Niewinny tytuł Dobranocek dla Cassiusa nie oddaje zupełnie treści i klimatu tego zbioru. Bo choć spod pióra Hrabala wyszło wiele ciepłych, malowniczych i pełnych dziecięcego zachwytu nad światem historii, ta do nich z pewnością nie należy. Może tylko momentami, może tylko od czasu do czasu pobrzmiewa echem dawnego oczarowania, oczarowania aż do bólu, ale teraz został już tylko ból, a oczarowanie zmieniło się w rozczarowanie.
Hrabal z Dobranocek dla Cassiusa jest zmęczony. Z jego tekstu przebija gorycz, widać już, że nie stara się o zachowanie jakichkolwiek pozorów, że już mu nie zależy. Jego uderzająca szczerość to szczerość człowieka u kresu swoich dni i u kresu swoich sił. W tym pamiętniczku, który przyjmuje formę opowieści szeptanych wieczorem do uszka Cassiusa, ulubionego kota, pisarz rozgrzebuje anatomiczne i fizjologiczne szczególiki i bez skrępowania opowiada o tym smutnym fizycznym aspekcie starości, gdy sfatygowana maszyneria ciała zaczyna odmawiać posłuszeństwa. Przygląda się kocim amorom i nie ukrywa, że tęskni do czasów młodości, do epoki „nie jedli, nie pili, tylko pierdolili”. Wspomina swoje wizyty u prostytutek i z zachwytem opisuje pewien bar, gdzie pod fotelem siedziała uczynna pani dobierająca się klientom do rozporka.
To także najwyższy szczyt ludzkiego życia, jedynie dzięki temu mogą być piękne kocięta i piękni ludzie... Dlatego i sam Goethe wolał pierdolić niż pisać te swoje wierszyki, a jeśli już – to tylko pochwalne ody ku czci hrabin i mieszczańskich córek, jako podziękowanie za to, że tak pięknie, tak po ludzku sobie popierdolił... (s. 114).
Znużenie starością i związana z nim gorycz przeplata się tu z błąkającymi się jeszcze po głowie anegdotami, wspomnieniami, wyrzutami sumienia, cytatami w obcych językach (spisywanymi jakby tylko ot tak, żeby ćwiczyć zaskorupiałą pamięć) i płomiennymi komentarzami bieżącej sytuacji politycznej w kraju. Ale jest też inny stały motyw, wypływający raz po raz poprzez wtrącenia, zwroty, miłosne deklaracje, bo w końcu to Cassiusowi dedykowane są te opowieści, w końcu to dla niego dobranocki...
Ten refren to koty, nadające jeszcze życiu sens. Jednym wielkim wyznaniem miłosnym jest zaś Love story, opowiadanie zaczynające się od płomiennej inwokacji: „Cassiusie, moja ty krówko czarna i wydojona, dzięki tobie zjawiła mi się drabina Jakubowa z Biblii...”. Hrabal porównuje w tym tekście siebie do rabina, którego Żydzi uważali za cudotwórcę – wierzyli, że każdej nocy po Jakubowej drabinie wspina się do nieba. Drabiną tą okazała się schorowana kobieta, którą rabin troskliwie się zajmował; dla pisarza natomiast drabiną są jego kerskie koty, których jest opiekunem i żywicielem. Nawzajem utrzymują się przy życiu – idealna symbioza.
I tak oto, Cassiusie, odłożyłem samobójstwo na kiedy indziej, a może na zawsze, dzięki Pomarańczowi, który, choć chory, zatańczył mi najlepiej, jak umiał, był niedołężny, ale widziałem, że chce mi zrobić przyjemność, że mnie prosi, abym nie zamierzał wyprawiać się na drugi brzeg rzeki Lete bez Charona... (…) Bo gdyby was nie było, nie byłoby także mnie, bo nie mam innego powodu żyć... (s. 81).
Nie tylko jednak koty wywołują u pana Hrabala zachwyt; mimo goryczy wciąż jeszcze potrafi dostrzegać w szarej rzeczywistości, w swym codziennym życiu, element cudowności. Ośnieżona aleja zmienia się w jego oczach w arenę zmagań cukierników, w majstersztyk sztuki cukierniczej z ogromnych ilości bitej śmietany, a grupka adeptek fryzjerstwa pochylonych nad jego posiwiałą głową – w anielski chór, w grono niebiańskich istot o „fortepianowych paluszkach”.
Dobranocki dla Cassiusa to zapis zmagań ze samym sobą. Książka szczera, bezpośrednia, prawdziwa, w której wciąż ścierają się dwie siły – ciągnąca w dół beznadzieja i zniedołężnienie oraz utrzymująca na powierzchni miłość do świata. Na pewno nie polecam na początek przygody z twórczością Hrabala, ale polecam tym, którzy znają go już od strony najsłynniejszych dzieł. Czas zajrzeć za kulisy.
***
Cytaty: B. Hrabal, Dobranocki dla Cassiusa, wyd. Świat Literacki, Izabelin 2004.
Fotografie:
[1] krembo1 / Foter.com / CC BY-NC
[2] lujiao_85 / sxc.hu
Tej jeszcze nie czytałem. Ostatnie z powodu pewnych wydarzeń, dużo rozmyślam o przemijaniu i kresie. Więc chyba pora najwyższa na te dobranocki.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o klimat przemijania, a przynajmniej tak, jak ja go rozumiem, to właściwie nie jest tu zbyt wyczuwalny, nie ma tu z wiele wspomnień, powrotów, refleksji, raczej takie gorzkie „tu i teraz”. Przemijania w tym moim rozumieniu jest dużo w „Miasteczku, w którym czas się zatrzymał” (piękna i bardzo smutna książka, czytałeś może?). Ale kres owszem, choć może też nie dosłownie, ale raczej jako cień wiszący nad Hrabalem, towarzyszący mu w każdym kolejnym mozolnym dniu. Zachęcam w każdym razie, warto.
UsuńOj też nie czytałem, jestem mocno opóźniony. Dziękuje za polecenie :-)
UsuńNie ma za co :) Miłej lektury!
Usuń