Ucieczka w nieistnienie – „Punkt Omega”, Don DeLillo

Opowiedziana przez Dona DeLillo w Punkcie Omega historia hipnotyzuje niemal tak silnie, jak spowolniona Psychoza oglądana przez jednego z bohaterów. Kim był ten tajemniczy widz? Czy czas naprawdę ma znaczenie? I czym właściwie jest punkt Omega?

Nowojorskie muzeum. Sala, w której w spowolnionym tempie wyświetlany jest czarno-biały film. Psychoza Alfreda Hitchcocka. Pod ścianą stoi mężczyzna. Od kilku dni przychodzi tu codziennie, od otwarcia muzeum aż do jego zamknięcia wpatrując się w czarno-białe kadry i przyglądając się odwiedzającym. Zaczyna rozumieć, że im mniej widać, tym więcej. Każdą scenę widzi tak, jak gdyby oglądał ją po raz pierwszy. Nie liczy czasu. W cieniu wielkiego ekranu czuje się bezpiecznie. Chowa się tu przed życiem.

Przed życiem – i czasem – chowa się też profesor Richard Elster, były doradca Pentagonu, „filozof obronności”. Jego kryjówka to stary dom na pustyni, kilkadziesiąt kilometrów od najbliższej ludzkiej osady. Tu jest bliżej przyrody niż gdziekolwiek indziej, a czas płynie zgodnie z naturalnym rytmem, nieskrępowany miejskim systemem zegarków i innych „ponaglaczy”, nieustannie przypominających nam o zbliżającej się śmierci.

Tu właśnie odwiedza go młody reżyser Jim Finley, który liczy na to, że namówi Elstera do wystąpienia w jego filmie dokumentalnym. Zaplanowana kilkudniowa wizyta rozciąga się do wielu tygodni przesiadywania na tarasie, przyglądania się górom i wysłuchiwania wywodów Elstera. Jak bumerang powraca w nich temat punktu omega – według francuskiego teologa Pierre’a Teilharda de Chardin punktu końcowego, do którego zmierza Wszechświat, kresu ewolucji.
Oto bowiem zaczyna się ruch do wewnątrz. Ojciec Teilhard wiedział o tym i nazwał owo stadium punktem omega. To skok poza sferę biologii. Proszę sobie zadać to pytanie. Czy na zawsze musimy pozostać ludźmi? Świadomość się wyczerpała. Pora wrócić do materii nieorganicznej. Tego właśnie chcemy. Pragniemy stać się polnymi kamieniami (s. 54).
Po pewnym czasie na scenę wkracza córka Elstera, Jessie. Ubóstwiana przez ojca, szybko staje się też obiektem fascynacji jego młodego gościa. Jest coś niezwykłego w tej bladej dwudziestoparolatce – coś, co Elster określa następująco: „Ona słyszy słowa od ich wewnętrznej strony”. Nic, co mówi, nie jest błahe ani banalne, a jej kwestie przypominają niesamowite rozmowy innych istot wtajemniczonych – małego Goulda i Shatzy Shell z mojego ukochanego City. Zamknięta w sobie, dziwnie wyciszona, w pewien sposób odcieleśniona – ojciec wspomina, że jako dziecko musiała stale dotykać swojej twarzy, jakby nie była pewna, czy istnieje. Jej „niefizyczność” zdaje się podkreślać fakt, że dziewczyna praktycznie się nie myje (śledzący jej zwyczaje Finley znajduje w łazience tylko małą, podręczną kosmetyczkę), zaś w dzień po tym, jak reżyser staje nocą w drzwiach jej sypialni, a powietrzu wisi erotyczne napięcie, Jessie… znika.

Właśnie tak, znika bez śladu. Zostawia dokumenty, pieniądze, ubrania, i ulatnia się, gdy Elster z Finleyem jadą do sklepu po zakupy. Wystudiowany spokój uczonego zostaje zburzony, pustynia, dotychczas bezpieczne schronienie, przemienia się w groźne więzienie, a wieczory stają się milczące.
Z perspektywy czasu brzmiało to już tylko jak martwe echo. Punkt omega. O milion lat stąd. Punkt omega zwęził się tu i teraz, wyostrzył jak nóż wbijany w ciało. Wszystkie podniosłe tematy tego człowieka zlały się w jeden ściśle umiejscowiony ból, skupiły wokół jednego ciała, które może było gdzieś tam, na pustyni, a może nie (s. 97).
Co się stało z Jessie? Wiemy, że to ona jest dziewczyną, która na ostatnich stronach powieści wchodzi do sali, gdzie w kółko przesuwają się kadry z Psychozy, a czas rozciąga się jak guma. I wiemy, co siedzi w głowie tajemniczego mężczyzny, opętanego filmem Hitchcocka. Czy skończyła jak w wizji Elstera, wróciła do materii nieorganicznej, stała się polnym kamieniem? Czy za sprawą naśladowcy Normana Batesa spotkał ją bardziej prozaiczny los?

Punkt Omega to oszczędna w słowach (wszak, jak twierdzi Elster, prawdziwego życia nie da się sprowadzić do słów…), ale bardzo efektowna opowieść. Jej siłą są niezwykli bohaterowie, spowolniona Psychoza jako klamra spajająca całą historię (pomysł to nie wytwór wyobraźni DeLillo – tego typu wystawa naprawdę miała miejsce w nowojorskim Museum of Modern Art w 2006 roku) oraz niejednoznaczne zakończenie.

Zgodnie z tym, co głosi opis wydawcy, ta książka przypomina haiku. Tak jak haiku, za niewieloma słowami kryje bogactwo treści, a łamiąc sobie głowę nad jej interpretacjami można spędzić niejeden wieczór… Ale w końcu czy czas ma jakieś znaczenie?

***
D. DeLillo, Punkt Omega, tłum. Michał Kłobukowski, wyd. Noir Sur Blanc, Warszawa 2011.

Za kolejną próbkę hipnotycznej prozy DeLillo dziękuję pani Joannie i wydawnictwu Noir Sur Blanc.

Ilustracje:
[1] CarbonNYC [in SF!] / Foter.com / CC BY
[2] noir.pl

Komentarze

  1. Don DeLillo to nazwisko, które od pewnego czasu mnie interesuje. Dokładnie od momentu, kiedy zapoznałem się z prozą Pynchona - przy okazji studiowania biografii tego autora dowiedziałem się, że Pynchon, m.in. obok właśnie DeLillo, uważany jest za jednego z najwybitniejszych współczesnych pisarzy amerykańskich. Cieszę się, że "Punkt Omega" wydano na łamach Noir sur Blanc - bardzo lubię tę oficynę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, w Stanach to ważne nazwisko, u nas zdecydowanie nie tak głośne, jak na to zasługuje. A „Punkt Omega” to chyba dobra propozycja na początek – nie za długa, a reprezentatywna próbka jego pisarstwa. Dla mnie książki DeLillo mają taką ciekawą właściwość, że w miarę upływu czasu od lektury zachwyt rośnie – tak było choćby z powieścią „Americana”, o której też gdzieś tu u siebie pisałam :). A Noir też bardzo lubię, wiernie wydają kilku naprawdę fajnych autorów, a i na różne perełki od tych mniej znanych można też u nich trafić.

      Usuń
  2. Z prozą DeLillo kontaktu jeszcze nie miałem, ale czuję się mocno zachęcony. Zwłaszcza ostatnim akapitem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że udało mi się tak zachęcająco zakończyć :). Spróbuj, to nieduża książeczka, a rarytna!

      Usuń

Prześlij komentarz