Literacka Przystawka (3) – na Bałkany!

Ostatnio literacko spędzam sporo czasu na Bałkanach, w ramach kolejnej Literackiej Przystawki serwuję więc tym razem coś w klimacie bałkańskim. W zestawie pisarz serbski, bułgarski i bośniacki.

Na początek – Serb. Powieść Bory Ćosicia Rola mojej rodziny w światowej rewolucji już na wstępie zwraca uwagę formą – przypomina dziecięcy pamiętniczek. Dystansując się w ten sposób, autor pisze o swoim dzieciństwie i dorastaniu w Belgradzie czasów komunistycznej rewolucji. Za prostymi, szkolnymi zdaniami i pozornie naiwnymi obserwacjami, które często budzą rozbawienie, kryją się w tej książce bardzo poważne tematy, jak polityka, absurdy życia codziennego w komunistycznym państwie czy relacje rodzinne (traktowanie kobiet, dramat matki, nigdy nie szanowanej przez ojca, a w końcu porzuconej). Książka powstała w roku 1968 i już cztery lata później została przełożona przez Danutę Cirlić-Straszyńską, ale ze względu na cenzurę musiała przeleżeć w szufladzie wiele lat, nim doczekała się polskiego wydania. Dziś jest słodko-gorzkim dokumentem minionej epoki. Warto przeczytać.

Georgi Gospodinow
Powieść naturalna Georgiego Gospodinowa to coś ze zdecydowanie innej beczki. Odważny literacki eksperyment, a równocześnie szczera opowieść człowieka, któremu właśnie rozpadło się małżeństwo, ponieważ żona zaszła w ciążę z innym. „Powieść naturalna”, składająca się z samych początków, historia przeplatana enigmatycznymi cytatami, rozważaniami filozoficznymi (również na tak oryginalne tematy jak… klozet), wspomnieniami z dzieciństwa, opowieściami o tajemniczym kloszardzie i jego bujanym fotelu czy o starcu-ogrodniku w zaczarowanym ogrodzie. Wszystkie te efektowne literackie zagrywki mają być jednak po prostu ucieczką i wytchnieniem od bolesnego tematu rozwodu, zaś temat początku wybrzmiewa tu tak silnie, ponieważ sam narrator staje przed trudnym zadaniem pod tytułem „zacząć wszystko od nowa”.

Proza, która budzi całe mnóstwo literackich skojarzeń (u mnie: Ajvaz, Šindelka, Mitana, trochę także polecająca ją na okładce Olga Tokarczuk, a momentami nawet klimat à la Paul Auster), ale oprócz tego zwyczajnie, po ludzku wzruszająca. Oczywiście mnie najbardziej spodobały się właśnie te momenty, gdy autor przestaje bawić się formą. Samotność, zagubienie, cichy smutek człowieka wspominającego minione lata, w których oddalał się od żony, oraz obsesyjnie wracającego do wieczoru, gdy dowiedział się o jej ciąży, naprawdę się udzielają. Dziwna, ale w tej dziwności piękna książka.

Dla odmiany Kocham Bardzo Izeta Sarajlicia to opowieść o związku bardzo, bardzo szczęśliwym. Książka powstała po śmierci długoletniej towarzyszki życia autora, Mikicy, i jest tak naprawdę jednym wielkim wyznaniem miłosnym. Sarajlić, znany i ceniony na świecie bośniacki poeta, opowiada o tym, jak poznał swoją przyszłą żonę i o tym, jak połączyli swe dwa odmienne światy (ona – pół-Austriaczka, katoliczka, zafascynowana kulturą Zachodu, on – muzułmanin sympatyzujący z rewolucją socjalistyczną, choć z własną, bardzo idealistyczną jej wizją). Wspomina przy okazji ludzi, których poznał i drogie mu, często już nieistniejące miejsca. Dzięki temu książka jest także opowieścią o dawnym Sarajewie, prężnym ośrodku kulturalnym, który w latach 90. został zniszczony przez wojnę.

Przyznam, że spośród powyższych trzech jest to tytuł, który wywołał u mnie najbardziej mieszane uczucia. Oddanie Sarajlicia i jego bezgraniczne uwielbienie dla żony budziło bowiem we mnie w równym stopniu rozczulenie, co irytację. Nie potrafię sobie wyobrazić związku tak idealnego, tak nieskazitelnego, jak rysuje tu Sarajlić. Brak mi codziennych sprzeczek i wielkich kłótni, brak mi wzmianek o tym, co drażniło i irytowało (a przecież coś musiało), brak mi trzeźwego spojrzenia z drugiej strony. I choć rozumiem, że ta książka miała być w pewien sposób hołdem dla Mikicy, dla mnie ten obraz małżeństwa jest zbyt wygładzony, zbyt nieznośny w swej jednowymiarowości.

Nie zmienia to faktu, że byłam również urzeczona poetyckim stylem i emocjonalnym ładunkiem wspomnień Sarajlicia. Przypuszczam więc, że dla niektórych (może trochę mniej zgorzkniałych?) Kocham Bardzo może się rzeczywiście okazać, jak przeczytałam w jednej z opinii, „najpiękniejszą książką o miłości”. Polecam sprawdzić samemu.

***
B. Ćosić, Rola mojej rodziny w światowej rewolucji, przeł. Danuta Cirlić-Straszyńska, wyd. Czarne, Wołowiec 2002.
G. Gospodinow, Powieść naturalna, przeł. Marta Hożewska-Todorow, wyd. Pogranicze, Sejny 2009.
I. Sarajlić, Kocham Bardzo, przeł. Danuta Cirlić-Straszyńska, wyd. Pogranicze, Sejny 2003.

Ilustracje:
[1], [3] zdjęcie własne,
[2] Mrs Robinson at Bulgarian Wikipedia / Wikimedia Commons.

Komentarze

  1. "Kocham bardzo" zupełnie mi umknęła, a skoro rzecz jest o Sarajewie, to chętnie ją przeczytam.
    Cosica czytałam wieki temu, niestety nie zapisał się jakoś mocno w mojej pamięci.;(
    Naiu, czy widziałaś już nowy numer Literatury na Świecie? jest bałkański.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, przepraszam, że dopiero teraz odpisuję, na wszystko ostatnio brak czasu. Ja w zasadzie nie wiedziałabym o istnieniu żadnej z tych książek, gdyby nie fakt, że przygotowuję się do egzaminu z literatur słowiańskich – studia się czasem przydają :). Ćosić faktycznie chyba nie zapada w pamięć – to taka książka, którą dobrze się czyta, ale już po kilku tygodniach od lektury zostały mi z niej tylko migawki. A o tym nowym numerze LnŚ nie wiedziałam, ale zbieg okoliczności :). Konkretnie to chyba jest serbski.

      Usuń
    2. Nie ma za co.;)
      Pocieszyłaś mnie, Naiu, bo już myślałam, że przesadziłam z tym Cosiciem.
      Serbski numer też może być.;)

      Usuń
    3. Nie, nie, taka chyba po prostu Ćosicia właściwość ;). Ciekawe, czy tak samo jest z innymi jego książkami. Czytałaś może którąś?
      A serbski numer tak, też okej ;), przyjrzę mu się.

      Usuń
  2. Wychodzi na to, że ja również jestem zgorzkniała, bo już od samego czytania o szczęśliwym związku bez wad lukier podszedł mi do gardła ;). Reszta prezentuje się smakowicie, zwłaszcza bezpretensjonalna powieść Ćosicia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tośmy dwie zgorzkniałe ;). Myślę, że górę nad autorem wzięły tu emocje, pod wpływem tęsknoty za żoną wyidealizował sobie jej obraz. Cóż, nudne, ale i na swój sposób piękne, ja bym tam nie miała nic przeciwko, żeby ktoś kiedyś napisał o mnie taką książkę ;). A Ćosicia polecam, może nie jest to książka, która w nas zostaje w nas na długo (patrz wyżej, moja odpowiedź na komentarz Ani), ale przyjemnie się czyta.

      Usuń
  3. Na początku bardzo mnie zainteresowało "Kocham bardzo", ze względu na mieszankę kulturowo-światopoglądową bohaterów. To jest temat, który mnie mocno interesuje. Czy ten wątek jest jakoś bardziej rozbudowany?. Bo przyznam, że później się nieco zmartwiłam ta bardzo idealną wizją miłości i związku. Choć może niepotrzebnie? Może czasem dobrze przeczytać coś właśnie takiego, bez emocjonalnego tłamszenia się, przeżywania do granic wytrzymałości? Światy idealne nie istnieją, więc może choć poczytać o nich warto? Po to by odetchnąć. Wszystkie trzy nazwiska lądują na specjalnej liście książek inspirowanych Literackimi skarbami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, prawdę mówiąc, Aniu, ten wątek zderzenia kultur i światopoglądów jest zarysowany ledwie, ledwie. W zasadzie tylko wspomniany. Dominuje wielka, jedyna, wspaniała miłość, która za nic ma wszelkie różnice ;).

      Nie przeczę, były momenty, zwłaszcza z początku, kiedy czytałam o tym uczuciu i jego wyrazach z rozczuleniem, ale im dalej końca, tym bardziej mnie ta idealna wizja drażniła. Za dużo tego. Ale nie chcę zniechęcać, być może na Tobie ta opowieść zrobi zupełnie inne wrażenie. Na pewno warto spróbować.

      Naprawdę masz taką specjalną listę? Ależ uroczo! :)

      Usuń
    2. Oj to szkoda ogromna, że tego, co mnie zainteresowało tą książką, w zasadzie w niej nie ma.
      A owszem, listę mam i co i rusz jestem zmuszana ją uzupełniać :)

      Usuń
    3. Może powinnam mieć wyrzuty sumienia, że zwalam Ci na głowę kolejne tytuły... ale nie mam, bardzo za to się cieszę! ;)

      Usuń

Prześlij komentarz