Opowieści czeskiego Prometeusza – „Księga apokryfów”, Karel Čapek

Kto z nas nie wyobrażał sobie czasem, co kryje się za kulisami mitów, legend, biblijnych przypowieści? Kto nie dopowiadał własnych historii do tych powszechnie znanych, nie odbrązawiał na własną rękę posągowych postaci, nie próbował tchnąć życia między lakoniczne wiersze świętych ksiąg? Nie inaczej było z Karlem Čapkiem – tyle, że on nie poprzestał na fantazjowaniu, ale swoje wersje historii spisał. I tak powstała Księga apokryfów.

Zacna to książka! Prowadzi nas bowiem przez niemal całą historię ludzkości, od mitu o Prometeuszu i dziejów ludzi pierwotnych poprzez losy wielkich starożytnych i postaci biblijnych aż do dramatów Szekspira i podbojów Napoleona. Drobnymi kroczkami w postaci rozkosznych opowiastek, z których każda jest dla czytelnika słodko-gorzką pigułką. Motywem przewodnim wszystkich historii są bowiem ludzkie słabości, to z nich Čapek uczynił powtarzający się przez wieki refren, spajający losy pierwszych ludzi z naszymi. Autor pokazuje, że nasze przywary są wieczne i na stałe przypisane rodzajowi ludzkiemu, ale robi to z przymrużeniem oka, z humorem i dystansem, mimo że niekiedy oskarżenia są poważne. Niektóre historie z winy ludzi kończą się bowiem tragicznie. Jak choćby ta o chłopcu, który zbiegł z wioski do której zbliżały się wojska Attyli, i trafił w dużo gorsze opały – bo do „cywilizowanych” swoich, którzy, niezadowoleni z jego opowieści nie odpowiadającej grozą i okrucieństwem temu, co sobie o ludziach Attyli i ich zwyczajach ubzdurali, poddali chłopca przesłuchaniu z torturami, a na koniec powiesili. Człowiek człowiekowi wilkiem – ciśnie się samo na usta.

Prócz tego wszystkiego, co znamy z naszej codzienności, czyli złośliwości, chełpliwości, maruderstwa czy przekupstwa, za kulisami sławnych opowieści bywa jednak i bardziej słonecznie i budująco. Spotykamy tam na przykład Lota, który bardzo nie chce opuszczać swej ojczyzny, Sodomy, bo „żadna woda nie jest tak czysta jak ta ze studzienek sodomskich i wśród wszystkich innych mów piękniejszej nie usłyszysz”, i zamiast opuścić skazane na zagładę miasto, rusza na pomoc rodakom. Biblijna Marta, skarcona przez Pana za to, że skarżyła się Mu na zasłuchaną w Jego słowa Marię, jest u Čapka bardzo złożoną, pełną sprzeczności i targaną wątpliwościami postacią, a Don Juan okazuje się udręczonym impotentem, czarowaniem kobiet udowadniającym sobie swą wartość jako mężczyzna.

Humor Čapka nie ma w sobie nic z haškowskiej rubaszności, jest dyskretny i skąpo dawkowany, ale za to palce lizać!
– Nie masz gorączki – uspokajała go Marta i myślała sobie: „Boże, ten Łazarz jest taki dziwny, odkąd został wskrzeszony z martwych”.
– Wtedy także zawiał mnie taki wstrętny wiatr, kiedym... kiedym tak zaniemógł – mówił Łazarz oględnie; niechętnie mówił o swej niegdysiejszej śmierci.
I tym razem nie obyło się bez porcyjki goryczy, bo w końcu Łazarz wykręca się właśnie od ruszenia do Jerozolimy na pomoc pojmanemu Jezusowi. Straszno mu zaryzykować życie, którego bez Pana i jego cudu i tak by już nie miał. Gdzie indziej autor subtelnie ironizuje na temat naszej skłonności do melodramatyzmu i ubarwiania rzeczywistości – okazuje się bowiem, że love story wszech czasów, historia Romea i Julii, inspirowana była prawdziwymi wydarzeniami, w wersji jednak o wiele bardziej prozaicznej, z czym egzaltowany główny bohater nie potrafi się pogodzić. 

Ostatecznie jednak Čapek nikogo nie osądza. Nigdzie nie spotykamy stanowczych oskarżeń z jego strony, zawsze jest to tylko naświetlenie innego punktu widzenia, trzeźwe ale i łagodne. Wyrozumiały jak Prometeusz, poklepuje po niemądrych główkach wielkich wodzów i maluczkich nienawistnych. Wszystko rozumie – w końcu sam był człowiekiem.

***
K. Čapek, Księga apokryfów, wyd. vis-à-vis/Etiuda, Kraków 2009.

Źródło zdjęcia: http://www.czechreg.eu/user/images/karel-capek.jpg

Komentarze

  1. Zupełnie inna jest jego "trylogia" - Meteor, Hordubal, Zwyczajne życie - trzeba się przez nią powoli przebijać a jej lektura nie uchodzi bezkarnie, mija trochę czasu zanim można otrząsnąć się z nastroju, jaki zbudował Capek. No i jest jeszcze "Inwazja jaszczurów" - wg mnie nie gorsza od "Wojny światów". Swoją drogą dziwne, że patrzymy czasami na Czechów z taką wyższością podczas gdy w literaturze światowej zadomowili się chyba lepiej od nas :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie to było pierwsze spotkanie z Čapkiem, ale słyszałam wcześniej o wymienianych przez Ciebie książkach i po "Księdze apokryfów" spodziewałam się czegoś innego (cięższego?). Chętnie jednak poznam i inne jego twarze, dzięki za te kilka słów wprowadzenia. Co do Czechów masz rację - nie ma żadnych powodów, byśmy patrzyli na nich z wyższością, bo na polu literatury radzą sobie doskonale. Ja wręcz, trochę niepatriotycznie, wolę czeskie książki od polskich :)

      Usuń
  2. Zacna to recenzja! :) Zarażasz coraz bardziej swoimi fascynacjami :))
    A zdanie "Prócz tego wszystkiego, co znamy z naszej codzienności, czyli złośliwości, chełpliwości, maruderstwa czy przekupstwa..." - strasznie mi się spodobało, mogłoby być swoistą sentecją.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bibliofilko, miło mi że Cię tak zainspirowałam :) Choć z recenzji jestem akurat niespecjalnie zadowolona, niestety stwierdziłam że przez cztery tygodnie - bo tyle mniej więcej upłynęło odkąd przeczytałam tę książkę, połknęłam ją jeszcze przed wyjazdem ale nie zdążyłam już zrecenzować - już mnóstwo szczegółów zdążyło wylecieć mi z głowy. To trochę przerażające, bo co zostaje z przeczytanych książek po miesiącach czy latach, skoro ma się tak dziurawą głowę jak ja? Skoro jednak wyszło zachęcająco, cieszę się :)

      Usuń
    2. Po każdej przeczytanej książce pomimo upływu czasu i zapomnienia wielu szczegółów budujących narracje i fabułę, pozostaje emocja związana z ogólnym wyobrażeniem klimatu jaki panował w czytelniku podczas lektury ;) Inaczej mówiąc: jej ogólny charakter ;)

      Usuń
    3. To prawda, ale z tym nastrojem i jego odczuwaniem to jest w ogóle ciekawa sprawa, bo wielokrotnie kłóci się on, a przynajmniej u mnie tak bywa, z zapisanymi na świeżo wrażeniami. Jest mnóstwo książek, które na świeżo, zaraz po lekturze, oceniłam raczej nieprzychylnie, ale ich wspomnienie po miesiącach czy latach jest mi jakoś miłe. I na odwrót.

      Szczegóły za to pomagają mi zilustrować, co było niby w danej książce tak fajne albo niefajne. Po jakimś czasie łatwiej jest mi dzięki temu zrozumieć, że coś mi się podobało, mimo że wspomnienia mam jakieś nietęgie :)

      Usuń
  3. Ja ostatnio przeczytałam "Listy z podróży" Capeka i nabrałam ochoty, żeby sięgnąć po jego inne utwory :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na "Listy z podróży" też mam wielką chrapkę, ale ta cena mnie zabija. Będę się rozglądać, może uda się ją jakoś zdobyć albo choć dorwać w bibliotece. Ja Čapka póki co czytałam tylko "Księgę apokryfów", ale tę mogę na pewno gorąco polecić!

      Usuń
  4. A propos dyskusji powyżej: genialny wynalazek bloga mobilizuje do konstruowania osobistych "portretów" przeczytanych książek. Bardziej niż brulion, bo trzeba się liczyć z komunikatywnością. Ileż by przepadło...!
    Co do Čapka: żałuję, że nie posiadam tej księgi na własność (w segregatorze jakieś skserowane przed laty fragmenty). Twoja recenzja przypomniała mi parafrazę przypowieści o rozmnożeniu chleba. Opowiada ją piekarz i straszliwie psioczy na Jezusa, bo mu zarobek odebrał. No proszę, nawet tak bezdyskusyjne cuda wyglądają inaczej, gdy zmieni się perspektywę oglądu. Humor przedni!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, różne rzeczy można o blogach mówić ale pod tym względem jest niezawodny! Ileż to razy okazywało się nagle w trakcie pisania - albo późniejszej dyskusji - że wcale nie widzę czegoś tak, jak mi się wydawało :)

      Ja swój egzemplarz "Księgi apokryfów" akurat mam, udało mi się go kupić za jakąś śmieszną cenę w taniej książce. Może jeszcze uda Ci się gdzieś na nią natrafić. A opowieść o pomstującym piekarzu rzeczywiście świetna! Przezabawni są ci mali čapkowi krzykacze.

      Usuń

Prześlij komentarz