Empatia, czułość i piękna fraza – o prozie Zośki Papużanki

Od dłuższego czasu już zbierałam się, by napisać o twórczości Zośki Papużanki. Od kiedy bowiem przeczytałam niemal jedno po drugim Onego i Świat dla ciebie zrobiłem (a było to dobrych kilka miesięcy temu; liście, które dziś się na chodnikach ścielą, dopiero wtedy na drzewach pączkowały), zdążyłam się już kilka razy o te książki posprzeczać. Pora na oficjalne blogowe wyznanie czytelniczej miłości!

Zacznę od Onego – pierwszego zarówno chronologicznie, jak i pod względem miejsca w moim sercu. Narratorką powieści jest kobieta, która równie dobrze mogłaby być samą autorką – w swojej opowieści wraca do lat 80., do własnych czasów szkolnych. Dyskretnie kreśli tło społeczne i obyczajowe: smutny, szary świat, w którym wszyscy są tacy sami, wszyscy chodzą do szkoły w butach relaks, a zagranicę znają tylko z piosenek. „Wszyscy mieliśmy ojców z huty, żelaznych ojców wypalanych w piecach martenowskich, a matki ze sklepu spożywczego, ewentualnie z apteki” (s. 40) – mówi, i dodaje, trochę gorzko: „Ojcowie pełnili w naszym życiu funkcję bohaterów epizodycznych”.

W tym świecie wyrasta również On, Śpik. On, który do końca pozostaje trochę tajemnicą, bo choć narratorka momentami wychodzi ze skóry zwykłej koleżanki z klasy i widzi więcej niż inni, wdzierając się do domu Śpika, do głów jego rodziców i babci, myśli samego Śpika nigdy nie poznajemy. Śpik „zawsze miał niebieskie, zanadto niebieskie oczy i dobry humor, a to ostatnie doprawdy nie wiadomo czemu” (s. 44). Choć nauczyciele nad nim pomstują, ojciec w domu pierze, inne dzieci się śmieją, Śpik się nie stawia, Śpik się nie buntuje, nigdy o nic nie pyta, „jakby światu chciał się tylko przyjrzeć, nie zrozumieć go” (s. 47).

Jedyna choć trochę przyjazna mu dusza – to mama. Ale i mama walczy ze sobą, by nie patrzeć na niego z niechęcią. Bo taki jej się udał głupi i brzydki, bo wolałaby wygadaną blondyneczkę z piątkami w dzienniku, bo chciałaby mieć się kim pochwalić, ale tak nie można, to przecież jej synek kochany, kocha go. I on kocha ją, nie chce jej sprawiać przykrości, ale jest tylko sobą. Na odpuście wszystkie pieniądze wydaje na wielki bukiet z plastikowych kwiatów, przynosi jej, mama płacze. Czemu płacze? Walczy, ciągle walczy:
Zośka Papużanka na MSA we Wrocławiu, 2017.
„Jego nie da się zmienić, na zawsze będzie zmięty i kanciasty i będą mu się pociły dłonie (...). Moje słoneczko, tak się mówi do dzieci, mój promyczku, nie jesteś moim promyczkiem (...). Do kogo on ma podobne ręce, do nikogo chyba, do nikogo niepodobne i do niczego nieprzydatne ręce, ani do grabi, ani do przytulenia, ani do ołówka (s. 55)”.
Mama ma swój własny dramat. Całe życie tęskni za miłością, żyje w nieudanym małżeństwie, od męża dzieli ją zimny mur, są blisko tylko dlatego, że żyją razem w ciasnym mieszkaniu, w ciasnej socjalistycznej norze, gdzie miejsca starcza tylko na jedną ciasną wersalkę. Chciałaby być Anną Kareniną, która z miłości rzuca się pod pociąg, ale to na nic, bo „nie można się tak szaleńczo zakochać, żeby chcieć się rzucać pod pociąg, pędzący pociąg znacznie łatwiej znaleźć niż szaleńczą miłość” (s. 150).

Ogromne wrażenie zrobił na mnie ten portret. Tej rodziny, tak zwyczajnej, tego trudnego macierzyństwa, zawiedzionych nadziei, tego Śpika, tak brzydkiego i głupiego, z którego tak trudno jest być dumnym, który ciągle jest gdzieś w cieniu, choć przecież dużo więcej jest wart niż wszystkie te złotowłose księżniczki, niż te wygadane mądrale. I choć od tej lektury dzieli mnie już kilka miesięcy, wciąż pamiętam, jak siedząc w parku chłonęłam ostatnie strony, jak czytałam o spotkaniu narratorki z dorosłym już Śpikiem, o tym, jak odprowadzał ją do domu, trzymając ją za rękę, i pamiętam, jak łzy kapały mi na strony książki.

Zbiór opowiadań Świat dla ciebie zrobiłem pamiętam już mniej, choć czytałam go później. Emocji nie było tak wiele, historie nie poruszały już tak bardzo, ale wystarczyło mi przejrzeć raz jeszcze swój egzemplarz z podkreślonymi cytatami, by się przekonać, że są równie pięknie napisane. Bo jest tu, podobnie jak w Onym, dużo zdań błyskotliwych i w punkt. (Dla przykładu, z Onego: „Nie komplikowaliśmy życia ani składni”, „Ludzie zbiegli się w jednej chwili, ludzie i wątki to potrafią”, i z opowiadań: „Jak ktoś się boi, to szczeka” „Starym ludziom wszystko wpada, włosy, zęby i powiedzieć, co się chce”). Ale Papużanka to też prawdziwa mistrzyni pięknej frazy i literackiej zmysłowości. Trudno się powstrzymać, by nie zacytować:
„Dotknąć z czułością, wiesz, jak się dotyka wygiętej szyi, jak się zapisuje czyjeś nazwisko na zaproszeniu, jak się patrzy na opadającą pianę w kąpieli. Złociste pęcherze karmelu na patelni. Ziarna piasku. Szorstki cynamon. Zagłębienie w obojczyku” (s. 113).
„Chciwie zbierały wargami różowe sutki malin, odkręcały korony szypułek truskawkom. Przebierały korale owoców jak różańce, szepcząc słodkie modlitwy jadalnego staropanieństwa. Nikt was między palcami nie przebiera, nikt z waszego powodu mniam nie robi, nikomu wasza czerwień warg i paznokci” (s. 132).
Język jej opowiadań jest obrazowy, zmysłowy, dowcipny, ironiczny. Jej prozę po prostu pięknie się czyta. I dlatego wiem, że na pewno sięgnę po zaległą Szopkę, oraz że będę niecierpliwie czekać na kolejne książki Zośki Papużanki. Gotowa ich bronić do ostatniej kropli krwi :)

***
Z. Papużanka, On, wyd. Znak, Kraków 2015.
Z. Papużanka, Świat dla ciebie zrobiłem, wyd. Znak, Kraków 2017.

Zachęcam też do przeczytania relacji ze spotkania z autorką w krakowskiej Księgarni Pod Globusem, zorganizowanego w maju tego roku z okazji premiery zbioru opowiadań Świat dla ciebie zrobiłem.

Ilustracje:
[1] zdjęcie własne,
[2] okładka Onego ze strony wydawnictwa Znak / www.znak.com.pl,
[3] zdjęcie własne,
[4] Rafał Komorowski / Wikimedia Commons
[5] okładka Świat dla ciebie zrobiłem ze strony wydawnictwa Znak / www.znak.com.pl.

Komentarze

  1. W takim razie koniecznie sięgaj po "Szopkę", bo to było moje pierwsze spotkanie z Papużanką i zdecydowanie najlepsze. Chociaż "On" też wywarł na mnie wrażenie, ale o wiele słabsze. Ten nieokiełznany chaos zbyt mocno się rozpanoszył.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cudownie, nie mogę się tej „Szopki” doczekać! A co masz na myśli, pisząc o chaosie? Ja się wcześniej spotkałam z podobnym zarzutem dotyczącym narracji, tego, o czym wspominam – że nie wiadomo, kto tę historię opowiada, skoro raz widzimy wszystko oczyma zwykłej koleżanki Śpika z klasy, raz mamy wgląd w najskrytsze myśli jego matki.

      Usuń
  2. No widzisz, a mnie "On" ciągle ciąży na półce, a tu czytać trzeba, czytać! Po takim hymnie pochwalnym ileż mogę się opierać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A owszem, trzeba ;). Do mnie w ogóle trafił chyba za sprawą przeznaczenia, akurat stał sobie niewinnie w bibliotece na półce z nowościami, to wzięłam. Fuks, bo dziś już się do tego egzemplarza nie da dopchać, ciągle zajęty. Jak już masz swój, to czytaj koniecznie! :)

      Usuń
    2. Mam. I to z autografem, bo autorka stała akurat koło mnie jak wzięłam tę książkę z regału na targach... ;)

      Usuń
    3. To też mi pachnie jakimś przeznaczeniem ;).

      Usuń
    4. Rozkminy Hadyny15.02.2020, 13:00

      No i wreszcie przeczytałam! Chyba z rok książka już leżała mi na półce przy łóżku, na stosie "do przeczytania w najbliższym czasie" i teraz wyszło, że ponad dwa lata się zbierałam... 🙁 Taki ze mnie nieogarnięty książkoholik. Język cudowny, świetnie się czyta, ale im dalej w książkę, tym bardziej ta historia mi się rozmywa, a to zakończenie nie wiąże całości. Tak jakby ten oryginalny pomysł zaczął się kończyć w połowie, a potem już były podpisywane dodatki, a Śpika coraz mniej. Nie płakałam, nie buchały emocje. Ale dla samej atmosfery peerelowskiego szkoły, szarych bloków, wywiadówek, lekcji, tramwajów, Lenina, huty... No i tego pieknego stylu, płynącego strumieniem świadomości - bardzo się chwali :)

      Usuń
    5. Nie jestem już teraz pewna, czy nie odpowiadałam Ci na podobny komentarz na Facebooku, ale odpiszę i tu. :) Choć nie będzie to bardzo treściwy komentarz – po tych trzech latach od lektury mogę napisać tylko tyle, że mnie jednak w jakiś sposób ta historia trzymała za gardło do samego końca. Co do atmosfery i stylu – pełna zgoda. Cieszę się, że dobrze Ci się czytało. :)

      Usuń

Prześlij komentarz