Książę przepoczwarzony – „Historia pewnego życia”, Guy de Maupassant

Powieść Maupassanta ma w sobie coś z dwóch innych francuskich książek, o których pisałam w ostatnim czasie. Z Sekretami kobiet złotnika łączy ją cielesność jako jeden z ważniejszych motywów, ze Straconymi złudzeniami zaś – utrata młodzieńczych mrzonek i bolesne zderzenie z rzeczywistością.

Jeanne (stanowcze nie dla komicznej „Janinki” z polskiego tłumaczenia!) podobnie jak cud chłopiec Lucjan Chardon wchodzi w życie z naręczem pięknych złudzeń, i tak jak jej balzakowski bliźniak gubi je gdzieś po drodze. Tyle tylko, że każde z nich wybiera inną drogę – Lucjan poezję i sławę, Jeanne – wymarzony los spełnionej żony i matki.

Brutalne wyrwanie ze świata marzeń przeżyłam intensywnie, ramię w ramię z bohaterką, mimo że złowroga głębia czająca się w oczach jej lubego i snujące smutną miłosną historię gobeliny na ścianie sypialni zdawały się od początku zapowiadać jakąś katastrofę. Bo oto spróbujmy sobie wyobrazić następującą scenkę. Po wielu latach od wydarzeń, które zawiodły ich przed ołtarz, zaglądamy za kulisy życia Śpiącej Królewny i jej księcia, Kopciuszka i jej księcia, Śnieżki i... jej księcia. I okazuje się, że „i żyli długo i szczęśliwie” było słodką ułudą, książę skąpi na wszystko i bije służących, jest zarośnięty i zaniedbany, a na wysiłek ogolenia wykrzywionego wiecznym grymasem oblicza i natarcia się pachnidłami zdobywa się tylko wtedy, gdy spieszy do kochanki. Nie inaczej widzi swoje życie biedna Jeanne, bo oto na jej oczach Prince Charming przepoczwarza się w ohydną kreaturę, którą każdy rozsądny człowiek kazałby porządnie wybatożyć. Boli? Boli. 

Boli niestety trochę też z winy samej Jeanne, a właściwie z winy tych, na których spoczywała odpowiedzialność jej wychowania. Odgradzana szczelnym murem od świata zmysłowych rozkoszy hrabianka wchodzi w życie niewinna jak anioł, uważając łóżkowe uciechy za odrażającą, zwierzęcą rozrywkę plebsu. Jej głęboki wstręt do wszystkiego co cielesne może nie tyle pchnął jej męża w ramiona kochanek (w które to ramiona trafiłby w końcu tak czy siak, znając jego temperament i brak skrupułów), co uczynił ją bardziej bezbronną wobec rzeczywistości. Bo ostatecznie i zaufana służąca Rozalia, i poczciwy ojciec, i nawet schorowana mateczka okazują się brodzić po szyję w tym bagnie cielesności. Po stronie biednej Jeanne nie zostaje nikt prócz prowincjonalnego księdza, rzucającego klątwy i przekleństwa na każde żywe stworzenie, przejawiające cień naturalnej żywotności – od swych parafian po okoliczne psy.

Żal, żal naiwnej szlachcianki, ale i trudno naprawdę ją polubić. Jest moim zdaniem przerysowana – tak łatwowierna i niewinna, tak ślepa na rzeczywistość, że aż nie do zniesienia. Drażnią też jej młodzieńcze, pełne egzaltacji rozmyślania przy oknie w pogodną wiosenną noc, cukierkowe spacery po łąkach pełnych kwiatów, cały ten miód, cud i orzeszki, ale z drugiej strony tak to chyba miało działać... Bo czy bez tego tła smutne powroty do przeszłości u schyłku życia miałyby swoją moc, swoją wspaniałą cierpką słodycz?
Zdawało jej się również, że coś zmieniło się wokół niej. Słońce nie grzało już tak silnie, jak za dni jej młodości, niebo utraciło coś ze swego błękitu, a trawa ze swej zieleni; kwiaty, bledsze i mniej wonne, nie odurzały jej swym zapachem tak, jak dawniej (…). Czasem zatrzymywała się nagle, siadała przy drodze i popadała w smutną zadumę. Dlaczego nie była kochana tak, jak bywają inne kobiety? Dlaczego nie dane jej było zaznać choćby tylko prostej radości życia wolnego od wstrząsów?
***
G. de Maupassant, Historia pewnego życia, wyd. Zrzeszenie Księgarstwa, Warszawa 1985. 

Ilustracja: A. Leroux, ilustracja do francuskiego wydania Historii pewnego życia, 1883.

Komentarze

  1. Uwielbiam powieści w starym stylu. Z pewnością zapamiętam sobie tytuł tej pozycji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maupassant jest mistrzem opowiadań, więc jeśli Ci ta forma odpowiada, to polecam też krótsze jego utwory.

      Usuń
  2. Myślę, że w tamtych czasach kobiety były dość łatwowierne i naiwne... No i dłużej pozostawały niewinne duchowo przez to, że to były inne czasy. Miałam takie wrażenie czytając "Emancypantki" Prusa - btw. polecam, jeżeli nie dane Ci było czytać, wciągająca lektura.
    Pozdrawiam,
    Monika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda, kwestia wychowania, konwenansów i wszystkich tego typu spraw. Czyli że wiele dziewcząt zostało w ten sposób skrzywdzonych. Okropne czasy. „Emancypantek” nie czytałam, muszę nadrobić tę wręcz szkolną zaległość. Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Nie przepadam za opowiadaniami :)

    OdpowiedzUsuń
  4. To się nazywa zbieg okoliczności. :) Naiu, wyobraź sobie, że wczoraj rano bezwiednie wzięłam tę książkę ze sterty oczekujących na przeczytanie, a szczerze mówiąc z jednej z wielu stert :), a potem zasiadłam do nadrabiania blogowych zaległości, patrzę, a u Ciebie recenzja (świetna!) właśnie tej książki. Stwierdziłam, że to jest przeznaczenie i natychmiast zaczęłam czytać tego Maupassanta a dziś skończyłam. :) U siebie na blogu napiszę więcej za kilka tygodni, bo mam w tej chwili monstrualną kolejkę, ale chcę Ci bardzo podziękować za bibliotelepatyczną inspirację! :)
    We mnie też Janina chwilami budziła krwiożercze instynkty, ale mimo wszystko było w niej też coś chwytającego za serce.
    Też zwróciłam uwagę na te gobeliny, od razu było wiadomo, że coś się za nimi kryje.:)
    Dla mnie to jest również książka o wychowaniu, taki antyporadnik. Trzymana w klasztorze w izolacji Janina staje się egzaltowaną, infantylną, nadwrażliwą, kompletnie oderwaną od życia osobą. Rozpieszczony do granic możliwości Paweł - samolubnym utracjuszem i pasożytem.
    Mimo zastrzeżeń książka zrobiła na mnie spore wrażenie. Jeszcze raz dzięki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba rzeczywiście jakaś bibliotelepatia, bo ta książeczka akurat do znanych nie należy :) Sama trafiłam na nią przypadkiem w antykwariacie; znałam kilka opowiadań Maupassanta i chciałam go lepiej poznać, a że kosztowała grosze, szybko powędrowała na moją półkę. Cieszę się, że dzięki niej skrzyżowały się nasze czytelnicze szlaki!

      Jeśli chodzi o wychowanie - masz rację. Swoich pociech jeszcze nie mam, problemy wychowawcze jeszcze przede mną, ale po takiej lekturze aż zgroza bierze, jak wiele błędów można popełnić i jak się to może później dla wszystkich skończyć. Potraktuję ją, zgodnie z Twoją sugestią, jako antyporadnik :)

      Usuń

Prześlij komentarz