Wsi spokojna, wsi wesoła? "Kroki", Mariusz Maślanka

Po Kroki sięgnęłam z bardzo prozaicznego powodu - chciałam się zapoznać z twórczością Mariusza Maślanki a akurat ta książka wpadła mi w ręce w antykwariacie. Dopiero po dokonaniu zakupu zabrałam się za poszukiwanie w internecie opinii na temat tej konkretnej pozycji - i zauważyłam, że jest ich bardzo niewiele, a jeśli już, to raczej w stylu "jedna ze słabszych książek tego autora". Spoczęła więc na półce i dość długo stała tam osamotniona i zapomniana, w końcu jednak zrobiło mi się jej żal, więc bez wielkich oczekiwań zaczęłam czytać.

Było to w pociągu relacji Kraków-Rzeszów, a więc bardzo adekwatnie do treści, bowiem pierwsza historia (są w sumie trzy) opowiada o Kubie Dolińskim, niespokojnym duchu, który zdał maturę, lecz na wymarzone studia się nie dostał, więc ruszył w wędrówkę po Polsce. Jako syn pracownika kolei za przejazdy pociągiem płaci niewiele lub wcale, do woli więc kursuje od miasta do miasta, wysiadając wedle kaprysu w przypadkowych małych miasteczkach, sypiając byle gdzie, obserwując ludzi i miejsca i uwieczniając wszystko na zdjęciach (fotografia bowiem jest jego pasją). Podczas włóczęgi wraca często w myślach do swojej rodzinnej wsi, wspomina kolejno wszystkich mieszkańców, swoje dziecięce zabawy. Rozmyśla też o przyjaciołach ze szkoły i o tym, co się z nimi stało - a historie to raczej niewesołe, bowiem większość utknęła bez perspektyw w miejscu urodzenia, a jedynym sensem ich życia stała się dyskoteka w Igraszkach.
W dniu dyskoteki na ulicach Igraszek zostaje rozjechana zadomowiona wokół mglista i wystraszona szarość, masakrują ją koła aut, oślepiają światła, ogłuszają klaksony i jednostajna umpa-umpiasta muzyka z drech półek zamontowanych za tylnymi siedzeniami aut. Igraszki tętnią obcym i kolorowym życiem, do dyskoteki wkracza tabor z MTV. Ibiza całą noc świeci ultrafioletem, błyszczy pot i samoopalacze, jędrne ciała bujają się i wciągają, co się da.
Drugie opowiadanie to historia tytułowego Romeczka - młodego mężczyzny, który pracuje na budowie, mieszka wciąż z rodzicami, a z każdej wypłaty niczym hrabalowski Jan Dzieciątko skrupulatnie odkłada pieniądze na wizytę w burdelu, która to dla niego z kolei jest najjaśniejszym punktem życia. I oglądanie pornosów, i plakaty cycatych pań na ścianie, i beztroskie popijanie piwka w wolną od pracy sobotę. Historie z donaldówek, ostatni tekst, jest klimatem trochę zbliżony do pierwszego. Opowiada o wakacjach spędzonych u dziadków na wsi, wolności, dojrzewaniu, przyjaźni, ale i ciemnych stronach życia na polskiej wsi - bójkach, w których niejeden stracił życie, porachunkach między sąsiednimi wioskami, żonach zaganianych pasem do domu przez pijanych mężów.

Podczas tej lektury miałam wrażenie, że czytam o czymś, czego jestem doskonale świadoma, wiem że tak jest, znam tę rzeczywistość i nie powinno mnie to zaskakiwać - a jednak zaskakiwało i przygnębiało. Jak gdybym wcześniej do takiego stanu rzeczy przywykła i przyjęła, że tak ma być, tymczasem to wcale nie jest dobre. Biedni są ci ludzie o ograniczonych perspektywach, w swoich ciasnych światach i płytkich zainteresowaniach, nawet jeśli wydają się zadowoleni ze sposobu, w jaki żyją. I wbrew pozorom właściwie nie ma tu większej różnicy między dużym miastem a wsią - zabawy w klubie Element nie różnią się bardzo od prymitywnej rozrywki serwowanej przez dyskotekę w Igraszkach.

Ogólnie jednak uczucia mam mieszane. Pierwsze opowiadanie zalatywało trochę bitnikami albo Hłaską, ale wiadomo, że "to nie to". Z kolei Romeczek wprowadził mnie w zakłopotanie - po co, jak, dlaczego, o co tu właściwie chodzi? No i spora ilość erotyki w wydaniu budzącym może entuzjazm u dorastających chłopców, odnajdujących w tym swoje własne problemy, u mnie jednak już niekoniecznie. (Daleko niestety panu Maślance do Hrabala, którego absolutnie piękne historyjki o wizytach w domu publicznych piłam duszkiem, bez cienia zniesmaczenia).

Może sięgnę kiedyś po Bidula, bo to ponoć Mariusz Maślanka w najwyższej formie, ale i w tym wypadku pewnie niespiesznie, z ociąganiem...

***
Cytat: M. Maślanka, Kroki, wyd. Świat Książki, Warszawa 2006.

Komentarze

  1. Jeśli chodzi o młodych polskich twórców to w moim sercu niepodzielnie króluje Dehnel. Czy miejsce dla Maślanki też się znajdzie, tego nie wiem. Mam nadzieję, że kiedyś zapoznam się z jego twórczością. tematyka "Bidula" trochę mnie przeraża.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja się kiedyś bardzo interesowałam tematyką domów dziecka i nadal trochę mi to zostało, choć w przypadku "Bidula" ujęcie tego tematu jest chyba rzeczywiście wyjątkowo ponure i brutalne. Pożyjemy, zobaczymy, bo pewnie kiedyś jednak przeczytam. A z twórczością Dehnela jeszcze styczności nie miałam, ale tyle już słyszałam o nim dobrego, że muszę to wkrótce nadrobić. Od "Lali" najprawdopodobniej zacznę.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz