Pokój z widokiem" czytałam kilka ładnych lat temu, ale chętnie do tej książki wrócę bo była to dla mnie wielka przyjemność. Dzięki za przypomnienie :)
    Również film fantastyczny, Carter moim daniem wypadła dobrze, a mój kochany Day-Lewis świetnie zagrał swoją rolę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ależ filmowo się nam tu zrobiło! Bardzo proszę, sQrko, wróć do Pokoju z widokiem i delektuj się :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz