Zwierzęcy skowyt żalu. Rozmowa z Rosą Montero [wywiad]

Fot. Alejandro Ruesga


„To książka o tym, że można nauczyć się lepiej żyć, pełniej i z większym spokojem; ale aby nauczyć się żyć pełniej, trzeba najpierw pogodzić się ze śmiercią, własną i swoich bliskich“ – mówi Rosa Montero, autorka Tej żałosnej myśli, że nigdy więcej cię nie zobaczę, biograficznego eseju poświęconego Marii Skłodowskiej-Curie.

Ten materiał mógł powstać dzięki Waszemu wsparciu na Patronite. Dziękuję!
Lektura Tej żałosnej myśli, że nigdy więcej cię nie zobaczę i spotkanie z Rosą Montero na targach Svět knihy w Pradze były dla mnie jednymi z ważniejszych w ostatnim czasie doświadczeń. Dlatego cieszę się, że mogłam również zadać autorce kilka pytań. Mowa była m.in. o radości – tej wrodzonej i tej, której można się nauczyć, o godzeniu się ze śmiercią, prawach kobiet, mediach społecznościowych i… Polsce.

Anna Maślanka: W trakcie spotkania na targach książki w Pradze wydawała się pani pełna energii i radości – nawet mimo smutnych i trudnych tematów, które były poruszane. Skąd to się bierze? Czy można się tego nauczyć? 😉

Rosa Montero: Dziękuję za te słowa. Nazwałabym to cnotą radości. Radości, która nie jest tożsama ze szczęściem, to raczej coś organicznego i zwierzęcego – entuzjastyczny taniec wszystkich komórek wywołany po prostu tym, że jest się żywym. Pewnie mam dobry chemiczny koktajl – dużo oksytocyny we krwi – bo ta pierwotna radość leży w mojej naturze.

Ale, jak piszę w mojej powieści La buena suerte, radość jest również nawykiem. Możesz ją rozwijać, zmieniając sposób, w jaki opowiadasz sobie własne życie, bo każdy człowiek to opowieść. Wszyscy jesteśmy słowami poszukującymi znaczenia.

Ta żałosna myśl, że nigdy więcej cię nie zobaczę sprawia wrażenie bardzo osobistego dzieła. Dlaczego tak bardzo otworzyła się pani w tej konkretnej książce?

Nie sądzę, by była szczególnie osobista. Nie jest też książką-świadectwem. Książka-świadectwo to taka, którą pisze się, by powiedzieć: to mi się przydarzyło. A ja nie napisałam Tej żałosnej myśli… dla wyjaśnienia czegoś, co mi się przydarzyło, ale aby spróbować zrozumieć życie nas wszystkich, rzucić trochę światła w mrok tego, czym my, ludzie, jesteśmy.

To książka o tym, że można nauczyć się lepiej żyć, pełniej i z większym spokojem; ale aby nauczyć się żyć pełniej, trzeba najpierw pogodzić się ze śmiercią, własną i swoich bliskich. Więc chociaż Ta żałosna myśl… jest książką o życiu, opowiada też o śmierci, a konkretnie o śmierci mojego partnera. Kiedy jednak zaczęłam ją pisać, od jego odejścia minęły już dwa lata. Najgorszy etap żałoby był już za mną, więc nie odnosiłam się raczej do żałoby własnej, ale wszystkich ludzi.

Co okazało się najbardziej przyciągające w historii Marii Skłodowskiej-Curie?

Prawda jest taka, że zadecydował trochę przypadek. Pracowałam akurat nad powieścią i doznałam pisarskiego bloku; właśnie wtedy moja redaktorka wysłała mi dziennik żałoby, który Skłodowska-Curie pisała w ciągu roku po śmierci Pierre‘a. To bardzo krótki tekst, ledwie dwadzieścia pięć stron, ale rozdzierający serce – zwierzęcy skowyt żalu. Byłam zszokowana tym ładunkiem pasji i emocji w kobiecie, której oficjalny wizerunek jest bardzo powściągliwy i chłodny.

Zdałam sobie sprawę, że Maria Curie była postacią o wiele bardziej złożoną, niż wynika ze stereotypowych wyobrażeń. I przyszło mi do głowy, by napisać książkę o podstawowych pytaniach, które w pewnym momencie wszyscy sobie zadajemy – czy mam takie życie, jakie chciałem mieć, jakie są moje prawdziwe pragnienia, jak połączyć miłość z pracą, zależność emocjonalną z niezależnością, jakie są relacje między mężczyznami i kobietami, między matkami i dziećmi, między rodziną a pracą zawodową, jak radzić sobie z ambicją, sukcesem, namiętnością, upokorzeniem i porażką – i zestawić to wszystko z biografią Marii Curie, jako postaci ważnej i paradygmatycznej.

Czy badając jej życie, dowiedziała się pani czegoś ważnego o Polsce? Jak Marię Skłodowską-Curie uformowało jej pochodzenie?

Jej twardy charakter został z pewnością ukształtowany przez straszliwe warunki polityczne, ucisk, represje i upokorzenia, których doświadczyła w dzieciństwie i młodości w okupowanej Polsce. Również jej społeczne i altruistyczne usposobienie ma prawdopodobnie korzenie w tej surowej rzeczywistości. Myślę, że wytrwałość to bardzo polska cecha.

W wielu wywiadach podkreśla pani znaczenie wolności. W jaki sposób Maria Skłodowska-Curie była wolna?

Maria Skłodowska-Curie była bojowniczką o wolność. Żyła w świecie, który był więzieniem – jako Polka w kraju podporządkowanym Rosji, jako badaczka w czasach, kiedy kobietom nie wolno było zajmować się nauką, jako kobieta w tym straszliwie maczystowskim społeczeństwie, jako osoba bez wystarczającej ilości pieniędzy. Ale nigdy się nie poddała. Maria pokazuje nam, że wiara przenosi góry.

Czy jeśli chodzi o pozycję kobiet w społeczeństwie i ich prawa dużo zmieniło się od jej czasów?

W rozwiniętych demokracjach sytuacja bardzo się zmieniła. Świat nadal jest seksistowski, ale przeszliśmy długą drogę, a obraz życia Marii Skłodowskiej-Curie jest tego dowodem. Nie zapominajmy jednak, że nadal jest wiele krajów, w których kobiety żyją w warunkach niewolnictwa i ludobójstwa. Gdzie dziewczynki są zabijane za to, że się uczą.

Zauważyłam, że jest pani bardzo aktywna w mediach społecznościowych. Nawiązanie do nich, w formie hasztagów, pojawia się również w książce. Czy uważa je pani za przydatne narzędzie do komunikacji czy dostrzega w nich również zagrożenie?

Hasztagi w mojej książce traktuję po prostu jak przydatny znak interpunkcyjny, łączący podobne tematy rozwijane w całym tekście. Media społecznościowe są narzędziem – dobrym lub złym w zależności od tego, jak z nich korzystamy. Mają wielką moc, jeśli chodzi o rozpowszechnianie idei, mobilizowanie, dyskusję.

Ale to prawda, że są też wykorzystywane w przewrotny sposób. Przyczyniły się do śmierci wielu ludzi – poprzez prześladowania, osobiste nękanie i mobbing – a także tworzą przemocowe sytuacje za sprawą szerzenia toksycznych kłamstw. Nie zdołaliśmy jeszcze stworzyć wystarczających narzędzi prawnych i społecznych, aby bronić się przed podobnymi zjawiskami. Mam nadzieję, że pewnego dnia będziemy w stanie je kontrolować.

Czy doświadczenie dziennikarskie pomaga w pisaniu? Wydaje się, że mocno oddziela pani te dwa światy, ale Ta żałosna myśl… wygląda trochę jak połączenie tekstu literackiego i dziennikarskiego.

Dziennikarstwo, które uprawiam w prasie, także jest literaturą, to gatunek literacki jak każdy inny. Z zimną krwią Trumana Capote'a jest reportażem i książką literacko wspaniałą. Jednak każdy gatunek ma swoje zasady, a te dziennikarskie bardzo różnią się od literatury pięknej, w rzeczywistości są sobie przeciwstawne. Nie twierdzę, że Ta żałosna myśl... nie ma absolutnie nic wspólnego z dziennikarstwem, ale dla mnie to przede wszystkim mieszanka eseju, autobiografii i biografii – które, nawiasem mówiąc, są trzema kolejnymi gatunkami literackimi.

W Pradze powiedziała pani, że autor powinien nauczyć się czegoś z każdej książki, którą pisze. Czego nauczyło panią pisanie Tej żałosnej myśli, że nigdy więcej cię nie zobaczę?

Pisanie jest sposobem na życie, i to szczególnie intensywnym. Na pani pytanie nie da się odpowiedzieć; to trochę tak, jakbym zapytała: czego nauczyła się pani w ciągu ostatnich pięciu lat swojego życia? Pewnie trudno byłoby ci na nie odpowiedzieć, prawda? Tak jest ze mną i Tą żałosną myślą…

I choć mnie akurat dość łatwo byłoby odpowiedzieć na pytanie, czego nauczyłam się w ciągu ostatnich pięciu lat 😉, to w pełni przyjmuję tę odpowiedź.


Polskie wydanie Tej żałosnej myśli, że nigdy więcej cię nie zobaczę ukazało się w 2023 roku w przekładzie Wojciecha Charchalisa nakładem wydawnictwa Wyszukane. Więcej o książce piszę tutaj.

Komentarze