Tegoroczny Światowy Dzień Książki można było świętować w Krakowie między innymi w towarzystwie Olgi Tokarczuk. Klimat spotkania w Księgarni Pod Globusem był niesamowity – podczas gdy za oknem szalała burza, pisarka opowiadała o opresyjności współczesnego świata i o tym, że prawdopodobnie zbliża się wielka bitwa o ostatnie bastiony naszej wolności.
Spotkanie towarzyszyć miało premierze nowego zbioru pisarki, Opowiadań bizarnych, oczywiście jednak rozmowa nie mogła się nie zacząć od Biegunów oraz gratulacji z okazji dotarcia do finału Nagrody Bookera. Prowadzący Marcin Wilk zwrócił przy tej okazji uwagę na aktualność Biegunów (wydanych po raz pierwszy w roku 2007) także dziś, na co Tokarczuk odparła, że dziś z pewnością dodałaby kilka dodatkowych tematów, jak uchodźcy czy wojny klimatyczne. Uważa, że tego typu kwestie mogą być z powodzeniem poruszane zarówno w publicystyce, jak i w literaturze, przy czym literacko sięgamy głębiej, opisujemy je z różnych perspektyw i poszukujemy w nich nowych, głębszych sensów.

Internet niczego nie ułatwia, choć z założenia miał to robić. Powstały z myślą o zbliżaniu nas do siebie i dzieleniu się informacjami, uwolnił w nas diaboliczne zapędy, skłonność do hejtu, zamknął nas w bańce facebookowych znajomych i uczynił nas niewolnikami reklamy. Biorąc to wszystko pod uwagę, pisarka ma poczucie, że już wkrótce będziemy musieli stoczyć wielką bitwę o ostatnie bastiony naszej wolności.
„Żyjemy w momencie przejścia” – stwierdziła. Dodała jednak, że sama ma w sobie dużo optymizmu („Nie można nie mieć, kiedy się pisze książki – inaczej żadnej by się nie skończyło”). I przywołała historię o tym, jak w XIX wieku ludzie martwili się, że z powodu rosnących potrzeb transportowych za kilkadziesiąt lat miasta utoną w odchodach koni powozowych; wkrótce potem wynaleziono samochody, które raz na zawsze rozwiązały problem końskich odchodów. Być może i w naszych czasach wydarzy się coś, czego w tym momencie nie jesteśmy w stanie przewidzieć, ale co rozwiąże przynajmniej część naszych problemów.
Pisarka opowiedziała również o swojej miłości do opowiadań – jako czytelniczka („To taka tartinka do zjedzenia przed snem”) i jako autorka (bo to dla niej odpoczynek między dłuższymi formami, a także rodzaj ćwiczenia stylistycznego). Dodała, że według niej opowiadaniem nigdy nie będzie fragment dłuższej prozy; opowiadanie musi mieć bowiem swoją określoną strukturę, a przede wszystkim wyraźną puentę, której wymyślenie jest bardzo trudne. Idealne opowiadanie zapada nam w pamięć na długo. Wśród swoich mistrzów tego gatunku wymieniła Cortázara, Czechowa oraz autorów „opowieści niesamowitych”, historii wychodzących poza ramy rzeczywistości, jakie tworzyli m.in. Poe, Hoffmann czy Grabiński.

Opowiadania bizarne, którym poświęcone było spotkanie, miały swoją premierę 18 kwietnia. A już 22 maja dowiemy się, czy to właśnie Olga Tokarczuk zostanie laureatką tegorocznej Nagrody Bookera. Mocno trzymam kciuki!
Ilustracje:
[1] zdjęcie własne,
[2] Wydawnictwo Literackie / www.wydawnictwoliterackie.pl,
[3] Penguin Random House / www. penguinrandomhouse.com.
Bardzo ciekawa relacja, dziękuję i pozdawiam!
OdpowiedzUsuńCieszę się :) też pozdrawiam!
UsuńDopiero niedawno przeczytałam pierwszą książkę Olgi Tokarczuk (a raczej wysłuchałam audiobooka :)). Bardzo podoba mi się styl autorki, więc na pewno sięgnę po więcej. Polecasz coś? :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Magda z Czasowolnika
https://czasowolnik.wordpress.com
Hej, bardzo przepraszam, że odpisuję dopiero teraz! A którą książkę przeczytałaś/wysłuchałaś? Moje ulubione to „Prawiek i inne czasy”, „Bieguni” i „Anna In w grobowcach świata” :).
Usuń