Świat piękny do obłędu

Moja przygoda z Hrabalem zaczęła się bardzo przypadkiem – tak bardzo przypadkiem, że czasem drżę na myśl, jak mało brakło, żebym się z nim rozminęła. Z drugiej strony – jeśli istnieje rzeczywiście jakieś przeznaczenie, to stało się to na pewno za jego sprawą, więc pewnie spotkalibyśmy się w końcu tak czy siak. Może trochę później, może grób Hrabala trochę bardziej zapadłby się już w ziemię, a zdobiącą go kamienną figurę trochę bardziej wygładziłby czeski wiatr, może byłabym już stateczną żoną i mamą, a może siwą babcią, ale zakochałabym się z całą żarliwością młodej dziewczyny, tego jestem pewna.

Siedem lat temu (w 2007) spędzałam dużo czasu na pewnym forum o książkach. Natknęłam się tam wtedy na krótką wzmiankę o Pięknej rupieciarni: „Piękna rupieciarnia jest rzeczywiście piękna”. Nie pamiętam już, kto był autorem tych słów, ale dziś gotowa byłabym go ozłocić, bo słowa te wystarczyły, żeby mnie zaintrygować. O autorze usłyszałam wtedy po raz pierwszy. Szukałam oczywiście w bibliotece wspomnianej Rupieciarni, ale ponieważ jej nie było, wzięłam na chybił trafił inną – Taką piękną żałobę. Szczęśliwy los! To był zachwyt prawie bolesny, lubiłam wtedy czytać cudze wspomnienia z dzieciństwa, ale to było coś zupełnie innego – pełen podziwu sposób patrzenia na świat, absolutnie dla mnie rewolucyjny. Stwierdziłam, że Hrabal w każdym kamyczku przy drodze, każdej stercie żelastwa i porzuconym na ulicy papierku potrafi dostrzec przebłysk boskości, coś cudownego.

I zaczęłam powoli uczyć się tego od niego. Czytałam kolejne książki i pogrążałam się w tym zachwycie, wszystko w moich oczach wypiękniało. Widziałam poezję w światłach na skrzyżowaniu, w żuczku pełznącym po poręczy balkonu, w opuszczonych, przygarbionych jak wiekowi starcy budynkach. Wypatrywałam zwykłych, prostych ludzi, rozczulał mnie widok staruszków grających w szachy nad Wisłą, ubranych pokracznie indywiduów z wypchanymi reklamówkami, babć karmiących gołębie, dzieci.

Fascynacja Hrabalem przerodziła się w fascynację całą czeską kulturą. W końcu wsiąkłam tak bardzo, że postanowiłam nauczyć się języka i zacząć filologię czeską, mimo skończonych właśnie studiów inżynierskich. Dziś mam już dyplom magistra bohemistyki, nadal czytam Hrabala i jestem bardziej zakochana niż kiedykolwiek! Wciąż też towarzyszy mi to sławne zdanie stryja Pepina: „Ten świat jest piękny do obłędu. Nie, żeby takim był, ale ja go takim widzę”.

Komentarze

  1. fantastyczna historia :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Niesamowite, jak drobnostki mogą (jakkolwiek patetycznie to brzmi) zmienić czyjeś życie. Jedna tylko rzecz się zmieniła – nie jestem już na drugim, a na trzecim roku bohemistyki :) I czytam Hrabala po czesku!

      Usuń
  2. Trafiłam tu przypadkiem - ale tu jest pięknie. I Hrabala kocham już.

    OdpowiedzUsuń
  3. I ja kocham Hrabala od tego lata. Szukałam kogoś kto jest nim zafascynowany
    i trafiłam tutaj. Hrabala czytam dzięki panu Mariuszowi Szczygłowi. Widzę ile
    straciłabym :). Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też czasem drżę na myśl, co by było gdybym na niego nie trafiła. Zmienił całe moje życie! A Szczygieł też wie, co dobre :). Również pozdrawiam!

      Usuń

Prześlij komentarz