Isaac Lewitan, Wieczorne dzwony, 1892. Ponieważ oddaje chyba trochę atmosferę odchodzącego świata, którą czuć też u Turgieniewa, prawda? |
To był chyba pierwszy wykład Nabokova, po którym pomyślałam: „Już? To wszystko?”. Bo dogłębnych analiz i smakowitych spostrzeżeń brak, bo niby ceni, ale jakoś bez entuzjazmu, niby chwali, ale nie szczędzi też krytycznych uwag, za to typowych dla niego uroczych złośliwości tym razem niewiele.
Już sylwetka Turgieniewa, nakreślona na wstępie tego wykładu, rozczarowuje. Zaczęło się ciekawym wątkiem despotycznej matki, która zaraz potem znika jak duch i już się nie pojawia. Omawiając najważniejsze dzieła autora Nabokov wielokrotnie podkreśla, że „Turgieniew obnażał całą ohydę nowożytnego niewolnictwa i to irytowało wiele wpływowych osobistości”, ale to temat, który akurat też w Ojcach i dzieciach specjalnie nie wybrzmiewa, więc we wprowadzeniu wydał się trochę oderwany.
Wielki autor marnych opowieści
A dalej? „Zbyt dosłowny”, „wysilone epilogi jego powieści i dłuższych opowiadań są nieznośnie sztuczne”, „jako opowiadacz jest sztuczny i nieprzekonujący”, mówi o twórczości Turgieniewa Nabokov, ale równocześnie przekonująco zachwala malowane przez Turgieniewa małe ludzkie portreciki, a o leniwym rytmie jego prozy pisze: „Niektóre zdania Turgieniewa przypominają jaszczurkę wygrzewającą się na słońcu”.
Portret Iwana Turgieniewa pędzla Ilji Riepina, 1874. |
Podkreśla, że Turgieniew absolutnie nie jest pisarzem tej klasy co Flaubert, wytyka mu sztuczność, a zaraz potem stwierdza, że „Ojcowie i dzieci to nie tylko najlepsza powieść Turgieniewa, ale także jedna z najlepszych powieści XIX wieku”. Podkpiwa sobie z jego bohaterek kobiecych, które „po przebudzeniu wkładają krynoliny, spryskują twarz zimną wodą i wybiegają, świeże jak róże, do ogrodu, gdzie nieuchronnie dochodzi do spotkań w altance”, a potem pisze, że są one u Turgieniewa spowite „delikatnym woalem poetyckiego piękna”.
„Turgieniew nie jest wielkim pisarzem, choć czyta się go z przyjemnością” – myślę, że to zdanie Nabokova dość dobrze charakteryzuje jego ambiwalentny stosunek do Turgieniewa. Z tych i podobnych wypowiedzi wykładowcy wyłania się obraz jakiegoś autora dla szerszej publiki, twórcy malowniczych, łatwo przyswajalnych, choć jego zdaniem konstrukcyjnie szwankujących opowieści. Tylko czy takie opowieści zasługują na miano „najlepszych … XIX wieku”? Jakoś mi się to nie klei.
Bohater czy karykatura?
Choć po lekturze tego wykładu mam zdecydowanie niedosyt ciekawych nabokovowskich obserwacji, pojawiły się jednak pewne interesujące informacje, wzbogacające odbiór dzieła. Jak choćby wątek recepcji powieści Turgieniewa – to wielkie rozczarowanie autora, który postanowił zrobić rodakom przyjemność i stworzyć postać dynamicznego młodego Rosjanina, lecz czytelnicy-radykałowie odebrali Bazarowa jako karykaturę i znów zmieszali pisarza z błotem.
Trudno się jednak dziwić, bo przecież Bazarow to postać absolutnie niejednoznaczna. Trochę arogant i pyszałek, trochę – zdolny do poświęceń młody lekarz i naukowiec. Z jednej strony – nieczuły na miłość i troski rodziców syn, z drugiej – szlachetny przyjaciel. Do tego w swoim zatwardziałym nihilizmie, którego trzyma się kurczowo na przekór uczuciom, jest przecież naprawdę trochę śmieszny.
Isaac Lewitan, Złota jesień. Slobodka, 1895. Jesień za oknem nas nie rozpieszcza, więc nacieszmy oko obrazami. |
Jest też ciekawe spostrzeżenie Nabokova na temat Fieniczki. Sama Fieniczka to rzeczywiście ciekawa figura – zawsze milcząca, zawsze gdzieś wstydliwie schowana, ale jest jak słoneczko, do którego zlatują się niemal wszyscy mężczyźni z powieści Turgieniewa. Nabokov tłumaczy to tym, że nie tylko zastępuje ona Mikołajowi Kirsanowowi jego zmarłą żonę, ale i jego bratu Piotrowi – jego wielką niespełnioną miłość, księżną R. Urocza, czysta, cicha Fieniczka jest trochę jak ciasto, z którego można lepić wedle upodobania. Może dlatego podoba się także Bazarowowi.
Rzadki okaz złośliwości
Uśmiechnęłam się, kiedy Nabokov wyzłośliwiał się: „Podczas wyprawy na żaby Bazarow znalazł coś, co on sam – i Turgieniew – określa, jako rzadki okaz żuka (…). Tylko ludzie, którzy nie mają pojęcia o naukach przyrodniczych, mylą okaz z gatunkiem. A w ogóle opisy łowów są u Turgieniewa dość słabe”, a dalej: „Eugeniusz wstał o świcie i poszedł powłóczyć się po okolicy – możemy się tylko zastanawiać, czy przyniesie z wyprawy jakieś okazy”. Mało jednak było podobnych smaczków, a cały wykład jest zachowawczy i pozbawiony ognia.
Może to też fakt, że czytając Turgieniewa poszłam mimo woli zakazaną przez Nabokova ścieżką i odebrałam tę książkę mocno emocjonalnie. Nie zachwycałam się poetyckim pięknem bohaterek Turgieniewa, nie ruszył mnie „szarawy połysk jedwabiu”, z wyjątkiem oryginalnej Eudoksji Kukszin i złej ciotki Odincowej wszystkie postaci kobiece w Ojcach i dzieciach wydały mi się mdłe i bezbarwne. Żałowałam za to poczciwych rodziców Bazarowa, wzruszałam się zakończeniem. I tak sobie myślę, że chyba bardzo kiepska ze mnie studentka. Tyle już wspólnych wykładów za nami, a wciąż niczego mnie nie nauczył…
***
I. Turgieniew, Ojcowie i dzieci, przeł. Joanna Guze, wyd. Wydawnictwo TPPR „Współpraca”, Warszawa 1987.
V. Nabokov, Wykłady o literaturze rosyjskiej, przeł. Z. Batko, wyd. Muza SA, Warszawa 2002.
***
A tutaj znajdziecie wrażenia Pyzy. Zachęcamy do dyskusji!
***
W ramach Nabokoviady 2 razem z Pyzą Wędrowniczką oraz grupą zainteresowanych czytamy wybrane dzieła spośród omówionych w Wykładach o literaturze rosyjskiej Vladimira Nabokova, a następnie zapoznajemy się z samym wykładem Nabokova i rozpoczynamy na swoich blogach dyskusję.
A w kolejnym odcinku… Bracia Karamazow Fiodora Dostojewskiego! Na lekturę dajemy sobie sporo czasu – na dyskusję umawiamy się wstępnie 15 marca. Serdecznie zapraszamy do czytania z nami!
Zainteresowanych zapraszam też do lektury naszych wpisów popełnionych w ramach pierwszej Nabokoviady, kiedy to jako słuchaczki Wykładów o literaturze dyskutowałyśmy o największych dziełach literatury światowej.
Właśnie, ta atmofera odchodzącego świata - w odczytaniu Nabokova ja tego nie znajduję. Wiesz, te jego wskazówki, żeby raczej szukać tych wszystkich bibelotów, którymi Autor zastawia przestrzeń, mi się z tym kłóci - to raczej taki zadowolony z siebie świat, który się zmienia i reformuje, ale nie zauważa, że przechodzi w cień...
OdpowiedzUsuńNie miałaś też wrażenia, że o ile Nabokov ostro krytykował odczytania Gogola jako krytyka pańszczyzny, o tyle tutaj uległ im sam w przypadku Turgieniewa, a - tak jak piszesz - one jakoś bardzo wyraźne przecież nie są?
Mam wrażenie, że on w ogóle takich odczytań nie lubił. Mnie się w kontekście tego zmieniającego się świata i zmiany pokoleniowej przypomniała dzisiaj jeszcze inna książka Jane Austen, „Mansfield Park”, ale omawiając ją też, z tego co pamiętam, tego specjalnie w ten sposób nie akcentował. A mam wrażenie, że to zasadniczy i jednak dość dramatyczny wątek i w jednej, i w drugiej powieści. :)
UsuńCo do Gogola – faktycznie, masz rację. I sama nie wiem, czemu akurat tak. :) Skąd ta niekonsekwencja?
Czytałem "Ojców i dzieci" całkiem niedawno i niestety ta książka bardzo źle się zestarzała. Tylko jej zakończenie było interesujące, bo wcześniej była przewidywalna do bólu. Jeśli jest najlepszą Turgieniewa, to więcej się niestety nie spotkamy.
OdpowiedzUsuńAkurat ja jej aż tak krytycznie nie oceniam. :) Czytało mi się dobrze, przewidywalna też dla mnie specjalnie nie była, może pomijając sferę związków damsko-męskich – faktycznie nie było trudno przewidzieć, kto z kim będzie się miał ku sobie. ;) Ale już choćby pojedynek, ni stąd ni zowąd, był dla mnie zaskoczeniem. Podobnie jak jego finał. Ja raczej dam jeszcze Turgieniewowi szansę. :)
UsuńŚwietnie napisany artykuł.
OdpowiedzUsuń