„Nie wiem, czego się spodziewałem. Chyba rozrywki i zapomnienia od bólu? Zamiast tego wreszcie zapoznałem się z najlepszym dziełem literackim XX wieku napisanym w języku czeskim, najzabawniejszym, ale też – i to było zaskoczenie największe – najbardziej przerażającym. W całej swojej czytelniczej historii nigdy nie doświadczyłem podobnej książki” – tak Michal Hvorecký w tekście opublikowanym na łamach „Deníka N” z okazji setnej rocznicy śmierci Jaroslava Haška relacjonuje swoją pierwszą wnikliwą lekturę Przygód dobrego wojaka Szwejka.
To nie powinna być zaskakująca opinia. Zmarły sto lat temu Jaroslav Hašek to w moim odczuciu jeden z najbardziej nieznanych (sic!) czeskich pisarzy, a jego Przygody dobrego wojaka Szwejka – jedna z najbardziej nierozumianych czeskich książek. Wszyscy słyszeli, wszyscy mają w pamięci poczciwego grubaska z fajeczką i kuflem piwa z ilustracji Josefa Lady. Mało kto zadał sobie trud, by lepiej poznać, zgłębić, poświęcić więcej czasu na refleksję.
Chciałabym, byśmy w 2023 roku to zmienili. Dlatego zapraszam Was wszystkich do czytelniczego wyzwania „Czytam Haška w 2023”.
Na czym polega wyzwanie?
Najprościej, jak się da – spośród książek Haška lub o Hašku wybieramy te, które chcielibyśmy przeczytać w tym roku. Może to być jego wojenne opus magnum, mogą być krótsze formy i humoreski – absolutnie nic nie narzucam. Dla inspiracji – poniżej mój własny zestaw.
- Jaroslav Hašek, Przygody dobrego wojaka Szwejka czasu wojny światowej, przeł. Antoni Kroh, wstępem opatrzył Jacek Baluch, wyd. Zakład Narodowy Ossolińskich, Wrocław 2017 – bo wcześniej czytałam tylko przekład Hulki-Laskowskiego i chcę wreszcie sprawdzić, jak dziś, w innym przekładzie, odbiorę tę historię,
- Jaroslav Hašek, Nieznane przygody dobrego wojaka Szwejka i inne opowiadania, wybrał, przełożył i wstępem opatrzył Witold Nawrocki, wyd. Wydawnictwo „Śląsk”, Katowice 1989 – by nie pożegnać się ze Szwejkiem za szybko,
- Jaroslav Hašek, Historia partii umiarkowanego postępu (w granicach prawa), przeł. Jacek Baluch, wyd. Wydawnictwo Literackie, Kraków 1987 – bo nie czytałam i mi wstyd,
- Jaroslav Hašek, Wędrówki z Jarosławem Haszkiem, przeł. Stefan Dębski, wyd. Czytelnik, Warszawa 1958 – żeby nie tylko Szwejk i nie tylko anarchizm 😉,
- Piotr Gierowski, Superhero Josef Švejk, wyd. scriptum, Kraków 2020 – bo powtórna lektura Szwejka (i wstępu prof. Balucha do wydania Biblioteki Narodowej, w stosunku do którego ta publikacja stanowi ponoć – jak pisze Józef Zarek – „przekorny dialog, a (…) nawet polemikę”) to dla mnie doskonały moment, by wreszcie, po dłuższym czasie przymierzania się, tę książkę przeczytać,
- Radko Pytlík, Nasz przyjaciel Haszek, wyd. Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1984 – bo ciekawa jestem tej opowieści jednego z najwybitniejszych (i zmarłego niecały rok temu) haszkologów.
Przyłącz się!
Mam nadzieję, że po mojej kameralnej akcji „Czytam Hrabala w jego 100. urodziny” to będzie kolejny dobry pretekst, by spędzić trochę więcej czasu w towarzystwie czeskiego autora, który i dziś – jak podkreślał w swoim tekście też Hvorecký – ma wiele do zaoferowania.
Śmiało wykorzystujcie prymitywną grafikę, którą przygotowałam, i przede wszystkim – czytajcie ze mną Haška i o Hašku! Kto się przyłączy?
Grafika jest genialna w swojej prostocie. Zresztą geniusz tkwi w prostocie, więc nic dodać nic ująć. Ponieważ mamy rok wyborczy, na pewno wybiorę "Historię partii umiarkowanego postępu (w granicach prawa)" i zapewne jeden ze zbiorów opowiadań, jakie stoją na mojej półce. A za to, co stoi na bibliotecznych regałach, a co w przeciągu roku wpadnie w moje ręce, to nie ręczę. Parafrazując tekst szlagieru Andrzej Dąbrowskiego, Do przeczytania jeden krok. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Grzegorz Gielec
Dziękuję, od razu patrzę na swe „dzieło” nieco łaskawszym okiem! :) I cieszę się bardzo, że na horyzoncie rysują się tak obiecujące perspektywy wpadania Haška w Pana ręce. :) Również serdecznie pozdrawiam!
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńA ja zamierzam przeczytać książkę tu nie wymienioną , mianowicie Jaroslav Hasek Medytacje nad kuflem piwa, napisaną w 1985 roku i wydaną przez wydawnictwo Epoka.
Pozdrawiam,
Czapski Robert.
Panie Robercie, bardzo się cieszę, że chce się Pan przyłączyć! Oczywiście co do wyboru tytułu – pełna dowolność. :) Wybrałam akurat z tego, co sama miałam na półce. Pozdrawiam serdecznie. :)
UsuńTo ja może się zamierzę na te "Wędrówki z Haškiem", jeśli je gdzieś znajdę w bibliotece. Ty pewnie masz z antykwariatu?
OdpowiedzUsuńAlbo może wspomniane wyżej "Medytacje...", bo okazuje się, że mam od 3 lat, a nie znam.
Tak szczerze to nie jestem w stanie sobie przypomnieć, skąd te „Wędrówki...” wytrzasnęłam. :) Jedna z tych książek, które stoją u mnie na półce i czekają na swoją kolej tak długo, że nie pamiętam już, skąd się wzięły. Ale tak, prawdopodobnie z jakiegoś antykwariatu, ewentualnie z Allegro.
UsuńCzego nie wybierzesz, będzie super. :) Fajnie, że się przyłączysz!
O jakie zacne wyzwanie! Staram się ograniczać u siebie literaturę czeską, bo inaczej nie czytałbym nic innego. Jakiś miesiąc czeski jest oczywiście w planach w tym roku, ale pewnie profilowany pod Radkę i Havla. Ale takie roczne wyzwanie Haškove - brzmi rewelacyjnie. Po jednej dodatkowej książeczce do miesiąca to wcisnę, szczególnie że coś tam zgromadziłem, a nie miałem okazji czytać.
OdpowiedzUsuńZacznę od "Historii partii..." - odnalezienie właśnie takowej jest moim marzeniem. Z pewnością zapisałbym się do tej Haškovej (chyba jako członek numer 4).
Specjalnie wymyśliłam to tak, by nie kłaść nacisku na ilość – tak naprawdę dołączyć można, mając w planach choćby tylko jedną książkę Haška. :) Ja też wybrałam tylko te, na których najbardziej mi zależy. I super, że zaczniesz od „Partii”! Jako wielbicielka i Haška, i różnych dziwnych ugrupowań politycznych też chętnie zostałabym członkinią. :)
UsuńTak sobie myślę, że może przeczytałbym Szwejka, którego co prawda już kiedyś czytałem, ale... jak byłem w szóstej klasie podstawówki :O myślę, że teraz to może być całkiem nowa książka :)
OdpowiedzUsuńO ja cię! To naprawdę wcześnie sobie zafundowałeś tę lekturę. :) I jakie wtedy wrażenie na Tobie zrobiła? Pamiętasz jeszcze?
UsuńZacząłem ją czytać chyba dlatego, że mój ojciec ją wtedy czytał, nie pamiętam dokładnie. Zaśmiewałem się do rozpuku na każdej stronie, aż momentami musiałem odkładać książkę, żeby dojść do siebie. I chyba po prostu w trakcie lektury traktowałem ją jako komedię, choć później mając już nieco szersze horyzonty, wracałem pamięcią do niej, czasem też czytałem konkretne fragmenty i dostrzegałem głębszy wymiar.
UsuńA propos wczesnych lektur to w trzeciej klasie przeczytałem Trylogię Sienkiewicza (dygresja: brat ostatnio opowiadał dziecięce wspomnienie, jak jesteśmy całą bandą wnucząt w domu dziadków, bawimy się beztrosko, babcia podsuwa nam jedzenie, a w telewizorze leci "Pan Wołodyjowski" i scena nabijania Azji Tuhajbejowicza na pal), w czwartej Władcę Pierścieni, ale i tak największym hitem jest, gdy jako ogromny miłośnik westernów sięgnąłem po... "Nocnego kowboja" :D Też może w czwartej klasie czy coś koło tego. I nawet przeczytałem w całości, muszę wrócić kiedyś, ewentualnie film w końcu obejrzeć.
U mnie ta pierwsza lektura Szwejka wyglądała podobnie, a nie było to wcale tak dawno. :) Może do tej książki też trzeba jakoś mentalnie dorosnąć. A z Sienkiewiczem faktycznie jest to dość przedziwne, że mimo różnych kontrowersyjnych scen byliśmy tym karmieni od małego – też przeczytałam Trylogię dość wcześnie, na „Ogniem i mieczem” byłam w kinie z babcią. :) A „Nocnego kowboja” ja akurat znam tylko z wersji filmowej – oglądanej już w wieku bardziej odpowiednim. ;) Nie wiem jak książka, ale ten film był porażająco smutny.
UsuńWyzwanie podejmuję :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę! :)
Usuńoh to sie niezle spoznilam, szkoda, ze dopiero tera znalazlam ten wpis, bo Szwejk to byla moja ulubiona ksiazka, a nie pamietam czy czytalam cos innego tego autora.
OdpowiedzUsuń