Literacka Przystawka (4) – czeska wakacyjna

Tegoroczne wakacje nie rozpieszczają mnie, jeśli chodzi o czas wolny, skutkiem czego w lipcu zaliczyłam niechlubny „pierwszy raz” – był to pierwszy miesiąc w siedmioletniej historii Literackich Skarbów, kiedy na blogu nie ukazał się ani jeden tekst. Nie jest tak, że nie czytam – przeciwnie, czytam sporo, książek własnych, książek na studia, książek przedwyjazdowych, jednak czasu – i weny ostatnio jakoś też – na pisanie brak. Aby jednak uniknąć drugiego wstydliwego miesiąca z rzędu, wrzucam spisane naprędce wrażenia z moich ostatnich czeskich lektur. Części z tych tytułów jesienią na pewno poświęcę dłuższe teksty. A na razie – pigułka. Trochę rzeczy nowych, trochę starych, jeden patronat i jedna książka po czesku napisana przez Polkę, zdecydowanie zasługująca na polskie wydanie. Zapraszam!

Vladimír Macura, Guwernantka [patronat!]

Pierwsza powieść Vladimíra Macury przetłumaczona na język polski to opis boju młodej kobiety o zachowanie namiastki wolności w nieszczęśliwym małżeństwie, wpisujący się w historyczne tło – XIX-wieczną walkę narodu czeskiego o prawo do samostanowienia. Bohaterami tej powieści są postaci autentyczne – poeta František Ladislav Čelakovský oraz jego druga żona Antonie – jednak Macura opowiada tę historię z ich perspektywy, ubarwiając ją elementami fikcyjnymi.

Wykreowany przez niego Čelakovský jest figurą odrażającą, despotyczną, zapatrzoną w siebie, oschłą, niezdolną do spontanicznego działania i pozbawioną empatii, przy której spragniona podróży, przygód i wielkiego uczucia Antonie więdnie jak ukrzyżowany szpilkami kwiatek. Hasłem przewodnim powieści jest ELEGIA, „tęsknota za tym, co dalekie, nieosiągalne”, na temat której tak autorytarnie wypowiada się Čelakovský, którą jednak naprawdę rozumie właśnie jego młoda żona, zamknięta w domu, sprowadzona do roli guwernantki, zmuszona do szukania ucieczki w marzeniach i w poezji. Książka zachwycająca pięknym językiem (brawa dla tłumaczy!) oraz wnikliwymi psychologicznymi sylwetkami – kolejny żywy dowód na to, że również mężczyzna potrafi bardzo subtelnie i z empatią odmalować kobiecą psychikę oraz stworzyć opowieść o silnie feministycznej wymowie.

Czy będzie dłuższy tekst? TAK!

V. Macura, Guwernantka, przeł. Michał Kunik, Olga Czernikow, wyd. Amaltea, Wrocław 2018. [Egzemplarz recenzencki]

Anna Militz, Ani víru ani ctnosti člověk nepotřebuje ke své spáse. Příběh Jany Černé

Biograficzna opowieść o Janie Černej, czeskiej poetce, córce Mileny Jesenskiej oraz kochance Egona Bondy’ego. Spisana przez polską bohemistkę Annę Militz, ale dostępna na razie jedynie w języku czeskim, w tłumaczeniu Jana Jeništy. Mam jednak nadzieję, że doczekamy się również polskiego jej wydania, bo książka jest fantastyczna. Doskonale łączy dwie rzeczy, które połączyć bardzo trudno – lekkość lektury niemal powieściową z ciężarem opracowania faktograficznego. Mimo wielu przypisów czytelnik nie ma poczucia przytłoczenia, a po prostu z przyjemnością oddaje się śledzeniu losów niebanalnej postaci, jaką była Jana.

Niebanalnej, ale też kontrowersyjnej i, przynajmniej dla mnie, dosyć antypatycznej. Dzięki wychowaniu pod skrzydłami silnej, wyzwolonej matki – która od najmłodszych lat traktowała ją raczej jak równoprawnego partnera – ale i częściowo zapewne wskutek ciężkich przeżyć w dzieciństwie (utrata matki, tułaczka, brak stałego opiekuna i punktu oparcia) Jana wyrosła na osobę bardzo zdeterminowaną, by żyć „po swojemu”, nawet jeśli krzywdziła przy tym innych ludzi. Nigdy nie potrafiła się dostosować, żyła z dnia na dzień, dzięki pieniądzom pożyczonym, wyżebranym lub skradzionym, także już jako matka piątki dzieci. Ci, którzy ją znali, podkreślają jednak, że była w tym wszystkim „prawdziwa”. Co ważne, autorka książki opowiada historię Jany z dużym dystansem, nie ocenia i pozostawia czytelnikowi dużo wolności, jeśli chodzi o wyrobienie sobie własnego zdania. Fascynująca postać i fascynująca lektura!

Czy będzie dłuższy tekst? Na pewno tak!

A. Militz, Ani víru ani ctnosti člověk nepotřebuje ke své spáse. Příběh Jany Černé, przeł. Jan Jeništa, wyd. Burian a Tichák, Ołomuniec 2015.

Ota Pavel, reportaże sportowe (Puchar od Pana Boga, Bajka o Rašce i inne reportaże sportowe)

Niesamowicie cieszę się, że reportaże sportowe Oty Pavla są wreszcie dostępne w języku polskim. I nie ma tu znaczenia fakt, że entuzjastką sportu zupełnie nie jestem, bo naprawdę nie jest to potrzebne, by docenić „sportową” twórczość Pavla. Dlaczego? Bo są to przede wszystkim opowieści o pokonywaniu własnych słabości, o sile ludzkiego ducha, niesamowicie inspirujące do działania. Na bohaterów swoich reportaży autor wybiera najczęściej tych, którzy byli w przeszłości wyśmiewani i pogardzani, w których nikt nie wierzył, a mimo to, dzięki marzeniom i determinacji, dotarli na sam szczyt. Podkreśla, jak wiele pracy i wysiłku włożyli w swój sukces i równocześnie uczy nas, że nigdy nie należy się poddawać. Bo człowiek, który naprawdę wierzy w swoją wizję, jest w stanie dokonać rzeczy niemal niemożliwych. Głęboko humanistyczne to przesłanie!

Spośród dwóch zbiorów, o których mowa – wydany przez Starą Szkołę Puchar od Pana Boga oraz Bajka o Rašce i inne reportaże sportowe wydawnictwa Dowody na istnienie – bliższy mi jest ten pierwszy. Po pierwsze ze względu na dobór opowiadań (w Pucharze mimo wszystko więcej jest utworów pozostających na marginesie sportu, nostalgicznych i refleksyjnych w wymowie, rzucających światło nie tylko na samych sportowców, ale również na ich bliskich i wszystko to, co dzieje się już po zejściu z boiska czy toru wyścigowego), po drugie – ze względu na tłumaczenie. W przekładzie Mirosława Śmigielskiego reportaże Pavla są bardziej ubaśniowione, zachowują pewną bajkową magię, która jest dla mnie znakiem rozpoznawczym tego autora, a której zabrakło mi trochę w tłumaczeniu Justyny Wodzisławskiej.

Czy będzie dłuższy tekst? Nie jestem pewna, ale myślę, że tak.

O. Pavel, Puchar od Pana Boga, przeł. Mirosław Śmigielski, wyd. Stara Szkoła, Wołów 2017. [Egzemplarz recenzencki]
O. Pavel, Bajka o Rašce i inne reportaże sportowe, przeł. Justyna Wodzisławska, wyd. Dowody na istnienie, Warszawa 2016. [Egzemplarz recenzencki]

Jan Balabán, Którędy szedł anioł

Moje pierwsze, mocno spóźnione spotkanie z Balabánem – nie mogę sobie teraz wybaczyć tego, że tak długo z tym zwlekałam. Bo urzekł mnie niemal od pierwszych stron, tą hrabalowskowścią jego prozy w stylu opowieści z Pięknej Poldi, industrialnym tłem, monologami na jednym wdechu. I wszystkim, którzy twierdzą, że Balabán nie ma z Hrabalem nic wspólnego – bo nie wesoło, bo nie rubasznie, bo nie malowniczo – będę mówiła: spójrz głębiej, a zobaczysz.

Przy drugim spojrzeniu Balabán zachwyca też polifonicznością, empatią, próbą zrozumienia swoich bohaterów, a także prostymi, ale w swej prostocie niezwykle chwytającymi za sercem obrazami – jak tym z matką popłakującą w pociągu, że wkrótce synowie wyfruną z gniazda, czy z ojcem, który wraca pewnego razu do domu i wpada w przerażenie, bo nie zastaje żony. Nic w tych opowieściach nie jest czarno-białe, nikt nie jest tylko dobry ani tylko zły, bo – takie mam wrażenie – wyszły spod pióra człowieka, który wewnętrznie wycofał się ze świata tak bardzo, że dostrzega w ludziach dużo więcej, niż pozostając wśród nich. Co ważne – i co również łączy Balabána z Hrabalem – bohaterami tych historii są ludzie zupełnie zwyczajni: mieszkańcy górniczego miasta, robotnicy z kopalni i ich rodziny. Choć nieszczęśliwi, nie potrafią się uwolnić i czegoś zmienić, tkwią więc w swoim powolnym umieraniu, dzień po dniu.

Czy będzie dłuższy tekst? Mam wielką nadzieję, że tak.

J. Balabán, Którędy szedł anioł, przeł. Olga Czernikow, wyd. Afera, Wrocław 2015.

Vladimír Páral, Dekameron 2000 czyli Miłość w Pradze

Na koniec urocza rzecz, która przekonała mnie, że naprawdę można napisać lekką, zabawną, ironiczną, trochę pieprzną, a przy tym niegłupią książkę o relacjach damsko-męskich. Jak wskazuje sam tytuł, książka jest w pewnym stopniu zainspirowana Dekameronem – tworzy ją kilkanaście historii miłosnych, których akcja rozgrywa się jednak we współczesnej Páralowi (powieść powstała w roku 1990) Pradze.

Niby mało ambitna literatura rozrywkowa, a jednak mimo tak wielu postaci każda jest inna i na swój sposób ciekawa. Mamy tu na przykład poczciwego Morawiaka Ladika Jencza, któremu marzy się małżeństwo i rodzina, nie może się jednak uwolnić od lepkich łapek kokietki Alicji Obrtelówny, rozmiłowaną w literaturze hotelową pokojówkę Mikinę Spielgasser, mężatkę Darinę, która z nudów została prostytutką czy spragnionego seksualnych wrażeń żonatego Wacława Jabulkę oraz słynący z zamiłowania do chłostania mężczyzn damski duet Mila i Bietka, którego ofiarą pada w końcu Jabulka. Nie brak tu jednak również historii nieco bardziej refleksyjnych, a nawet wzruszających. Jedyny słaby punkt powieści Párala to wrażenie – zwłaszcza pod koniec – że historii jest jednak za dużo i pewne schematy zaczynają się powtarzać. Mimo to bawiłam się przy tej lekturze przednio! Na zachętę zamieszczam najkrótszą historię miłosną, jaka znalazła się w zbiorze:

„Kiedy oskarżony spotkał mnie wieczorem w parku na Petrzynie i przewrócił na ziemię, nie wołałam o ratunek, przypuszczałam bowiem, że żywi wobec mnie poważne zamiary”.

Czy będzie dłuższy tekst? Raczej nie. Mam nadzieję, że powyższa pigułka wystarczy na zachętę :)

V. Páral, Dekameron 2000 czyli Miłość w Pradze, przeł. Emilia Witwicka, wyd. PIW, Warszawa 1994.

Komentarze

  1. Wszystkie tytuły skrzętnie zanotowane. "Bajka o Rašce i inne reportaże sportowe", które niedawno przeczytałam, narobiły mi wielkiego apetytu na czeską literaturę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest w czym wybierać :) Gdybyś potrzebowała wskazówek, jeśli chodzi o wybór dla siebie ciekawych czeskich tytułów, służę pomocą!

      Usuń
  2. Świetnie, że robisz takie zestawienia, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wolałabym tradycyjne długie recenzje, ale niestety mam ciężki rok, a wakacje są apogeum, i niektóre rzeczy trzeba było odsunąć na dalszy plan :). Nie na długo. Ale cieszę się, że zestawienie się podoba :). Pozdrawiam również!

      Usuń
  3. Ależ się cieszę z tego Macury po polsku (swoją drogą zwróć uwagę, jak on tam pięknie gra z paradygmatem romantycznym nie tylko tutejszym, środkowoeuropejskim, ale z tym brytyjskim zwłaszcza - mnóstwo jest z tego radości przy czytaniu, jak już wpadnie w oko!). A co do Parala - kurczę, jego jest u nas jakoś sporo wszędzie, w antykwariacie można się spokojnie okopać w jego książkach, ale chyba popularność autora zmalała i już taki poczytny nie jest. Od lat planuję "coś" przeczytać, tylko tak "jakoś nie wychodzi" ;-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miesiąc po czasie, przepraszam Pyzo za mój skandaliczny refleks z odpowiadaniem na komentarze :). Tak, są tam takie smaczki, Byron, „ten ekscentryk, który ma zgubny wpływ na dzisiejszą młodzież” ;). A Páral faktycznie, zalega tego wszędzie pełno, ale nie wiem, czy ktoś to teraz jeszcze czyta. Mnie ta książka przyciągnęła jak magnes w mojej rzeszowskiej bibliotece, w niezbyt pokaźnym zbiorze czeskich książek wybijała się tą frywolną okładką i całą koncepcją, więc porwałam. I nie żałuję. Nie jest to oczywiście jakaś wybitna literatura, ale na pewno na głowę bije wiele tytułów z gatunku pop, które dziś cieszą się takim wzięciem. Polecam! :)

      Usuń

Prześlij komentarz