I robi to z niesamowitą empatią, od początku kładąc nacisk na fizyczne odczuwanie świata przez swoich bohaterów. Są nimi dwaj chłopcy z ogarniętego wojną kraju, którzy w nielegalny sposób próbują dostać się na północ Europy. Na wstępie pozbawieni imion i zamienieni w numery, zostają ukryci w elementach pojazdu. Nienaturalnie ściśnięci, ręce i nogi drętwieją, spaliny wypełniają płuca, i tak przez długie godziny. W podróży zostają rozdzieleni, za sprawą nieuczciwego przewoźnika nie docierają w obiecane miejsce, osobno błądzą po nieznanych sobie terenach. Po Europie, która z ich perspektywy to „autostrady, estakady, magazyny – a przede wszystkim ogrodzenia”.
Jest zima. Nie mają gdzie spać, nie mają gdzie się zagrzać, są głodni. Wciąż w ukryciu, wciąż przed kimś uciekając, nie mogąc zaufać nikomu. Šindelka pisze o „fanatyzmie, z jakim życie trzyma się ciała”, ale nikogo nie może dziwić, że po kilku dniach takiej tułaczki hamulce puszczają i chce się już tylko podejść do jednego z tych ładnych domów, nacisnąć klamkę, wejść do kuchni, zjeść coś, usiąść na wygodnej kanapie w salonie i czekać, co będzie dalej.
Pszczoły wypędzone z ula
Jako rasowy poeta Šindelka nie rezygnuje z metafor, dlatego jego bohaterowie stają się pszczołami wypędzonymi z ula, rybami wyrzuconymi na brzeg. A na marginesie opowiada też historie innych podobnych wyrzutków – jak młodziutkiego Palestyńczyka, który o przetrwanie i godność walczy, ukrywając się za ciemnymi okularami i zadbanym (na miarę możliwości) strojem. Ukrywa zresztą nie tylko swój młody wiek i strach, ale i trudną przeszłość, to wszystko, co musiał zrobić i wycierpieć, by utrzymać rodzinę. Gdy blizny wychodzą na wierzch, ratują go z opresji – trochę jak hrabalowskiego Miłosza Pipkę. Najbardziej chyba jednak łamie serce zakończenie, zainspirowane zresztą pewnymi wydarzeniami, które naprawdę miały wówczas miejsce w Europie.
Są u Šindelki sceny drastyczne i dotkliwe, które w pewien sposób przywodzą mi na myśl niektóre fragmenty powieści Zábranskiego – obaj autorzy szokują cielesnością, każdy w zupełnie inny sposób, ale chyba w podobnym celu. Bo obydwaj snują pewną opowieść o wyższości, władzy i upokorzeniu. Dlatego Únava materiálu i Za Alpami to dwie ważne historie, które w moim odczuciu nawzajem się uzupełniają.
Czekając na przekład
Powieść Šindelki wyszła w Czechach w roku 2016 i doczekała się kilku przekładów (m.in. na arabski). Ponieważ jednak dyskusja o wydarzeniach, które autor opisuje, już mocno ucichła, przypuszczam, że niestety nie ma co liczyć na polskie wydanie. A szkoda.
[Aktualizacja: 30.11.2023] A jednak! 😊Decyzję o wydaniu powieści podjęło wydawnictwo Afera, w którym ukazały się wcześniej dwa inne tytuły Marka Šindelki, Zostańcie z nami i Mapa Anny. Polski przekład Únavy materiálu autorstwa Doroty Dobrew ma swoją premierę 7 grudnia.
Byłam pod dużym wrażeniem prozy Marka Šindelki (dwa zbiory opowiadań). Miały bardzo dobre recenzje, więc może wydawcy jednak zmienią zdanie, tym bardziej, że "Únava materiálu" jest powieścią, a te sprzedają się chyba nieco lepiej. Nie czytałam jeszcze żadnej książki, która przedstawiałaby indywidualny los uchodźcy, jego sposób myślenia, obserwacje, emocje, walkę o przetrwanie. I wolałabym przeczytać właśnie powieść, a nie reportaż.
OdpowiedzUsuńBoję się, że jeśli minęło tyle czasu od czeskiego wydania, a nikt z wydawców do tej pory się nie zdecydował, to raczej nie ma co na to liczyć. Ale może ktoś nam sprawi miłą niespodziankę. Dla mnie to też ważny głos, bo mimo że reportaże też często starają się nam dać jak najlepszy obraz uczuć i obaw bohaterów, to taka literacka wizja, zwłaszcza spod pióra znakomitego pisarza, jakim jest Šindelka, pod pewnymi względami robi większe wrażenie.
UsuńCo do ewentualnego polskiego wydania, to na pewno pomogłaby ekranizacja czy to w wersji filmowej czy serialowej :) Trochę szkoda, że na razie żadna oficyna nie zdecydowała się na tłumaczenie, bo biorąc pod uwagę historię ludzkości, wątek uchodźctwa to niestety zagadnienie uniwersalne.
OdpowiedzUsuńTo na pewno, ale niestety, z tego co wiem, żadnej ekranizacji nie ma na horyzoncie. :) I tak, masz rację co do uniwersalności – a w opowieści Šindelki, mimo że książka była zainspirowana bardzo konkretnymi wydarzeniami, nie ma w zasadzie żadnych szczegółów, które wiązałyby losy bohaterów z konkretnym miejscem czy czasem. Na pewno więc można ją odczytywać stale na nowo.
Usuń