Polityka, budyń czekoladowy i szczekające owacje
– relacja z Big Boog Festival (cz. 1)

Zacznę od płomiennego wyznania. Kocham festiwale literackie! To zdecydowanie mój typ imprezy – uwielbiam słuchać, jak pisarze opowiadają o sobie i swojej twórczości, uwielbiam wszystkie okołoliterackie ciekawostki, sekrety warsztatowe, zwierzenia, smaczki. Nie mówiąc o tym, jak ciekawym jest zobaczyć w ogóle na żywo kogoś, kogo znało się dotychczas tylko od tej drugiej, papierowej strony, przekonać się, jak się zachowuje, jak mówi, jakie sprawia wrażenie.

Pod tym względem tegoroczny Big Book Festival w pełni zaspokoił mój głód wiedzy. Dodatkowo krzepiący był fakt, że wszyscy zaproszeni literaci, z którymi miałam do czynienia, to absolutnie przemili ludzie. Mimo długaśnych kolejek po podpisy wszyscy znaleźli jeszcze na tyle siły, żeby do każdego z osobna uśmiechnąć się czy powiedzieć coś miłego i naprawdę bardzo się cieszę, że mogłam ich poznać też od tej strony.

Festiwal zaczął się dla mnie – i dla kilkudziesięciu innych osób – nie do końca udanie, bo odwołanym spektaklem Wieczorem. W poszukiwaniu Jerzego Pilcha. W dodatku odwołanym po trzydziestu minutach siedzenia na drewnianej skrzynce w ulewnym deszczu pod wątłą pelerynką. Nie mogłam jednak nie uśmiechać się myśląc o tym, jak zabawnie wszyscy wyglądamy (zmokłe kury na grzędzie) i jaki piękny jest cały ten obrazek, z przetaczającą się nad głowami burzą. Gdy organizatorzy oznajmili, że przenoszą spektakl na dzień następny, wzięłam to mimo wszystko za dobrą wróżbę na początek. I słusznie.

Sofi Oksanen
Zaczęło się więc tak naprawdę w sobotę, od Sofi Oksanen. Spotkanie z tą fińsko-estońską pisarką prowadziła Sylwia Chutnik, która wyglądała niemal jak jej siostra. A o czym była mowa? O literaturze, polityce i kobiecości, w różnych proporcjach. Znaną z zaangażowanej politycznie twórczości Oksanen Sylwia Chutnik zapytała o to, czy nie słyszy czasem od innych, że pisanie o polityce jest niekobiece. Nie da się pisać o historii Estonii, nie zahaczając o politykę – padła odpowiedź. A dlaczego pisze właśnie o historii? W Finlandii nikt by mnie nigdy o to nie spytał – odpowiedziała pisarka – tam wszyscy piszą o historii, to dla nich oczywiste.

Zainteresowała mnie informacja, że w krajach nordyckich ok. 50% pisarzy to kobiety. Oksanen szybko jednak rozwiała złudzenia – to, że jest ich dużo wcale nie znaczy, że są traktowane na równi z mężczyznami. „W ostatnim czasie wiele fińskich pisarek przerzuca się na twórczość dla dzieci, co samo w sobie nie jest złe, ale jeśli robią to dlatego, że jest to lepiej widziane ze względu na ich płeć, nie jest to w porządku” – mówiła pisarka.

Mowa była również o sytuacji na Ukrainie i o Rosji, który to temat powracał niemal przez cały festiwal. Oksanen zwróciła uwagę na to, że od lat rządy europejskie starały się robić wszystko, aby nie drażnić Rosji – i to nie zmieniło się do dziś. Ona sama za to najwyraźniej nie ma zamiaru się do tej zasady stosować – przeciwko jej książce, uznanej za antyrosyjską, oficjalnie protestowała partia Putina, co było pierwszą od upadku ZSRR próbą ingerowania w wolność słowa w Finlandii podjętą przez Rosję.

Na koniec autorka zdradziła, że zaczyna właśnie pisać libretto do opery (i przy okazji stwierdziła, że bardzo dobrze współpracuje jej się z kompozytorami). I uchyliła rąbka tajemnicy na temat swoich strategii pisarskich, co prowadząca Sylwia Chutnik przyjęła jako cenne wskazówki dla siebie.


W ramach kolejnego spotkania pozostaliśmy w skandynawskich klimatach, miejsce Oksanen zajął bowiem Lars Saabye Christensen. Jeszcze przed festiwalem sprawiłam sobie własny egzemplarz Półbrata i łudziłam się, że do Big Booka zdążę go przeczytać, co mi się oczywiście nie udało, ale po tym spotkaniu stwierdzam, że przeczytać go po prostu muszę, i to jak najszybciej. Wystarczyłyby już w zasadzie entuzjastyczne pochwały Asi, mojej festiwalowej towarzyszki, a tu jeszcze tyle ciekawych rzeczy wypłynęło w trakcie spotkania na jego temat...

Mowa była między innymi o relacjach rodzinnych i o tym, że każdy pisarz wydając książkę ma tę myśl „co mama powie” („Mojej mamie się podobało” – podkreślił ponoć Karl Ove Knaugård w jednym z wywiadów z okazji publikacji kolejnego tomu jego powieści). Przy okazji Christensen zdradził, jak jego mama komentuje jego książki („No, książka jest dobra, ale czemu nie powiedziałeś, że nie lubisz budyniu czekoladowego?”).

Pisarz mówił też o tym, co najbardziej interesuje go w literaturze – jednostki wyobcowane, pogardzane, na marginesie, a także przełomowe momenty, takie, w których radość nagle zmienia się w rozpacz (jak w przypadku dziewczyny zgwałconej w Dzień Zwycięstwa) lub odwrotnie. Po co pisze? Po to, aby pamiętać, ale również po to, aby zapomnieć – przepracować pewne sprawy i zrobić w głowie miejsce na następne.

Lars Saabye Christensen
Nie bez powodu powraca do tematów powojennych – uważa, że pozostało tam wiele kwestii nie przedyskutowanych i czekających jeszcze na przepracowanie, jak choćby trudny los kobiet wydających w tym czasie dzieci na świat, jak jego matka. Również postać półbrata uosabia temat tabu, spychany gdzieś na margines świadomości, ale mimo to ważny. Christensen przyznaje, że te literackie powroty są próbą oddania niektórym ludziom sprawiedliwości, zwrócenia uwagi na ich rolę, ich problemy i rozterki.

Zapytany o to, czy przydaje mu się w praktyce pisarskiej doświadczenie scenarzysty, odpowiedział że nie, ponieważ pisanie powieści bardzo różni się od pisania scenariuszy. Bardziej przydatne może być doświadczenie muzyka, zdaniem Christensena język i muzyka mają bowiem ze sobą wiele wspólnego.

Wreszcie rozmowa zeszła na temat pisarskich nawyków i rytuałów – czyli to, co tygryski lubią najbardziej! Posypały się pytania, w pewnym momencie nawet pani tłumaczka pozwoliła sobie na zadanie jednego, i Christensen musiał cierpliwie wyjaśniać kiedy, gdzie i w jaki sposób pisze. Preferuje wcześnie rano, zanim wszyscy wstaną, więc o godzinie 9 kończy już dzień pracy, jak zauważył z uśmiechem. Co ważne – zawsze kończy na zdaniu, od którego może zacząć pisanie dnia następnego.

Prowadzący Paweł Goźliński nawiązał do pewnej szokującej dla niego wypowiedzi Christensena w jednym z wywiadów – opowieści o tym, jak to aby zdobyć fundusze i móc w spokoju skończyć pisać powieść, zaczął sprzedawać swoje wiersze. Autor stwierdził, że to musiała być jakaś pomyłka – nawet w Norwegii nie ma możliwości utrzymania się z poezji :). A skoro już mowa o utrzymywaniu się – ten szczęśliwiec stwierdził, że od kiedy skończył 21 lat jego źródłem dochodów było wyłącznie pisanie. Nie tylko książek, ale również scenariuszy czy tekstów do piosenek – wyjaśnił zdumionemu Goźlińskiemu – ...no i mam żonę, która ma stały dochód – zakończył, co publiczność skwitowała śmiechem pod tytułem „I wszystko jasne!”.

Końcówka spotkania to był uroczy chaos. Jakiś pan usiłował za wszelką cenę przekonać Christensena do zapoznania się z książkami Szczepana Twardocha, pan z Wydawnictwa Literackiego dziękował mu za reklamę, a oklaskom towarzyszyło szczekanie festiwalowego psa, Miszy... Na koniec autor zapowiedział, że w sierpniu wychodzi w Norwegii jego nowa książka, Magnes. Wyraził gotowość przybycia na następny Big Book ze swoim zespołem. Oraz wyznał, że książką jego życia jest Biblia, a autorem – Proust.

Wystarczy? W kolejnej notce będzie o spotkaniu z Zadie Smith. Oraz o spektaklu, na którym, przyznaję szczerze... zasnęłam. Zapraszam!

Fotografie:
[1] Logo Big Book Festival
[2] Anneli Salo / Wikimedia Commons / CC BY SA
[3] Autograf od Sofi Oksanen – zdjęcie własne :)
[4] Jarvin / Wikimedia Commons / CC BY SA   
[5] Autograf od Christensena – zdjęcie własne :)

Komentarze

  1. Powiem krótko - zazdroszczę! :D I oczywiście czekam na dalsze relacje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie trzeba zazdrościć tylko się wybrać samemu następnym razem, i będzie :)

      Usuń
    2. Tja, tylko że nie wiem co trzeba było zrobić, żeby się dostać na te spotkania - Tobie jak widać się udało

      Usuń
    3. Jak to, trzeba było zrobić coś specjalnego? :) Masz na myśli tłumy? Akurat na tych spotkaniach nie było tylu ludzi co na Zadie, a i na Zadie wystarczyło przyjść odrobinę wcześniej, żeby zająć sobie sensowne miejsce.

      Usuń
  2. Może kiedyś się przekonam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam, bo warto! Jak widać.

      Usuń
    2. A co sprawia, że na razie jesteś nieprzekonana? :)

      Usuń
    3. Właśnie się nad tym zastanawiam... Nie jestem jakoś bardzo negatywnie nastawiona, ale boję się, że książka doszczętnie stała się marketingowym towarem. I to (czyli literackie festiwale) zmierza w tym kierunku. Chciałabym się mylić.

      Usuń
    4. Myślę jednak, że jak świat światem, odkąd powstawały książki w tej czy innej formie, czytelnicy chcieli spotykać się z pisarzami, rozmawiać o ich książkach, przemyśleniach, życiu... A festiwale literackie to przede wszystkim spotkania - z pisarzami i czytelnikami ze sobą. Myślę, że już bardziej Targi nastawione są czysto na marketing, choć w sumie nie jestem pewna, na czym polega problem w staniu się "marketingowym towarem" - myślę, że chyba sam fakt, że jest sprzedawana i to nie tanio, jakoś ją na tym miejscu ustawia. Ale może się mylę? :)

      Usuń
    5. A ja tego zupełnie tego tak nie odbieram. Bo to nie jest tak, że głównym celem tych spotkań jest zachwalanie książek, żeby ludzie kupili. Chęć kupowania to raczej skutek uboczny, bo chodzi przede wszystkim o jakąś wymianę myśli, opinii, o rozmowę. O świecie, o tworzeniu, o sztuce. Na niektórych spotkaniach książka wręcz pozostawała trochę na marginesie. Z tym natomiast, o czym piszesz, kojarzą mi się targi książki i dlatego ich raczej unikam.

      Usuń
    6. Widzę Asiu, że podobnie myślimy :)

      Usuń
    7. Targi są dla mnie strcite komercyjne, ad vocem Festiwalu, tego czy innego może się mylę. Poprawcie mnie jeśli jestem w błędzie, czy owe spotkania z pisarzami nie są "powierzchowne" nie wiem jak to na szybko określić bardziej trafnie. Myślę, że sztuka dyskusji i dysputy zanika,żyjemy prędzej, ale krótszymi zdaniami, jeśli nie równoważnikami zdań już, jak to (na) pisała Poetka. Pozdrawiam

      Usuń
    8. Pewnie, że ciężko o wnikliwą dyskusję, jeśli ma się na wszystko czasu półtorej godziny i hordę czytelników żądnych informacji o swoim literackim idolu :). Ale nie powiedziałabym, że to spotkania powierzchnowne, bo są rozmowy o książkach, są analizy i dociekania (w końcu prowadzący to zwykle znawcy, ludzie, którzy naprawdę się znają na rzeczy i którzy przede wszystkim literaturę mają przed oczyma; gdyby stery przejmowała na całe półtorej godziny publiczność, możliwe że powędrowałoby to w innym kierunku), jest wreszcie tropienie tego kontekstu autobiograficznego, co osobiście chyba lubię najbardziej. Spróbuj kiedyś, może Conrad tegoroczny? Żeby potwierdzić swoje przypuszczenia albo zmienić zdanie, ale w każdym razie – wiedzieć. Również pozdrawiam!

      Usuń
  3. Cudownie przeczytać Twoje przemyślenia, poczułam się, jakbyśmy znowu tam były :) Moja relacja czeka na napisanie, bo dostałam zlecenie tłumaczeniowe i utknęłam w nudnym świecie umów... Ale wszystkie spotkania przeżywam wciąż na nowo, było wspaniale...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też miałam trudny powrót do rzeczywistości, więc łączę się w bólu. Tę pierwszą część relacji skończyłam dzisiaj pisać o piątej nad ranem, po całej nocy nad zaliczeniami i pracą. A teraz jestem śpiąca :). Ale czego się nie robi dla literatury... Też bym chciała, żebyśmy tam znów były i słuchały tych cudownych opowieści!

      Usuń
  4. Dziękuję za relację i czekam na kolejną część :) Nie słyszałam niestety o Sofi Oksanen, ale za to o Larsie Saabye Christensenie słyszałam sporo dobrego - mam już jego "Półbrata" na czytniku i koniecznie niebawem muszę go sprawdzić! Hehe, dobre z tym namawianiem pisarza na poczytanie Twardocha - też uważam, że warto go czytać, a że "Morfina" była tłumaczona na wiele języków, to jest i może na to szansa, że Christensen po niego sięgnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja o Oksanen usłyszałam po raz pierwszy kilka lat temu, kiedy ukazało się u nas po polsku jej „Oczyszczenie”. Przeczytałam wtedy kilka recenzji, zainteresowała mnie, ale nie na tyle, żeby kupić. Dzisiaj pluję sobie w brodę, bo ta książka jest już nie do dostania. Myślę, że właśnie takie przypadki sprawiły, że zaczęłam kompulsywnie kupować książki – bo jak nie dziś, to później może już nie być :). Sprawiłam sobie za to wydane niedawno przez Czarne „Gdy zniknęły gołębie”, o którym mogłaś czytać u Owcy: http://www.owcazksiazka.pl/2015/05/gdy-znikney-goebie-sofi-oksanen.html

      A pan od Twardocha mówił akurat o „Drachu”, więc Christensen będzie pewnie musiał jeszcze chwilę poczekać :). Co do „Morfiny” – prawda, widziałam ją na wystawie księgarni we Włoszech, mam nawet zdjęcie!

      Usuń
    2. Hehe, no to faktycznie będzie musiał poczekać :) Z tego co wiem, na razie tłumaczą "Dracha" na niemiecki. Ogromnie mnie ciekawi jak przetłumaczą partie po śląsku i po wasserpolsku :P?

      PS. Możesz pokazać mi to zdjęcie :D?

      Usuń
    3. Poszło na maila :)

      Usuń
  5. Nie będąc zbytnio wylewnym z słowach stwierdzę tylko, że zazdroszczę bardzo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i znów – trzeba było się wybrać samemu :).

      Usuń
    2. Praca nie pozwoliła ;) Ale za rok, kto wie?
      Aaa, no i do Kraka może przyjadę na targi książki ;)

      Usuń
    3. A może lepiej na Conrada? Jest w tym samym czasie, a dużo fajniejszy niż targi! :)

      Usuń
    4. A, no to się zastanowię :>

      Usuń
    5. Zastanów się! Ostatecznie zawsze można podzielić swój czas i uwagę między jedno a drugie, ale z całych sił optuję za Conradem :). Znani są już pierwsi goście, będzie m.in. Franzen i Myśliwski, ja jak tylko się obronię zacznę się już przygotowywać do października i może nawet zorganizuję jakiś zryw? Czytamy wspólnie książki przed Conradem, coś takiego. Wybierz Conrada, będzie fajnie!

      Usuń
    6. Dominik, przyjedź też na targi w Krakowie, bo ja tam będę i będzie okazja się poznać :D

      Usuń
  6. Weekend pełen wrażeń :)
    Pani Oksanen ma ciekawy podpis ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie najciekawszy z tych zebranych w trakcie całego festiwalu :). Widać niebanalną i silną osobowość!

      Usuń

Prześlij komentarz