Tańczący z natrętami – „Czechy. To nevymyslíš”, Aleksander Kaczorowski [recenzja]


Najnowsza książka Aleksandra Kaczorowskiego o Czechach może zaskakiwać tematyczną rozpiętością. Nie jest to, jak się spodziewałam, kameralna opowieść o czeskich dziwactwach, paradoksach i absurdach – o tym wszystkim, czym Czesi nas, Polaków, urzekają, zaskakują, czasem może i szokują.

Raczej – swoiste kompendium, oferujące potencjalnemu czytelnikowi, który o Czechach wie niewiele, pewien całościowy obraz. Powstał więc tekst mający w sobie trochę z turystycznego przewodnika, trochę z opracowania historycznego, trochę z analizy socjologiczno-gospodarczej; są wreszcie wątki kulturalne i opowieści z życia wzięte.

Te sfery są oczywiście ze sobą powiązane, i Kaczorowski dobrze to pokazuje. Sięgając do historii, przybliża na przykład korzenie czeskiej kultury, tłumaczy, skąd biorą się pewne cechy czeskiej mentalności lub dzisiejsze polityczne wybory Czechów. Pozwala to trochę lepiej ich zrozumieć.

Twór sklejony z tak różnych elementów trudno jednak obiektywnie ocenić, bo każdy z nas ma inne potrzeby, wiedzę, zainteresowania; każdy znajdzie tu pewnie fragmenty szczególnie dla siebie ciekawe, ale i takie, które go znużą. Można – jak niektórzy – skupić się na tym drugim aspekcie i ze swojego punktu widzenia wytykać wszystko, czego w książce brak (a zawsze czegoś brakować będzie, bo inaczej musiałaby mieć trzy tysiące stron, a nie trzysta). Ja – zgodnie ze swoim recenzenckim temperamentem – wybieram odwrotną strategię. Opowiem więc o tym, co w książce Kaczorowskiego najbardziej mi się spodobało.

A ilustracją niech będą cudowne zdjęcia Františka Dostála.
Fotografia z serii Letní lidé, 19681990 / Wikimedia Commons

O religii i o pracy

Zacznę od tych czeskich „dziwactw”, na które w książce liczyłam i które ostatecznie przecież też dostałam. Zwłaszcza w rozdziale Kim są Czesi autor sporo pisze o skłonności do ucieczek w prywatę, zamiłowaniu do letnich domków, chalup – fenomenie tak samo czeskim jak „przesiadywanie w gospodach czy koszenie trawników w niedzielę” – oraz niechęci do narzucanych odgórnie porządków (której przejawem jest dziś m.in. czeski eurosceptycyzm).

Druga strona medalu jest taka, że Czech nie narzuca niczego innym. Widać to wyraźnie w podejściu do religii, która w Czechach pozostaje sprawą prywatną. Kościół nie wtrąca się w sprawy państwa, politycy zwykle nie obnoszą się ze swoją wiarą lub jej brakiem. „Zrozumienie różnicy między religią a religianctwem, między życiem zgodnie z wyznawanymi zasadami a zmuszaniem do tego innych, jest w Czechach powszechne. I jest to jedna z najbardziej sympatycznych cech tego społeczeństwa, prawdopodobnie związana z jego burzliwymi dziejami; dwa najbardziej wyniszczające konflikty w jego historii były w istocie wojnami religijnymi (wojny husyckie, wojna trzydziestoletnia)” (s. 204) – wyjaśnia Kaczorowski.

Co Czech, to muzykant. Fot. František Dostál (fotografia z serii Letní lidé, 19681990) / Wikimedia Commons

Jest też o podejściu do pracy. „Mamy bardzo silnie rozdzielone życie zawodowe i prywatne, trochę jak Skandynawowie” – opowiadała mi kiedyś w wywiadzie czeska tłumaczka i promotorka polskiej kultury związana z Instytutem Polskim w Pradze, Lucka Zakopalová. Przypomniało mi to własne doświadczenia z pracy z Czechami w dużej korporacji; podczas gdy ja, Polka męczennica z silnie zakorzenionym poczuciem obowiązku i potrzebą zbawiania świata, siedziałam w pracy po jedenaście godzin dziennie, wszyscy Czesi o wpół do czwartej byli już dawno wylogowani. Kaczorowski potwierdza: „W bardzo złym tonie jest, na przykład, dzwonienie po godzinach pracy albo załatwianie czegokolwiek w piątek po południu. O tej porze Czesi myślą już tylko o weekendzie” (s. 183).

Fot. František Dostál (fotografia z serii Letní lidé, 19681990) / Wikimedia Commons

Być jak Czesi

Jest wreszcie i o dystansie. Moja ulubiona historia z Czechy. To nevymyslíš to ta o właścicielu knajpy, który aby pozbyć się natręta odmawiającego opuszczenia lokalu mimo pory zamknięcia, zgodził się na jego absurdalne żądanie – zatańczył z nim. Nietrudno więc uwierzyć – a z perspektywy swoich dziesięciu miesięcy spędzonych w Czechach też nie zamierzam się z tym stwierdzeniem kłócić – w to, co pisze autor już na wstępie swojej książki: „Pierwsze wrażenie okazało się prawdziwe. Czechy objawiły się nam jako spokojny, przyjazny kraj, zamieszkany przez ludzi, którzy nawet w knajpach nie urządzali awantur (…). Zrozumiałem, że Czechy z książek Hrabala, kraj ludzi prostych, którzy nie są prostakami, którzy potrafią cieszyć się z drobnych przyjemności, naprawdę istnieje” (s. 13).

Co Czech, to pejskář. Fot. František Dostál (fotografia z serii Psi a lidé, 1972) / Wikimedia Commons

Na tle naszej polskiej mentalności te różnice wydają się niekiedy uderzające – trudno się nie zgodzić, że w porównaniu z Czechami dużo częściej bywamy porywczy i histeryczni. Kaczorowski zastanawia się, na ile jest to skutkiem odmiennych warunków dziejowych. „Gdyby nie wszechobecny w naszej kulturze etos rycerski, gdyby nie rzucenie wszystkich sił na Wschód, gdyby nie rozbiory i wynikła z nich tradycja powstań i romantycznych zrywów, gdyby nie brak tradycji mieszczańskich i dominujący po dziś dzień w naszym społeczeństwie sobiepański kod kulturowy, gdyby nie sarmacka nadętość, wreszcie, gdyby nie nadmierna i upolityczniona do bólu rola Kościoła katolickiego” (s. 17)… może bylibyśmy jak Czesi.

Przy czym nie chodzi tu wcale o popadanie w konformizm i tak często przypisywane Czechom (nawet przez nich samych) szwejkostwo. Zdecydowana reakcja czeskich władz na rosyjską inwazję na Ukrainie wiosną ubiegłego roku jest dla Kaczorowskiego jednoznacznym potwierdzeniem, że kiedy trzeba, nasi południowi sąsiedzi potrafią „powiedzieć diabłu nie”. „Wiosną 2022 zobaczyłem znów takie Czechy i takich Czechów, jakich podziwiałem, czytając przed laty podziemne wydania esejów Havla, zakazane powieści Hrabala i Kundery. Dumny, środkowoeuropejski naród, od którego wciąż możemy się wiele nauczyć” (s. 294) – pisze.

Okupacja. 21 sierpnia 1968. Fot. František Dostál / Wikimedia Commons

Hrabaloczuli

Osobiste opowieści, których w Czechy. To nevymyslíš jest wiele, i które niczym przeźrocza nakładać można na własne wspomnienia i doświadczenia, to w moim odczuciu też jedna z mocniejszych stron tej książki. Oczywiście żadna to niespodzianka, że najwięcej radości sprawiły mi pasaże o wspomnianym już Hrabalu. „Naprawdę zakochałem się w Czechach – i w piwie – gdy sięgnąłem po książki Bohumila Hrabala” (s. 9) – już na wstępie znajduję u Kaczorowskiego zdanie, w którym doskonale się odnajduję.

Tylko jak opowiedzieć o tym komuś, kto Hrabala nie zna lub kogo nie zachwyca? Nie da się – dochodzi autor do wniosku, i faktycznie chyba tak jest. Znam to zakłopotane spojrzenie znajomych, gdy bezskutecznie usiłuję podzielić się swoim zachwytem. Czasem mam wrażenie, że jesteśmy trochę jak sekta. Sekta, w której nie ma znaczenia wiek i płeć (Jáchym Topol radośnie zdumiał się na wieść, że uwielbiam Hrabala – bo „przecież to taka męska proza i męski świat”), liczy się tylko hrabalowska wrażliwość. Hrabaloczułość.

Coś dla siebie

Nie płakałabym, gdyby z nowej książki Aleksandra Kaczorowskiego zniknęły wątki krajoznawcze, a część historyczna, kulinarna i piwna zostały uszczuplone. Ale powstałaby wtedy książka dla mnie, a przecież nie o to chodzi. Zamiast więc domagać się książki skrojonej pod siebie, po prostu wybierzmy sobie z Czechy. To nevymyslíš to, co najbardziej nam odpowiada. Bogactwo tematów jest tak wielkie, że każdy na pewno znajdzie coś dla siebie.

***
Cytaty: A. Kaczorowski, Czechy. To nevymyslíš, wyd. Muza, Warszawa 2022.

***
Podoba Ci się to, co robię? Proszę, wesprzyj mnie na Patronite. Dziękuję!

Komentarze

  1. Bardzo lubię ten kraj i narów więc chętnie sięgnę

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzeczywiście zdjęcia Františka Dostála.- rewelacyjne! Szkoda, że na okładce nie ma żadnego z nich. Okładka sugeruje jakiś lekki przewodnik po Czechach i widzę, że autor nie skąpi humoru, to super. Mój ulubiony wątek - porównywanie obu naszych narodów - też tam się znalazł. Ale najbardziej interesowałaby mnie kobiety - jakie są, jak myślą i jak się buntują przeciwko stereotypom, jak wyglądają, jak się ubierają, czym się pasjonują :-). Ale o tym pewnie więcej znajdziemy u czeskich pisarek. A tak w ogóle - czy masz jakąś czeską przyjaciółkę, koleżankę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, książka jest pisana raczej w dość luźnym i gawędziarskim stylu i to jej duży plus. Wątków kobiecych natomiast nie ma za wiele, ale pewnie wymagałoby to rozbudowania tej części socjologicznej. Pojawiają się w rozdziale poświęconym kulturze – Kaczorowski wspomina o Denemarkovej, Hůlovej i Mornštajnovej i przyznaje, że czeska literatura jest dziś kobietą. Ale masz rację, że ten temat dzisiejszej pozycji kobiet w Czechach zasługuje na uwagę, bo w moim odczuciu jest z tym problem, czeskie społeczeństwo jest wciąż mocno konserwatywne (wystarczy spojrzeć na reprezentację kobiet w polityce – bardzo mikrą; byłam kiedyś w Ostrawie na spotkaniu z Markétą Pekarovą Adamovą i historie, które opowiadała, o obrzydliwych, przemocowych wiadomościach z podtekstem seksualnym, które regularnie dostaje i zgłasza na policję, jeżyły włosy na głowie).

      Co do czeskich koleżanek – kilka by się znalazło. :) A co Cię interesuje?

      Usuń
  3. Kiedyś (ze 20 lat temu) poznałam dwie bardzo fajne Czeszki (na gruncie zawodowym) - świetnie się z nimi współpracowało, ale teraz niestety już nie mam z nimi kontaktu. Wtedy zauważyłam pewną skromność, bezpretensjonalność, zupełny brak "szpanowania" (na przykład ciuchami czy makijażem - w przeciwieństwie do Polek). Były też bardzo serdeczne, uczynne i bardzo profesjonalne (w mojej dziedzinie - wybitne).. Ciekawe, czy Twoje też takie są :), choć pewnie są różne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, co do tego „szpanowania” masz rację – Czeszki są pod tym względem na pewno bardziej naturalne i mniej „spinają się” swoim wyglądem. Moja lektorka od czeskiego na studiach opowiadała, że po przyjeździe do Polski to było dla niej jedno z największych zaskoczeń – jak pięknie poubierane są kobiety. W Czechach na porządku dziennym jest sportowa kurtka i polar. Ma być wygodnie. :)

      Moje znajome Czeszki też są bardzo miłe i sympatyczne, co m.in. powstrzymuje mnie przed spieraniem się z tezami Kaczorowskiego o spokojnym i przyjaznym kraju. Ale z drugiej strony pamiętam też przykrości i poczucie wrogości, których doświadczyłam podróżując po czeskiej prowincji. Myślę, że miasto i prowincja mogą się pod tym względem mocno różnić.

      Usuń

Prześlij komentarz