Pani Śmierć ma długie nogi – „Szmira”, Charles Bukowski

Szmira to list pisany znad grobu. „Miałem zły dzień. Tydzień. Miesiąc. Rok. Życie”, mówi w nim Bukowski ustami Nicka Belane'a. Ale ta książka to coś więcej niż gorzka refleksja o życiu.

To także absurdalna do zawrotu głowy, zabawna i uszczypliwa historyjka „dedykowana złemu pisarstwu”. Jej lekkość i ironia poraża – pokażcie mi drugiego, który ciężko chory, u kresu życia był w stanie pisać z takim humorem i dystansem, pogrywać sobie ze śmiercią umieszczając ją w swojej powieści pod postacią pięknej kobiety i komplementując ją słodko: „To dopiero wyjątkowa kurwa”.

A pojawia się ona jako klientka głównego bohatera, detektywa Nicka Belane'a, zlecając mu odnalezienie Louisa-Ferdinanda Céline'a. Zacny ów literat postanowił bowiem wziąć „śmierć na kredyt” i panoszy się na ziemi już od 102 lat. W końcu „najlepsi umierają staro”.

To nie jedyny delikatnie mówiąc „dziwaczny” motyw Szmiry. Celując ostrzem ironii w popularne opowiadania kryminalne Bukowski tworzy postać detektywa w najmniejszym stopniu nie przypominającego żadnego znanego nam bohatera słynącego z rozwiązywania kryminalnych zagadek. Jego Belane to gruby, stary pierdoła, który jednak w momentach zagrożenia radzi sobie zaskakująco dobrze, na przykład z nieludzką siłą ciskając trzymaną w ręku kamerę w krocze stojącego mu na drodze oprycha, miażdżąc mu tym samym klejnoty, a następnie umykając z gracją gazeli (wszak powieściowi detektywi cudownym trafem zawsze wychodzą ze wszystkich opresji).

Generalnie jednak – woli się nie narażać. Ma to od małego:
Kiedy byłem w podstawówce, mieliśmy nauczycielkę, która zapytała: „Kim chcecie być, jak dorośniecie?”. Większość chłopaków twierdziła, że strażakami. Kretyni, przecież można się poparzyć (s. 51).
Na próżno też doszukiwać się u Belane'a wybitnych talentów, jeśli chodzi o umiejętność dedukcji. Jego repertuar działań ogranicza się właściwie do siedzenia w swoim biurze i liczenia na to, że nieoczekiwanie pojawi się ktoś lub coś, co pomoże mu rozwiązać sprawę (i – jakże zaskakujące – w końcu rzeczywiście się tak staje). Od czasu do czasu ewentualnie wpada do baru, żeby wdać się w bójkę z bandą wyrostków albo wybiera się na wyścigi konne, by przeputać resztkę skromnej zawartości swego portfela.

No i rzecz jasna pije na potęgę – bo jak inaczej wytrzymać na tym świecie? Na świecie, z którego nawet kosmici (tak tak, są tu i kosmici!) w końcu uciekają, bo „smog, morderstwa, zatrute powietrze, zatruta woda, zatruta żywność, nienawiść, beznadziejność, wszystko razem”?
Czasami martwiłem się o wątrobę, ale nigdy nie dawała mi się we znaki, nigdy nie mówiła: „Przestań, bo mnie wykończysz, a ja wykończę ciebie!”. Gdybyśmy mieli gadające wątroby, nie potrzebowalibyśmy klubów Anonimowych Alkoholików (s. 38).
Pije więc i snuje swoje niewesołe refleksje. „Oczy miałem błękitne, buty stare i nikt mnie nie kochał”. One też trochę bawią, ale to już śmiech przez łzy, bo na chwilę opada zasłona literackiej parodii i wyłania się prawdziwy Bukowski, ten rozczarowany, zmęczony, zrezygnowany.
Powinienem mieć wakacje. Oraz 5 kobiet. I wygrzebać sobie wosk z uszu. Zmienić olej w wozie. Zapomniałem, cholera, wysłać zeznania podatkowe. Od okularów, których używałem do czytania, odłamał się pałąk. Po mieszkaniu łaziły mrówki. Czas było udać się do dentysty na czyszczenie zębów. Miałem zdarte obcasy. Cierpiałem na bezsenność. Ubezpieczenie wozu mi wygasło. Za każdym razem zacinałem się przy goleniu. Nie śmiałem się od 6 lat (s. 163).
Wszyscy po prostu zbijaliśmy bąki, czekając na śmierć i zajmując się czymkolwiek, żeby wypełnić czas. Niektórzy z nas nie robili nic. Byliśmy jak warzywa. Ja również. Nie wiem, jakim byłem warzywem. Czułem się jak rzepa. Zapaliłem cygaro, zaciągnąłem się i udawałem, że wiem, co jest, kurwa, grane (s. 162).
Dlaczego nie mogłem być zwyczajnym gościem, który ogląda mecz baseballowy? I przejmuje się tylko tym, jaki będzie wynik? Dlaczego nie mogłem być kucharzem i z takim skupieniem smażyć jajecznicy, jakby nie obchodziło mnie nic więcej na świecie? Dlaczego nie mogłem być muchą wędrującą z zainteresowaniem po czyimś nadgarstku? Dlaczego nie mogłem być kogutem dziobiącym w kurniku ziarno? Dlaczego musiałem być tu? (s. 139).
Dystans dystansem, ale nikt nie jest wolny od strachu, nawet ci, którzy nie znoszą świata i uważają, że „życie niszczy człowieka, zdziera go jak podeszwę”. Dlatego sądzę, że ta literacka zabawa z piękną – i jakże miłą oraz pomocną – Panią Śmiercią w roli głównej oraz sprowadzenie umierania do dziwnego żartu (Czerwony Wróbel) to był jego sposób na oswojenie się z tym, co przyjdzie.

Zazdroszczę mu tego końca. To chyba najpiękniejszy sposób odchodzenia, jaki można sobie wymarzyć. Zachować twarz do ostatniej chwili i zostawić po sobie powieść tak doskonałą, tak niesamowicie zabawną, tak cudownie prześmiewczą, trzeźwą [sic!], ironiczną, w której Dante i Fante robią za tępych osiłków, Pani Śmierć przez trzydzieści lat ugania się za Célinem, a w tle kręci się typek o znamiennym nazwisku Al Ed Upek i przypominający szczeciniaste węże kosmici. Zazdroszczę – i kłaniam się w pas.
- Napij się jeszcze z nami – powiedziała Pani Śmierć. – Życie jest krótkie.
***
Ch. Bukowski, Szmira, przeł. Tomasz Mirkowicz, wyd. Noir Sur Blanc, Warszawa 2014.

Za ukazanie mi nowego – ale równie znakomitego! – oblicza Buka dziękuję pani Joannie i Oficynie Literackiej Noir Sur Blanc.

Fotografie:
[1] Ben Oh / Foter.com / CC BY-NC-ND
[2] Okładka ze strony wydawnictwa Noir Sur Blanc
[3] gibridehome / Foter.com / CC BY-NC
[4] Thomas Hawk / Foter.com / CC BY-NC

Komentarze

  1. Ach, cóż to jest za książka, cóż to za dzieło! Zgadzam się w pełni ze stwierdzeniem, że napisanie takiej powieści, będąc na progu śmierci, to rzecz niebywała, niezwykła i cudowna. Humor, komizm sytuacyjny, absurd, ale i gorzkie refleksje na temat ludzkiego żywota, które często jawi się jako suma odruchów i fizjologii stanowią idealne połączenie skrajności, które świetnie dopełniają się, w pełni prezentując niezwykłość ludzkiej egzystencji, przeplatanej banałem ale i cudowną tajemniczością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to chyba tylko on potrafi. Zazdroszczę mu tego dystansu i humoru, naprawdę. Przecież musiał sobie zdawać sprawę, że to już jego ostatnia książka, że tak go zapamiętają, a pod taką presją musi być niezwykle łatwo popaść w rozgoryczenie, rozpacz. U niego wszystko jest świetnie wyważone, mistrzowskie opanowanie do ostatniej chwili.

      Usuń
  2. Z tym autorem dopiero zamierzam się poznać, jestem bardzo ciekawa tego spotkania, gdyż chodzą słuchy,iż albo tego autora się kocha, albo nienawidzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś w tym jest, bo tak jak pisałam przy okazji „Najpiękniejszej dziewczyny w mieście”, Bukowski jest jak dobra whisky – dobra, ale pali. Dla niektórych ta dawka brudnego realizmu, dosadności i wulgarności jest zbyt duża, ale naprawdę warto to przełknąć i zrozumieć, że ta cała ohyda też czemuś służy. Myślę, że „Szmira” jest dobrą propozycją na początek, bo dość łagodnie wprowadza w te klimaty.

      Usuń
  3. "Szmiry" jeszcze nie czytałam, ale z Bukowskim się znamy i lubimy. A ostatnio jak rozmawiałyśmy to wspominałaś, że lubisz książki o dorastaniu. Więc mogę polecić jeszcze jego na wpół biograficzną "Z szynką raz", bo ta mi się póki co chyba najbardziej podobała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, nie jesteś pierwszą osobą, która poleca mi „Z szynką raz” jako swoją ulubioną, więc muszę się wreszcie do niej dobrać. Póki co czytam te, które wznawia Noir Sur Blanc i jestem zachwycona!

      Usuń
    2. A która Twoja ulubiona?

      Usuń
    3. Waham się między „Szmirą” i „Najpiękniejszą dziewczyną w mieście”, ale chyba jednak „Dziewczyna”. „Szmira” to świetna powieść, może nawet genialna, ale żadna jeszcze książka nie dała mi tak po łbie jak „Dziewczyna”.

      Usuń
    4. O. To poszukam jej i dołożę sobie do stosiku. Może mi się ranking ulubionych pozmienia :D

      Usuń
    5. Poszukaj! W odpowiedzi do komentarza Marty piętro niżej masz link do mojej recenzji, przewalcowała mnie ta książka, ale była w tym jakaś masochistyczna satysfakcja.

      Usuń
    6. A ja polecam "Listonosza"

      Usuń
    7. Niedługo się za niego zabieram :)

      Usuń
  4. Narobiłaś mi ochotę na tego Bukowskiego! Przywlekłam nawet tom jego poezji z biblioteki, ale to nie był do końca dobry pomysł, bo to bardzo dziwne wiersze. Pewnie w dłuższych formach Charles spodoba mi się bardziej, bo wiersze to ma dziwne. Chyba wszystkie jego książki są w bibliotece, oczywiście poza "Szmirą", na którą mam największą ochotę. No ale może wybiorę jednak coś innego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie akurat jego wiersze leżą, co jest o tyle dziwne, że w przeciwieństwie do Ciebie ogólnie słabo przyswajam poezję :) Ale spróbuj z prozą, tylko sama nie wiem, co Ci polecić na początek, jeśli „Szmiry” nie ma... „Najpiękniejszą dziewczynę w mieście” trochę się boję, chociaż jest niesamowita. Zresztą no zobacz na tę recenzję: http://literackie-skarby.blogspot.com/2014/09/brud-smrod-i-ykanie-zyletek.html, jak uznasz, że Cię to nie odstrasza, to weź ją. Albo weź „Z szynką raz!”, którą wszyscy polecają :)

      Usuń
    2. Coś wybiorę, ale muszę się najpierw odczytać z tego co wypożyczalnia, bo i tak mam konto zablokowane, bo więcej się już nie da zabrać, tzn. dałoby się, ale niektóre panie w bibliotece są jędzowate i nie dadzą mi żadnej nadprogramowej (chyba, że trafię na koleżankę) :):):)

      Usuń
    3. Znajomości nawet w bibliotece się przydają! :D

      Usuń
  5. Acha! Zapomniałam dodać, że te wydania z Noir Sur Blanc wyglądają obłędnie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano, świetne są, a okładki w dotyku takie miłe, że siedzę i głaskam :D Zboczenie :)

      Usuń
    2. O tak, też lubię ten rodzaj milusich okładek :D

      Usuń
  6. A ja pod wpływem Twej recenzji wypożyczyłam "Najpiękniejszą.." i teraz czeka tylko aż skończę"Dracha". Jak przeczytam to podziękuję za inspirację albo wprost przeciwnie ;)
    banita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czuję ciężar odpowiedzialności :) Mam nadzieję, że jednak Twoje wrażenia będą na plus!

      Usuń
  7. Z tego, co piszesz, to niezła jazda ta "Szmira". Kręcą mnie takie pomieszania, poplątania, dziwaczne wątki i odjechane odwołania literackie. Dlatego postanowione już na pewno - choć o sympatii do Bukowskiego mówić nie mogę, bo jak do tej pory to po czasie mnie nudził, to jak "Szmirę" gdzieś kiedyś dorwę, to nie daruję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tej książce Bukowski po prostu błyszczy! Stawiam, że tym razem Cię tak szybko nie znudzi. Choćby dlatego, że będziesz ciekawa, jak Belane poradzi sobie ze sprawą zleconą przez Panią Śmierć i czy uda mu się znaleźć Czerwonego Wróbla :) No i jeszcze ci kosmici, proszę Cię! Jest jazda, jest :)

      Usuń
  8. Niedawno przeczytałem "Kłopoty to męska specjalność" i zakochałem się w jego stylu. Z pewnością sięgnę po "Szmirę". :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, a ja właśnie sobie „Kłopoty...” dopiero co zakupiłam! Może więc za jakiś czas wymienimy się wrażeniami :)

      Usuń

Prześlij komentarz