Hrabal wielokrotnie powtarzał, że punktem wyjścia dla niego jest przeżycie, a jego muzy to przede wszystkim prości ludzie, nie intelektualiści. Dowodem na to, że nie był gołosłowny, jest ten zbiór opowiadań – czy raczej wspomnień, impresyjek, obrazków z kerskich lasów, gdzie pomieszkiwał pod koniec życia. Koty i ludzie – taki tytuł ma jeden z tych tekstów, jednak kotów jest tu tym razem niewiele, zaledwie dwa knajpiane piecuchy, wygnane brutalnie z piwnego raju. Od groma za to ludzi – dziwaków, obłąkanych, nieszczęśliwych lub szczęśliwych tylko powierzchownie, zbieraczy promocyjnych rupieci (jak świeżo ubitej owcy, która stała się pretekstem do pięknego i zarazem odrażającego, niemalże baudelairowskiego opisu zwierzęcych wnętrzności), kalekich hodujących króliki w fortepianie, strażaków zalewających dawno wygasłe ogniska w czas ulewy i kapeluszników darujących w prezencie kamienne stopnie ze schodów dawnej katedry. Wśród tej niekoniecznie wesołej ferajny znalazło się nawet miejsce dla młodego jelonka, opowiadającego łzawą historię swego życia.
O poważaniu przez Hrabala zwyczajnych ludzi na równi z wielkimi umysłami świadczy już dobór cytatów będących mottami tej książki. Z myślami Leibnitza i Kanta zestawia bowiem bezpretensjonalne stwierdzenie swego piwnego kompana, Josefa Prochazki – „Jak się człowiek uchleje, to w Kersku też jest Kilimandżaro”. Tradycyjnie przepełniony empatią, autor jest tutaj typem dobrotliwego ojca, o bohaterach pisząc z odcieniem czułości, wyrozumiale, bez osądzania czy potępiania. Nawet miejscowy milicjant, komunistyczny sprzedawczyk bezlitośnie chłoszczący mandatami i pouczeniami bez względu na sentymenty, okazuje się mieć drugą, lepszą twarz – rozmiłowanego w blasku księżyca i wieczornych zapachach marzyciela.
Czym jest święto przebiśniegu? To radość i piękno mające swoje źródło w rzeczach pierwotnych, obcowaniu z naturą, w intensywnym przeżyciu. To to piękno o którym mówił pan Metek – to, które może się objawić w postaci kobiety, sosnowego lasu lub strumyka, to, dzięki któremu człowiekowi nie chce się umierać. Nie trzeba być jednak młodą dziewczyną, by przyozdobić się przebiśniegami i tańczyć wokół starych dębów; można być i podstarzałym bogaczem, który uciekł przed światem do leśnej głuszy.
A ja puszczę sobie tranzystor i być może na cześć święta przebiśniegu zatańczę pod stuletnimi dębami z kozą i kozłami jak stary faun, takie popołudnie fauna...
Język Święta przebiśniegu jest oczywiście urzekająco melodyjny i porywający niezależnie od tematu. Poniżej – niebanalnie o banalnym, czyli nocny pejzażyk, który dla urozmaicenia proponuję zestawić z moim ulubionym fragmentem o owcy.
Usiadłem, a księżyc siadł mi na kolanach jak dziewczyna, nadstawiłem ręce i światło księżyca oblizywało je tak jak kot albo służbowy pies. (...) Było cicho, noc płynęła między liśćmi dębów, a na ziemię spadały księżycowe białe rozbryzgi jak z kokosowego mleka.
Sporo tu też peanów na cześć kobiecej urody, które dość mocno korespondują z opisami przyrody – postać zmaterializowanej i oswojonej w swojej mlecznoróżowej cielesności kobiety przeplata się z matką naturą, potężną i nieuchwytną. Szczególnie wyraźny jest ten motyw w Wariacji na temat pięknej panny (po Wademekum bawidulskiego praktykanta najbardziej uderzającym do głowy, pokrętnym i cudownie abstrakcyjnym tekście tego zbioru; najchętniej zacytowałabym go w całości, niemal zbrodnią bowiem wydaje mi się wydzieranie z jego zwartej, żywej tkanki mniejszych strzępków).
A mimo to uśmiechasz się w moich zaciekawionych oczach, kiedy powolnym ruchem nabieram w dłoń garść żyznej ziemi i wąchając ją, wącham też ciebie. (...) Zresztą wszystkie zapachy, dźwięki i kolory polany i lasu są pozdrowieniami od ciebie, za przezroczystym laskiem leży piaszczysta wydma, pozdrowienie od twych ziarnistych ud i bioder, a łąka kwitnących margerytek to pozdrowienie od twych zdumiewających rzęs.
Uwielbienie dla piękna opisywanej modelki graniczy z religijną ekstazą, gdzieniegdzie przyjmując już kształt z lekka bluźnierczy – jak bardzo te fragmenty przypominają Jakuba Demla! Wiem, że Hrabal go czytał i podziwiał, nie wierzę więc, że nie wzorował się tu na twórczości tego kontrowersyjnego księdza-pisarza.
Minąłem już twoje kolana i teraz zmysł dotyku mówi mi, że spełni się moje prastare pragnienie, że wejdę w twe zwieńczone młodą sośniną i dębiną wspaniałe łono niczym wóz drabiniasty w barokowe wrota. Lecz gdy właśnie nadstawiałem głowę i zamykałem oczy tuż przed przyjęciem komunii, zakręt ponownie przeszedł w prostą i droga odrzuciła na przyzwoitą odległość zdrój, z którego wypływają twe nogi, a twój brzuch znowu mi pokazuje na niebie drogę, którą mam iść. (...) Moczę w tej świętej wodzie palec i udzielam sobie chrztu, żegnam się znakiem krzyża, pionową linią twego przyrodzenia i poziomą twych ust.
Jak wspominałam jednak, najbardziej brawurowy tekst to wieńczące zbiór Wademekum bawidulskiego praktykanta. Bełkot natchnionego poety, bredzenie geniusza, trochę jak te płomienne monologi bitników, które Hrabal tak uwielbiał. I jeśli rzeczywiście, jak sam kiedyś mówił, dopiero ze swojego pisania dowiaduje się, kim naprawdę jest, to Wademekum musiało mu – i przy okazji czytelnikowi – bardzo wiele na jego temat powiedzieć. „Kłusownik w zwierzyńcach języka, gajowy zabawnej inspiracji, dozorca przysięgły na polach anonimowych anegdot, rzeźnik dobrych pomysłów, stróż ryb w wątpliwych sadzach spontaniczności”, który „chce jeść kromkę posmarowaną masłem nieskończoności, który chce pić z kufla śmietanę wieczności”. A na deser – hrabalowska Święta Trójca, czyli Dionizos, Sokrates i Jaroslav Hašek, beztroskie przekonanie o własnej niewiedzy, pijaństwo i bajdurzenie, i mocna końcówka, po której zostaje tylko dźwięcząca cisza. „Rodzimy się pośród kału i moczu”, jak pisał św. Augustyn,
A jednak jesteśmy wspaniali i jesteśmy tu. To wszystko.
***
Cytaty: B. Hrabal, Święto przebiśniegu, przeł. J. Stachowski, wyd. Świat Literacki, Warszawa 2008.
Ależ piękne cytaty...
OdpowiedzUsuńNigdy nie czytałam nic Hrabala, aż może trudno uwierzyć, może wstyd, nie wiem, ale zamierzam nadrobić.
Zauroczyły mnie te fragmenty..
Zawsze skutecznie przekonujesz mnie do Hrabala. Myśląc o nim, bądź trzymając w rękach jego książkę, myślę zaraz o Tobie :) To tutaj go poznaję coraz lepiej i choć jeszcze nie jestem w pełni przekonana, to czerpię z tych spotkań z nim sporą przyjemność. Dziękuję. I wszystkiego dobrego na te pierwsze urodziny :) I Nowy Rok.
OdpowiedzUsuńMocno zachęciłaś.
OdpowiedzUsuńMam już na swojej liście czytelniczej 3 pozycje Hrabala i nie wyjdę teraz z biblioteki do momentu, aż jednej nie wypożyczę :)
Te cytaty są przejawem prawdziwego literackiego geniuszu :)
Mary,
OdpowiedzUsuńPrawda że ładne? Cieszę się, że udało mi się wybrać takie, które przekonują o talencie Hrabala. A czy wstyd - pewnie nie, ale myślę że sporo tracisz :) Nie mogę się doczekać Twoich wrażeń!
Virginio,
Co za przemiłą rzecz mi napisałaś! Wspaniała świadomość, być kojarzonym z nazwiskiem ulubionego pisarza, i ogromna satysfakcja - że skuteczna jest moja usilna reklama :) Fajnie, że tak Ci się podobają spotkania z Hrabalem za moim pośrednictwem, bo będziesz mieć do nich jeszcze na pewno w przyszłości niejedną okazję. Również życzę Ci spełnienia marzeń, planów i postanowień w Nowym Roku, a za życzenia z okazji roczku dziękuję :)
Biedronko,
Trzymam kciuki, żeby Twój biblioteczny zamiar się powiódł :) I czekam na Twoją reakcję na prozę Hrabala. Geniusz - owszem, dla mnie to prawdziwe objawienie, perełka, "czempion krytych kortów"! Pozdrawiam.
może podpowiedz mi od czego najlepiej zacząć? z góry dzięki :)
OdpowiedzUsuńOczywiście, z przyjemnością :) Zwykle polecam na początek "Taką piękną żałobę", od której sama zaczynałam i z miejsca się zakochałam. W podobnym klimacie są "Postrzyżyny". Ewentualnie "Pociągi pod specjalnym nadzorem" - mogłaś słyszeć o filmie - albo "Zbyt głośną samotność", ale ta ostatnia jest już mocno melancholijna, ładna, ale nie tak typowa dla Hrabala. "Wesela w domu" niedawno wznowione też się sprawdzają na pierwszy ogień, sQra od nich zaczynała i sobie chwaliła :) A jakby co tutaj jest subiektywny krótki przewodniczek: http://literackie-skarby.blogspot.com/2011/09/notatki-z-kilku-lekcji-w-szkoce.html
OdpowiedzUsuńPiękny wpis, Aniu! Aż zachciało mi się wrócić do Hrabala... Pamiętam, że "Święto przebiśniegu" należało do jednego z moich ulubionych tomików Hrabala! Niedawno jednak usłyszałam o nowym zbiorze opowiadań Hrabala "Życie bez smokingu" i przymierzam się do lektury? Czytałaś?
OdpowiedzUsuńA wracając do "Święta przebiśniegu" - oglądałaś może film Jiříego Menzla pod tym samym tytułem?
http://www.filmweb.pl/film/%C5%9Awi%C4%99to+przebi%C5%9Bniegu-1983-190716
Albo inne ekranizacje Hrabala w wykonaniu tego reżysera? Ja oglądałam jedynie "Obsługiwałem angielskiego króla", ale wiem, że Menzel nakręcił więcej filmów w oparciu o twórczość Hrabala. I tak sobie nieśmiale myślę, że może rozważyłabyś w przyszłości napisanie do Archipelagu artykułu o ekranizacjach prozy Hrabala w wykonaniu Menzla? :)
bardzo dziękuję :)
OdpowiedzUsuńKarolko,
OdpowiedzUsuńDziękuję, miło mi że obudziłam dawne sentymenty :) "Życie bez smokingu" już mam, zażyczyłam sobie je pod choinkę, ale jeszcze nie przeczytałam. Myślę jednak, że nastąpi to niedługo, bo nic mnie tak nie podnosi na duchu jak choćby niewielka dawka prozy Hrabala, a że jestem typem mocno depresyjnym, mam w planach takową dawkę aplikować sobie profilaktycznie codziennie przed snem :) Jedyną jego książką jeszcze przeze mnie nie czytaną, którą mam pod ręką, jest aktualnie właśnie "Życie bez smokingu", więc wybór padnie na nie, zwłaszcza że już fragment na okładce jest oszałamiający wręcz. Podzielę się wrażeniami w odpowiednim czasie.
"Święta przebiśniegu" w wersji Menzla jeszcze nie widziałam, ale mam to w planach. Z innych jego inspirowanych twórczością Hrabala filmów mam do nadrobienia w pierwszej kolejności "Postrzyżyny", a poza tym "Czułego barbarzyńcę", "Skowronki na uwięzi" i "Perły na dnie", widziałam póki co tylko sławne "Pociągi pod specjalnym nadzorem" i "Obsługiwałem angielskiego króla". Twój pomysł z napisaniem tekstu o tych ekranizacjach jest arcyciekawy! Musiałabym co prawda, oprócz obejrzenia oczywiście tego wszystkiego, odświeżyć sobie też sporo książek Hrabala, ale to akurat czysta przyjemność; najsłabszy punkt tego planu to fakt, że ja się bardzo słabo znam na filmach, i na ogół nie mam w ogóle odwagi o nich pisać w obawie kompromitacji :) Ale zastanowię się, bo temat naprawdę świetny i na pewno, pomijając moje "filmowe" kompleksy, przyniosłoby mi pisanie tego ogromną frajdę.
Mary,
Nie ma za co :) Życzę Ci jak najbardziej pozytywnych wrażeń z pierwszego spotkania z Hrabalem!
O rany! O rany! Kefireczku Kochany! Błagam o tekst o Hrabalowych filmach.:))
OdpowiedzUsuńTo już mailowo do uzgodnienia. Ale niczego bardziej nie chcę jak Twojego tekstu o Menzlu i Hrabalu.
Ojejej!
Cudnie napisałaś. Ale te owcze wnętrzności to niezła szarża. Bardzo lubię notki z krainy przebiśniegów, kotów i piwa. Specialite de la maison. Rupieciarnia też fajna. Choć to chyba niełatwo rozdzielać notki: która tu, która tam...
Pozdrawiam!
ps.
Naprawdę bardzo chcę tego filmowego tekstu.
Tamaryszku,
OdpowiedzUsuńCzuję się teraz pod presją Twojego entuzjazmu :)) Będę się nad tym na pewno intensywnie zastanawiać. Na 99% napiszę, tylko nie mam pojęcia kiedy, bo jeśli już o Hrabalu i o Menzlu, to chciałabym dopieścić jak się da :) Może w okolicach wakacji.
W rupieciarni jest miejsce na rzeczy trochę bardziej osobiste, bo tutaj jednak tych wtrętów z życia jest bardzo niewiele. Różnie to jednak wychodzi - wiadomo, że nie chcę też przeginać, więc wszystko mocno zawoalowane i za zasłonką cytatów skryte :) Miałam kiedyś już podobnego bloga, z dziecinnej zabawy przerodził się w ciekawy eksperyment, zapis zmian stanu ducha w ciągu ostatnich ośmiu lat, i choć trochę trąci to ekshibicjonizmem - w końcu mogłabym to wszystko notować na boczku w pamiętniku - czasem całkiem ładne rzeczy z tego wychodzą, myśli podnoszące na duchu, i może czasem komuś przyjemnie będzie posiedzieć wśród moich rupieci?
Pozdrawiam Cię ciepło!
Dobrze, że jeszcze tyle Hrabala przede mną! Lubię do niego wracać, tak jak do niektórych zapachów i przepisów kulinarnych:)
OdpowiedzUsuńPoniekąd tego, że jeszcze tyle masz Hrabala przed sobą, Ci zazdroszczę - bo wiadomo, że zawsze pierwsza lektura, pierwszy zachwyt to coś zupełnie innego niż powtórki :) Cieszę się bardzo, że na tyle Cię zaczarował, że masz ochotę znajomość z nim pogłębiać. Ja ilekroć go czytam, mam wrażenie jakbym wróciła w jakieś ukochane miejsce, do którego przez cały czas rozłąki tęskniłam :) Pozdrawiam!
UsuńO jego działkach wiele słyszałam, choćby o "Kotach i ludziach", ale nigdy nie czytałam niczego tego autora. Uświadomiłaś mi, że muszę w końcu zacząć nadrabiać książkowe zaległości...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Sol