Łańcuchy, łańcuszki

Fot. raXna (sxc.hu)
Nadszedł czas, by nadrobić łańcuszkowe zaległości, bo trochę się tego nazbierało. Mam nadzieję, że ci, od których otrzymałam zaproszenia nie obrażą się, jeśli wszystkie zabawy załatwię jednym postem. I że jak zwykle będę nieznośna i nie wyznaczę dalszych nominowanych.

Zacznę od Liebster Award, wyróżnienia które otrzymałam od Ani z Przeczytałam książkę. Zadanie polega na odwiedzeniu blogów pozostałych nominowanych i napisaniu o nich czegoś od siebie.

Śmieciuszek życiowy. Cenię blog Bazyla za krótkie, celne teksty, jakich ja o książkach nigdy nie potrafiłam pisać, rozwodząc się w nieskończoność. I za to, że autor bloga też przepada za trylogią nymburską Hrabala.

Krimifantamania. Czytam trochę inne książki niż Agnieszka, ani do kryminału, ani thrillera, ani fantastyki mi nie po drodze, z niemiecką literaturą jestem raczej na bakier (spójrzcie tylko na pasek, ile zrecenzowałam do tej pory pozycji autorów z tego kraju! aż wstyd), a nauka niemieckiego, choć towarzyszyła mi przez dziewięć lat mojego życia, pozostawiła po sobie w moim przypadku marne owoce. Ale bardzo chciałabym nadrobić braki i czuję, że Krimifantamania mi w tym pomoże.

Beznadziejnie zacofany w lekturze. Zacofany to istny wulkan energii! Ten blog chyba nigdy nie śpi:) Lubię, bo zawsze można tu znaleźć mnóstwo starych perełek, jakie zdecydowanie zasługują na więcej uwagi, niż obecnie na blogach książkowych im się poświęca. No i dużo zrobił, by „wylansować” Katherine Mansfield, chwała mu za to! Stresuje mnie tylko trochę, że zawsze tak u niego tłoczno, bo z natury tłumów nie lubię, no ale czyż mogę kogoś za to winić?:)

Mandżuria. Herbatnikami jestem oczarowana od momentu, kiedy po raz pierwszy zobaczyłam je na oczy! Stonowany, elegancki blog, ciekawe książki i treściwe teksty, które śmiało smagają biczykiem krytyki, kiedy lektura na to zasługuje. Bardzo lubię!

Tandeciarnia. Tego bloga wcześniej nie znałam. Fajny, dynamiczny i kwaskowaty styl i ciekawe lektury (trochę zaskoczenie, bo z początku mnie przestraszyła Japonia i komiksy – zupełnie nie moje klimaty). Nawet czeskie akcenty się znalazły! Z niecierpliwością czekam na motywy francuskie na czele z obiecanymi Balzakiem i Stendhalem, będę więc wpadać:)

Heskie migawki. Też nowa znajomość. Wśród książek nie znalazłam nic dla siebie (od świeżynek raczej stronię, a książki dla dzieci obecnie są zupełnie poza moim kręgiem zainteresowań, choć jestem przekonana, że przyjdzie czas, że to się zmieni). Za to dzieciaki są super;)

Dwie pasje. Blog Paidei znam, ale bywałam tu zwykle raczej przelotem. Widzę tu ładną mieszankę lektur, trochę nowości, ale i starsze nabytki, więc bardzo na plus. Mało tu znanych mi lektur, ale tematycznie i rodzajowo w moich klimatach, a to najlepszy układ – może upoluję dla siebie jakiś literacki kąsek.

Afroczytelnia. Czuję się tu trochę zagubiona, bo do Afryki jeszcze się czytelniczo nie zapuszczałam, pomijając mało znaczące epizody. Mam jednak nadzieję, że przyjdzie na to czas, a wtedy tu wrócę, bo Afroczytelnia wygląda na naprawdę rzetelną bazę informacji o literaturze afrykańskiej.

Książkowo. Tego bloga chyba nie można nie znać, będąc w blogosferze nie od wczoraj. Zawsze coś się tu dzieje, Agnieszka pochłania książki w ogromnych ilościach i jeszcze starcza jej czasu i energii na różne okołoblogowe inicjatywy. Podziwiam, doceniam, ale na blogu, podobnie jak u ZWL, zawsze czułam się trochę nieswojo, bo tłum... Ale trudno się dziwić, to jest moim zdaniem serce książkowej części blogosfery, a Aga to taka gwiazda wśród blogerów.

Kolejna zabawa, do której zaprosił mnie Readaktor, nazywa się tak samo, ale zasady są trochę inne. Tym razem staję w krzyżowym ogniu pytań.

1. Czy to prawda, że jako ludzie jesteśmy z natury źli?

Trudno mi odpowiedzieć, bo nie umiem zdefiniować określenia „źli”. Na pewno jesteśmy z natury małostkowi, zawistni i mściwi. Ale myślę, że mamy też zakodowane wiele pozytywnych cech, łagodzących te brzydkie, bo inaczej już dawno byśmy się pozabijali. Dywagacje na ten temat zostawiam filozofom.

2. Jeżeli mogłabyś/mógłbyś cofnąć się w czasie i zmienić tylko jedną rzecz – co by to było? Może tu chodzi o wydarzenie globalne, historyczne lub zgoła prywatne.

Globalnie nic bym nie zmieniała, bo uważam, że mimo wszystkich okropieństw które się na świecie wydarzyły na przestrzeni wieków, wszystko było potrzebne, żeby czegoś nas nauczyć. Sama zbyt się czuję mała i głupia, żeby przestawiać klocki ułożone przez historię i mądrzyć się, że tak by było lepiej.

Natomiast w ujęciu prywatnym – korci mnie, żeby odpowiedzieć, że nie poszłabym nigdy na studia, jakie wybrałam zaraz po maturze, ale z drugiej strony przecież mnóstwo by mnie przez to ominęło. Nie poznałabym wielu świetnych ludzi, których poznałam, straciłabym całe mnóstwo niezapomnianych chwil (zwłaszcza pierwszy i drugi rok byłyby poważną wyrwą w moim życiu). Przypomina to domek z kart – wyciągniesz jedną, wali się wszystko. Ewentualnie wymazałabym jakoś z pamięci wiek 13-16, bo dobrego było wtedy bardzo mało, a przykrego – sporo.

3. Trzy książki, które zabrałbyś/zabrałabyś na bezludną wyspę?

Na to pytanie niedawno odpowiadałam w ramach innej zabawy, a że nic się w moich zapatrywaniach nie zmieniło, powtórzę: cykl W poszukiwaniu straconego czasu Prousta, Biblię i Taką piękną żałobę Hrabala.

4. Co sądzisz na temat kanonu lektur w polskich szkołach. Dokonałbyś/dokonałabyś jakichś zmian?

Na pewno tak, ale nie diametralnych. Większość książek, które obecnie znajdują się na liście lektur, to wartościowe rzeczy i powinny na tej liście pozostać; ważne tylko, by omówić je przystępnie i wtajemniczyć ucznia, tak żeby się nie zniechęcił, a zrozumiał i docenił. Rozgryzanie lektur, śledzenie tropów, odgrzebywanie ukrytych znaczeń, naświetlanie tła może być przecież ogromną frajdą! Dorzuciłabym ewentualnie zamiast kilku ramotek coś mniej szkolnego, a bardziej pokazującego, że czytanie to też świetna rozrywka. Co by to było, musiałabym się jeszcze zastanowić.

5. Pisarz/pisarka z którym poszedłbym/poszłabym na duże piwo to? I dlaczego akurat z nim?

Oczywiście, że z panem Hrabalem! Dlaczego? Bo to mój mistrz. Tyle tylko, że pewnie wcześniej ze strachu bym się zesrała, tak jak on to kiedyś uczynił, nie doczekawszy się swojej kolejki w publicznej toalecie. Jestem prawie pewna, że nie spodobałabym mu się, że uznałby mnie za zbyt egzaltowaną, nieśmiałą, nudną. Potrafiłabym tylko mówić do niego frazesami, nie znam żywego języka opowieści.

6. Jeżeli miałbyś/miałabyś szansę zapomnieć fabułę jednej książki, żeby znów móc ją przeżyć tak jak za pierwszym razem to jaką pozycje byś wybrał/wybrała?

To dopiero ciekawe pytanie! Nie będę szukać daleko – ponieważ wciąż jeszcze jestem pod wrażeniem Historii pewnego życia Maupassanta, wybieram nieszczęśliwą historię Jeanne (wzdrygam się przed okropną Janinką z polskiego tłumaczenia). Żeby przeżyć jeszcze raz jej bolesny upadek spośród chmur, czający się gdzieś w kącie od pierwszych stron. Uwielbiam się katować takimi klimatami.

7. Które odkrycie naukowe w sposób najbardziej doniosły zmieniło nasz świat?

Myślę i myślę, i chyba stanie na elektryczności. Nie potrafię sobie wyobrazić naszego dzisiejszego świata bez niej.

8. Czy warto być uczciwym?

Pod względem wymiernych korzyści – pewnie nie. Ale są przecież rzeczy ważniejsze. Więc mimo wszystko warto.

9. Kto wygra najbliższy mundial w Brazylii?

No, jak to kto? Przecież, że Polska!

10. Czy filozofia jest potrzebna w dzisiejszych czasach?

Wydaje mi się, że człowiek nigdy nie powinien przestać stawiać sobie podstawowych pytań o to skąd się wziął i jaką ma misję do spełnienia na tym świecie, nawet jeśli z tych pytań nic nie wynika, bo odpowiedzi znaleźć nie sposób. W końcu sam fakt, że sobie je zadajemy decyduje o naszej wyższości nad innymi stworzeniami. Nie zastanawianie się nad tymi kwestiami byłoby sprowadzeniem wszystkiego do poziomu bezmyślnego zezwierzęcenia, więc moim zdaniem filozofia jest i zawsze będzie potrzebna.

11. Kto był Twoją ulubioną postacią bajkową w dzieciństwie?

Kłapouchy, Kłapouchy, Kłapouchy!

Wreszcie – nominacja do dwóch zabaw, którą sprezentowała mi Gabriela Szczęsna. Na początek zabawa 55.

10 książek, które najbardziej mi się podobały (kolejność przypadkowa) 
1. Taka piękna żałoba, Bohumil Hrabal 
2. Upojenie, Katherine Mansfield 
3. Do latarni morskiej, Virginia Woolf 
4. City, Alessandro Baricco 
5. Zabić drozda, Nelle Harper Lee 
6. Śmierć pięknych saren, Ota Pavel 
7. Gargantua i Pantagruel, François Rabelais 
8. Prawiek i inne czasy, Olga Tokarczuk 
9. Białe noce, Fiodor Dostojewski 
10. Sklepy cynamonowe, Bruno Schulz

9 książek, które mi się nie podobały 
1. Kraina Chichów, Jonathan Carroll 
2. Nieznośna lekkość bytu, Milan Kundera 
3. Powieść dla kobiet, Michal Viewegh 
4. Uczta Babette, Karen Blixen 
5. Dziecko Rosemary, Ira Levin 
6. Spóźnieni kochankowie, William Wharton 
7. Pamiętnik, Nicholas Sparks 
8. Jądro ciemności, Joseph Conrad 
9. Potęga podświadomości, Joseph Murphy 
(Przepraszam wszystkich, którzy poczuli się urażeni wrzuceniem Conrada i Kundery do jednego worka z grafomańskimi popisami Sparksa. Wiadomo, że nie podobają mi się te książki z różnych, często zupełnie odmiennych powodów).

8 blogów, które najczęściej odwiedzam 

7 książek, które chcę przeczytać 
W zasadzie mogłabym tu wcisnąć całą moją listę „Do przeczytania”, w której jest kilkaset pozycji, ale z tych „najbardziej”, które mnie prześladują: 
Finneganów Tren, James Joyce 
W poszukiwaniu straconego czasu, Marcel Proust – cały cykl! 
Schizofreniczna ewangelia, Bohumil Hrabal 
Księga niepokoju, Fernando Pessoa 
Podróż do kresu nocy, Louis-Ferdinand Céline 
Wojna i pokój, Lew Tołstoj 
Biblia

6 powodów, by sięgnąć po książkę 
Rozwija wyobraźnię, poszerza słownictwo, uwrażliwia, pozwala oderwać się od rzeczywistości, jest ciekawsza niż śmieci które lecą w telewizji i nie zostawia po sobie kaca jak alkohol.

5 powodów, by nie sięgać po książkę 
Myślę, że arsenał argumentów „na nie” wykorzystał ten spot (oczywiście z przymrużeniem oka):   

4 miejsca, gdzie najlepiej się czyta 
Mnie osobiście wszędzie czyta się kiepsko; albo niewygodnie, albo głośno, albo z dala od herbaty i przekąsek...

3 autorów, na których książki czekam zawsze za długo 
Nie ma takich. Jestem cierpliwa;)

2 dobre ekranizacje 
Postrzyżyny Jiřígo Menzla 
Przeminęło z wiatrem Victora Fleminga

W ramach Versatile Blogger mam za to ujawnić siedem faktów dotyczących samej siebie. Ograniczę się do sześciu, bo złożyły się same w nienaruszalną całość i siódmego w żaden sposób nie wcisnę. Oto one: 
Uwielbiam piwo! 
Marzę o podróży do Lizbony. 
Chciałabym mieć szóstkę dzieci (w ostateczności czwórkę). 
W dzieciństwie upierałam się, że nigdy nie śpię, a tylko odpoczywam. 
Nie wypaliłam w życiu ani jednego papierosa. 
Nie znoszę truskawek.

Na koniec dziękuję wszystkim za nominacje, zainteresowanie, wizyty. Miło wiedzieć, że jest się przez kogoś zauważonym w tym wielkim barwnym tyglu, zwanym internetem. Uściski i pozdrowienia!

Komentarze

  1. O matko, o matko! Należę do najczęściej czytanych przez Ciebie blogów :))) Kurczę, muszę pisać częściej, bo mi czytelniczka odejdzie :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się Kornwalio, do Ciebie zaglądam często i zawsze z niekłamaną przyjemnością:) o to że się wykruszę nie masz się co bać, ale pisz, pisz;)

      Usuń
  2. Spóźniony, ale odkryłem Twój wpis (bo wszystkie łańcuszkowe starannie omijam jako aspołeczna jednostka:P). Dzięki za miłe słowo, zapewniam, że czasami sypiam, nie wiem jak mój blog - statystyki pokazują, że jest przerwa nocna między północą a szóstą, więc pewnie też :) A z tym wulkanem energii to bez przesady, teraz na przykład całkowite rozprzężenie i upadek :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko spoko, też jestem mało łańcuszkowa, więc rozumiem i wybaczam;) Nie bądź taki skromny, na tle całego blogowego światka wypadasz bardzo energetycznie, budząc podziw i cień zazdrości w jednostkach takich jak ja, dla których blog zawsze będzie czymś z doskoku i głęboko na marginesie życia, o pomysłach i inicjatywach nie wspominając:) a małe rozprzężenie od czasu do czasu też jest potrzebne!

      Usuń
    2. Blog jest z doskoku, chociaż może nie całkiem na marginesie:P A inicjatywa do tej pory była jedna i długo żadnej nie będzie. Rozprzężenie mi się podoba i zamierza trwać w tym stanie jak najdłużej :D

      Usuń
  3. O matko sadzonko i ojcze nawozie! (Tak to chyba było w "Dożywociu" ;p) Przeczytałam, co napisałaś i aż nie wiem, jak zareagować. Na bank jest mi bardzo miło, że mnie tak postrzegasz, ale aż mi głupio, bo kompletnie nie mam takiego wrażenia.

    Książki to ja pochłaniałam jakieś 2 lata temu - po 20 miesięcznie! Teraz to już ułamki dawnej świetności ;)

    Aaaa! I na bloga serdecznie zapraszam, wcale nie ma tam już od dawna tłumu! Wręcz mam wrażenie pustki czasami ;)

    Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sadzonek i nawozów nie ma co wzywać, nawet jeśli tak się nie czujesz, to raduj się, że ja Cię tak postrzegam:) mam jeszcze wyraźnie w pamięci czasy Twojej czytelniczej wysokiej formy, nie mogłam wyjść z zadziwienia! A Twoja wzmianka o pustce (oczywiście absurdalna, w takim miejscu jak Twój blog pusto nie jest nigdy;)) nasunęła mi myśl, że ogólnie jakoś tak zrobiło się ciszej, przynajmniej w tej części blogosfery, w której ja bywam... Niby nowe blogi powstają, ale równocześnie starzy bywalcy zdają się wykruszać, i trochę mnie to smuci.

      Pozdrawiam! A dziękować nie ma za co:) Będę wpadać częściej.

      Usuń
    2. Raduję się niezmiernie, raduję! Nawet się chwalę na prawdo i lewo, bo to takie fajne uczucie, że nie mogę i pęknę, jak się nie pochwalę ;)

      Fakt, że na części blogów zrobiło się "ciszej", ale tłumaczę to dwoma zjawiskami:
      a) są wakacje, czas wyjazdów, ładnej pogody i korzystania z różnorodnych i ciekawych opcji spędzania czasu wolnego;
      b) blogi podlegają - jak wszystko inne - modzie. U nas pustawo, a na innych pełno, i wizyt, i komentarzy. Mus poczekać na nową falę mody ;)
      No i dochodzi do tego niestety też to znikanie niektórych blogów :/

      No nic, radości mej dzisiaj nic nie ubije :D Aż opisałam kolejną książkę, ale wrzucę jutro, bo dzisiaj niech wisi przypominajka o spotkaniu.

      Usuń
    3. A no to pewnie, chwalić się można i trzeba, skoro jest czym!

      Mam nadzieję, że masz rację, tłumacząc ten zastój wakacjami. Nie przyszło mi to do głowy, bo u mnie na odwrót - dopiero w wakacje jestem w stanie tu pobyć, coś napisać, nadrobić zaległości, bo kiedy indziej brakuje czasu. Liczę więc w takim razie na rychłe nadejście nowej fali:)

      Usuń
  4. Nie wiem, czy dobrze obstawiam, ale przez ten cały czas prowadzenia bloga, to zawsze mam widoczną mniejszą ilość odwiedzających w wakacje. Ciekawe, czy znowu wyjdzie na to samo, zobaczymy jesienią :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Aniu, życzę Ci tego byś przeczytała całość "W poszukiwaniu...". Mnie nie zachwyca, ale z pewnością nęcące jest poszukiwanie własnych "magdalenek", które przywołują stracony czas :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, zdecydowanie! Ja wciąż natykam się na swoje magdalenki:) Często powtarzam, że Proust moim zdaniem najbardziej ze wszystkich pisarzy zbliżył się do wyrażenia tego co niewyrażalne. Każdy ma swoje magdalenki, choć nie każdy zdaje sobie z tego sprawę.

      Dzięki i pozdrawiam:)

      Usuń

Prześlij komentarz