Ten debiut powieściowy Virginii ukazał się, gdy miała 33 lata. I centralna postać utworu, dwudziestoczteroletnia Rachel Vinrace, ma z pewnością wiele z samej Virginii. Świadomość ta była dla mnie źródłem dodatkowej przyjemności z lektury, choć przyjemności i bez tego było bez liku.
Pannę Vinrace poznajemy, kiedy na statku swego ojca, wraz z grupką jego znajomych wyrusza w rejs statkiem z Anglii do Ameryki Południowej. Jest niewinna całą uroczą niewinnością niedoświadczonego dziewczątka i przypomina białą kartę, która prosi się o zapisanie, lub puste naczynie, które każdy chciałby na swój sposób napełnić. Wysiłki takie skwapliwie podejmują wszyscy z najbliższego otoczenia panny Vinrace, od jej ciotki Helen Ambrose przez pana i panią Dalloway (tak, tę samą!) aż po cały szereg osobistości poznanych już po przybyciu do Santa Marina.
W tym nowym świetle po raz pierwszy ujrzała swoje życie pod postacią skulonego stwora pozbawionego wszelkiej swobody, którego wiezie się z wielką ostrożnością drogą biegnącą pomiędzy wysokimi murami; tutaj się go obróci, tam wjedzie z nim w ciemny kąt, a on pogrąża się w wiecznej tępocie i upośledzeniu – on, ten stwór, jej życie, jej jedna, jedyna szansa.
Dziewczę to jednak nie w ciemię bite. Mimo małego pojęcia o świecie ma już własne zdanie na wiele tematów, a do przekazywanych jej nauk podchodzi z odrobiną chłodnej rezerwy. W miarę rozwoju akcji krzepnie, zestala się w swoich poglądach, które ostatecznie prowadzą w kierunku coraz głębszej niechęci do ludzi. „Istoty rodzaju ludzkiego!” – komentuje z niedowierzaniem, obserwując komiczny teatrzyk ich gestów i zachowań i przysłuchując się kurtuazyjnej paplaninie. Z jej perspektywy przypomina to trochę stadko szympansów oglądanych w zoo – obcy gatunek, którego zwyczajów nie rozumie.
W prezencie od losu dostaje wrażliwego towarzysza, który rozumie jej perspektywę, ale łagodnie i wyrozumiale próbuje oswoić ją ze światem. Mimo to od początku ich historii – tak fortunnej i tak bardzo „w odpowiednim czasie i miejscu”, że aż nieprawdopodobnej – czuje się, że na tradycyjny happy end nie ma co tutaj liczyć.
Oczywiście, jak to u Virginii, pojawia się też wiele ciekawych zagadnień w tle. Różne modele kobiecości, oddające sytuację przedstawicielki płci pięknej w początkach XX wieku (w większości krajów pozbawionej wtedy jeszcze prawa do głosowania), rzekoma wyższość intelektu nad uczuciami, brytyjska mentalność, stosunek do religii. A wszystko okraszone odrobiną ironii à la Woolf, te wszystkie panie Flushing niszczące dla zasady uwielbiane przez siebie obrazy, gdy tylko się zestarzeją... Każdy znajdzie coś dla siebie. Dla mnie akurat najciekawsza była postać Rachel, kreślona subtelnymi, ale zdecydowanymi liniami, posłuszna ale nie uległa, na pozór nieczuła, ale podskórnie tętniąca zagadkowymi uczuciami. Aż człowiek traci pewność, czy to jej towarzysze są z innej planety, czy właśnie ona?
Virginia jest doskonałą pisarką, więc jej debiut nie mógłby rozczarowywać. I nie rozczarowuje. A ponieważ w porównaniu z jej późniejszymi książkami jest łatwo przyswajalny, polecam gorąco wszystkim, którzy chcieliby jej prozę wreszcie poznać, ale nie wiedzą, od czego zacząć.
Pozwólcie, że zakończę wspaniale wyciszającym i świetnie oddającym nasz odwieczny teatrzyk cieni ostatnim zdaniem samej powieści:
***Przed jego oczami przesuwał się korowód ciemnych, niewyraźnych ludzkich postaci, które zbierały swoje książki karty, kłębki, koszyki z wełną – i mijały go kolejno, udając się na spoczynek.
Cytaty: V. Woolf, Podróż w świat, wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2009.
Chętnie skorzystam z propozycji - jeszcze nie czytałam niczego pióra tej autorki, a skoro polecasz na dobry początek, grzechem byłoby nie spróbować:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Potwierdzam, grzechem :) Spróbuj koniecznie!
UsuńBrzmi jak inne książki napisane przez Woolf. Ona jest jednak niesamowita, ma tak wyraźny styl, że nie sposób jej pomylić z kimś innym. Obecnie czasem Lessing troszeczkę i miejscami mi ją przypomina.
OdpowiedzUsuńTo prawda, pojawiają się u niej pewne stałe motywy, a styl też ma bardzo charakterystyczny. Lessing czytałam tylko "Pamiętnik przetrwania" i to było dawno, ale teraz, skoro tak piszesz, mam ochotę coś jeszcze jej przeczytać i porównać z Virginią :)
UsuńStraszliwie intryguje mnie twórczość tej autorki... Muszę zacząć swoją przygodę z "Podróżą w świat".
OdpowiedzUsuńZacznij! „Podróż w świat” albo „Flush”, te dwie bym poleciła na początek, choć w moim przypadku świetnie też sprawdziło się „Do latarni morskiej” (absolutnie piękne!).
UsuńDzięki za recenzję, stałam ostatnio w taniej księgarni dobrych parę minut z tą książką w rękach... Następnym razem będę wiedziała, co zrobić :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że to będzie dobra inwestycja :)
UsuńJa również zaczynam swoją przygodę z twórczością Virginii Woolf. W ręce wpadł mi esej pisarki zatytułowany ,,O chorowaniu". ,,Podróż w świat" będzie następna:)
OdpowiedzUsuńI pewnie już przeczytany? Jak wrażenia? Widziałam w księgarni, też mnie rączki świerzbiły, ale chcę najpierw przeczytać wszystkie książki Virginii, które czekają u mnie w kolejce na półce – czyli jeszcze „Lata” i „Noc i dzień”.
UsuńA właśnie też czytałam Woolf, ale "Siedem szkiców", ale debiut pewnie będzie ciekawszy, sądząc po recenzji.
OdpowiedzUsuńNominowałam Twojego bloga do Liebster Blog Award! Więcej informacji pod adresem: http://papierowymorderca.blogspot.com/2013/08/liebster-blog-award.html
OdpowiedzUsuńZapraszam do udziału w zabawie, przecież czytelników nigdy dość!
Dzięki! Mam póki co trochę zaległych recenzji i relacji do napisania, ale postaram się w wolnej chwili przysiąść nad Twoimi pytaniami. Pozdrawiam:)
UsuńŚwietna pisarka, książka także. Przeczytałam ją niedawno i jestem pod ogromnym wrażeniem. Do tej pory jakoś niechętnie podchodziłam do książek tej autorki, ale w końcu postanowiłam przeczytać chociaż jedną i wiem, że to był dobry wybór. Na pewno sięgnę po kolejne :)
OdpowiedzUsuńPolecam „Do latarni morskiej” :).
Usuńnie znam i nie znam i cuje sie z tym dziwnie (leci cos zapisac w kajeciku) :)
OdpowiedzUsuńW ogóle Virginii? Czy tylko tej książki? :)
UsuńZ chęcią przeczytam tę książkę. Uwielbiam Virginię Woolf
OdpowiedzUsuńJa też :). Przeczytać na pewno warto, raz że debiut, więc z ciekawości chociażby, a dwa że to po prostu bardzo dobra książka.
Usuń